To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Felieton Mirosława Poświatowskiego    -   18/6/2012
Ko ko ko ko euro spoko
Najspampierw wezwanie to podniósł rząd. Potem jego fałszywe tony podchwycił Stanisław Michalkiewicz, a za nim pozostali publicyści, więc nie wypada, abym i ja, trzeciorzędny pismak również nie pokazał, że nie wypadłem „qóże” spod ogona i wraz ze wszystkimi nie zaintonował: „ko ko ko ko euro spoko”! W końcu to przecie dziś nasza patriotyczna powinność, szczególnie teraz, w jakże znamiennej sytuacji, gdy po „nieoczekiwanej” jak zwykle piłkarskiej porażce, zamiast wokół „Polska, biało-czerwoni”, jeszcze bardziej jednoczyć się mamy wokół „ko ko ko ko euro spoko”... Cóż, taka nasza dola i miejsce w szeregu. Euro. Koko. Koko jest spoko! W związku z tym mamy prikaz, by pogrążać się w niczym nie zmąconej ekstazie - stąd też po naszym pożegnaniu się z turniejem, zewsząd słyszymy uspokajające komunikaty że „nic się nie stało”; niby słusznie: w końcu przecież znów „nie stało się nic”...

Ogloszenie

Niemniej jednak ów dysonans poznawczy, wynikający z prymatu „euro spoko” nad „Polska – biało czerwoni” i rozdźwięku między „Euro”, a „spoko” - trzeba będzie w końcu czymś zaczarować, skoro z euro spoko zostało co najwyżej nasze swojskie ko ko ko ko – a w tym już rola funkcjonariuszy wszelakiej maści, pełniących straż na froncie ideolo i na odcinku jedności narodu. Ale po kolei...

Cud(a) nad Wisłą
Wpierw, by nic tej ekstazy nie zakłócało, ogólnopolskie media starannie przemilczały napaść, której rosyjscy kibole dopuścili się na ochroniarzach czy dziennikarzu niezależnych mediów. Przemarszu sąsiadów zza wschodniej granicy ulicami Warszawy, zbrojnych w komunistyczne symbole, ukryć się już nie dało – ale też i o jego ukrywanie wcale nie chodziło; na przemarsz ów zezwoliła prezydentowa HGW, nie zezwalając natomiast na przemarsz „S”. Przy okazji okazało się, że pani prezydentowej sercu znacznie bliższe są symbole sowieckie - i HGW na dobrą sprawę wzięła udział w gloryfikacji sierpa i młota, albowiem jeszcze przed wydaniem pozwolenia wiadomo było, że takie symbole się pojawią, a sam przemarsz ma charakter zgoła nie sportowy, tylko polityczny. Niemniej nie od dziś wiadomo, że dla rządzących Polską (a i Europą) totalitaryzmy dzielą się na właściwe i niewłaściwe – i o ile ten spod znaku swastyki jest zakazany, o tyle ten komunistyczny, sowiecki, jest w kraju nad Wisłą, a zwłaszcza w jego stolicy – mile widziany. No ale tak sobie warszawiacy wybrali i tak mają – zamiast „Cudu nad Wisłą” - cuda nad Wisłą.

