To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   ZSRR czyli Zapiski Sławnych Radnych Rady (23)    -   06/4/2010
Tajemnice Kabotynowa
Po rocznej przerwie przywracamy nasz cykl odkrywający najbardziej skrywane tajemnice Kabotynowa – cykl, mamy nadzieję, równie wstrząsający jak dawniej. Podjęliśmy przy tym trudną, bolesną dla nas decyzję, wedle której, do czasu znalezienia sponsora, cykl nasz ukazywał się będzie jedynie w formie pisanej, mniej pracochłonnej niż w przypadku dźwięku – a spotykać się z Wami będziemy mniej więcej raz w miesiącu, w zależności od liczby przetaczających się ciężko przez Kabotynów wydarzeń, których w tym gorącym przedwyborczym okresie z pewnością nie zabraknie. Zatem – zapraszamy...

Ogloszenie

Oj, działo się w Kabotynowie, działo... Ledwo gruchnęła wieść, że Żbik Śmigły chce sobie wybudować Centrum Administracyjne Prezydenta, w skrócie CAP, a już z podobnym zamiarem obniosły się kabotynowskie Gazy, a to za sprawą planów wzniesienia zaawansowanego technologicznie biurowca, dzięki któremu biurwy wszystkich płci oszalałyby ze szczęścia, a przychodzący płacić rachunki emeryci będą mogli być w sposób prawidłowy, bo ekologiczny, klimatyzowani. Cóż, w końcu trzeba było w coś zainwestować nadwyżki kapitału wynikające z kolejnej planowanej, dziesięcioprocentowej tym razem podwyżki cen gazu...
Ale ciężka praca i radosna twórczość wrzała w całym Kabotynowie – w chwili wypowiadania tychże słów Plastuś Miejski, co to objął nadzorem wszystkie reklamy, osobiście, wespół z Konserwatorem Zbytków konserwowali właśnie nienaoliwione dotąd drzwi przy hotelu „U Szpana”. Zmiany objęły również Galerię Miejską – odkąd wprowadził się do niej edukacyjny cykl „Alfabet Lechistański”, ludzie pragnący odwiedzić galerię – odwiedzali Galerię Kabotynovia, zaś koneserzy pragnący poobcować z malarstwem – zaglądali do sklepów z farbami. Jednocześnie przez miasto przetoczyła się radośnie zakomunikowana wieść, że zmian doczeka się również Plac Dworcowy – oto Żbik Śmigły ogłosił, iż w magistracie odnalazła się stosowna dokumentacja, a urzędnikom udało się wydać stosowne decyzje, co nie było takie oczywiste, bo magistrat przecie mógłby sam sobie tych decyzji nie wydać, a jednak wydał, stąd też i kolejny, niezaprzeczalny sukces.

Poza tym w Kabotynowie unosił się nastrój dostojny i świąteczny. Nastrój ten, nabrzmiały dostojnością i celebrą, wiązał się z uroczystą premierą wielkiego i wiekopomnego dzieła – Encyklofrenii Kabotynowa, zwanej nieoficjalnie Pijaną Mnemozyną, albowiem bogini ta, podczas prac nad dziełem, w rzeczonym stanie najwyraźniej towarzyszyła autorom haseł i redaktorom, co to w pocie czoła sobie nawzajem życiorysy pisali. Wyjątkowość Encyklofrenii polegała również na tym, że od jej tworzenia odżegnywało się teraz większość autorów, a naczelny encyklofrenik, redaktor Podjadło zapewniał wręcz, że sam prezydent Żbik Śmigły zupełnie, ale to zupełnie Encyklfrenią się nie interesował i o niczym nie wiedział, a jeśli nawet wiedział, to „bez swojej wiedzy i zgody”.

Trwała właśnie konferencja prasowa, z udziałem najtęższych w Kabotynowie specjalistów w pisaniu życiorysów.
-Ten pył, który państwo widzicie – rzekł naczelny encyklofrenista Podjadło, wskazując z dumą na oparty o stół ogromny worek – to jest pozostałość po stu kilogramach gumki do wycierania, którą zużyto podczas prac nad Encyklofrenią, szczególnie na odcinku życiorysów.
-No właśnie, proszę spojrzeć na te opasłe tomy – wtrącił się jeszcze jeden Nadredaktor, ubrany w krótkie, harcerskie spodenki. -To jest historia wprowadzanych zmian. Zauważcie państwo, ile życiorysów musieliśmy poprawić – rzekł z dumą. -Praktycznie niemałą część historii Kabotynowa musieliśmy napisać na nowo, na szczęście pomogli nam w tym nasi wybitni historycy.
-Prócz gumek i papieru, zużyliśmy też kilka kilogramów wazeliny – w kulisy powstawania Encyklofrenii wprowadzać zapragnął również nadredaktor Szpuntar, na co dzień pracujący w Mauzoleum Odkrywkowym. -A jeden z naszych kolegów, przy okazji powstawania tego dzieła zrobił doktorat z mniemanologii stosowanej. Ponadto dzięki naszej pracy, słowo korekta nabrało nowego znaczenia!
-Niech więc ta oto Encyklofrenia będzie naszym świadectwem, świadectwem naszych czasów! - perorował nadredaktor Podjadło.

