To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  Irlandczycy bronią dziś honoru Europy    -   12/6/2008
Dzisiaj 4 miliony Irlandczyków zadecyduje o przyszłości Unii Europejskiej. To jedyny kraj, w którym cały naród wypowie się w sprawie Traktatu Reformującego UE (w istocie: europejskiej konstytucji), zwanego też „Traktatem z Lizbony”. We wszystkich pozostałych państwach członkowskich „regionalne” władze nie pozwoliły społeczeństwom wypowiedzieć się w demokratyczny sposób w sprawie dokumentu, który nie tylko zmienia zasady członkostwa w Unii, do której wstępowaliśmy, ale zmienia także formułę prawną samej UE. Po doświadczeniach z Francuzami i Holendrami, którzy odrzucili eurokonstytucję (wtedy jeszcze wprost nazywaną), w pozostałych krajach nie tylko nie było referendum, ale także prawdziwej debaty na temat tego dokumentu. Cynicznie pozbawiono nas także tego prawa w Polsce.

Ogloszenie
>

Polscy przeciwnicy treści, zawartych w Traktacie z Lizbony, nie są osamotnieni, choć tylko Irlandczycy mają szansę odrzucić dokument tworzący zręby superpaństwa, w które przekształca się za plecami obywateli Unia Europejska. W dodatku superpaństwa z ręcznie sterowaną gospodarką, będącego swego rodzaju socjalistycznym „Eurosojuzem”, stanowiącego zagrożenie dla wszystkich, chwilowo jeszcze „państw członkowskich”. Według oficjalnych sondaży obecnie w Irlandii szanse na odrzucenie Traktatu wynoszą pół na pół (w drugiej połowie są też prawdopodobnie tacy, którzy "wstydzą się" powiedzieć, że zagłosują za odrzuceniem). Przykład irlandzkiej kampanii przedreferendalnej jasno dowodzi, że wówczas, gdy zaistnieje prawdziwa debata na argumenty, grupa zwolenników Traktatu, mimo gigantycznej machiny propagandowej i zaciągów pomocników z całej Europy, kurczy się po każdym merytorycznym starciu. Wszystko zatem wskazuje na to, że Irlandii uda się obronić honoru reszty bezwolnych już w przeważającej części Europejczyków.

We wtorkowej (10 czerwca) „Rzeczpospolitej” ukazał się ciekawy wywiad z irlandzkim biznesmenem Declanem Ganleyem pt. „Nie damy się pajacom z Brukseli”, który rozkręcił wielką kampanię przeciwko traktatowi reformującemu. Rozmówca Marcina Szymaniaka zauważa m.in. iż politycy robią wszystko, by utrudnić działanie osobom przeciwnym temu dokumentowi – otóż prawo zabrania obywatelom finansowania kampanii na kwotę większą niż 6,5 tysiąca Euro. Chciałoby się zapytać, jak się ma do tego idea „społeczeństwa obywatelskiego” i swobodnego dysponowania własnym majątkiem. W wywiadzie pan Ganley, członek partii Fianna Fail stwierdza, iż nie jest absolutnie przeciwnikiem Unii, ani nawet eurosceptykiem. ”Uważam jednak, że jeśli ktoś jest naprawdę za Europą, powinien być przeciwko Traktatowi z Lizbony” - czytamy w wywiadzie. Przedsiębiorca zwraca uwagę na fakt, iż dokument ten jest antydemokratyczny, przekazuje Brukseli uprawnienia do podejmowania decyzji w kluczowych sprawach w ponad 60-ciu procentach zagadnień będących kompetencjami państw narodowych, zaś ”ci, którzy te decyzje będą podejmować, nie będą ponosili za nie odpowiedzialności (...). Jest dla mnie czymś po prostu obraźliwym, że jeżeli chcę złożyć petycję do Komisji Europejskiej, to – jak wynika z traktatu – będę musiał złożyć podpis, a potem zebrać 999 999 innych podpisów (...) a oni i tak mogą to wyrzucić do kosza” - stwierdza. I zauważa, że przecież dziesiątki milionów obywateli z Francji i Holandii powiedziało już nie treściom zawartym w tym dokumencie – Traktat z Lizbony zawiera 96 procent zapisów Traktatu Konstytucyjnego. Natomiast obecny, rozrośnięty i nieczytelny projekt jest o 10 tysięcy słów dłuższy – za to „odchudzono” go o 60 stron poprzez zmniejszenie rozmiaru czcionki i odstępów między wierszami. Declan Ganley przytacza też wypowiedź współtwórcy eurokonstytucji, byłego prezydenta Francji Giscarda d Estainga, którzy przyznał, że ”ludzie zostaną skłonieni do zaakceptowania projektów, których nigdy byśmy nie śmieli przedstawić im bezpośrednio” oraz wspomina misję Jeana Luc Dehaene`a, eurodeputowanego, byłego premiera Belgii, który dwa tygodnie temu przybył na posiedzenie Komisji Konstytucyjnej europarlamentu by prosić o wstrzymanie się z udostępnianiem planów wprowadzania w życie traktatu lizbońskiego, aby „nie dawać argumentów irlandzkim zwolennikom „nie”. Jedna z ostatnich wypowiedzi w cytowanym wywiadzie brzmi: Był pan kiedyś na owczej farmie? Widział pan, jak wszystkie owce idą za baranem? Na szczęście my, zwykli obywatele Irlandii, nie jesteśmy owcami”.