Przy okazji tego swoistego oblężenia ulic Warszawy przez rosyjskich kibiców (określenie „kibol” jest zastrzeżone dla kibiców naszych, szczególnie tych, co domagają się „przeprosin za Szechtera”) doszło oczywiście do zamieszek – wariant pożądany zakładał, że wprawdzie „koko koko euro spoko”, ale dobrze by było, gdyby udało się w ten sposób sprowokować polskie środowiska patriotyczne czy narodowe do jakiejś większej zadymy i wyaresztować ten wrogi władzy ludowej element, skoro póki co, nie da się wszystkich, jak Starucha, wyaresztować wcześniej prewencyjnie. A nie wiadomo przecież, czy jacyś mąciciele nie będą chcieli wykorzystać koko koko euro spoko do jakichś ekscesów wymierzonych we władzę ludową i obywatelską; warchoły owe i zaplute karły reakcji, jeżdżąc nie ukończonymi autostradami z nasypami usypanymi z rozbitych sedesów, czy opóźnionymi pociągami stojącymi na stacjach wzbogaconych w ekrany, na których podziwiać można filmy z napisem „kolej przyspiesza” - warchoły te mogłyby nie zechcieć dostrzec niezaprzeczalnego sukcesu rządu i cywilizacyjnego skoku, który dokonał się dzięki koko koko euro spoko, dzięki budowie najdroższego stadionu na świecie, dzięki ofierze złożonej z bankructw wydymanych podwykonawców i dzięki „katastrofie” smoleńskiej, po której nic już nie zagraża polsko – sowieckiemu „pojednaniu” i rozmaitym hołdom pruskim i ruskim. Takoż więc funkcjonariusze pełniący straż na odcinku ideologicznym i jedności narodu, niekoniecznie naszego – przychodzili w sukurs kagiebiście Putinowi, pragnącemu odwrócić uwagę opinii publicznej od pacyfikowanych, ogromnych protestów w Rosji i zarazem zamierzającemu wskazać, jak też niebezpiecznie jest pozostawić Polaków samym sobie i bez jakiejkolwiek kurateli. Owa bratnia pomoc polegała na robieniu co się tylko da, by sprowokować i odsiać wraży element, oddzielić plewy od soli ziemi – toteż na okładce Newsweeka trener polskiej kadry widniał w mundurze polskiego żołnierza z wojny polsko-bolszewickiej, co pięknie współgrało z mającym w założeniu upokorzyć Polaków marszu Rosjan na Warszawę; a wszystko to po to, by zgrabnie skoordynowana z tym ciężka praca funkcjonariuszy z „Wyborczej”, wyspecjalizowanej w judzeniu, mogła obarczyć odpowiedzialnością za podgrzewanie atmosfery „prawicowe media”... Tak czy siak, nie wyszło i wobec kilkudziesięciu tysięcy Rosjan z czerwonymi flagami oraz tymi z sierpem i młotem, aresztowano coś ledwie stu czy dwustu polskich „kiboli”.

Tak więc ostatecznie nad przemarszem tym unosił się duch braterstwa, w którym to duchu, polski rząd przyjmował kornie pouczenia od Władimira Putina, co to aż przybywać do Polszy się wystraszył, czemu się specjalnie nie dziwię, skoro polski rząd nie potrafi zabezpieczyć lotu własnego prezydenta. Zatem Putin wysłał ze stosownymi pouczeniami do naszych namiestników swojego wysłannika, bodajże od praw człowieka, czy przestrzegania jakiejś demokracji, dzięki czemu świat się przekonał, że taki funkcyjny, w dodatku z kompetencjami do pouczania polskiego rządu (skoro nie może pouczać rządu własnego), w Rosji jednak istnieje. Strach pomyśleć, cóż zrobiłby polski rząd, gdyby któryś z naszych piłkarzy na meczu z Rosją pokazał słynny „gest Kozakiewicza”... Przypuszczam, że reperkusje byłyby bardziej poważne i surowe, niż wówczas, przed laty – co tylko pokazuje nam, na jakim to etapie dziejowym jesteśmy.
No ale po fladze rosyjskiej, UEFA wspaniałomyślnie zgodziła się, by Polacy w Polsce też mogli jednak wywiesić na trybunach wielką polską flagę. Tak więc koko koko euro spoko trwało nadal i jako rzekłem, mieliśmy prikaz pogrążać się w ekstazie, obwieszeni i poobklejani biało-czerwonymi symbolami, w czym przodowali włodarze poszczególnych miast, wraz ze swą świtą jakby w nadziei, że gorliwość owa zostanie dostrzeżona i należycie nagrodzona. O tym, że mam pogrążać się w ekstazie, spowity duchem pojednania - dowiedziałem się również i ja, otrzymując zawczasu ostrzegawczego sms informującego, że „Euro 2012 to szansa na budowę pozytywnego wizerunku Polski. Zróbmy wszystko, aby nasi goście poczuli się jak u siebie w domu. Włącz się do akcji polacy2012.pl”. Jako że żaden z moich znajomych podobnego sms o charakterze prewencyjnym nie otrzymał, poczułem się nim specjalnie wyróżniony, tym bardziej, że dostałem tylko prewencyjnego sms-a, podczas gdy mogłem przecie odbyć prewencyjne spotkanie z dzielnicowym, wypytującym wszystkich moich sąsiadów, czy może wiedzą o tym, czy mam broń palną czy też nie – co jest obyczajem „funkcjonariuszy” stosowanym wobec ludzi którzy władzy „podpadli”. Żaden też mundurowy nie pukał do moich drzwi aby pytać, gdzie się podczas mistrzostw wybieram i w jakim celu. Może wiedzieli, że ja i tak nie „haratam w gałę”? Nie wiem, w każdym razie, o ile sms bardzo mnie dowartościował, o tyle brakiem prewencyjnego spotkania z dzielnicowym poczułem się zlekceważony... :)

