To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Tarnowski minister na czele „Grupy Trzymającej Stocznie” ?    -   12/10/2009
Przewlekły katar ministra
Nie odszedł miesiąc temu, ale wszystko wskazuje na to, że teraz jednak, Aleksander Grad pożegnać się będzie musiał ze stanowiskiem ministra skarbu. Jego nazwisko, początkowo wymieniane było tylko ogólnie w kontekście „afery stoczniowej”. Po publikacji we „Wprost” materiałów CBA ze stenogramami m.in. jego rozmów z osobami bezpośrednio odpowiedzialnymi za proces sprzedaży stoczni, publicznie stawiane są już wobec Grada zarzuty o ustawianie przetargu pod Katarczyków i inne nieprawidłowości w resorcie oraz Agencji Rozwoju Przemysłu, związane z tą prywatyzacją. Głowy ministra domaga się już nie tylko opozycja, ale też politycy z koalicyjnego PSL. Polityk PO z Pleśnej rychło może zatem dołączyć do sporego już grona ministrów, dymisjonowanych w wyniku afer ujawnionych przez CBA.

Ogloszenie
Jak to się stało ?

8 września br. na wspólnej konferencji prasowej premiera i ministra Grada, Donald Tusk informuje o pozostawieniu polityka spod Tarnowa na stanowisku szefa resortu skarbu. Przeprasza za błąd, jakim było jego własne lipcowe oświadczenie, że minister straci stanowisko, jeśli do końca sierpnia skutecznie nie sprzeda stoczni. Premier uznaje - post factum - zadanie za "niewykonalne", a minister przyznaje się do swojej niedawnej, „naiwnej wiary”, że to się jednak uda. Grad obiecuje przeprowadzenie procesu prywatyzacji raz jeszcze, jest na to zgoda Komisji Europejskiej. Minister tym razem jednak rozwiewa już, podtrzymywane przez siebie jeszcze kilka tygodni wcześniej (w trakcie kampanii wyborczej do Europarlamentu, a nawet później - w lipcu) nadzieje na dalszą produkcję statków w Gdyni i Szczecinie...

Mija kilka tygodni. Jest koniec września. Pozycja ocalonego „cudem” ministra Grada, ewidentnie zachwiana sierpniowymi wydarzeniami, wydaje się coraz mocniejsza. Głównym powodem jest zakończenie udanych negocjacji z EUREKO w sprawie długu, dotyczącego niedoszłej do skutku transakcji inwestorskiej funduszu w PZU. Choć jeszcze rok temu skarbowi państwa realnie groziło zapłacenie EUREKO kilkudziesięciomiliardowego odszkodowania, ministrowi udaje się ostatecznie zbić tę kwotę do niecałych pięciu miliardów. – Eureko wycofało swój arbitraż, przed którym Polska występowała i który Polska przegrała. Inne roszczenia także zostały wycofane – informuje wyraźnie zadowolony szef resortu skarbu. Analitycy twierdzą, że to bardziej zasługa kryzysu i tarapatów finansowych Funduszu, w których lepszy wróbel w garści (czyli kilka miliardów od razu) niż gołąb na dachu (czyli potencjalnie wielokrotność tej kwoty, ale za parę lat). Nie zmienia to jednak faktu, że Grad chodzi przez kilka dni w glorii wybawcy. W chwili wybuchu „afery hazardowej” służy to nawet niektórym politykom rządzącej partii, jako „listek figowy” i argument, że rząd zajmuje się poważnymi sprawami i „ma sukcesy”. Pozycja ministra wydaje się zatem tym bardziej silna. Na tyle, że w spekulacjach dotyczących zapowiedzianych początkiem tygodnia przez Premiera zmian w rządzie, nazwisko Grada praktycznie już nie pada. A przecież lecą głowy wicepremiera i kilku innych kluczowych ministrów...

Tymczasem do kancelarii Sejmu, Senatu, Premiera i Prezydenta trafia kolejna porcja materiałów obciążających rząd PO. Tym razem sprawa dotyczy prywatyzacji stoczni Gdynia i Szczecin. W materiałach przesłanych przez CBA pojawia się m.in. nazwisko ministra skarbu. W piątek 9 października szef kancelarii premiera Tomasz Arabski zawiadamia prokuratora generalnego o możliwości popełnienia przestępstwa w procesie sprzedaży składników majątku stoczni. Jednocześnie składa też zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez szefa CBA, Mariusza Kamińskiego , któremu zarzuca nieprzekazanie materiałów wskazujących na popełnienie przestępstwa przez funkcjonariuszy państwowych prokuraturze. CBA broni się, że na poniedziałek szykowało złożenie wniosku o wszczęcie prokuratorskiego postępowania w sprawie prywatyzacji stoczni, uzupełnionego o pełen zestaw materiałów z własnego dochodzenia.
W sobotnie popołudnie minister skarbu przez ponad godzinę odpiera zarzuty ujawnione w dokumentach CBA i tłumaczy się premierowi. Podczas spotkania z Donaldem Tuskiem Aleksander Grad decyduje jednak o zmianie aktualnego zespołu sprzedażowego majątku stoczni.

