To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Prezydent Ryszard Ścigała nie wziął udziału w inTARnetowej debacie, oskarżając nasz portal o stronniczość    -   18/11/2010
Prezydencki zgrzyt
Niestety zamiast rozmowy wielkiej "czwórki", była rozmowa tylko pary pretendentów do fotela prezydenckiego na ul. Mickiewicza [jej zapis już za chwilę w portalu]. A jeszcze w środę rano wydawało się, że inTARnetowa debata prezydencka ma szansę być jedyną, która zgromadzi wszystkich czterech kandydatów na urząd Prezydenta Tarnowa. Najpierw, przed południem - w liście dostarczonym drogą elektroniczną - wycofał się z niej ostatecznie Stefan Dembowski. Natomiast tuż przed debatą, obecny już na sali Ryszard Ścigała ... wręczył pozostałym jej uczestnikom tekst oświadczenia, w którym na podstawie treści prywatnej rozmowy, jaką odbyłem z nim kilka godzin wcześniej (tuż po zakończeniu długo oczekiwanej II części wywiadu) stwierdza m.in., że nie może uznać naszego medium za bezstronne i obiektywne. "W tej sytuacji traci jakikolwiek sens mój udział w debacie, której wynik sam organizator uznał za przesądzony" - czytamy dalej w oświadczeniu. Co spowodowało taką reakcję Prezydenta ? Otóż, fragment krótkiej i niedokończonej rozmowy (podkreślam: całkowicie prywatnej i po wyłączeniu przeze mnie mikrofonu), w której zapytany o to jakie przewiduję wyniki wyborów stwierdziłem, że przede wszystkim życzę sobie drugiej tury i do tego, aby wybory nie zakończyły się jak 4 lata temu na turze pierwszej, będę namawiał inTARnautów w ostatnim felietonie przedwyborczym.

Ogloszenie

Oświadczenie podpisane przez Prezydenta, zaadresowane zostało na moje nazwisko.
Przytaczam je w całości, jak prosił szef tarnowskiego samorządu:

W związku z wyrażonym w dniu dzisiejszym przez Pana Redaktora stwierdzeniem, iż na łamach portalu Intarnet będzie Pan namawiał do nie głosowania za moją kandydaturą, który to pogląd został wyrażony jeszcze przed mającą się odbyć debatą kandydatów, nie mogę uznać nadzorowanego przez Pana medium za bezstronne i obiektywne. W tej sytuacji traci jakikolwiek sens mój udział w debacie, której wynik sam organizator uznał za przesądzony. Udzielając dwukrotnie obszernego wywiadu dla potrzeb portalu, odpowiedziałem na wszystkie zadane pytania, a odpowiedzi te są z pewnością wystarczającym materiałem dla wyborców - użytkowników portalu. Ponieważ jestem osobą, która wzięła udział w największej liczbie debat mam nadzieję, że wyborcy mieli wystarczającą możliwość wyrobienia sobie zdania n.t. dokonań, potencjału, możliwości oraz mojego programu.

Tyle Prezydent.
Oczywiście nie mogę zostawić treści oświadczenia bez swojego komentarza - odpowiedzi.

