Pornografia intelektualna
Wielokrotnie przychodzi mi zastanawiać się nad dwiema kwestiami: dlaczegóż to nasza polityka coraz bardziej durnieje oraz jakiż to pożytek w moje życie wnosi narażenie się na błyskawicznie podaną w internecie, bardzo ważną wiadomość o tym, co też powiedział dajmy na to poseł Palikot i co zrobiła Doda. Te dwa problemy mają, wbrew pozorom, więcej ze sobą wspólnego, niż się na pozór wydaje, łączy je bowiem klamra „pornografii intelektualnej”, którego to przestępstwa nie ma wprawdzie w naszym kodeksie karnym, w odróżnieniu od paragrafów nie pozwalających nazwać zboczeńców – zboczeńcami, morderców – mordercami (aborcja) itp. itd. Brak przestępstwa pornografii intelektualnej w naszym systemie prawnym tłumaczę sobie na własny użytek tym, że zapewne uznawana jest ona za: a) poważne schorzenie psychiczne; b) obowiązującą u nas normę – przy czym wariant a i b mogą występować jednocześnie, również w naszym parlamencie, na co z kolei wydaje się wskazywać fakt, iż pornografią intelektualną nasi parlamentarzyści dotąd się nie zajęli, w sensie legislacyjnym, natomiast, a jakże, uprawią ją w sposób czynny, ustawiczny, myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem.