To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   M. Poświatowski o budżetowej dziurze i politycznej krótkowzroczności    -   20/10/2009
Złodziejstwo jest wybaczalne – głupota nie!
Kiedy tak się patrzy na wszystkie kolejne rządy w „wolnej” Polsce, zerkając przy tym na hokus-pokus rządu i parlamentu odczyniane nad przyszłoroczną budżetową dziurą, zaczyna człowiek marzyć o rozpędzeniu na cztery wiatry całego tego tałatajstwa i przywróceniu w naszym kraju monarchii. Z roku na rok polityka każdego rządu coraz bardziej jest bowiem jedynie polityką „piarowską”, obliczoną w dodatku nie tylko na obsadzanie stołków swoimi, ale na zwycięstwo tej czy innej partii w kolejnych wyborach. Osobiście przebolałbym jeszcze jakoś to „obsadzanie swoimi”, gdyby nie ta polityczna krótkowzroczność. Jak to bowiem powiedział Napoleon do dymisjonowanego bodajże ministra finansów, który labidził, że nie zdefraudował ani jednego franka (cytat za Łysiakiem): „złodziejstwo jest wybaczalne – głupota nie!”

Ogloszenie

PO, PiS, SLD, PSL: „państwo to Ja!”
Z tej opisanej powyżej perspektywy ginie interes państwa, którego organy, wraz ze swoimi kompetencjami, stają się jedynie narzędziami służącymi interesom tej czy innej partii. Ofiarą tej, pożal się Boże, polityki, jest oczywiście racja stanu, przyszły byt i suwerenność kraju, a zatem przyszłość nasza i naszych dzieci. Trudno mówić o poważnym państwie, gdy o decyzjach jego „nadzorców”, czy (ha, ha) - „reprezentantów” decydują bliżej nieokreślone grupy interesów, służby specjalne oraz Pan Sondaż – łatwy do manipulowania, gdy się ma „swoich” dziennikarzy i gdy raz na jakiś czas wypuszcza się lub kreuje jakąś „aferę”, albo dla odmiany - „niezaprzeczalny sukces”.

Hokus pokus kreatywnej księgowości
Ostatnio prowadzone prace nad dziurą budżetową wskazują, że Polska jest niby łódź miotana na falach i raz po raz inna grupa łobuzów przebranych za polityków, dorywa się do koła sterowego, kręcąc nim to w jedną, to w drugą stronę. Stosowanie „kreatywnej księgowości” jest bowiem może od czasu do czasu zakazane w firmach, które komuś tam z jakichś tam względów podpadły, natomiast jak najbardziej dozwolone w przypadku budżetu państwa. Pokazuje to doskonale rząd PO, który ustanawia gigantyczny (i nominalnie najwyższy w historii) deficyt budżetowy, który po uważnym przyjrzeniu się, rychło okazuje się być deficytem dwukrotnie większym, czyli oscylującym gdzieś koło 100 miliardów złotych. Dzieje się tak dzięki przesuwaniu kolejnych pozycji poza budżet – jak to ma miejsce chociażby w przypadku Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który na załatanie emerytalnej dziury musi sam pożyczać pieniądze, choć gdyby czyniło to „państwo”, uzyskałoby korzystniejsze oprocentowanie. Ale czego się nie poświęca na ołtarzu pi-aru, chcąc dopchnąć kolanem rozłażącą się w szwach walizkę finansów publicznych. Poza budżet mają trafić również projekty współfinansowane z UE, także obarczone „swoim” deficytem”. Podliczając te i inne hochsztaplerskie sztuczki wychodzi jak w mordę co najmniej 100 miliardów, a nie 50. Pozostaje tylko czekać, aż w kolejnych latach wskutek tej kreatywności „budżet państwa” będzie redukowany aż do momentu, gdy składać nań będą się już tylko pensje parlamentarzystów i członków rządu – całą resztę, utrzymywaną z łupienia podatnika, najlepiej przekazać komuś kto sprawniej będzie całym tym bajzlem zarządzał – czyli np. w zarząd międzynarodowym instytucjom finansowym. Wbrew pozorom skutek takiego rozwiązania miałby dwie zalety – po pierwsze: istnieje pewna szansa, że finansowa międzynarodówka zarządzałaby przedsiębiorstwem o nazwie Polska trochę lepiej niż rodzimi złodzieje – politycy, bo przedsiębiorca nie zarzyna kury znoszącej jaja (przynajmniej dopóki ptica jaja znosi); po drugie – Polska zarządzana byłaby tak jak dotąd, tyle że bezpośrednio, z pominięciem teatru marionetek w wydaniu naszych polityków, którzy wystawialiby sobie w Sejmie nadal te swoje komedyjki i farsy, tyle że już dla nas niegroźne.