Oświadczenie zawiera cztery zdania i kolejno odniosę do wszystkich, przy czym do pierwszego najobszerniej.
Pierwsze zdanie, w części w której Ryszard Ścigała wywodzi swoją tezę o braku mojej bezstronności, zawiera nieprawdę. Co faktycznie mu powiedziałem ?
Gdy po zakończeniu drugiej części wywiadu podsumowującego prezydenturę mojego rozmówcy wyłączyłem sprzęt nagrywający, pakowałem teczkę i wraz z prezydentem oraz towarzyszacą mu rzeczniczką ubieraliśmy się przed wyjściem z jednej z tarnowskich restauracji, prezydent zagadnął mnie jeszcze pytaniem "A w ogóle to, co Pan przewiduje w niedzielę ?". To już swoiste scigalum signum, znak firmowy naszego włodarza. Prezydent zawsze pyta mnie po wywiadach, wyraźnie wypuszczając wówczas z siebie powietrze: "A jak wypadłem ?", "Dobrze było?", "No, i jak Pan sądzi ..." etc.. Zdążyłem się już przyzwyczaić i zawsze staram się odpowiadać szczerze i bez owijania w bawełnę, z jednej strony doceniając troskę rozmówcy o podtrzymanie rozmowy w luźnej już, prywatnej formule, z drugiej strony - z sympatią i życzliwością odnosząc się do pewnej niegroźnej skądinąd prezydenckiej przypadłości, nakazującej mu dokąd tylko może zabiegać o własny wizerunek i "właściwy" odbiór wypowiadanych przez niego treści. Do dzisiaj ceniłem sobie te nieco chaotyczne i zwykle niedokończone pogawędki z Prezydentem. Obaj zrzucaliśmy w nich role wyznaczane przez oficjalne sytuacje, często zatem bywały ciekawsze od samego wywiadu i aż szkoda, że nie nie można ich było wykorzystywać publicznie. To znaczy ja tak do tej pory uważałem. Pan Prezydent ma do tej niepisanej zasady, jak się okazuje, stosunek cokolwiek swobodny. Czuję się więc w tej materii przez Ryszarda Ścigałę odblokowany i dlatego postanowiłem Państwu zrelacjonować przebieg tej całkowicie prywatnej (podkreślam) rozmowy, w tym szczególnie sens moich wypowiedzi.
"Najlepiej byłoby mi odpowiadać na Pana pytanie w piątek wieczorem - odpowiedziałem prezydentowi na początek, dopowiadając, że kampania cały czas trwa i sytuacja jest dynamiczna. Prezydent nie dawał jednak za wygraną i dopytywał "No, ale jakieś prognozy Pan przecież ma". Powiedziałem zatem szczerze, jako obywatel i mieszkaniec Tarnowa (przypominam - moja rola dziennikarza właśnie przed chwilą, wraz z naciśnięciem przycisku "stop" uległa zawieszeniu, bo nie jestem nim przez 24 h na dobę - bywam też np. tatą, mężem, synem, bratem, kolegą, wolontariuszem w organizacjach pozarządowych a w najbliższą niedzielę będę też wyborcą), powiedziałem, że obawiam się sytuacji, w której Prezydent, jak przed 4 laty, wygrywa już w I turze. Moim zdaniem na wygraną już w pierwszej turze po prostu nie zasłużył. Mając w bardzo świeżej pamięci wypowiedzi Ryszarda Ścigały w dopiero co zakończonym wywiadzie, a przed sobą twarz człowieka wyraźnie zaskoczonego moją szczerą refleksją, próbowałem uzupełniać swoją wypowiedź. Powiedziałem więc, że II tura jest konieczna i jest to moje głębokie przekonanie a podzielenie się nim odczuwam wręcz jako obowiązek. Dlatego w ostatnim przedwyborczym felietonie będę namawiał swoich użytkowników do tego, żeby zastanowili się, czy rzeczywiście pewni są swojego głosu, pochylając się w sposób szczególny nad kandydaturą urzędującego Prezydenta (pomyślałem, że m.in. po wysłuchaniu wywiadu z nim). Nie sądzę, aby Prezydent słuchał "czynnie" całego tego fragmentu, bo w pewnym momencie, po wymianie znaczących spojrzeń z panią Dorotą Kunc-Pławecką, przerwał mi w pół zdania i kiwając głową, oświadczył stanowczo, że jest zaskoczony tym, co słyszy a w takim razie zastanawia się nad sensem swojego udziału w wieczornej debacie. Wtórowała mu Pani Rzecznik, od której usłyszałem, że to, co chcę zrobić nie mieści się w kanonach zawodu, obiektywizmu dziennikarskiego itp. "Faktycznie musimy się zatem zastanowić, czy obecność Pana Prezydenta jest dziś na debacie możliwa" - stwierdziła Pani Rzecznik, kręcąc głową zniesmaczona. Próbowałem się bronić, mówiąc, że po pierwsze to, co powiedziałem, mówiłem jako obywatel, nie dziennikarz ... "No, ale będzie Pan namawiał do nie głosowania na mnie użytkowników portalu !" - usłyszałem od Prezydenta. Powiedziałem więc, że apelu o nie głosowanie na kogokolwiek nie będzie i ja raczej skromnie oceniam "sprawczą" skuteczność moich i nie tylko moich felietonów. Prezydent odwdzięczył mi się komplementem (?), że ... chyba nie doceniam swojego medium i siły jego oddziaływania. Ja na to, że źle mnie zrozumiał a ja z kolei nie rozumiem co takiego niedopuszczalnego chcę zrobić. Poprosiłem, ale nie wiem, czy stojąc już ubrani i bedąc skupieni na kiwaniu głową z niesmakiem, w ogóle to oboje usłyszeli, aby Prezydent razem z p. Dorotą powstrzymali się z ocenami tego, co z całym, pełnym uzasadnieniem przeczytać będą mogli dopiero w piątek. Podeszli do mnie, pożegnali się, gdy wciąż mówiłem i wyszli z restauracji, spiesząc na kolejne umówione spotkanie.
Niedokończona rozmowa, w końcowej fazie już chaotyczna, mimo, że w zamierzeniu luźna, pozostawiła we mnie poczucie niedosytu i niedostatecznego wybrzmienia moich właściwych, a nie wydumanych przez prezydenta i p.Dorotę, intencji. Zaraz gdy trafiłem przed komputer, o godz. 15:50 wysłałem na adres e-mailowy Rzeczniczki wiadomość zatytułowaną WYRAŹNIE o treści:

