To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: (r)
  
  Miami Vice   -   24/8/2006
Ricardo Tubbs (Jamie Foxx) jest wytworny i niesamowicie elegancki. Mieszka z pochodzącą z Bronxu Trudy (Naomie Harris). Jako policjanci w cywilu nawiązują potajemną współpracę z handlarzami narkotyków na Południowej Florydzie, aby trafić na ślad grupy przestępczej odpowiedzialnej za popełnienie trzech morderstw. Sonny Crockett (Colin Farrell) jest charyzmatyczny i skory do flirtów do momentu, gdy – podczas tajnej pracy z dostawcami narkotyków na Południowej Florydzie – wdaje się w romans z Isabellą (Gong Li), chińsko-kubańską żoną przemytnika broni i narkotyków. Prowadzenie takiej sprawy nie jest łatwe. Wkrótce dla Crocketta i Tubbsa granica między prawdziwą tożsamością a światem kłamstw zaciera się, a policjant i gracz stają się jednym – zwłaszcza dla Crocketta, mającego romans z Isabellą i dla Tubbsa prowokującego napaść na ludzi, których kocha.

Ogloszenie

O PRODUKCJI "Śmierć nie jest ani proceduralna ani przypadkowa, nie wtedy, kiedy ginie ktoś, kogo znamy." - Michael Mann
Powody powrotu do Miami Vice są, wg Michaela Manna, proste, „atrakcyjność tematu i odpowiedni czas”.
Dwadzieścia kilka lat i niezliczone rzesze fanów później, Mann dobrze wiedział, że nadszedł czas, aby w pełni wykorzystać postaci, które stworzył i zrobić film, który „wyzwala to, co niebezpieczne i kuszące w pracy tajnego agenta... szczególnie wtedy, kiedy Crockett i Tubbs udają się tam, gdzie ich odznaki nie mają żadnego znaczenia.”
Dla reżysera bardzo ważne było pokazanie widzom, co może się wydarzyć, kiedy policjanci tak głęboko wejdą w struktury przestępcze infiltrując syndykaty zbrodni, że muszą potem bardzo starać się, aby powrócić do rzeczywistości. Mann uważa, że właśnie tutaj leżą spore możliwości dramatyczne… w historii wsiąknięcia Crocketta i Tubbsa w śmiertelnie niebezpieczny świat.
Realizacja Miami Vice dała ponadto szansę Mannowi na spędzenie czasu w mieście, które w połowie lat 80-tych zostało prawie wytatuowane w świadomości Amerykanów. „Obraz kuszącego Miami cały czas utrzymuje się w mojej wyobraźni,” mówi. „To miasto żyje w niezwykły sposób. Tam rzeczy nie są takie, jakimi mogą się nam wydawać. Jest bardzo atrakcyjne, kuszące i zmysłowe, a jednocześnie bardzo niebezpieczne.”
Decydujące dla Manna było uchwycenie piękna Miami w porównaniu z jego naturalistycznym światem przestępczym... stanowi to, zresztą od dawna, znak rozpoznawczy reżysera podczas konstruowania realizmu w filmach. Aby uchwycić ekstremalny stres i dramatyzm pracy agenta - życie ze sfabrykowaną tożsamością - reżyser musiał bardzo dokładnie przygotować swoich aktorów do ról - odpowiednie życiorysy, realistyczne symulacje zakupów i handlu narkotykami, intensywne szkolenie fizyczne i psychiczne.
Ze scenariuszem w ręku i ekspertami w pogotowiu, Mann wiedział już, że nadszedł czas, aby ponownie skompletować... grupę uderzeniową.

NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI
"Miami Vice" nie grzeszyło oryginalnym punktem wyjścia. Znowu, jak w niemal każdym serialu kryminalnym, pierwsze skrzypce (i spluwy) należały do dwóch pięknie się różniących policjantów. Don Johnson grał Jamesa "Sonny'ego" Crocketta, doświadczonego glinę z wydziału kryminalnego w Miami, którego nowy partner, czarnoskóry Ricardo "Rico" Tubbs (Philip Michael Thomas) z policji nowojorskiej, krok po kroku, stawał się nie tylko lojalnym współpracownikiem, ale także najlepszym przyjacielem. Panowie wywodzili się wprawdzie z różnych środowisk, różnili się także charakterami, ale połączyło ich podobne doświadczenie życiowe (Tubbs szukał mordercy swojego brata) oraz nieugiętość i szlachetność. Bardzo wzruszające.
Równie rozbrajająca, i rozbrajająco naiwna, była stuprocentowa niemal skuteczność działań pary policjantów, którzy, z wrodzonym sobie wdziękiem, rozbijali kolejne gangi narkotykowe w południowej części Florydy, walczyli z prostytucją, handlem bronią, terroryzmem, korupcją, hazardem i trefnymi dolarami. Poruszanych tematów rzeczywiście musiało być wiele, bo serial trochę nieoczekiwanie stał się wielkim telewizyjnym bestsellerem. Na całym świecie. Pomiędzy wrześniem 1984 a styczniem 1990 roku, powstało ponad sto odcinków serii, w których, poza dwójką policjantów, w rolach drugoplanowych pojawiła się cała plejada ówczesnych lub przyszłych gwiazd z Julią Roberts, Wesleyem Snipesem, Laurence'em Fishburnem, Pam Grier, Vingiem Rhamesem i Brucem Willisem na czele. Pamiętny motyw "Crocketta", autorstwa Iana Hammera, do dzisiaj pobrzmiewa w oldskulowych dyskotekach, a na kilku kolejnych soundtrackach z serialu swoje utwory umieszczali m.in. Phil Collins, Peter Gabriel, U2 i Glenn Frey.
Serial był pokazywany przez pięć sezonów. Każdy następny, rzecz jasna, trochę różnił się od poprzedniego. Sezon pierwszy był najważniejszy - wprowadzał w intrygę, przedstawiał bohaterów, ale to drugi okazał się najciekawszy. Ian Hammer napisał intrygujący muzyczny temat przewodni, scenarzyści (w sumie było ich około 50) wymyślali coraz ciekawsze historyjki, a Sonny zmienił fryzurę na bardziej twarzową. W kolejnych sezonach pojawiało się coraz więcej bohaterów, głównie dziewczyn, detektywi stawali się bardziej bezwzględni (wymagała tego publika), a Crockett znowu zmieniał fryzury. Teraz na mniej twarzowe. Fryzury, które, wiele lat później obśmiał Kazik w 12 groszach: "A najlepsza fryzura, jeśli jeszcze nie wiecie / krótko z przodu, długo z tyłu i wąsy na przedzie". Dla przyzwoitości dodajmy, że "Sonny" szczęśliwie wąsów nie posiadał. Sukces serialu wynikał nie tyle z aktualności i wagi tematu - w latach 80. Miami było centrum przemytu narkotyków - co z potraktowania tego tematu w sposób, powiedzmy, dosyć nonszalancki. Forma była bowiem zaskakująco nowoczesna. Na przykład operatorzy serialu korzystali często z tzw. "kamery z ręki", operowali zbliżeniami, także penetrując ciemniejsze zakamarki życia w słonecznym Miami. I nie zawsze były to obrazki miłe dla oka. Równie ważna, a nawet chyba jeszcze ważniejsza, była oprawa tej formy. Te wszystkie "wąsy na przedzie", muzyka, stroje, gadżety, szybkie i drogie samochody, pościgi i efektowne strzelaniny. Na dobrą sprawę to przecież Don Johnson wylansował, obowiązującą do dzisiaj modę na zestawianie eleganckiego garnituru z T-shirtem. Mniej przyjęło się za to lansowane przez Philipa Michaela Thomasa połączenie białych, sportowych butów z czarnymi garniakami. Widzom podobała się także dezynwoltura bohaterów: Crockett, zamiast w willi, mieszkał w łodzi, która była ochraniana przez aligatora o imieniu... Elvis (sam Johnson zagrał Presleya w filmie TV z 1981 roku). Z dzisiejszego, genderowego i campowego punktu widzenia, Tubbs i Crockett byli oczywiście metroseksualni. Nieodmiennie eleganccy i pachnący. Nosili Rolexy, garnitury z połyskiem, kremowe dwurzędówki, a jedwabne skarpetki były idealnie dobrane kolorystycznie do spodni. W jednym z odcinków "Sonny" i Tubbs gonili przestępcę, gdy nagle "Rico" po prostu zatrzymał się. Chwila refleksji? Błysk detektywistycznego geniuszu? Skądże, Tubbs musiał po prostu poprawić sobie krawat, który się lekko poluzował. Krawat naturalnie był markowy. Taki w paseczki.