O tym co jest, a nawet czego nie ma
Ale oprócz kreatywnej księgowości w projekcie budżetu mamy również likwidację Funduszu Rezerwy Demograficznej, który miał zapewniać rezerwy finansowe wobec niedoborów funduszu emerytalnego. Tym samym wypłata lub wysokość przyszłych emerytur staje się jeszcze bardziej problematyczna. Nadal natomiast nie doczekaliśmy się reformy KRUS. Aby domknąć budżet, rząd tnie wydatki wszędzie – najzabawniejsze jest radykalne obcięcie środków na wydatki związane z obniżeniem wieku szkolnego, czyli czegoś, co jeszcze niedawno jako wspaniałe osiągnięcie i sukces ogłaszała Platforma jakże Obywatelska, zapewniając ustami swoich posłów – np. pani Augustyn Urszuli - że na ów przymus, na przystosowanie szkół do przedszkolnej dziatwy, pieniędzy absolutnie nie zabraknie. Zadziwia tu brak konsekwencji, albowiem tak naprawdę był to ruch podyktowany chęcią, aby wobec nieubłaganie zbliżającego się upadku systemu emerytalnego, przyszłe pokolenia na swą emeryturę pracowały dłużej, zaczynając pracę wcześniej.
Po stronie przychodów mamy z kolei dalsze łupienie podatnika – m.in. znów wzrośnie akcyza na papierosy. Oczywiście przykłady ostatnich lat pokazały, że istnieje pewna granica, za którą wzrost obciążeń podatkowych skutkuje zmniejszeniem wpływów do budżetu, generując przy tym rozrost „szarej strefy”, na walkę z którą należy przeznaczać jeszcze większe pieniądze oraz demoralizując społeczeństwo – ale kto by się tam takimi pierdołami przejmował. W każdym razie: znamienny jest tu fakt, iż każda podwyżka w Polsce (zasadnie lub nie) tłumaczona jest koniecznością dostosowania polskiego prawa do unijnego – jak widać zarzucono już niegdysiejszą nowomowę gdy mówiono o „harmonizacji prawa” i teraz o legislacyjnych zmianach wymuszanych przez brukselskiego okupanta mówi się już otwartym tekstem.
Nawiasem mówiąc w kontekście płaconych przez Polskę kar i różnych biurokratycznych sztuczek, wcale bym się nie zdziwił, gdyby jednak okazało się, że więcej do unijnej kasy dopłacamy, m.in. wskutek „niewykorzystania” środków niż otrzymujemy, a UE nieraz pokazała, że potrafi zmieniać reguły w trakcie gry. Nie wspominając już o niepoliczalnych kosztach i skutkach „harmonizacji prawa” („co widać, a czego nie widać”). A wobec wymaganego przy dotacjach wkładu własnego, jak dotąd prawdziwym beneficjentem całej tej zabawy są międzynarodowe instytucje finansowe.
Coraz bardziej zadłużają się również samorządy, którym „rząd” przekazuje coraz więcej „kompetencji” zapominając o środkach finansowych na ich realizację. W przyszłym roku, wobec niebezpieczeństwa spadku podatkowych wpływów, również wpływy samorządów będą mniejsze.

Jak okraść nienarodzonych
Żeby było śmieszniej, na łatanie dziury rząd planuje pozyskać około 30 miliardów z prywatyzacji. Ciekawe jak zamierza to zrealizować – ostatnie pół roku przyniosło spektakularne klapy prywatyzacyjne i już tegoroczny budżet będzie trudny do domknięcia. Oczywiście do pokrycia deficytu budżetowego, który w ogóle powinien zostać zakazany, „rząd” będzie musiał zadłużyć się u międzynarodowej finansjery. Słowo „rząd” napisałem w cudzysłowie, albowiem tak naprawdę zadłużane są kolejne pokolenia Polaków, a że czynią to wszystkie dotychczasowe rządy, kto tam po latach będzie pamiętał kogo za to winić (winna jest zawsze „poprzednia ekipa” której nieliczne sukcesy są z kolei już „nasze”). Kiedy więc tak zadłużenie Polski rośnie i porównań z tymi śmiesznymi „chwilówkami” doby Gierka nikt jakoś dziwnie nie śmie czynić, znów wypuszczać będziemy kolejne obligacje, które z roku na rok mogą być gorzej oprocentowane, albowiem coraz większa jest ich podaż, a ponadto coraz więcej pieniędzy trzeba przeznaczać na wykup obligacji poprzednich. Dziwnym trafem jednak, kolejna porcja obligacji nie poszła ostatnio w publicznej ofercie, ale trafiła do „wybranego” nabywcy czyli do... Niemiec. No ale skoro Tusk ustami dyrektora Departamentu Długu Publicznego Ministerstwa Finansów twierdzi, że jest to korzystniejsze – wierzymy na słowo, trwając w ufności, że za kilka – kilkanaście lat dowiemy się dla kogo taka forma sprzedaży obligacji była tak naprawdę „korzystniejsza” (tu przypomnę swój poprzedni felieton i słowa byłego kanclerza Niemiec na zjeździe „wypędzonych” „bądźcie cierpliwi, zaufajcie mojej metodzie”).