Piszę gwoli wyraźnego wyartykułowania swojej opinii, bo myślę, że pod koniec naszej rozmowy i już poza mikrofonem pojawiły się - ze Strony Pani i Prezydenta - niepotrzebnie emocjonalne reakcje na prywatnie wyrażone przeze mnie zdanie. W nawiązaniu do (znów chaotycznej, ale przecież nieformalnej i nie stanowiącej części wywiadu) wymiany ostatnich zdań przed wyjściem z "Aidy", raz jeszcze proszę o wstrzymanie się z ocenami tego, co powiedziałem w rozmowie prywatnej (podkreślam raz jeszcze jej charakter) o tym, że chcę zaapelować do inTARnautów w ostatnim felietonie przedwyborczym o to, aby uczynili wszystko (ale nie wbrew swoim poglądom), aby doprowadzić do II tury wyborów. Mamy, jako wyborcy, prawo do powtórnej, bardziej rzeczowej analizy programów i kandydatur - ja np. nie czuje się wciąż przekonany do głosowania na któregokolwiek z Kandydatów. Do tego służy właśnie II tura.
Zastanowienie się nad głosem w I turze dotyczyć powinno moim zdaniem wszystkich kandydatów do fotelu prezydenckiego, choć być może w szczególności urzędującego prezydenta.
Mam nadzieję na wyczerpujące wyjaśnienie swojego stanowiska w planowanym na piątek tekście. Absolutnie nie ma jednak mowy do zachęcania przeze mnie wprost do głosowania lub zachęcania do nie głosowania na któregoklwiek z Kandydatów na Prezydenta. Chcę, aby to wyraźnie wybrzmiało
do zobaczenia wieczorem w "Tarnovii" !
Pozdrawiam, dziękując za ciekawą i (chyba) otwartą rozmowę w trakcie wywiadu


Zdanie drugie. Nie wiem skąd Prezydent wysnuł wniosek, że wynik debaty uznałem za przesądzony przed jej rozpoczęciem. Przypominam o zaprezentowanej mu wcześniej ocenie obecnej sytuacji wyborczej jako dynamicznej. Nie bardzo chciałem już w środę podsumowywać kampanię, do czego w luźnej, prywatnej (powtarzam to do znudzenia) rozmowie, zachęcał mnie Ryszard Ścigała. Jeszcze jedno (zresztą przypominałem to w restauracji, na odchodne prezydentowi i jego rzeczniczce): formuła debaty, jaką zaproponowaliśmy wszystkim kandydatom ograniczała rolę nas, prowadzących, de facto do pilnowania czasu i porządku dyskusji. Nie dawała nam żadnych możliwości kierowania treścią rozmowy, sterowania pytaniami i odpowiedziami. Bo to miała być spokojna rozmowa między kandydatami. Sami mieli sobie przygotowywać tematy i sami zadawać pytania. Potwierdzenie, że to właśnie promowaliśmy, znajduje się w kilku mailach wysyłanych od kilku dni wszystkim Kandydatom. Najlepszym dowodem jest jednak sam przebieg debaty między pozostałymi na placu boju Anną Czech i Jakubem Kwaśnym.
Nawet gdybym powiedział, to co imputuje mi Prezydent, choć to kłamstwo, nie musiałby czuć się zagrożony naszą stronniczością. Ta debata naprawdę miała być i była inna niż wszystkie.

Zdanie trzecie. Jedyne, z którym przychodzi mi się zgodzić co do faktów, choć nie do końca co do zawartej na jego końcu nadziei. Nie mam takiej nadziei jak Prezydent, że obie części przeprowadzonego na przestrzeni ponad dwóch tygodni wywiadu "będzie wystarczającym materiałem dla wyborców - użytkowników portalu". Nie miejmy złudzeń, ramy czasowe rozmowy o minionym czteroleciu nie pozwoliły na omówienie wszystkich ważnych tematów z historii tej prezydentury. O programie wyborczym (na przyszłość), nie rozmawialiśmy prawie wcale, bo formuła wywiadu nie była wyborcza. W efekcie jednym tematom poświęciliśmy za mało czasu, innym z kolei za dużo, zaburzając tym samym właściwe proporcje i tworząc miejscami obraz przesadny (na plus i na minus). No, cóż - wir żywej dyskusji ma swoje prawa i niedoskonałości. W żadnym wypadku wywiad ten nie może być jedynym źródłem oceny prezydentury Ryszarda Ścigały i jego kandydatury w tych wyborach.

