To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Refleksje po projekcji filmu „Historia Roja...”    -   19/5/2012
W ziemi lepiej słychać...
„Z jednej strony – pełen dynamizmu, wartki obraz, który z zainteresowaniem obejrzeć mogą (i powinni!) młodzi ludzie. Z drugiej strony – to film bez mała poetycki, nie stroniący od metafor, z przepięknymi scenami i muzyką. Są sceny – jak „pieta” z matką trzymającą skrwawione ciało syna, które na długo zapadają w pamięć. Są słowa, które chciałoby się usłyszeć jeszcze raz. I dylematy, nad którymi także dziś powinniśmy się co jakiś czas zastanawiać, choćby po to, by upewnić się, czy wciąż jesteśmy Polakami i czy słowa „Bóg, Honor, Ojczyzna” - mają dla nas jakąś wartość. „Historia Roja” to także film wolny od przystawionej z tyłu głowy lufy pistoletu „politycznej poprawności”, wypaczającej naszą historię, nasz ogląd rzeczywistości, nasze sądy i nas samych. Najważniejsze jednak – że mamy tu do czynienia z obrazem po prostu mądrym. I ukazującym dylematy młodych ludzi, miłujących swoją Ojczyznę Polaków, postawionych wobec wyborów, z których każdy nie miał szans zakończyć się happy endem. A jak postąpilibyśmy my, dzisiaj?” - swoimi refleksjami po projekcji nie ukończonego z politycznych przyczyn filmu „Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać” dzieli się Mirosław Poświatowski.

Ogloszenie
>

Jest w Polsce strefa zakazana. Tematy, których nie wolno poruszać, problemy o których lepiej nie mówić, pytania, których nie wolno stawiać. I chodzi nie tylko „Smoleńsk” - istnieje cała, ogromna sfera zagadnień nieobecnych w mediach publicznych; świat wartości nie istniejących, lub po prostu deprecjonowanych. Nieobecnych także w naszej kulturze. Potrzeba były około 20 lat „wolnej” Polski, by powstał pierwszy spektakl o żołnierzach wyklętych, spektakl o Danusi Siedzikównie, ps. Inka, sanitariuszce z oddziału majora Zygmunta Szendzielorza „Łupaszki”. I to zrealizowany przez offowy Teatr Nie Teraz. Zrządzeniem losu spektakl ten w pierwszej wersji powstał w tym samym czasie, gdy zapadał pierwszy w Polsce wyrok o zbrodnię sądową. Po tylu latach „wolnej” Polski... Potem była jeszcze „Inka” Teatru Telewizji...
Potrzeba było ponad dwudziestu lat, by powstał pierwszy spektakl o ludobójstwie na Kresach Rzeczpospolitej, dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów („Ballada o Wołyniu” Teatru Nie Teraz). I trzeba było dopiero Telewizji Trwam, aby sztuka ta została zrealizowana w sposób filmowy...
Jeszcze więcej czasu potrzeba było, by znalazły się środki na pierwszą w historii polskiej kinematografii produkcję kinową poświęconą żołnierzom Narodowych Sił Zbrojnych, zmagających się z sowietyzacją kraju po 1944 roku – film „Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać”. Ten film, zrealizowany przez „niezłomnego” reżysera Jerzego Zalewskiego (autora takich filmów jak „Obywatel poeta” o Zbigniewie Herbercie czy „Oszołom” o wykryciu afery FOZZ), jest swego rodzaju znanym z czasów PRL „pułkownikiem” - i nie pierwszy to przypadek, gdy jakaś produkcja zostaje w „Rzeczpospolitej Trzeciej i Pół” skazana na przeleżenie lub niebyt. Rzecz jasna z przyczyn „politycznych”, choć ubiera się to w rozmaite pozory.

Posłuchaj wypowiedzi przedstawiciela producenta filmu „Historia Roja” Magdaleny Lenart oraz fragmentów wypowiedzi publiczności, dzielącej się swoimi refleksjami po projekcji :