I kiedy tak panowie encyklofreniści poklepywali się po ramionach, w całym Kabotynowie, prócz ich wiekopomnego dzieła, wybuchło wraz z wiosną jeszcze jedno zjawisko. Zjawisko obwieszczające, że zbliżają się coraz bardziej wybory, zjawisko objawiające się wysypem różnych charytatytywnych akcji. I tak, o ile radny Bubuś Przaśny szykował się do kolejnej akcji rozdawania prezerwatyw, o tyle np. radny Rdzawała rozdawał swoje autografy, podczas śniadania, któremu przyglądali się Ludzie Bezdomni. Rzecz jasna na tych dwóch akcjach się nie kończyło, co było przyczyną potężnego zmartwienia dyrektora Kutwy, dyrektorującemu Szpitalowi im. Wścieklika.
-Co robić, co robić – dumał dyrektor Kutwa, zmęczony prześcigiwaniem się w różnych konferencjach z dyrektor Hanną Pech, dyrektorującą z kolei w Szpitalu Św. Głupasza. -Wszystkie oddziały już uroczyście otwieraliśmy, otwieraliśmy też hol i toalety... - dyrektor „Wścieklika” miotał się wściekły, spoglądając na zdjęcia dokumentujące kolejną akcję stowarzyszenia Gwiazdka z Nieba, zatytułowaną „Dzielmy się niebem”, podczas której wolontariusze dzielili się tym niebem pomiędzy sobą, rzucając losy.
-Może by tak wydać książkę ze wspomnieniami i życzeniami pacjentów z poszczególnych wydziałów? Może by ogłosić serię konkursów, na przykład „Moje wspomnienia z ortopedii”, albo „Jak przeżyłem operację”? - dyrektor Kutwa raz jeszcze spojrzał z zawiścią na najnowszą inicjatywę przeprowadzoną w „Głupaszu” - w ramach powrotu do korzenia, powołano tam właśnie nowatorski, ekologiczny i tani Zakład Urynoterapii i Wodolecznictwa. Stowarzyszenie „Gwiazdka z Nieba” Hanny Pech przymierzało się właśnie do przeprowadzenia charytatytywnej akcji oddawania moczu i Kutwa wiedział, że dyrektor Pech zabiega o nakłonienie do tej akcji również pana prezydenta, co mogło się jej udać, albowiem Żbik Śmigły lubił stawać w awangardzie postępu, zwłaszcza gdy nic to nie kosztowało, a którzy by nie chciał móc oddać mocz do ozdobnego słoiczka w szczytnych celach charytatytywnych. -Może nawet zamkną potem ten słoiczek w kapsule czasu? - westchnął ciężko dyrektor Kutwa.

Tymczasem zbliżał się Śmigłus – Dyngus i podwładni „Ścisłego, Najwyższego Kierownictwa Kabotynowa” postanowili zrobić Śmigłemu niespodziankę. Oto na kabotynowskim Rynku pojawiły się gigantyczne, kolorowe JAJA, stanowiące dla przechodniów źródło inspiracji i rozmyślań, do kogóż to jaja owe mogą należeć, czyli kto zrobił te jaja wszystkim kabotynowianom i co też się z nich może wykluć.
-Niech się Wasza Śmigłość nie obawia, ojcowie zostali starannie dobrani – zapewniała Żbika Śmigłego Daria Zagłada Biling, jednocześnie przywołując gestem dziennikarzy KabLoveTV i nadwornego fotografa. -Pracowali nad tym Plastuś Miejski wspólnie z jednym z archeologów z Mauzoleum Odkrywkowego, w asyście Konserwatora Zbytków. Wasza Śmigłość będzie więc Ojcem Chrzestnym tego sukcesu.
I kiedy w nabrzmiałej doniosłością chwili, pełnej napiętego oczekiwania, wokół gigantycznych jaj stanęli już wszyscy przywołani fotoreporterzy, a Żbik Śmigły raz jeszcze przypominał sobie przemowę, którą ma wygłosić, jedno z jaj poruszyło się, coś w nim z cicha skrobnęło, zgrzytnęło, po czym na skorupce pojawiła się pierwsza rysa, a chwilę potem z trzaskiem odpadł większy kawałek pisanki i wtedy, nagle, nim ktokolwiek zdążył mrugnąć okiem, z środka...

Co wyskoczyło z gigantycznego jajka? Czyim Ojcem Chrzestnym został Żbik Śmigły i jakie ojcostwo to przyniosło konsekwencje? O tym wszystkim przeczytacie za dłuższy czas, w kolejnym odcinku, jak nam się będzie chciało go napisać. Prosimy o zgłaszanie w komentarzach lub mailach (poswiatowski@intarnet.pl) własnych propozycji, jak urwana w kulminacyjnym momencie opowieść ta mogłaby się zakończyć, ewentualnie o zgłaszanie propozycji tego, co też powinno wykluć się z kabotynowskiej megapisanki Żbika Śmigłego.

Słowniczek trudniejszych wyrazów:
Jak podaje kobotynopedia, „cyklofrenia” to psychoza maniakalno-depresyjna – zaburzenie psychiczne charakteryzujące się naprzemiennymi napadami depresji, hipomanii, manii, stanów mieszanych i stanu pozornego zdrowia psychicznego. Patrz także: Encyklofrenia Kabotynowa...

Wszelka zbieżność (…) jest jak najbardziej nieprzypadkowa i zamierzona.
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Fri, April 19, 2024 23:53:02
IP          : 18.191.202.72
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html