Zdanie czwarte. Jest kontynuacją wątku poruszonego w poprzednim zdaniu. Tak, dopiero suma tych wszystkich wydarzeń, lektur i refleksji daje szansę na właściwą ocenę kandydatury. Konia z rzędem temu, kto - oprócz sztabowców i bezpośrednio zainteresowanych kandydatów - widział i słyszał wszystkie debaty oraz zapoznał się z programem, który zresztą w swoim przypadku Prezydent, asekuracyjnie lub nie, nazywa "założeniami programowymi". Cztery lata temu też unikał dla swojego dokumentu "Nowe spojrzenie na Tarnów" określenia "program". Dziś twierdzi, że go z nawiązką zrealizował.

Tak, byliśmy jako redakcja krytyczni wobec Ryszarda Ścigały przez ostatnie cztery lata. Z mojej strony była to zawsze krytyka życzliwa i będzie taka nadal, jeśli uda mu się zachować prezydencki fotel. Starałem się - a zaświadczają o tym np. obie części przeprowadzonego przeze mnie wywiadu - piętnować najgorsze błędy i ewidentne wpadki Prezydenta, ale też doceniać jego niewątpliwe starania i sukcesy. Tych ostatnich nie było wiele, w każdym razie nie tyle, ile usiłują nam wmówić jego marketingowcy i on sam. Choć oczywiście w pewnych obszarach "zakasował" poprzedników. Jak większość samorządowców tej kadencji, bo i podobna koniunktura, jeśli np. chodzi o napływ środków zewnętrznych, się dotychczas w historii kraju nie zdarzyła. I długo nie zdarzy, jak twierdzą liczni samorządowcy, z którymi rozmawiałem.

Wcale nie skreślam prezydenta w swoich kalkulacjach, na kogo ostatecznie gotów byłbym oddać głos. Nie ukrywam, że do moich wątpliwości wobec kandydatury Ryszarda Ścigały dołączyły jednak po przedwyborczej środzie kolejne. Co jednocześnie nie oznacza, że takich wątpliwości pozbawiony jestem wobec pozostałej trójki kandydatów. Choć dziś nie uważam już, jak kilka miesięcy temu, że wybierać będziemy między dżumą a cholerą, to jednak zmiana tej opinii nie jest diametralna. To jednak nie Prezydent mnie pozytywnie zaskoczył.

Czy nie przychodząc na debatę i próbując manipulować moimi prywatnie wyrażonymi opiniami zrobił krzywdę Nam ? Użytkownikom portalu ? Sobie ?
Sadzę, że On i jego sztabowcy tym razem przekombinowali. Ale nie potrafię do końca odpowiedzieć na to pytanie. Ono dopiero czeka na odpowiedź. Może już w niedzielę ? Wiem tylko, że nie należy oczekiwać od Niego i większości z jego bezpośrednich podwładnych kiedykolwiek jakichkolwiek przeprosin za zaistniałą sytuację.
Prezydent i jego otoczenie nie umie przepraszać. Dowiodło tego wiele aroganckich zachowań, np. z Krzysztofem Horbacewiczem, czy siłowo forsowanym pomysłem nazwania skweru w Mościcach imieniem S.Opałki (żeby wymienić dwa bodaj najsłynniejsze). W tym, pierwszym przypadku - mimo przegranej dosłownie wszędzie, gdzie On i jego urzędnicy kierowali swoje bezpodstawne oskarżenia - w zaparte idzie do dziś, co dane mi było ze smutkiem odnotować podczas środowego wywiadu.
Dlatego nie mam złudzeń.

Wierzę, że w każdej sytuacji, nawet krzywdzącej, są zawsze źródła optymizmu. Jesteśmy doświadczani, aby się wzmacniać.
Znalazłem też taki "plus" w opisywanej obszernie sytuacji.
Jaki ?
Otóż, więle z tego, co miałem napisać dopiero w piątek wieczorem - odpowiadając na ciężkie zarzuty Prezydenta, udało mi się napisać już w czwartek rano. Przynajmniej tamten felieton będzie krótszy.

Piotr Dziża
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Thu, March 28, 2024 22:11:31
IP          : 54.160.133.33
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html