Nowożytne niewolnictwo, czyli Polacy sprzedani za długi
Tymczasem kiedy prace nad przyszłorocznym budżetem stanowią doskonałą okazję do naparzania się PO i PiS – zawsze oczywiście „w trosce o dobro obywateli”, bo o czyjeż dobro parlamentarzyści się troszczą, jak nie o nasze – to tak naprawdę ten cały deficyt jest tylko tak dla zgrywy, na użytek tubylczych plemion. Tymczasem prawdziwie istotny jest „deficyt sektora finansów publicznych”, obejmujący również zadłużenie rządowych funduszy oraz wszystkich samorządów. I to przede wszystkim na niego patrzą finansiści, ustalając wiarygodność kredytową klienta, którym nieświadomie są wszyscy obywatele Rzeczpospolitej Polskiej, także ci nienarodzeni. Jeszcze ciekawszym doświadczeniem jest spojrzenie na dług publiczny – czyli na nagromadzenie tego wszystkiego, co jesteśmy winni z poprzednich lat. Dług ten zbliża się już do 50 procent Produktu Krajowego Brutto! Tymczasem jak wiadomo, każdy kraj, szczególnie w obecnych czasach, przypomina przedsiębiorstwo, w którym na właścicieli pracuje, z mniejszym lub większym pożytkiem dla siebie, gromadka feudalnych niewolników. Piszę „feudalnych niewolników”, albowiem oficjalnie „wakacje podatkowe” czyli moment, w którym zaczynamy już pracować na siebie, przypada w Wolnej Polsce mniej więcej w połowie roku – innymi słowy przez prawie trzy dni w tygodniu pracujemy na „Pana”, dzięki czemu możemy go potem oglądać w telewizorze, niezależnie od tego jaką lub czyją pokaże twarz.
Ale powróćmy do Polski jako przedsiębiorstwa: otóż część przedsiębiorstw wypuszcza „akcje” czyli udziały. Udziałem takim jest w tym sensie dług. Skupując akcje, czyli dług, możemy doprowadzić do uzyskania znaczącego wpływu na decyzje władz przedsiębiorstwa lub wręcz do jego przejęcia – przy czym znane są wypadki, w których wygodniejszy jest wpływ nieformalny, czyli dyrygowanie przedsiębiorstwem „z tylnego siedzenia”, bez jego przejmowania, dzięki czemu można bezpiecznie wyciągać konfitury, a jakby co, po tyłku dostaje kolejny „zarząd”. Obawiam się, że tak właśnie, jako opisane powyżej przedsiębiorstwo, wygląda dzisiaj Polska...
Tak więc już teraz, 50 procent PKP, a zatem połowę tego co wytwarzamy, trzeba byłoby oddać na same długi. Długi rozłożone oczywiście w ratach, długi coraz bardziej obciążające przyszłe pokolenia, długi na spłatę których zaciągamy długi kolejne, jak ów biedak, który po odmowie udzielenia kolejnego kredytu w banku poszedł do firmy udzielającej krótkoterminowych pożyczek na wysoki procent, potem do firmy pożyczającej na absurdalnie wysoki procent, a na koniec do jego drzwi zapukał komornik. Również i w przypadku Polski kiedyś wreszcie pętla się zaciśnie, ktoś kiedyś zaciągnie ów sak, razem z nami w środku. Odliczanie trwa, a kolejne rządy w najlepszym przypadku odraczają jedynie w czasie ów moment, zaciągają kredyty, uchwalają deficyty, pracując na to, by ów nieuchronny kres nastąpił z możliwie głośnym hukiem. Ale ich to nie martwi. To sprawa któregoś tam przyszłego rządu, to sprawa przyszłego pokolenia. Liczy się teraz – dotrwanie do końca kadencji, prezydentura, lukry, fety i sondaże. Zaprawdę, za feudalizmu poddany pracował na Pana mniej. Zaś monarcha myślał w dalszej, niż najbliższe wybory, perspektywie...

M. Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Fri, April 19, 2024 15:35:47
IP          : 18.227.48.131
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html