Tak więc, póki co najazd rosyjskich kibiców nie przerodził się w poważniejsze zamieszki i widać wyraźnie, że mimo niegdysiejszych policyjnych manewrów i ćwiczeń podczas Marszu Niepodległości 11 listopada, gdy mogliśmy m.in. obserwować jak funkcjonariusz po cywilnemu katuje spokojnego przechodnia – „nasza” policja nie ma wciąż wśród kibiców, wystarczającej liczby konfidentów, którzy mogliby odgrywać rolę „kiboli”. Niemniej jednak prezydent Bronisław „Gafa” Komorowski nadął się i po zruganiu przez sowieckiego premiera, też zapragnął wytrzaskać kogoś po pysku, wobec czego wezwał do „uwolnienia” sportu od „złych ludzi” oraz apelował, by politycy (rzecz jasna zapewne chodzi o polityków przeciwnych opcji) nie przemieniali „incydentów” w „wojnę polsko-polską”. Po tym zruganiu warchołów i zaplutych karłów reakcji, już tam odpowiedni strażnicy jedności narodowej będą wiedzieli, kto dobry, a kto zły – i z pewnością jeśli jakichś ludzi spotka jakaś przykrość, z pewnością będą to „źli ludzie”, we wskazywaniu których nasi rządzący są wyspecjalizowani. Wystarczy spuścić ze smyczy takiego Niesiołowskiego...

Zatem koko koko euro spoko trwało w najlepsze, pogrążając nas w euforii, iluzji i jedności, w nadziei, że po tym wszystkim staniemy się znów dziesiątą potęgą gospodarczą świata, z pięknymi autostradami, drugą Japonią, a nawet „zieloną wyspą”. Pogrążaliśmy się w wierze, że stanie się cud i po tych igrzyskach – z pewnością nie zabraknie nam także i chleba, co rychło stać się może, biorąc pod uwagę gorączkowe cięcia, łatanie dziur budżetowych, rolowanie długów i ekonomiczne przykręcanie śruby obywatelom, lewitującym w oparach koko koko euro spoko, w nieświadomym oczekiwaniu na drastyczne podwyżki cen energii od 2013 roku, w związku z „pakietem klimatycznym”, tak cudownie wynegocjowanym przez Donalda Tuska w roku 2008.

Prokuratura też ma „haratać w gałę”
Jak widać, z koko koko euro spoko są same korzyści. Na wysokości zadania stanąć mają również prokuratorzy. Oto Prokuratura Generalna wystosowała do prokuratur apelacyjnych w całym kraju pismo, zgodnie z którym prokuratorzy „powinni czynnie włączyć się do walki z symbolami faszyzmu, innych ustrojów totalitarnych, nacjonalizmu i homofobii” (jak podała „Gazeta Prawna”). Na razie nie wiadomo, z jakimi to, obok faszyzmu „innymi ustrojami totalitarnymi” mielibyśmy mieć do czynienia, skoro Prokuratura Generalna czemuś boi się wymienić słowo „komunizm” - ale w stosownym czasie z pewnością zostanie nam coś objawione, w duchu jeśli nie koko koko euro spoko, to przynajmniej „miłości”, „pojednania”, „tolerancji” i „konieczności dziejowej”. Póki co wiadomo jednak, że chodzi m.in. o symbole, które są nietolerancyjne czy mają charakter dyskryminujący. Nie wiadomo natomiast, dlaczego prokuratura miałaby swymi działaniami dyskryminować, obok faszymu, „nacjonalizm”. Nacjonalizm bowiem to postawa uznająca naród – który jak wiemy z konstytucji, jest „suwerenem” - za najwyższe dobro w sferze polityki. Nacjonalizm oznacza postawę, wedle której sprawy własnego narodu są najważniejsze. Zatem Prokuratura miałaby ścigać Polaków miłujących własną Ojczyznę – z tej perspektywy barwy biało-czerwone czy nasze godło, niewątpliwie muszą mieć charakter nacjonalistyczny. Zresztą, o ile pamiętam, aresztowanie polskich symboli już miewało miejsce u nas podczas meczy, więc pewnie chodzi jedynie o zastosowanie tej praktyki na szerszą skalę – z pewnymi wyjątkami oczywiście, jak wtedy, gdy na wywieszenie polskiej flagi na polskim stadionie, w ramach koko koko euro spoko, łaskawie zezwala legitymująca i przeszukująca polskich policjantów UEFA.

