To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  inTARnet dokonuje autolustracji (1)    -   01/4/2009
Przyznajemy się do win
Tak, przyznajemy się do grzechów młodości! Przyznajemy też, że nasza pseudoprawicowość wynikała ze strachu przed rozszyfrowaniem, przed odkryciem niechlubnych kart naszej przeszłości. Nie możemy obiecać, że będziemy teraz poprawni politycznie aż do bólu, ale nie możemy przecież nie dostrzegać, że na fali kryzysu w całej Europie wzbiera też fala powrotu do socjalizmu i gospodarki centralnie sterowanej. Postanowiliśmy również i my, nowocześnie pójść z duchem czasu, odpowiedzieć na jego wyzwania, dając się tej fali ponieść, przez kolejne meandry świetlanej przyszłości, ku jej ostatecznemu końcowi. Dlatego też, aby się uwiarygodnić, sięgnęliśmy do skrywanych dotąd trwożliwie archiwów – red. Piotr Dziża do czerwonej teczki, w której spoczywał dyplom uczestnika finału centralnej Olimpiady Wiedzy o Partii (gdzieś mu zaginął wcześniejszy list do Wojciecha Jaruzelskiego pisany w wieku 11 lat), zaś red. Mirosław Poświatowski – do kieszeni starej koszulki, w której ukrywała się legitymacja dokumentująca przynależność pana redaktora do SDRP... Zainteresowanych szczegółami tej niezwykłej wolty zachęcamy do przeczytania wywiadów, które odwołując się do najbardziej świetlanych wzorców minionej epoki, redaktorstwo przeprowadziło samo ze sobą...

Ogloszenie

Jako pierwszy swe grzechy wyznaje Mirosław Poświatowski.

Red: Zacznijmy może od początku... Jak się to wszystko zaczęło?
M.P.-Cóż, jak większość aktywnych ludzi z mojego pokolenia wychowywałem się na „Gazecie Wyborczej”, jako młody człowiek przesiąkałem „Nie”, tętnił we mnie młodzieńczy bunt i typowy dla tego buntu, a skwapliwie podsycany przez tego rodzaju media „antyklerykalizm”, który był niczym innym, jak znalezieniem wzniosłego uzasadnienia na szeroko rozumiane folgowanie sobie i chciejstwo, na takie „róbta co chceta”, na nie skrępowany żadnym obowiązkiem zwykły hedonizm. Szczęśliwie udało mi się przebrnąć przez okres, przy którym poległo tylu ludzi, polityków, profesorów, jak choćby „etyk” Magdalena Środa – a dla tych ludzi zaciekły „antyklerykalizm” jest właśnie takim samym parawanem, samookłamywaniem siebie i innych, jakim był on dla mnie. Cóż, inteligencja jak się okazuje, niekoniecznie idzie w parze z mądrością, a wtedy nie pomaga przeczytanie nawet największej liczby książek. Tu jedyną nauczycielką może być rzeczywistość, która da po dupie „postępowcom”, a i to zważywszy na islamizującą się Europę i reakcję Unijczyków na ten proces nie jest pewne, bo bardzo wielu ludzi nie potrafi spojrzeć w lustro i pojąć, iż ich los i życie, to co ich spotyka, jest w znacznej mierze konsekwencją własnych działań. Ludzie ci nawet w hipotetycznie skrajnej, zgotowanej przez siebie opresji, chętnie będą szukać przyczyn zła i własnych niepowodzeń u innych – co gorsza zwalczają błąd jeszcze większym błędem. Przy czym pal sześć, gdy idiota robi krzywdę sobie – gorzej gdy czyni to drugiemu człowiekowi, społeczności lokalnej czy całym społeczeństwom i narodom Ludzie ci, którzy wyznaczają dziś „cywilizacyjne” standardy, trendy i kształtują unijne prawodawstwo, są ludźmi zatrzymanymi w rozwoju, niezdolnymi do odpowiedzialności za siebie, za innych, za ludzkie życie i na dobrą sprawę powinni przebywać w izolacji, na jakiejś wyspie, na której robiliby to wszystko, co robią mieszając w głowach nam, a już na pewno nie powinni piastować żadnych publicznych stanowisk.
W każdym razie młody byłem, coś chciałem zrobić i... tylko partia wyciągnęła do mnie rękę. Podobnie jak radny Kuba Kwaśny nie miałem szansy zetknięcia się z racjonalną myślą, choć jak się zdaje, on był w gorszej sytuacji, bo tu można by chyba mówić bez mała o uwarunkowaniach genetycznych; w każdym razie, podobnie jak jemu podobni ludzie, przyjmowałem za swoje michnikowe czy urbanowe zaklęcia wrzucające do jednego wora Rydzyka, homofobię, rasizm, nacjonalizm, patriotyzm, antysemityzm itp. – a mocą owych zaklęć, człowiek nimi obrzucony nie jest wart żadnej dyskusji ani wysłuchania, bo to ciemnogród, z góry przez jasnogródczy „Salon” na bycie ciemnogrodem skazany. Ot, tacy podludzie – których wyklucza się ze sfery publicznej, co i tak póki co wśród faszystowskich socjalistów stanowi pewien postęp, bo za Hitlera czy Stalina wykluczało się ich ze sfery ziemskiej w ogóle. Tak więc żyłem, czytałem i myślałem wedle tych wskazań, wedle słów – wytrychów ustawiających wszystkich na baczność i uniemożliwiających jakąkolwiek dyskusję, albowiem wówczas ja byłem wyznawcą głęboko „wierzącym” tego Jasnogrodu. Na szczęście potem zdobyłem się na odrobinę refleksji i nie bez bólu przeszedłem proces ozdrowieńczy, czego i panu Kwaśnemu bez większej nadziei życzę, ale przecież cuda się zdarzają, czego najlepszy dowodem jest to, że ponoć pochodzimy od małpy... Tak więc wszystko zaczęło się od braku alternatywy z jednej strony i od zakrzyczania, zakłamania pewnych treści, wartości, zrelatywizowanych przez ukradzione Polakom media...


