To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  Co się dzieje z pieniędzmi członków TSM – cz. V    -   07/7/2008
„TSM stanęła na skraju przepaści. Dlatego zrobiliśmy krok do przodu” – tymi słowy, będącymi aluzją do słów tow. E. Gierka, jeden z mieszkańców podsumował wielogodzinne, zakończone przed północą zeszło-piątkowe spółdzielcze zebranie. Zebranie, które okazało się być zebraniem „przedstawicieli członków”, mimo iż obowiązująca już rok ustawa przewiduje, iż walne zgromadzenie nie może być zastąpione przez zebranie przedstawicieli. Z tej tygodniowej perspektywy minione wydarzenia jawią się jako surrealistyczna farsa... W tym odcinku epopei o Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej przeczytacie Państwo m.in. krótką relację z zebrania, fragmenty listu jako otrzymałem od zarządu TSM, opinię prawą Biura Analiz Sejmowych oraz przykłady na to, jak mieszkańcy poradzili sobie z łamanie prawa przez władze spółdzielni w innych miastach.

Posłuchaj fragmentów ostatniego zebrania w salach OHP przy ul.Mościckiego :

Ogloszenie
>

Nierzetelny dziennikarz
Gdy przybyłem na piątkowe zebranie żadne bezpośrednie szykany ze strony TSM mnie nie spotkały. Ot, wrogie spojrzenia panów pełniących wyraźnie obowiązki ochroniarzy i natarczywe dopytywanie się, czy aby na pewno jestem członkiem TSM i czy mam „numerek”. Jedynej, dziwnej napaści dokonała na mnie pani, przedstawiająca się jako "dziennikarka TVM", czyli „naszej” kablówki. Przed wejściem do OHP usłyszałem od niej, że ona konsultowała się z prawnikiem, że napisałem nieprawdę, że jestem nierzetelny i w ogóle co ze mnie za dziennikarz. A poza tym ona robi z tego materiał i to także dla TVN! Poprosiłem więc panią, by wyjaśniła mi, na czym polega moja nierzetelność, gdzie rozminąłem się z prawdą i wręczyłem wizytówkę z adresem mailowym. Zarzutów nie otrzymałem do dziś. Ale poniekąd rozumiem takie zaangażowanie lokalnej stacji telewizyjnej, będącej jednocześnie providerem internetowym. Na sali obrad były dwie kamery TVM. Oczywiście, nie ma nic zdrożnego w tym, że za odpłatnością telewizja kablowa nagrywa takie czy inne wydarzenia. W końcu z tego (i z abonamentów) żyje, tak jak my żyjemy z reklam, projektowania serwisów www i administrowania stronami internetowymi. Jednak w tej sytuacji, dochodzi jeszcze jeden aspekt ... Nie widziałem bowiem, żeby profesjonalna pani dziennikarka podeszła do kogoś z protestujących spółdzielców, by wysłuchać ich argumentacji. Co więcej, zarówno "kablówka", jak i inni dostawcy internetu, w tym także ci już obecni, a chcący poszerzyć swoje usługi, muszą mieć zgodę na wejście z kabelkami do bloków ze strony... spółdzielni. Która może to utrudniać, uniemożliwiać, podważając podstawy bytu takiej firmy...
Dlatego nie mam żalu do pani z TVM o nadzwyczajne zaangażowanie, piętnujące moją "nierzetelność"...