Jednak w zakresie objawienia nam tego, na straży jakich wartości mają stać, a jakie wartości mają prześladować prokuratorie apelacyjne, ciekawe jest również dopisanie do faszyzmu „homofobii”. Wydaje się wręcz, że całe te faszyzmy i nacjonalizmy są jedynie mydlącym oczy dodatkiem do szerzącej nienawiść „homofobii” i przypomina mi się tu niegdysiejsze, budzące śmiech i zarazem grozę szkolenie antydyskryminacyjne, w którym kilka lat temu brałem udział ja i przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości – a było to wtedy, gdy groteskowym pełnomocnikiem ds. równego statusu kobiet i mężczyzn była Magdalena Środa. Jak widać, szkolenie to przynosi swoje owoce, bo Prokurator Generalny organizuje również, w ramach walki z „dyskryminacją”, konferencję pt. „Ofiary przestępstw z nienawiści”. Przy czym nie należy się łudzić, że chodzi o nienawiść opiniotwórczych środowisk do symboli religii chrześcijańskiej, czy do miłujących Ojczyznę polskich patriotów – co to, to nie. Otóż w konferencji tej mają wziąć udział, obok prokuratorów i „wybitnych prawników”, przedstawiciele organizacji takich jak Lambda (propagowanie homoseksualizmu). Sprawa jest bardzo poważna, boć przecie wcześniej tylko dzięki śmiałej akcji prokuratury, Sąd Okręgowy w Warszawie nie zezwolił Narodowemu Odrodzeniu Polski na zarejestrowanie znaku „szczególnie bulwersującego opinię publiczną”, czyli „zakazu pedałowania”. Że opinię publiczną szczególnie bulwersuje homoseksualna propaganda, indoktrynacja dzieci w tym względzie etc – tego już prokuratura nie zauważa, no ale żyjemy w czasach, w których to nie my decydujemy o tym, kto jest „opinią publiczną”, zwłaszcza jeśli ma to być opinia „szczególnie zbulwersowana”. Tak więc prokuratorzy mieliby bardziej ochoczo wkraczać do akcji nawet w postępowaniach cywilnych, a nie tylko karnych – w tym także w sytuacji, gdy takie postępowanie sądowe już trwa. Oznacza to, że gdyby zaistniało niebezpieczeństwo, że ten czy ów sędzia może nie do końca zrozumieć swoją ideową powinność wobec podpadniętego władzy warchoła, który np. obnosi się ze swoją niechęcią wobec „kochających inaczej”, który nie lubi, jak mu dziecko w szkole pouczają, że dwóch tatusiów to normalna rodzinka, albo który szerzy „nacjonalizm”, choćby poprzez przyznawanie się do bycia przedstawicielem „narodu polskiego” - gdyby więc w takiej to sytuacji, ten czy ów sędzia powinności swej nie zrozumiał – wówczas wkroczyć do akcji ma odpowiednio „zadaniowany” prokurator, toczący wojnę z „przejawami dyskryminacji”. Dziś Prokuratura Generalna chce tę walkę „zaostrzyć”. Za socjalizmu „walka klas” również ulegała zaostrzeniu...