Mimo usilnych prób, przez blisko dwie doby nie udaje się w tej bulwersującej sprawie pozyskać żadnych szczegółowych, pewnych informacji. Politycy opozycji informują jedynie, że „sprawa jest znacznie poważniejsza niż afera hazardowa”, rzecznik rządu ogłasza, że potencjalnie przyłapani na machlojkach prywatyzacyjnych urzędnicy to „nieodpowiedzialni idioci”. Wszyscy zasłaniają się jednak faktem, że dokumenty przesłane przez CBA mają klauzulę „Ściśle tajne", większość z nich nawet zatem nie może znać ich treści ...

W niedzielne popołudnie 11 października wyciekają „nareszcie” pierwsze, oczekiwane przez opinię publiczną, szczegóły kolejnej afery.
Według tygodnika „Wprost”, który dotarł do stenogramów rozmów nagranych przez CBA, już 13 maja 2009 r., w pierwszym dniu przetargu na majątek Stoczni Gdynia S.A. Aleksander Grad chciał… przetarg „przerwać”. A wszystko dlatego, że „Katarczycy” postanowili wycofać się z transakcji. Wywołało to popłoch wśród urzędników Agencji Rozwoju Przemysłu i w ministerstwie skarbu. Aleksander Grad (m.in. w trakcie rozmowy z wiceprezesem ARP Jackiem Goszczyńskim, jego zaufanym, kiedyś dyrektorem Departamentu Nadzoru Właścicielskiego i Prywatyzacji I w resorcie skarbu – przyp.red.) chciał „przerwania” przetargu. Z Katarczykami miał rzekomo rozmawiać sam Donald Tusk. Tak wynika z fragmentów rozmów zarejestrowanych przez CBA, które znalazły się w „Poszerzonej analizie dotyczącej niezgodnych z prawem zachowań osób pełniących funkcje publiczne…”, rozesłanej do najważniejszych osób w kraju.
Poza stenogramami, „Wprost” ujawnia też fragmenty dokumentu CBA przekazanego w ubiegłym tygodniu naczelnym organom państwa. W raporcie analitycznym, którego fragmenty zamieszcza „Wprost” na swojej stronie internetowej, a który dotarł w ubiegłym tygodniu do Premiera, Prezydenta oraz Marszałków Sejmu i Senatu przeczytać można m.in. :
WD i JG wspierani przez nadzorującego ich Podsekretarza Stanu w MSP Zdzisława Gawlika także przez Ministra Skarbu Państwa Aleksandra Grada, czynili wszystko co w ich mocy, aby zapewnić zwycięstwo w przetargach wybranemu przez siebie inwestorowi „Stichinig Particulier Fonds Greenrights". Działania te prowadzili nie tylko wbrew interesom ekonomicznym państwa, ale również wbrew zdrowemu rozsądkowi (…). Stopień ingerencji (…) był na tyle znaczny, że całą procedurę należałoby uznać za pozorną, stanowiącą jedynie fasadę dla z góry powziętego zamiaru sprzedaży majątku preferowanemu inwestorowi.
Tak usilne wspieranie inwestora (...) budzi tym większe zaniepokojenie, że jak się okazało, przedstawiciele Rządu i ARP mieli niemal zerową wiedzę na temat podmiotu, na którego rzecz działali. Okoliczność ta wyszła na jaw po rozstrzygnięciu przetargu, kiedy okazało się, że nabycie przez „inwestora katarskiego" nieruchomości w Polsce wymaga uzyskania zgody MSWiA, która z kolei powinna być poprzedzona wydaniem stosownej opinii przez ABW. Dopiero wówczas 20 maja 2009 r. prezes ARP Wocjciech Dąbrowski zaznajomił się z aktami rejestrowymi mającej siedzibę na Antylach Hlenderskich spółki United Trust N.V., w imieniu której, jak się okazało, działał „Stichting Particulier Fonds Greenrights", i z niedowierzaniem stwierdził, że nie zawierają one informacji o strukturze własnościowej kapitału, ani o osobach pełniących funkcję członków zarządu. (…) Mimo tak ewidentnego sygnału o braku wiarygodności kontrahenta, co do którego nie wiadomo było nawet czy można wiązać go z kapitałem katarskim, osoby te kontynuowały działania w interesie owego enigmatycznego podmiotu, tym razem poprzez starania Sekretarza Kolegium do Spraw Służb Specjalnych Jacka Cichockiego, o uzyskanie przyspieszania procedury wydawania opinii przez ABW.