Red: Kiedy więc przyszło to otrzeźwienie?
MP:Lata 90-te to były czasy, kiedy w tej „Polsce B” wybory do rady gminy a potem powiatu wygrywało się za pomocą paru skrzynek taniego wina. Podobnie było w przypadku wyborów do parlamentu, tu jednak skala była nieco inna i trochę bardziej trzeba było się wykosztować, podobnie jak dzieje się to dzisiaj, więc nie powinno dziwić istnienie tylu spółek skarbu państwa i rozmaitych instytucji obsadzanych „swoimi” ludźmi. Tak dziś, jak i wtedy wszędzie rządziły klany, no i trudno by „lud” za dobrodzieja w dobie bezrobocia nie uważał „Pana”, który był jedynym większym pracodawcą w regionie, bo miał firmę funkcjonującą dzięki PFRON czy innej rządowej agencji, ewentualnie majątek „uwłaszczony”, czy może raczej „zawłaszczony” na który w odpowiednim momencie taki bonzo nie wiadomo skąd miał kasę. Prosty, a i nie prosty lud zawsze będzie wielbił i kręcił się koło takiego Pana – a nawet go bronił, nawet gdy prokuratura, sąd wsadzi go do ciupy - na takiej samej zasadzie, na której w różnych częściach świata lokalna społeczność broni swojego „Patrona”, bo o nich dba, choć to szef mafii handlującej narkotykami czy „ludzkim towarem”. Przykładów podawał nie będę – pisała o tym prasa.
W każdym razie, wybory w tej powiatowej Polsce wygrywało się wówczas za pomocą tych nielicznych zorganizowanych grup społecznych, pojonych wódką, obietnicami, karmionych kiełbasą i łechtanych pochlebstwem, a straszonych „zagrożeniami”; na wsi, zwłaszcza tej uboższej, były to Koła Gospodyń Wiejskich, no i oczywiście Ochotnicze Straże Pożarne, z ich rodzinami i kolegami. W tych „elektorskich rozgrywkach” zawsze największą wprawę miało SLD ścigające się pod tym względem z obrotowym PSL, co to już „każdemu i z każdym”... I jak się tak rozejrzę dzisiaj wokół i wybiorę się do tej „polski powiatowej”, to muszę zauważyć, że niewiele się od tamtego czasu zmieniło. Ot, co najwyżej niektórych kacyków przymknięto, choć przypuszczam że kuku zrobiła im nie tyle „karząca ręka sprawiedliwości”, tylko zwyczajnie się swoim jeszcze mocniejszym kolegom z innej sitwy narazili, lub się nie chcieli czymś podzielić.