W minioną sobotę miałem przyjemność obejrzeć ten film na specjalnym pokazie roboczej wersji obrazu w kinie "Marzenie". Pokaz zorganizowany został przez Piotra Dziżę z Obywatelskiego Porozumienia na rzecz Tradycji i Niepodległości w ramach akcji „Ratujemy Roja”. Podczas pokazu zbierano środki na ukończenie produkcji, której mecenasi - w tym TVP i PISF - dwa lata temu, już po nakręceniu, nagle zaczęli rzucać kłody pod nogi.
Obejrzałem i muszę przyznać, że jestem „Historią Roja” zachwycony ! Z jednej strony – pełen dynamizmu, wartki obraz, który z zainteresowaniem obejrzeć mogą (i powinni!) młodzi ludzie. Z drugiej strony – to film bez mała poetycki, nie stroniący od metafor, z przepięknymi scenami i muzyką. Są sceny – jak „pieta” z matką trzymającą skrwawione ciało syna, które na długo zapadają w pamięć. Są słowa, które chciałoby się usłyszeć jeszcze raz. I dylematy, nad którymi także dziś powinniśmy się co jakiś czas zastanawiać, choćby po to, by upewnić się, czy wciąż jesteśmy Polakami i czy słowa „Bóg, Honor, Ojczyzna” - mają dla nas jakąś wartość. „Historia Roja” to także film wolny od przystawionej z tyłu głowy lufy pistoletu „politycznej poprawności”, wypaczającej naszą historię, nasz ogląd rzeczywistości, nasze sądy i nas samych. Najważniejsze jednak, że mamy tu do czynienia z obrazem po prostu mądrym. I ukazującym dylematy młodych ludzi, miłujących swoją Ojczyznę Polaków, postawionych wobec wyborów, z których każdy nie miał szans zakończyć się happy endem.
A jak postąpilibyśmy my, dzisiaj? Dzisiaj najchętniej poszlibyśmy lub idziemy na kolaborację, nazywając to rozsądkiem i znajdując na taką postawę mnóstwo wzniosłych uzasadnień i usprawiedliwień. To dlatego żyjemy w okresie, gdy raz po raz wszystkie nasze narodowe, powstańcze zrywy są ośmieszane, przedstawiane jako bezsensowne. Nie ze względu na to, że być może w niektórych przypadkach takimi były – ale właśnie z potrzeby zakrzyczenia faktu, że – co niektórym może się wydawać paradoksalne – gdyby nie one, gdyby nie powstańcy, gdyby nie żołnierze wyklęci, gdyby nie cały ten etos, już za komuny nazywany „bohaterszczyzną” - prawdopodobnie już by nas nie było. Trzeba więc zdeptać korzeń naszej tożsamości, naszej polskości, byśmy tym łatwiej i chętniej przyjęli i na piedestały wznieśli postawy, które jeszcze niedawno określono by jako „kolaborację”, bądź zdradę. Ot, taka „realpolitik”. „Jedną ręką wręczać sakiewkę, a drugą prać po mordzie” - tak za czasów rozbiorów mówił carski namiestnik o tych, którzy interes Ojczyzny, rację stanu, utożsamiali z interesem własnym, stawiając go wyżej ponad powinności i obowiązki wobec Rzeczpospolitej.
Sądząc po reakcjach i opiniach tak różnej wiekiem publiczności, uważam, że nie mi jednemu podobne myśli przychodziły do głowy.

Dlaczego o tym piszę? Choćby dlatego że los tego filmu dość dobrze odzwierciedla naszą rzeczywistość. Bo dziś „żołnierze wyklęci” - wyklętymi są nadal. Dla potomków staliniątek, nadających obecnie ton życiu publicznemu i dla tumanów – współczesnych barbarzyńców, którzy zwłaszcza po ostatniej reformie edukacji nie mają już szans na wyzbycie się swego tumaństwa – żołnierze wyklęci to bandyci. Widziałem to choćby w komentarzach pod wiadomościami dotyczącymi tej tematyki. Ta sama stylistyka, którą stosowali komuniści, te same sformułowania... Te same „nicki”, plujące jadem pojawiają się zresztą pod innymi informacjami o pewnym charakterze i z biegiem czasu linia podziału rysuje się więc coraz wyraźniej... Nie jest to podział między Polakami – a Polakami, tak jak mordowanie polskich żołnierzy podziemia niepodległościowego, przez przywiezionych czołgami komunistów i ich kolaborantów - nie było „wojną Polsko-Polską”, jak to próbuje się nam obecnie wmawiać. Tak i dziś, tocząca się na niwie medialnej, na niwie polityki historycznej czy kulturalnej wojna - nie jest wojną między Polakami.
Dlatego trzeba to sobie jasno powiedzieć – jesteśmy my, Polacy – i oni, ludzie, którzy wskutek zrządzenia losu urodzili się akurat tutaj i przez to jedynie mówią polskim językiem; ludzie, dla których nasz świat wartości, wyrosły na pracy, krwi i ofierze pokoleń, jest światem obcym, światem niebezpiecznym, który czym prędzej trzeba zohydzić, obśmiać, rozdeptać, uczynić nieprzystawalnym do potrzeb „młodych, wykształconych, z wielkich miast”, niegodnym ludzi cywilizowanych; polskość, którą należy rozmyć, wyrzucić poza społeczny nawias; rodowa spuścizna, tradycja, historyczna świadomość, które muszą zostać zniszczone, zakłamane, uczynione podejrzanymi – system wartości i postaw, który trzeba uczynić jak nie „oszołomskim”, to „faszystowskim” - i jako takim, najlepiej spenalizowaną karnie. Tak, aby mógł powstać nie naród nawet, ale zlepek ludzi mówiących tym samym wprawdzie językiem, ale pozbawionych wspólnoty wartości, punktów odniesienia; zlepek ludzi bezrefleksyjnych, bez tożsamości, zbydlęconych. W filmie pada takie zdanie: „Faszyści robili z nas bohaterów, komuniści robią z nas gówno”. A na co przerabia się nas dzisiaj? - chciałoby się dopytać. Jesteśmy więc my – i oni.