W trybie pilnym konferencje prasową zwołuje szef Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciech Dąbrowski, który stwierdza, że opublikowane fragmenty rozmów są "niekompletne i wyrwane z kontekstu". Pytany, czy minister skarbu Aleksander Grad chciał przerwać przetarg, szef ARP stwierdza, że "nie było rozmowy na temat zerwania przetargu, odbyła się natomiast na temat prawnych możliwości jego przerwania" (...) Czyniliśmy wszystko, by wyłonić nabywców, którzy kontynuowaliby produkcję statków w stoczniach" - zapewnia.
Wieczorem również Ministerstwo Skarbu wydaje w tej sprawie komunikat, w którym potwierdza, że tylko Stiching Particulier Fonds Greenrights mogło zagwarantować utrzymanie produkcji w stoczni. "Ministerstwo zabiegało o udział inwestora, który dokona zakupu wszystkich istotnych aktywów stoczniowych i kontynuację produkcji stoczniowej. Inwestorem, który publicznie to deklarował był tylko Stiching Particulier Fonds Greenrights (działający na rzecz inwestorów bliskowschodnich). Gdyby inwestor ten nie wziął udziału w przetargu – licytacji dnia 13 maja 2009 roku (już po wpłaceniu wadium), nie byłoby szans (w tym procesie) na sprzedaż kluczowych składników majątku - czytamy w oświadczeniu Ministerstwa, które odnosi się tym samym do fragmentu przywoływanych stenogramów z pierwszego dnia przetargu, podczas którego „katarski” inwestor do końca zwlekał ze złożeniem swojego wniosku, a wadium zapłacił zaledwie kilka dni wcześniej, już po pierwotnym, regulaminowym terminie.
Ministerstwo potwierdza, że jego szef „pytał ARP o prawne możliwości ewentualnego przesunięcia rozpoczęcia aukcji. Po otrzymaniu informacji o braku możliwości prawnej przesunięcia aukcji, inwestor ostatecznie zdecydował się na udział w licytacji."

Przepytywani w mediach na gorąco, politycy opozycji – co nie dziwić nie może- ale też publicyści , a nawet przedstawiciele koalicyjnego PSL, są zgodni - premier powinien jak najszybciej zdymisjonować ministra skarbu.

Komentarz
Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Może jestem tak naiwny, jak o swojej naiwności wobec „katarskiego” inwestora wypowiadał się we wrześniu sam minister Grad, ale argument o tym, że najważniejszym kryterium przy sprzedaży stoczni był dla ministra fakt, czy oferent deklaruje kontynuację produkcji, do mnie akurat trafia. Parcie ze strony opinii publicznej, wielotysięcznych załóg i kooperantów obu zakładów było tak silne, że wyprzedaż majątku stoczni na poszczególne elementy uznano by przecież za akt narodowej zdrady.
Nie mniej ważnym czynnikiem było też nieoficjalne polityczne „zamówienie” – w trakcie trwającej kampanii wyborczej przyznanie, że nie znaleziono nikogo, kto pozwoliłby stoczniom przetrwać i że stocznie na dobre już zostaną zamknięte, mogłoby być dla partii Pana Ministra groźne. Nie trudno się domyślić, co uczyniono by z posłańcem wiadomości, która odebrałaby Platformie, tak zakochanej w skali poparcia dla siebie, kilka a może nawet więcej punktów procentowych, a co za tym idzie - ileś tam euromandatów.
Bogaty i mogący zapewnić dalszą produkcję inwestor, był tak bardzo przez wszystkich oczekiwany, że ministrowi mogło nie przeszkadzać, iż jest to inwestor cokolwiek „napompowany”, o ile w ogóle nie wirtualny .
Po ludzku - rozumiem, ale czy to usprawiedliwia postępowanie ministerstwa i Agencji Rozwoju Przemysłu ?
Powód do dymisji jest teraz znacznie silniejszy niż sama nieudana sprzedaż. Już tylko fakt ewidentnego sprzyjania jednemu z oferentów dyskwalifikuje urzędników, którzy powinni stać na straży bezstronności procedur przetargowych. Złamanie w tym względzie prawie wszystkich reguł czyni z resortu skarbu partnera niewiarygodnego dla przyszłych, potencjalnych oferentów, nie tylko w tej sprawie. Kompromitacją jest już jednak to, czego dowiadujemy się o procedurze sprawdzania oferenta, na którym ministerstwo i APR zawiesiły cały proces prywatyzacyjny stoczni. Nie orzekam przy tym o winie formalno-karnej odpowiedzialnych za tę sytuację osób. To sprawa prokuratury. Zaufanie ze strony odchodzącego szefa CBA do dociekliwości i rzetelności tej instytucji, szczególnie po przedstawieniu mu wątpliwej jakości zarzutów przez rzeszowskiego prokuratora, jest niewielkie i wcale mnie to nie dziwi. Doskonale rozumiem funkcjonariuszy CBA, gdy rozdmuchiwali tę aferę, informując o niej najpierw naczelne organy państwa i gdy doprowadzali – na to w każdym razie wygląda – do „kontrolowanego przecieku” do mediów.
W przeciwieństwie do treści ujawnionych rozmów i nieudolnych tłumaczeń urzędników, to, czy Kamiński działał z pobudek politycznych, jest problemem sześciorzędnym. Nikt nie zarzuca przecież CBA, że konfabuluje i nie opiera się na faktach (niesprowokowanych, zarówno w tym przypadku, jak i w przypadku afery hazardowej), a powołane zostało przecież po to, aby patrzeć rządzącym na ręce.