GROM z jasnego nieba
Jak więc widzimy na opisanym przykładzie, koko koko euro spoko niesie z sobą same zalety i nawet przy okazji zbulwersowania opinii publicznej eksponowaniem symboli komunistycznych, na które zezwoliły de facto, platformowe władze Warszawy – nawet pod takim pretekstem, walki z „faszyzmem”, czy dyskryminacją – upiec będzie można niejedną pieczeń. A przecież koko koko euro spoko jeszcze się nie skończyło i wszystko przed nami! Nie wiem tylko, po odpadnięciu z Euro 2012 naszej drużyny – jaką formę przyjmie „euro spoko”!? I jakie działania odurzające trzeba będzie podjąć po śmierci od pocisku z pistoletu generała Sławomira Petelickiego, pierwszego dowódcy „Grom”? Tym bardziej, że to pan generał ujawnił w mediach, że zaraz po tragedii smoleńskiej do polityków PO rozsyłane były wiadomości sms z instrukcją, aby mówić, że katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. „Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił - głosił komunikat.
Ale od czego są sprawdzeni funkcjonariusze do walki na froncie ideolo i czuwający nad prawidłowym myśleniem Polaków, zwłaszcza tych młodych, wykształconych, z wielkich miast! Choć pierwotnie pisano o „ranach postrzałowych” generała, to zaraz później liczba mnoga w relacjach medialnych zamienia się w liczbę pojedynczą. No jeszcze by tego brakowało, by zaplute karły reakcji zastanawiały się znów - jak po nieudanym „samobóju” takiego jednego prokuratora wojskowego - ile razy trzeba do siebie strzelać, by wreszcie trafić i popełnić samobójstwo! Młodych, wykształconych..., stanowczo nie wolno narażać na takie wątpliwości, bo każda wątpliwość, jest zaczynem samodzielnego myślenia, a samodzielne myślenie – myślozbrodnią, zaczynem przestępstwa niewiary w świetlaną jutrzenkę postępu pod światłym przewodem...

Na wysokości zadania stanęło także „TVN 48”. Dawno Tusk Vision Network nie oglądałem, jak na przyzwoitych ludzi przystało, więc aż usiadłem sobie z wrażenia wobec ordynarności insynuacji – czyli narracji o samobójstwie właśnie, w połączeniu z wiadomością, że „choć rodzina temu zaprzecza”, to przyczyną samobójstwa S. Petelickiego „mogła być” „ciężka choroba generała” i „prokuratura z pewnością weźmie to pod uwagę”. Po tej wskazówce, w jaką stronę ma iść prokuratorskie śledztwo i jaka jest „optymalna”, porządana wersja jego przebiegu, trudno mieć jakiekolwiek złudzenia co do tego, jakimi informacjami w nadchodzących dniach będziemy karmieni, tym bardziej że „błąd pilota” i „naciski pijanego generała”, czy nawet prezydenta, wraz z dogmatem „pancernej brzozy” zostały już przećwiczone...
Po powyższej informacji TVN 48, która jak wiadomo, jednoczy lud młodych, wykształconych, z wielkich miast – z ludem WSI widzę, że odmóżdżenie lemingów postępuje – da się im wcisnąć wszystko. I właśnie ten „uspokajający” ko ko ko komunikat stacji zakładanej z inspiracji służb specjalnych, i to tych „wojskowych”, co to niemal nietknięte przeszły słynną transformację ustrojową - utwierdza mnie w przekonaniu, że nawet gdyby ktoś zastrzelił generała na oczach gapiów, to, ko ko ko ko, i tak usłyszelibyśmy wówczas jakąś wersję o chorobie generała, a nawet schizofrenii bezobjawowej gapiów, co to ko ko ko ko, nadużyli sobie wcześniej euro spoko.
Póki co, żałować tylko należy, że pan generał, ze swoją samobójczą śmiercią nie zaczekał trochę na wynik meczu Polska – Grecja. Skoro bowiem byle brzózka wywraca do góry kołami ciężki, wojskowy samolot, piloci „ulegają naciskom”, prokuratorzy strzelają sobie po kilka raz w łeb, a najważniejsi świadkowie wieszają się w monitorowanych 24 godziny na dobę celach – to czemóż by i pan generał, nie miał „nie wytrzymać psychicznie” porażki naszych? Póki co pozostaje zatem dywagować, jakby tu rzecz całą odwrócić, w duchu ko ko ko ko euro spoko. Ja mam pewną propozycję: nasi przegrali, bo generał popełnił samobójstwo. W kraju, w którym wszystko, a zwłaszcza mistrzostwa w piłce nożnej są „polityczne”, stanowiąc okazję do rozwijania propagandy sukcesu, a o najważniejszych kwestiach decydują ludzie, którzy tylko dlatego nie noszą mundurów, bo inna niż za PRL jest „mądrość etapu” - taka wersja wydarzeń mogłaby być do przyjęcia.

