To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  Po premierze najnowszego spektaklu w "Solskim"    -   15/12/2008
Ku pokrzepieniu serc
Tarnowski Teatr im. Ludwika Solskiego przez lat wiele miał złą prasę, a wręcz nie miał jej w ogóle. Bo ileż można pisać o złych przedstawieniach, o nieudanych dyrektorach czy o równie nieudanych eksperymentach w zarządzaniu miejską sceną. I właśnie takie nieudane zainstalowanie w Solskim „pracowni krawieckiej” z Legnicy, tzn. z Wrocławia, okazało się być niespodziewanie punktem zwrotnym dla losów tego teatru. Jego nowy szef, Edward Żentara wygrał latem dyrektorski konkurs jednym głosem i dzisiaj, po trzeciej premierze pod jego dyrekcją, jednym głosem można w Tarnowie mówić, że teatr wrócił do teatru przy ul. Mickiewicza.

Ogloszenie

Pomysł na bożonarodzeniowy spektakl – ową trzecią premierę – Żentara miał diametralnie inny niż to, co niemal dokładnie rok temu zaproponowano tarnowianom w Solskim. I ten pomysły wyjątkowo skutecznie wprowadził w życie Zbigniew Kułagowski, zaproszony do reżyserowania. Rok temu mieliśmy partnerskie niemiecko-austriackie „Czerwone komety”, teraz „Betlejem polskie” Lucjana Rydla. Wtedy próbę zdeprecjonowania katolickiego święta sygnowano twarzą marksistowskiego zbrodniarza Che Geuvary, a dzisiaj z plakatu, zaproszenia i nawet ze specjalnie przygotowanej przedkurtyny, uśmiechają się do nas kolorowo klasyczne postaci ludowej ikonografii świąt Bożego Narodzenia. Rok temu na scenie obrażano nasze uczucia religijne, a w grudniu 2008 roku wspólnie z aktorami nucimy i śpiewamy kolędy, tak jak śpiewali Polacy 50 i 100 lat temu.

Polacy są bardzo ważni w inscenizacji Kułagowskiego. I nie tylko dlatego, że traktuje on „po bożemu” dramat Rydla, z którego to zresztą jednoznacznie wynika, ale także dlatego, że pan Zbigniew tak czuje. Dzięki temu dopisane sceny, obrazujące nasze drogi do niepodległości (te XX-wieczne) nie rażą, a wręcz „rymują się” z całością. Tak jak zupełnie naturalnym zdaje się być Herod – car. I okazuje się, że narodowe, „biało-czerwone” interpretowanie tych jasełek sprzed wieku, jest jedynym dopuszczalnym sposobem na ich rozczytanie. I okazuje się, że właśnie na to czeka publiczność, z tym się dobrze czuje.

Myślę, że odbiór przedstawienia mógł być sporym zaskoczeniem dla części widowni i także dla niektórych aktorów. Taka ramota, tak tradycyjnie poukładana, zaśpiewana, wręcz sentymentalna i nawet – co niejeden nowoeuropejski oszołom zakrzyknie – ksenofobiczna, a oni (publiczność) tak świetnie się bawili, a w finale premierowego pokazu zgotowali twórcom owację na stojąco. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak to było w Tarnowie.

To wszystko bardzo ważna wskazówka, tak dla samej miejskiej sceny, jak i dla władz miejskich. Okazuje się, że publiczność potrzebuje klasycznego teatru, poukładanego i serwującego uczucia i treści. Impresje i awangardy są potrzebne, ale najpierw trzeba wychować publiczność, nauczyć ją teatralnych znaków i kodów, a tego w Tarnowie w sposób poważny nie robiono od lat. A dodatkowo „awangarda” proponowana dzisiaj widzom, jest najczęściej zwykłym oszustwem, owym postmodernistycznym kitem, gdy nie staje wiedzy, umiejętności i talentu, a pozostają tylko towarzyskie koneksje.

Wracając do tarnowskiego „Betlejem…” – spektakl ten udowodnił jeszcze jedną prawdę, że otwarcie się teatru na miasto (owe zespoły wokalne, dzieci, amatorzy na scenie) takiemu widowisku może jeszcze dodać siły. A jeżeli do tego dodamy piękne śpiewanie (reżyser był zawodowym śpiewakiem operowym!), świetne aktorstwo (także w epizodach), to w efekcie otrzymujemy przesympatyczny spektakl. Wspomnijmy duet Bogusławy Podstolskiej – Kras i Zbigniewa Kłopockiego, przypomnijmy sobie demonicznego cara Mariusza Szafarza i przede wszystkim bądźmy dumni z dwóch wyjątkowej klasy aktorów – Przemysława Semickiego i Roberta Żurka (ten duet pasterzy, ta fujarka - hej!). I jeszcze Matka Boża w cudnym płaszczu (kostiumy Anny Bobrowskiej – Ekiert) i anioły zawieszone gdzieś wysoko, jakby w jakiejś poświacie (scenografia Grzegorza Sujeckiego). A wszystko to robione przy bieda-budżecie.

Ciesząc się tarnowską opowieścią o narodzinach Jezusa, radując się zmienionym Solskim, nie zapominajmy, że ten teatr to tylko 8 aktorów (najmniej wśród scen zawodowych w Polsce) i pensje, które w takich Azotach czy Mechanicznych, już dawno spowodowałyby wywiezienie na taczkach za to odpowiedzialnych. Pamiętajmy też, że scena, na której ci ludzie pracują, to raczej muzeum teatralne, a tymczasem pieniądze na planowany remont wciąż są wirtualne. Jednocześnie miasto utraciło drugie teatralne miejsce w Mościcach, gdzie pracował alternatywny Teatr Nie Teraz, bo sprzedano budynek, w którym była scena tego zespołu.

Krzepiąc więc serca dobrymi nowinami (o których powyżej) i Dobrą Nowiną, która przed nami, nie zapominajmy, że jeżeli nie wyłożymy pieniędzy we własne przedsięwzięcia, na własny teatr, na własne miasto, to kultury nie kupimy, nawet za największe pieniądze. Pieniądze można oczywiście impresaryjnie wydać, a potem – jak zwykle – narzekać, w jakim to nędznym mieście przyszło nam żyć.

(górski)

Lucjan Rydel - „Betlejem polskie”. Tarnowski Teatr im. L. Solskiego. Reżyseria – Zbigniew Kułagowski. Premiera 12 grudnia 2008 r.

fot. Agnieszka Pietraszewska
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Fri, April 19, 2024 08:25:36
IP          : 3.144.244.44
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html