Patrzyłem więc na to wszystko, patrzyłem na młodych „nosicieli teczek”, o kręgosłupach dających się lepić jak plastelina, serwujących lokalnym dostojnikom tony wazeliny i nadskakującej uprzejmości, szpanujących pierwszymi ogólnodostępnymi telefonami komórkowymi, które nie były im do niczego potrzebne, ale za to ładnie się eksponowały na pasku spodni... Takiemu nosicielowi teczek telefon nie był potrzebny, tym bardziej że na zadupiu i tak zwykle nie było zasięgu, ale gdy już się znalazł, można było pokonwersować nie wiadomo o czym, naprzemiennie, przez trzy sekundy z kolegą, bo taka była promocja, że za pierwsze trzy sekundy się nie płaciło. Było to żałosne. Rzecz jasna ci, którzy „dobrze się urodzili”, nie musieli tymi drogami „walczyć” o „awans społeczny”, bo o to dbali już ich ojcowie, niegdysiejsi partyjni kacykowie czy członkowie innego, PRL-owskiego szemranego towarzystwa. Generalnie jednak obowiązywała i obowiązuje wszędy zasada „BMW – bierny, mierny, ale wierny”.
I tak patrzyłem sobie na to wszystko, patrzyłem... A za kolegę miałem członka AWS. Siłą rzeczy opowiadaliśmy sobie, „co tam robi moja sitwa”, a „co robi twoja”. Wtedy okazywało się, że w gruncie rzeczy niczym się od siebie te sitwy nie różnią – tzn. nie różnią się w zakresie skali cynizmu i łajdactw, gdy w grę wchodziła władza. Ze swojej strony pamiętam regionalne wybory wewnętrzne w SDRP, odbywające się w Kielcach, o których powiedzieć, że zostały zmanipulowane, to tak jakby oszustów czy złodziei nazwać „kupującymi inaczej”...


Red: czy to wtedy nastąpiło twoje "nawrócenie"?
MP:Nie, ono wówczas jeszcze dojrzewało. W końcu nie było dla mnie żadnej alternatywy, nie było szansy na skonfrontowanie poglądów z innymi poglądami; teraz jest Internet, są różne wolnościowe portale, można z tego korzystać. Z tych moich dojrzewających jeszcze wówczas obserwacji, ostatecznie wynikło, że po pierwsze, podstawowym celem lewactwa jest w istocie walka z religią katolicką, z chrześcijaństwem, bo to ono stanowi największe zagrożenie dla planu ulepienia „nowego człowieka”, pozbawionego korzeni, którego lepić sobie można wedle własnego upodobania, a po drugie - przypadłością lewicy, wbrew temu co sama o sobie sądzi i mówi, jest zacietrzewienie, uprzedzenia, zamknięcie umysłów – przynajmniej w tych przypadkach, gdy nie mamy do czynienia z cynizmem i wyrachowaniem. Problem w tym, że wszelakiej maści czerwoni i różowi (ci ostatni są jeszcze gorsi, tak jak nieświadome kryptolewactwo), nie tylko grzeszą kaleką moralnością, poza tą, której hołduje Kali, nie tylko kierują się ideami wymierzonymi w drugiego człowieka, w podstawy społeczeństw, narodów i państwowości w ogóle, ale popełniają kto wie czy nie grzech potworniejszy: otóż grzeszą brakiem rozumu, gdyż to co czynią i głoszą, po prostu urąga logice i przeczy faktom – ale, jak to się mówi: tym gorzej dla faktów! Dlatego środowiska te tak bardzo boją się prawdy, a już zupełnie i bardziej niż diabeł święconej wody boją się sytuacji, w której zmuszeni zostaliby do dyskusji z mądrym dyskutantem który krok po kroku wykazałby ich głupotę, obnażając na jak kruchych i nielogicznych podstawach zbudowane są ich poglądy, sposób rozumowania, jak wielkiemu zanikowi uległ ich proces poznawczy i zdolność do wyciągania wniosków. Ale od tego mają do rzucania zaklęcia i łatkę „ciemnogrodu” a ciemnogród z definicji jest ciemny i się z nim nie gada. Ot, nieprzemakalni...