Jak PRL AK broniło
Nie będę tu chronologicznie streszczał przebiegu wielogodzinnego zebrania, na którym okazało się, że spółdzielcy nie mają głosu, bo jest to „zebranie przedstawicieli członków”, mimo iż zgodnie z ustawą powinno odbyć się Walne. Z pewnością TSM zainteresowanym udostępni protokół czy nawet materiały filmowe. Ograniczę się do tego, co naistotniejsze.
Pierwszy szok przeżyłem zaraz po wejściu na salę. Średnia wieku zasłużonych przedstawicieli członków, tak na oko, wynosiła 60 lat. Obserwacja druga: grupie kilkudziesięciu spółdzielców mimo starań, wrzawy i emocjonalnych wystąpień nie udało się przerwać nielegalnego zebrania (o czym za chwilę). Zastosowano się jedynie do próśb spółdzielców, by nie wybierać nowej rady nadzorczej, do czasu uchwalenia nowego statutu. Władze spółdzielni sięgnęły także po pewien socjotechniczny chwyt: otóż kilka dni wcześniej, w biurze poseł Urszuli Augustyn (bez obecności posłanki) odbyło się „mediacyjne” spotkanie między grupą spółdzielców a władzami spółdzielni. Spotkanie zamknięte dla postronnych osób. Podczas tego spotkania biorąca w nim udział mieszkanka jednego z osiedli, pani Zofia T. pozwoliła sobie na uwagę – przyznać trzeba – nie mającą raczej poważniejszego związku z funkcjonowaniem TSM – stwierdzając, iż podczas uroczystości wręczania jakichś spółdzielczych odznaczeń, jeden ze starszych panów był tak pijany, że ledwo trzymał się na nogach. Na minionym „zpcz” przedstawiciel władz spółdzielni uznał za stosowne upublicznić tę kwestię, grzmiąc to mikrofonu: pani Zofia T. na spotkaniu powiedziała, że pan X (tu padło nazwisko), osoba znana i zasłużona, żołnierz AK był pijany! Na sali zawisło „święte oburzenie”, wszyscy jak jeden mąż popatrzyli się ze zgrozą w stronę spółdzielców; rozwodzono nad słusznymi zasługami pana X, jego wiekiem i godną podziwu kondycją zdrowotną. Starałem się potem wyjaśnić tę sprawę. Okazało się, że pani Zofia T. nie zna z wyglądu pana X i trudno, żeby mówiąc o starszym panu, mówiła akurat o nim – że to właśnie pan X był pijany. Fakt (?) ten wydedukował i wyartykułował dopiero członek władz spółdzielni. Skoro pani Zofia nie wie, kto był pijany, a wie to zarząd TSM, więc chyba wie lepiej i jest coś na rzeczy, zgodnie z zasadą „uderz w stół a nożyce się odezwą”.
Pomijam tu już to, że informację tę upubliczniły dopiero władze spółdzielni i że to wypowiadający te słowa członek zarządu tak naprawdę dokonał potencjalnego „pomówienia” nie zaś pani Zofia, którą o pomówienie publicznie oskarżono i postraszono sądem - tak jak czyni się to w innych spółdzielniach, wytaczając procesy o zniesławienie czy próbując na różne sposoby zdyskredytować „niepokornych”. Reasumując: z niepomiernym zdumieniem przyglądałem się, jak po raz pierwszy w naszej historii PRL staje w obronie godności i honoru AK...

Jestem za, a nawet przeciw
Podczas obrad wysłuchaliśmy m.in. sprawozdania oraz „dyskusji”. „Dyskusja” polegała na tym, że przedstawiciele członków mieli dać prowadzącemu karteczki informujące, że chcą zabrać głos. Ja tam żadnych karteczek nie widziałem – prowadzący od razu wiedział, kto głos chce zabrać – rozlegało się: „proszę, kolega taki”, „proszę, kolega taki” po czym następowało przygotowane wystąpienie, będące de facto często „propagandą sukcesu”. Trochę emocji wzbudziła kwestia, czy TSM, jako jedna z nielicznych spółdzielni prowadzących działalność kulturalno – oświatową, nie powinna jednak pieniążków przeznaczać na remonty, bo od organizacji czasu najmłodszym są inne instytucje. Choć jeden ze spółdzielców stwierdził, iż w Biadolinach „robi się infrastrukturę, a nie rozdaje cukierki”, przedstawiciele członków z troską pochylili się nad losem dzieci, jakby zapominając, że infrastruktura, to także place zabaw. Poza tym m.in. udzielono zarządowi absolutorium i wyrażono zgodę na zaciąganie zobowiązań finansowych do łącznej kwoty 5 mln zł.
Tym, na co wszyscy z napięciem czekali, był statut. Nowy statut, napisany przez władze TSM, do którego spółdzielcy chcieli wnieść poprawki. Tymczasem wszystkie poprawki wniesione przez nich za pośrednictwem przedstawicieli członków, zostały odrzucone, przyjęto natomiast te, które ograniczają prawa członków TSM. Przez cały czas obrad przedstawiciele członków przypominali maszynkę do głosowania – z jednomyślności wyłamywał się najczęściej tylko jeden i ten sam pan. Wyglądało to zaś tak:

Wniosek, aby walne zgromadzenie mogło zwołać nie mniej niż 20 procent członków spółdzielni (do tej pory było to 10 procent) – „byśmy się nie musieli spotykać z byle powodu”. Wniosek przeszedł – tym samym „przedstawiciele członków”, postanowili ograniczyć prawa tych, którzy ich wybierali oraz wszystkich spółdzielców do stanowienia o własnym majątku.

Wniosek, aby kandydata do rady nadzorczej musiało rekomendować co najmniej 30 członków, nie zaś 10, jak do tej pory (żeby nie było za łatwo). Wniosek przyjęty.

Wniosek, o wykreślenie zapisu o „uczestnictwie w kosztach działalności społecznej i kulturalnej”, bo zgodnie z prawem środki z opłaty eksploatacyjnej mogą być wydane tylko na terenie danej nieruchomości, a działalność społeczno – kulturalna jest prowadzona w dwóch miejscach. Wniosek został odrzucony – prowadzący obrady stwierdził, że przecież w przypadku 50-metrowego mieszkania to jest tylko 2 zł.