W „Historii Roja” jest taka scena, gdy starsza pani z arystokratycznego rodu, opiekująca się rannym żołnierzem, niejako mówi o tej granicy, jakby ją przepowiadając. Ta granica przebiega tam, gdzie zaczyna się kwestionować niewzruszone dotąd wartości, świętą triadę, która kształtowała naszą tożsamość: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Ci młodzi ludzie – być może nasi rówieśnicy, ci żołnierze wyklęci – nie są „papierowymi bohaterami”: mają swoje dylematy, swoje zwyczajne, ludzkie pragnienia, namiętności; oni pragną żyć. Mają też zadawane sobie pytania dotyczące sensu dalszej walki, znalezienia wyjścia z sytuacji: walczyć do końca, gdy każdy miesiąc i rok pokazują, jak beznadziejna jest ta walka wobec zdrady Zachodu; walczyć i zginąć – czy też może ujawnić się – kładąc na szali perspektywę wieloletniego więzienia, tortur i śmierci? Jak stwierdził rotmistrz Witold Pilecki, mówiąc o swych komunistycznych oprawcach - „Oświęcim to była igraszka”... A iluż tych żołnierzy wyklętych spoczęło w bezimiennych, do dziś nie odnalezionych grobach, czy po prostu na śmietniku? Ci młodzi ludzie mieli swoje pytania i dylematy. Jednak tamto pokolenie wychowane było na innym etosie i pewne wartości były oczywiste i niewzruszalne – jak kamienie milowe. Bóg, Honor, Ojczyzna... Któż dziś gotów jest narażać swoje młode życie na śmierć, nawet gdyby walka nie była beznadziejna? Któż gotów jest choćby do służby Polsce, takiej służby, która oznacza odsunięcia własnego „ja” na dalszy plan, która nie jest jedynie „szukaniem swego”, czyli rządzą szybkiego dorobienia się za wszelką cenę, kosztem tego co wspólne, bez żadnych zasad; która oznacza wyrzeczenia, naraża na szykany, prześladowania? Co się z nami stało i czym są dla nas pojęcia takie jak „powinność” czy „obowiązek”?

Dopóki takie filmy jak „Historia Roja”, poruszające podobną tematykę sztuki teatralne, dzieła literackie – nie będą mogły powstawać i zaistnieć w głównym, medialnym nurcie świadomości społecznej (o innej porze niż środek nocy) – dopóty nie będziemy mogli powiedzieć, że żyjemy we własnym kraju. A przecie sfera kultury splata się tu ze sferą gospodarczą. I jak długo w naszej Ojczyźnie istnieć będzie tematyka zakazana, a w głównych mediach obowiązywać będzie jedna, jedynie słuszna narracja, markująca dialog – tak długo nie będziemy mogli powiedzieć, że Polska jest wolna. Polska jest pod okupacją. Tyle że bardziej subtelną. Żołnierze wyklęci – wciąż są żołnierzami wyklętymi. Jesteśmy my więc my – i oni. Polacy – i mówiący polskim językiem okupanci. Tak było i jest. W różnych wariacjach przerabiamy wciąż tę samą, niechcianą lekcję historii, od paruset lat. Czy przyjdzie nam ją przerabiać raz jeszcze? Jak się to wszystko skończy?
Jesteśmy więc my, Polacy – i oni. Oni – i my. Przeszli, niedoszli, przyszli, potencjalni „żołnierze wyklęci”. A co byś zrobił Ty? Po której stronie Ty jesteś, przyjacielu, Polaku? Kiedy ostatni raz zadałeś sobie pytanie: kim jestem? Chcesz odpowiedzi? Dziś możesz uzyskać ją tylko w jeden sposób. Przyłóż ucho do ziemi. W ziemi lepiej słychać...

Mirosław Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Fri, March 29, 2024 14:13:21
IP          : 54.82.20.97
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html