Tymczasem, jako że to nie pierwsze samobójstwo, wypadek czy zaginięcie w naszym kraju, z przewijającym się w tle „Smoleńskiem” - i to „samobójstwo” na takim szczeblu, że trzeba zacząć się zastanawiać, jak zapełnić ubytki wśród generałów – ciekaw w tych okolicznościach jestem, jakie też środki uśmierzające trzeba będzie zapewnić wobec społeczeństwa, by móc zaśpiewać: „myślę że nie stało się nic”. Bo same ko ko ko ko euro spoko może nie wystarczyć. Pamiętać jednak przy tym należy, że heroinę wymyślono właśnie po to, aby leczyć morfinistów. Z drugiej strony LSD miało być dla wojska środkiem bojowym. Może więc trzeba przyklasnąć pomysłowi Palikota, by zalegalizować narkotyki? Tak czy siak nie wiadomo jak to się wszystko skończy – i czy w tkaniu iluzji i podsuwaniu gawiedzi „rzeczywistości zastępczej”, nie trzeba będzie jednak w końcu czegoś, wzorem Putina – wysadzić, winą obarczyć wcześniej wytypowanych „terrorystów”, a organizacje zaplutych karłów reakcji – zdelegalizować i zaprowadzić coś w rodzaju stanu wojennego, aby państwo nasze znów, jak wtedy w Smoleńsku, mogło „zdać egzamin”.

Ko ko jest spoko
Tak więc w tle ko ko ko ko euro spoko widzimy, jak bezpieczniackie watahy z komunistycznym rodowodem, wysługujące się zgodnie z własnymi tradycjami „obcym” - biorą się za łby, aż pierze leci! Kiedy takie mielą młyny / nikt nie zna dnia i godziny – i gdy już wszystko się skończy, a emocje rozgrzeje afera euro 2012 – ktoś za to wszystko będzie musiał zapłacić; a któż do tego celu nie nada się lepiej, jak wyraźnie już zużyty i niepotrzebny, namaszczony na premiera Donald Tusk, co tak lubi sobie z kolegami haratnąć w gałę? To nawet będzie pasowało! Nawiasem mówiąc, to pewnie dlatego uprawianie polityki a la PO polega na tym, że większa część polskiej drużyny, zamiast choć bronić bramki, kopie po kostkach zepchniętych do narożnika kolegów, zachęcając drużynę przeciwnika, by robiła sobie co chce. Nic zatem dziwnego, że i z euro spoko zostało tylko ko ko ko ko...
Tak czy owak, o zamiłowaniu do haratania w gałę pana premiera, złośliwi mówią, że dobór kadry rządowej w drużynie platformy (a dokładnie tych funkcyjnych, którym wolno Tuskowi dobrać sobie samopas) – dokonuje się wedle kryteriów, wśród których prym wiedzie umiejętność biegania po boisku. Jako że zaś przykład idzie z góry, trafiając pod rodzime strzechy, złośliwi mówią, że i również w Tarnowie podstawowym kryterium znalezienia dobrej posady w magistracie, jest umiejętność gry w tenisa.
Morał z tego jest taki, że o ile ci, którym wydaje się, że są głównymi rozgrywającymi, prędzej czy później mogą zostać wymienieni, o tyle chłopcy do podawania piłek, przydadzą się zawsze. W czym upatruję sobie sukces wielu osób oraz wszechobecny kierunek, w którym zmierza u nas „kształtowanie obywatelskich postaw”...