Trafiona była obsada. Don Johnson (rocznik 1949), telewizyjny rutyniarz i dwukrotny eks-mąż Melanii Griffith, przeżył na planie Miami Vice swoją drugą aktorską młodość, a grający Tubbsa, niemal zupełnie wcześniej nieznany, Philip Michael Thomas, dotknął za sprawą serialu sławy, której nie dane mu już było zaznać nigdy potem. Ale chociaż odtwórcy dwóch głównych ról dobrze się uzupełniali, byli sympatyczni i wiarygodni, to jednak najlepszą kreację w "Miami Vice" stworzył Edward James Olmos, który - jako poważny i powściągliwy porucznik Martin Castillo - zdobył nominacje do kilku Złotych Globów. Megasukces serialu nie stał się zresztą przepustką do wielkiej kariery Johnsona, Olmosa czy Thomasa. Cała trójka pozostała zaledwie aktorami użytecznymi, chałturząc od czasu do czasu w dubbingu, reklamach albo występując w coraz lichszych serialach kryminalnych realizowanych na modłę "M.V.". Ostatni taki serial z udziałem Johnsona, "Just Legal" (2005) zszedł z ramówki telewizyjnej po wyemitowaniu zaledwie trzech odcinków. Powód: oglądalność bliska zeru!
Don Johnson prowadzi dzisiaj restaurację serwującą wietnamską kuchnię, Thomasowi średnio co cztery lata udaje się zagrać epizod detektywa w kolejnych, coraz gorszych, kryminalnych serialach, a Olmos to mocna, trzecia liga. Prawda jest smutna - poczciwi "Policjanci z Miami" nie doczekali chwalebnej emerytury. Serial "Policjanci z Miami" był w Polsce fenomenem. Nieco przypominał wcześniejsze narodowe ekstazy wynikające z zadumy nad losem nieszczęsnej, przy tym lekko zezowatej "Niewolnicy Isaury" albo furię nienawiści do niejakiej Frau Herthy z serialu "W kamiennym kręgu", a jednak "Miami Vice" miało odrębny power. Kreowało gusta, wyznaczało trendy i marzenia. Marzenia o lepszym świecie, o odwadze i bogactwie. Zarazem jednak serial dawał udręczonemu postną telewizyjną dietą społeczeństwu konkretną wiedzę na temat egzotycznych gangów narkotykowych, hawajskich koszul, a nawet aligatorów.
Nic na to nie poradzę, chociaż wiem, że tytuł serialu, "Miami Vice", oznacza nieoficjalną nazwę oddziałów policji miejskiej w Miami - dla mnie już zawsze będzie synonimem świetnych samochodów i słońca od rana do wieczora, palm i papug. Kto tego nie przeżył sam, nie doceni szczęścia jakim było dla mnie zakupienie w kiosku "Ruchu" sobotniego wydania "Dziennika Ludowego" z wielkim fotosem herosów z "Miami Vice". I plakat zawisł na ścianie mojego pokoju. Wisiał tam długo, do czasu, kiedy zastąpiła go... Sandra. Wprawdzie dzisiaj nie potrafię już powiedzieć z pełnym przekonaniem, kto podniecał mnie bardziej: błękitnooka Glynis Barber, bohaterka pokazywanego u nas jakoś równolegle angielskiego serialiku "Dempsey & Makepeace na tropie" czy "Sonny"; niemniej oboje zostali zapisani na twardym dysku pamięci. Nie do skasowania. Tymczasem teraz czeka nas, w szesnaście lat po zakończeniu emisji telewizyjnej serii, premiera kinowej wersji "Miami Vice". W przeciwieństwie do niedawnej gry komputerowej hańbiącej dobre imię serialu (czy ktoś z was słyszał o firmie "Davilex"?), film zapowiada się dobrze. Michael Mann doskonale wie, jak układać kryminalne klocki, podoba mi się także obsada: Colin Farrell świetnie pasuje do roli Jamesa "Sonny'ego" Crocketta, podobnie Jamie Foxx do Ricardo Tubbsa. Piękne decorum zapewni zaś Gong Li w roli Isabelli, inteligentnej femme fatale o chińsko-kubańskich korzeniach. I chociaż wiem dobrze, że dawne emocje nie wrócą, bo zwyczajnie "to se ne vrati", na film Manna czekam niecierpliwie.

Łukasz Maciejewski
miesięcznik Cinema / ONET.PL (fragmenty)

Premiera : 2006.08.25
USA, 2006
Akcja/Kryminał, 132 min.
Reżyseria: Michael Mann
Obsada: Colin Farrell, Jamie Foxx, Gong Li, Luis Tosar, Naomie Harris,

Więcej informacji: kliknij tutaj

Seanse w :
Kinie Millennium
Kinie Marzenie > kliknij tutaj
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Thu, April 25, 2024 17:27:36
IP          : 18.117.107.90
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html