Wracając do ministra, który - wiele na to wskazuje - może stracić fotel rządzie i jeszcze wiele miesięcy gęsto się tłumaczyć różnym osobom i organom (w każdym razie inna - niż dymisja - decyzja Tuska, szczególnie w kontekście okoliczności ubiegłotygodniowych zwolnień w gabinecie, byłaby kompletnie niezrozumiała)... Grad, w danym mu jeszcze „dodatkowym” czasie zdołał doprowadzić do bardzo ważnej umowy z EUREKO, ale nie zdoła już prawdopodobnie doprowadzić do zaprogramowanego – mamy nadzieję - finału procesu prywatyzacji pierwszych zakładów Wielkiej Syntezy Chemicznej, wśród których są tarnowskie Azoty. To niedobrze, bo – poza błędami, zaniechaniami i wadami, których Grad się rzeczywiście nie ustrzegł – na pewno ma na koncie kilka bardzo oczekiwanych, pożytecznych decyzji i z całą pewnością trudno byłoby go zaliczyć do grona najgorszych ministrów „od prywatyzacji” (do których z całą pewnością można zaliczyć jego niechlubnej pamięci poprzednika, asekuranta z PiS, który zatrzymał m.in. poprzednią prywatyzację ważnego dla Tarnowa i regionu zakładu). W osobie Grada stracimy też najważniejszego, prominentnego emisariusza tarnowskich spraw w Warszawie. To na pewno są dla nas, tarnowian, powody do zmartwienia.
W całym tym rządowo-partyjnym kryzysie jest też jednak promyczek nadziei.
Dotyczy on reform w łonie samej Platformy, wymuszonych doraźną sytuacją, ale od dawna oczekiwanych przez wielu jej członków i sympatyków. Mam nadzieję, że reformy te nie skończą się na przetasowaniach w wierchuszce partyjnej. O tym, że ta niegdyś faktycznie „obywatelska” partia przegniła też na poziomie lokalnym, nie trzeba przekonywać uważnych obserwatorów życia publicznego w Tarnowie.
Wycinanie lub co najmniej podszczypywanie nieprawomyślnych działaczy, kolesiostwo, przedziwne nominacje partyjne i sekowanie kompetentnych kandydatów z jej łona, gorszące kłótnie, aura niejasności, towarzyszących wielu decyzjom serwowanym władzom samorządowym, jako rodzaj łupu, przynależnego współkoalicjantowi – to pejzaż funkcjonowania PO w Tarnowie, oczywiście niepełny, a malowany w ostatnich latach ręką obecnych, lokalnych władz tej partii, z pasożytniczym wianuszkiem przedstawicieli planktona biznesowo-towarzyskiego w tle.
Warto się przyjrzeć tej sytuacji bliżej, podczas obiecanego przez premiera dogłębnego czyszczenia partii. To może być jeden z pożytków z obecnej politycznej zawieruchy i ... przy okazji, odpowiedź na pytanie, co ją spowodowało.
Piotr Dziża
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Fri, April 19, 2024 23:06:02
IP          : 18.119.125.135
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html