Wniosek o skreślenie wprowadzonego przez władze TSM do statutu zapisu, aby w przypadku straty bilansowej spółdzielni, można ją było pokryć z innych funduszy, np. funduszu remontowego. Wniosek odrzucony – w razie zadłużenia, pokrywane ono miałoby być z tego, co płacimy na remonty naszych bloków.

Wniosek, aby roczne sprawozdanie finansowe otrzymywał każdy z członków spółdzielni – odrzucony, bo „sprawozdanie jest do wglądu w administracji”.

Wniosek, aby np. regulaminy udostępnione były na tablicy ogłoszeń oraz na nie istniejącej wciąż stronie internetowej spółdzielni. Odrzucony.

Wniosek, aby odrzucić projektowany zapis, zgodnie z którym cząstkowe walne zgromadzenie zachowuje swoją ważność nawet wówczas, gdy nikt na nie nie przyjdzie lub nie będzie głosował. Wniosek odrzucony. Przedstawiciele członków uchwalili, że istnieje to, czego nie ma...
W tym miejscu nasuwa się jedno spostrzeżenie: władze TSM i kurczowo trzymający się swej nie istniejącej w sensie prawnym pozycji przedstawiciele członków, z jednej strony tak bardzo obawiają się tego, że jednak społeczeństwo jest ciut za mocno „obywatelskie” i za łatwo byłoby mu teraz zebrać te 1.200 czy 1.500 podpisów aby zwołać walne, a z drugiej strony martwią się, że jest owo społeczeństwo „zbyt mało obywatelskie” i w razie przeprowadzenia np. 10 walnych cząstkowych, spośród 1.200 członków spółdzielni w danym okręgu nie znalazłby się nikt, kto by na owo walne cząstkowe przyszedł...

Najśmieszniejsze jednak miało dopiero nadejść: przedstawiciel członków, pan Skorupa już we wcześniejszej części zebrania zabierał głos w sprawie statutu stwierdzając m.in.: „już w grudniu apelowałem o nie uchwalanie nowego stautu. I jestem z tego dumny.” Mężczyzna cytował opinię Rzecznika Praw Obywatelskich, w której tenże stwierdza, iż ostrożność niektórych członków spółdzielni mieszkaniowych przy uchwalaniu statutu była uzasadniona. Pan Skorupa dopuścił się tu manipulacji, albowiem powyższe nie jest poglądem Rzecznika Praw Obywatelskich, a jedynie zastosowanym przez RPO cytatem z artykułu K. Pietrzykowskiego z Rzeczpospolitej – Prawo co dnia, noszącego znamienny tytuł „Prezesi spółdzielni wolą zebrania przedstawicieli”. Dalej pan Skorupa stwierdził, że zebrania przedstawicieli członków pozostają najwyższym organem, a do czasu uchwalenia statutu „walne” może być zastąpione przez „zpcz”, zaś przepisy przejściowe obowiązują nadal. Otóż pan Skorupa, podobnie jak władze spółdzielni w adresowanym do mnie liście, wybierają sobie z pisma rzecznika to, co im pasuje, o czym za chwilę. Następnie wspomniany przedstawiciel członków zauważył, iż cała ustawa, która weszła w życie w lipcu ub.r. została skierowana do Trybunału Konstytucyjnego, w którym „zmienia się prezes” i w związku z tym on jest pewien na 99,9 procenta, że zostanie ona uchylona. Dlaczego? Chociażby dlatego, że akurat na spółdzielnie mieszkaniowe ustawa ta nakłada więcej obowiązków, niż w przypadku innych spółdzielni. Jakich to obowiązków? Ano, tych związanych z większą przejrzystością finansową, koniecznością publikacji sprawozdań finansowych – słowem, dających więcej praw „pracodawcy”, czyli członkom spółdzielni. Po takim dictum obecni na sali spółdzielcy zrozumieli, iż włodarzy TSM i innych spółdzielni, a także wieloletnich przedstawicieli członków, najbardziej uwiera owa „finansowa przejrzystość” i „nadmierne” prawa spółdzielców, czemu zresztą „przedstawiciele” dali wyraz głosując poszczególne poprawki do nowego statutu w opisany wyżej sposób. Pan Skorupa w jeszcze jednym, finalnym wystąpieniu, już po uchwaleniu wszystkich poprawek, stwierdził także iż „wszyscy widzimy ile wad ma ten statut” oraz ustawa, którą na 99,9 procenta Trybunał uzna za niezgodną z konstytucją i w związku z tym zaapelował: „nie głosujmy za czymś, czego się potem będziemy wstydzili”, wzywając do nie uchwalenia statutu. Tego statutu, któremu dopiero co poświęcono tyle uwagi, niemal jednogłośnie przyjmując i odrzucając różne poprawki. Tym samym pan Skorupa niejako nakłaniał do popełnienia przestępstwa, ponieważ z faktu, iż jakiś akt prawny znajduje się w Trybunale, nie wynika jeszcze, że prawo owo przestało obowiązywać. Tu pozwolę sobie zastosować metaforę: gdyby przyjąć tę interpretację i wyobrazić sobie, że to pan Skorupa jest ustawą, którą ktoś zaskarża, to w chwili zaskarżenia ustawa owa – czyli pan Skorupa – zostałaby „zaaresztowana”. A jako że mniej lub bardziej zasadne skargi na ustawę można składać nieustannie, pan Skorupa, oskarżany co chwila o cokolwiek, resztę życia spędziłby w więzieniu, wychodząc z niego tylko na chwilę, po wydaniu np. uniewinniającego orzeczenia przez Trybunał, by do aresztu znowu trafić, z chwilą wniesienia kolejnego przeciw niemu (tzn. przeciw ustawie) zaskarżenia...
Podsumowując: dopóki nie zapadnie stosowne rozstrzygnięcie TK, obowiązują zapisy znowelizowanej ustawy i na ten temat wypowiadał się już sędzia Sądu Najwyższego Gerard Bieniek.
I wreszcie przyszedł ten długo wyczekiwany moment: głosowanie nad nowym statutem. Przedstawiciele Członków, którzy jeszcze przed chwilą tak pracowicie pastwili się nad aktem regulującym funkcjonowanie spółdzielni... posłuchali wezwania pana Skorupy. Statutu nie przyjęto! Po sali poniósł się histeryczny śmiech przyglądających się tej farsie spółdzielców...