Tymczasem w Polsce, podobnie jak w innych krajach, odmówiono nam zgodnego z demokratycznymi standardami prawa wypowiedzenia się w tej kwestii a wybrani przez nas politycy okazali się w tej kwestii (świadomymi, bądź nie - nie wiadomo już co gorsze) cynicznymi oszustami. Stało się tak, bo nawet rozsądni dotąd politycy, jak owce, poszli za baranem.
Ludzi nadal apelujących do zdrowego rozsądku, posługujących się logicznymi argumentami, nazywa się oszołomami, ciemnogrodem, w najlepszym zaś razie „eurosceptykami. Nie, nie jesteśmy eurosceptykami. Jeżeli już, to jesteśmy uniosceptykami, krytykami Unii Europejskiej w jej obecnym, zrakowaciałym kształcie, ale przede wszystkim przeciwnikami w kształcie projektowanym za pomocą tzw. Traktatu z Lizbony. Podobnie jak połowa (mamy nadzieję, że więcej) Irlandczyków, i podobnie jak to zauważył pewien tarnowianin, uważamy, że należy bronić Europy przed Unią Europejską.

Oczywiście, w sytuacji gdy Irlandia odrzuci ten szkodliwy dokument, nie łudzimy się, iż fakt ten stanie się gwoździem do trumny poronionego projektu. Tak, jak przegrane referenda we Francji i Holandii nie ostudziły zapału przebierających nogami brukselskich eurokratów i ich popleczników, werbowanych w każdym państwie UE.
Nauczeni doświadczeniem, zdajemy sobie sprawę, że ci inżynierowie dusz, znajdą kolejny sposób, by wprowadzić w życie zapisy Traktatu z pominięciem Irlandii, by zaprowadzić nareszcie „raj na ziemi”, pełen „tolerancji”, „wolności” i „solidarności społecznej”, w którym przy okazji wyeliminuje się wpływ obywateli "nowej, zjednoczonej Europy" na cokolwiek ważnego, całość już władzy oddając w ręce Unijczyków.
Na razie jednak świat patrzy na Irlandię. Patrzymy i my. Z całego serca, kibicujemy Wam, Irlandczycy. Nie dajcie się tym pajacom z Brukseli ! Ich wiernym, ale głupim poplecznikom z Warszawy też!

Piotr Dziża
Mirosław Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, March 19, 2024 07:37:31
IP          : 54.226.222.183
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html