Ale wracając do mojego „nawrócenia” – sądzę, że gdzieś tliły się we mnie resztki rozsądku i zdolności do autorefleksji. Niemały chyba w tym udział miał również Bóg, katolicka religia – cóż, człowiek w swym wymiarze duchowym musi się nieustannie nawracać i było to zbyt osobiste doświadczenie, by o tym tu publicznie pisać.
W stopniowej zmianie poglądów zasadniczy udział – na gruncie logiki i faktów – miał Tomasz Antoni Żak i przygoda z Teatrem Nie Teraz. Po jakimś czasie rozstaliśmy się, bo nie znoszę tyranii pod żadną postacią, ale cóż, ludzie są wielowymiarowi. W każdym razie jesteśmy dziś w dobrych relacjach. Dość dodać, że był to proces bolesny, pełen sporów i bardzo gwałtownych kłótni, przy okazji pracy nad spektaklami koledzy mieli mnie niekiedy serdecznie dość, gdy Tomasz nie chciał o drugiej w nocy po wyczerpującym dniu zakończyć próby, bo „spór nie został rozwiązany”. Pamiętam też taki obrazek, gdy T. Żak pokazał mi jakiś artykuł w gazecie, przesłaniając jej nazwę. Artykuł był od początku do końca nasączony lewactwem i mocno się zdziwiłem, gdy Tomek odsłonił tytuł czasopisma - to była „prawicowa” gazeta. To zresztą osobny, choć fundamentalny problem pomieszania pojęć – fundamentalny zaś dlatego, że na polskiej scenie politycznej nie ma dziś prawicy – są tylko ugrupowania mniej lub bardziej lewicowe, zorientowane na socjał, świadczenia społeczne, opiekę państwa z nieodłączną biurokracją i zakusami do regulowania coraz to nowych sfer naszego życia prywatnego, rodzinnego, z wyniesioną mentalnie z PRL wizją państwa jako tworu który czuwa nad obywatelem i się nimi opiekuje – oczywiście za podatnika pieniądze, bo obywatel tenże sam własnymi pieniędzmi rozporządzałby gorzej. W tej wizji, czy to będzie PO, SLD czy PiS, obywatel jest niepełnosprawnym dzieckiem, dlatego trzeba go zmusić do ubezpieczeń, okradać z emerytury, zdzierać skórę opłatami, podatkami i parapodatkami, by przetrwoniwszy je przez wszechregulacyjną biurokratyczną machinę, rzucić mu ochłapy w formie „dotacji”, „zapomogi” czy innego świadczenia. Marnotrawi się kapitał, w tym także ludzki, deprawując człowieka, tumaniąc, odzierając z jego godności i wolności – a przecież każdy sam odpowiada za siebie, a przecież chyba wolelibyśmy zarabiać więcej, mniej płacić za towary, pozbawione podobnie jak płace tych rozmaitych narzutów stanowiących de facto 80 procent naszych dochodów! W tym punkcie wszystkie te ugrupowania się ze sobą spotykają i to właśnie je łączy, oprócz żądzy utrzymania władzy dla niej samej i jak największej liczby stołków. A dzierżenie takiej władzy i tumanienie ludzi nie jest możliwe właśnie bez biurokracji i obficie pielęgnowanego socjalizmu.
W Polsce – a przynajmniej na oficjalnie uznanej scenie politycznej, nie ma dziś prawicy. Samo odwoływanie się do wartości chrześcijańskich w sferze deklaracji, nie czyni od razu z ugrupowania prawicowego, tak jak przydomek „obywatelska” nie czyni z Platformy platformy obywatelskiej, a słowo „prawo” nie czyni automatycznie z PiS partii przestrzegającej „wysokich standardów” prawa. Najogólniej rzecz biorąc, w tym sensie poglądy prawicowe, w istocie wypływające zresztą z sedna chrześcijaństwa, to nawoływanie do przywrócenia człowiekowi prawa do bycia człowiekiem samodzielnym, dorosłym – a dodać trzeba, iż zawiera się w tym również obowiązek i nakaz moralny wspomagania bliźniego. Nie za pośrednictwem „państwa”, bo państwo te pieniądze w znacznej części zmarnotrawi – co więcej, zdejmuje z nas w ten sposób odpowiedzialność za siebie i za innych, a więc deprawuje! Taki oparty na tak pojmowanej „opiece”, regulacyjny, biurokratyczny socjalizm jest demoralizujący i nie ma nic wspólnego nie tylko z „prawicowością”, ale i z nauczaniem kościoła.