Jednak pan premier, a i inni, głowiący się teraz jeszcze bardziej nad tym, co z tym ko ko ko ko euro spoko zrobić i jak przekuć je w blaskomiotny sukces, raz jeszcze przedłużając własne urzędowanie – powinni wiedzieć, że gdy bezpieczniackie watahy biorą się wciąż za łby – to, jako rzekłem, pierze leci. I że nieomylny to znak, iż do naszego kurnika zbliża się coś nieprzyjemnego. I właśnie dlatego trwa ta naparzanka z trupami na najwyższych stanowiskach, śledztwami którym ukręca się łby, generałem Policji którego zastrzelił wystraszony samochodowy złodziej itp. Watahy walczą kłócąc się o to, kto zajmie lepsze miejsce przy korycie, bo kolejnych przetasowań już nie będzie; ci renegaci walczą o to, kto, którą częścią kurnika będzie administrował, komu przypadną jajka, a komu darcie pierza z obywateli RP? W kraju, w którym tragicznie giną dowódcy wojsk, generałowie, prezydenci, a zwłaszcza wicepremierzy (Lepper) – premier Donald Tusk nie zna dnia, ani godziny. Zwłaszcza że generał Sławomir Petelicki związany był w przeszłości raczej i mimo wszystko, ze służbami cywilnymi, z SB. I chyba tym smoleńskim przeciekiem o sms Platfomy, swoimi krytycznymi wypowiedziami odnośnie tragedii i śledztwa, a może i czymś jeszcze – mocno naraził się „nieistniejącym” WSI. Dzięki czemu, generalizując, możemy przynajmniej próbować domniemywać, do kogo funkcjonariusze tych „służb” się przewerbowali. Z kolei prezydent Bronisław Komorowski, swego czasu bronił WSI „jak niepodległości”. Patrząc na to wszystko i patrząc na narrację ogólnopolskich mediów, w dużym uproszczeniu widzimy więc, jak wygląda obecny podział „strefy wpływów” i jak on się chwieje. Obecnie służby „wojskowe” są górą wobec „cywilnych”. Donald Tusk nie ma więc powodów do radości. A tu jeszcze to całe euro spoko, z którego pozostało tylko ko ko ko ko...

Dlatego w takich sytuacjach tak ważny jest należyty „ład medialny” w Polsce, na straży którego stoi oczywiście Krajowa Rada Rada Radiofonii i Telewizji (ach te zaplute karły reakcji z TV Trwam!). Stąd tak ważna jest „organizatorska funkcja prasy”. W końcu chodzi o to, by rzeczywistość podstawiona nie rozchodziła się za bardzo z „realem”, by Matrix trwał, a ludzie wiedzieli, co mają na dany temat myśleć. I by myśleli ze spokojem spoglądając w przyszłość, nie wątpiąc, ślepo wierząc, że nawet jak coś nie teges tinges, to to ko ko - tylko „przejściowe trudności”.
To wszystko jest bardzo ważne dla tumanienia tubylczego narodu. Trzeba dbać, by wszystkie kurki gdakały zgodny chórem, spierając się w ramach kontrolowanego pluralizmu jedynie o to, która z nich piękniejsza, albo co było pierwsze – jako, czy kura? By do rangi najważniejszego problemu urasta spór o jakiegoś robaczka i o to, od której strony należy zacząć go konsumować i może o to – czy je się go łyżeczką czy bez... Tak... Spoglądanie w dół ogranicza ryzyko niebezpiecznych myśli, ogranicza niebezpieczeństwo, że któraś z kur dojdzie do wniosku, że można podnieść łepek ku górze, spojrzeć w niebo i zacząć marzyć o czymś więcej, niż względna pełność korytka. Słowem: chodzi o to, by kury w kurniku dawały się dymać przez nadzorców – kogucików w przekonaniu, że orzeł bielik też jest kurakiem, i że wszyscy my kuracy, bo takie są czasy, bo na robaczkową miarę mierzyć nam należy sukcesy, bo taka jest nasza powinność, miejsce w szeregu i w kurniku, także tym wielkim, europejskim – miejsce pod obcą kuratelą ludzi „bardziej światłych”, „cywilizowanych” i „mądrzejszych”. Ludzi – którzy tak jak i nasi rodzimi kolaboranci i figuranci – zainteresowani są utrzymywaniem nas w przekonaniu, że jesteśmy tylko kurakami, a kurak – to nielot. Dla naszej kondycji pozwolą nam czasem trochę podfrunąć... Trochę się ponadymać... Poemocjonować się jakimś kolejnym ko ko ko ko euro spoko... Wtedy kurka jest zdrowsza, chętniej znosi jajka, lepiej rośnie, no i mięsko jest smaczniejsze...
Ko ko ko ko?

Mirosław Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Thu, March 28, 2024 21:58:03
IP          : 35.175.174.36
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html