I to jest w końcu to, co mozolnie krok po kroku zaczynałem rozumieć. Mam oczywiście różne wątpliwości, czasem czegoś nie jestem pewien, szukam, pytam, próbuję podważać różne twierdzenia, idee, nawet gdy wydają mi się bliskie. Ale kierunek znam. Mimo wątpliwości. Lewacy natomiast nie mają wątpliwości żadnych. Tacy ludzie, zasklepieni w mirażach, ogłupieni, głusi i ślepi, nie są w stanie niczego się nauczyć – są więc szkodnikami, pasożytami na ciele ludzkości, rakiem toczącym to ciało, chorobą, śmiertelnym zagrożeniem. Ludzie o zamkniętych umysłach przypominają ludzi chorych psychicznie, których niekiedy, dla ich dobra lub dobra otoczenia okresowo się izoluje. Choć niekiedy inteligentni – są niepełnosprawni brakiem rozumności. A przecież w normalnym społeczeństwie nikt nie traktuje prawd głoszonych przez ludzi ze skazą na umyśle jako prawd objawionych. Nikt im nie powierza kierowania szkolnym autobusem, ani nie powierza władzy nad innymi ludźmi!
Tu jednak z takim zjawiskiem mamy do czynienia. Lewica stanowi zagrożenie dla przetrwania człowieka i społeczeństw, mamiąc mirażami świetlanej przyszłości, sprawiedliwości społecznej „ich” pojęcia solidarności, próbując zbudować utopijny ład choćby i na przekór ludziom, jeśli już nie udaje się ich okłamać; próbując zaczarować, odurzyć miłemu uszom opium - by wprowadzić ten „ład” będący zgubą, a dla wierzącego człowieka – dodatkowo ład będący szatańskim odbiciem w krzywym zwierciadle praw Boskich, w których w imię „humanizmu” i szczytnych ideałów, świat wartości zostaje odwrócony do góry nogami, granice między kłamstwem a prawdą, dobrem a złem - zatarte lub odwrócone – a pośród tego człowiek, bez busoli, kierunków, hamulców, zasad, za wyjątkiem sączonego przykazania relatywizmu i hedonizmu, politycznej poprawności, człowiek z którym można zrobić co się chce. Dlatego trzeba takich ludzi tępić, obnażając kłamstwa które głoszą i nierozumność którą prezentują.
Ze złem, z chorobą, z tym co nam zagraża zwyczajnie się walczy – czy gdy źli zachodni imperialiści gdy zrzucali nam stonkę, to czy wtedy podejmowano z tą stonką dyskusję, czy ją tępiono? A tak na poważnie – czy normalny człowiek wpuszcza do swego domu złodzieja, oszusta, żeby mamił jego rodzinę i dzieci, jego żonę? Przewrotność naszych czasów polega na tym, że dziś podstępem do naszych domów wkrada się lewactwo, szerzące swoją propagandę za nasze pieniądze, za pośrednictwem „szklanego okienka” telewizora...
A swoją drogą, aż boję się pomyśleć, kim mógłbym stać się w „tamtych”, PRL-owskich czasach. Na szczęście dziś mamy możliwość opamiętania się, sięgania po inne źródła informacji, niż te oficjalne. Wystarczy chcieć, a żeby chcieć, trzeba posiadać trzeźwość sądu i gotowość na usłyszenie i zweryfikowanie prawd, które mogą się okazać niekoniecznie szybkie, łatwe i przyjemne...


Red: Coś jeszcze?
MP:Tak, SDRP przepoczwarzyło się w SLD, tak jak wcześniej przepoczwarniało z PZPR. Ciekaw więc jestem, czy może ktoś nadal opłaca za mnie składki? W końcu w czerwonych środowiskach machloje, martwe dusze i różne inne cuda nad urną mają wieloletnią tradycję.

Red: Lewicę przeraża perspektywa rządów ciemnogrodu, czyli ludzi wyznających takie poglądy jak twoje obecne.
MP:Tak, lewica pokazała nie raz w skali Europy, w jakim poważaniu ma demokratyczną wolę społeczeństw – czyli „ciemnogród”, gdy jest ona nie po ich myśli i to cud, że mimo zawłaszczenia mediów i prania lewactwem mózgów gdzieś jeszcze jacyś ludzie myślą. Ale mnie też przerażają rządy ciemnogrodu. Tylko ja go trochę inaczej postrzegam. Przeraża mnie otóż tyrania demokratycznego głosu ciemnej, przeciętnej w swej statystycznej masie tłuszczy, głosującej na tak lub na nie wedle kryterium kroju krawata kandydata na posła, tłuszczy zabierającej głos w kwestiach, w których ważą się losy Ojczyzny, a o których nie mają bladego pojęcia – a wszystko to w przerwie między oddaniem głosu sms-em na Dodę czy inną Lodzię co tańczy na lodzie. Przeraża mnie totalitarna tyrania manipulowanego, demokratycznego głosu.
Przerażają mnie też ludzie bujający się i kpiący sobie z nas za nasze pieniądze, udający że mamy państwo prawa, szermujący słowami „demokracja”, „prawa człowieka” i rozmaitymi „izmami”, ludzie którzy bujają się na nasz koszt z pomocą zakłamanych mediów, elit złożonych z kapusiów, esbeków, niegdysiejszych PRL-owskich kacyków i którzy z pomocą chorej ordynacji wyborczej bujać się będą tak przez kolejne lata. I wreszcie przerażają mnie ludzie, którzy nie potrafią myśleć samodzielnie, na własny rachunek, przeżuwając tylko hipnotycznie podawaną im papkę przetrawioną przez zawodowych wynajętych podpowiadaczy - gęgaczy, uczących jakie dziś obowiązują poglądy; przerażają mnie ludzie którzy nie umieją samemu wyrobić sobie zdania, jak historyk sięgając do różnych źródeł i opinii, rozmawiając z drugim człowiekiem, a nie doń monologując (w najlepszym razie), lub tępo wpatrując się w telewizor i potem powtarzając zasłyszane frazy (chyba znacznie częściej)... Ludzie przyjmujący na wiarę wszystko co tylko usłyszą, jeżeli daną opinię wypowiedział „głośny medialny autorytet” wykreowany przez „Salon”, namaszczony przez piewców obowiązującej propagandy...
Ale wątpię, czy to się prędko zmieni, najpierw musi zawalić się cały ten system. A już na pewno nie zmieni się nic, dopóki bycie radnym, posłem, czy urzędnikiem nie przestanie być najlepszym sposobem na życie, podstawowym źródłem utrzymania – i szczytem marzeń polskiej dziatwy po studiach... I tylko czasem się tak zastanawiam, czy dobrze czynię czyniąc to, co czynię, pisząc to, co piszę, albowiem teoretycznie, chcąc jak najszybszego powrotu normalności, powinienem z całych sił popierać i promować każdą lewicową bzdurę, stać „w awangardzie” tego postępu, by przyśpieszając proces upadku niszczącej nas ekonomicznie, mentalnie i duchowo lewizny, próbując się w ten sposób przyczynić do tego, abyśmy - gdy już ten cały chory system runie - w jak najmniejszym stopniu zostali poturbowani jego gruzami. A zdegenerowana Europa? Ta Europa, niech sobie na własne życzenie płonie! Nigdy nam nie pomogła – przeciwnie. Bliższa koszula ciału. Jestem Polakiem. Europejczykiem byłem, z racji geograficznych – zawsze. Mimo komuny zawsze też należeliśmy do kręgu cywilizacyjnego Europy. Mamy czego bronić. Bo wydaje się, że póki co, już tylko u nas, w Polsce, bije jeszcze jej prawdziwe, odrzucone przez kastrujących się unijczyków serce...

M. Poświatowski


Już za kilka dni – wywiad-spowiedź Piotra Dziży, być może jeszcze bardziej wstrząsający niż pełen skruchy autowywiad M.Poświatowskiego.

Przystałeś do czerwonych? Widzisz na różowo? Jeszcze nie jest za późno! Te schorzenia są uleczalne ....

Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Fri, March 29, 2024 14:29:23
IP          : 34.201.173.244
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html