Jak ze spółdzielczym betonem radzą sobie w Polsce
Tym samym w TSM wciąż obowiązuje stary, niezgodny z nową ustawą statut. Nadal istnieją zebrania „przedstawicieli członków”, choć powinno odbywać się „walne”. Nadal funkcjonuje ta sama rada nadzorcza, której wybór miał być dokonywany w czerwcu, ten sam zarząd – słowem, wszystko zostało po staremu i władze TSM, stosując twórczą nadinterpretację prawa, mogą ów stan rzeczy ciągnąć latami.
Tymczasem w skali kraju nie brak spółdzielni, w których sytuacja wygląda identycznie jak w przypadku TSM, choć są i takie, które zastosowały się do obowiązującego prawa. Ze spółdzielczym, PRL-owskim betonem walczy m.in. Krajowy Związek Lokatorów i Spółdzielców (polecam np. stronę www.kzlis.konin.pl). Na dyskusyjnych forach w całej Polsce poczytać można o próbach zastraszania niepokornych członków czy wręcz dziwnym niszczeniu samochodów działaczy KZLS przez „nieznanych sprawców”. W sądach znajdują się sprawy wytoczone przez spółdzielców, którzy za swą „wywrotową” działalność zostali ze spółdzielni wykluczeni. Niektórzy jednak potrafią sobie poradzić...
Tak było w Chojnicach, gdzie miało odbyć się takie samo jak w Tarnowie, Zebranie Przedstawicieli – czyli organu zlikwidowanego przez ustawę. Tam było jeszcze weselej – prezes spółdzielni posunął się do wynajęcia ochrony, celem nie wpuszczenia na salę obrad członków spółdzielni. W związku z czym pan Henryk Mollin – prezes oddziału terenowego KZLiS w Chojnicach – Czersku wezwał policję. W efekcie członków spółdzielni na salę wpuszczono. Nielegalne zebranie przedstawicieli zostało przerwane i zamienione na Walne Zgromadzenie – na liście obecności podpisało się 178 członków spółdzielni. W efekcie nie udzielono absolutorium Zarządowi, odwołano Radę Nadzorczą i natychmiast powołano nową... Stało się to możliwe dzięki temu, że większa niż w przypadku TSM grupa członków spółdzielni postanowiła zainteresować się własnymi prawami, majątkiem oraz tym, co się dzieje z ich pieniędzmi...

Co naprawdę napisał Rzecznik Praw Obywatelskich
A teraz otrzymany od spółdzielni list. Czytam w nim, iż 7 grudnia 2007 odbyło się zebranie przedstawicieli członków, na którym miano uchwalić nowy statut, ale zostało przerwane, zaś zarząd zobowiązano do kontynuacji Zpcz w czerwcu 2008. ”Przerwanie zebrania i nie uchwalenie nowego statutu odbyło się przy ogólnym aplauzie i biciu braw ze strony obserwatorów zebrani, tj. Pana Jana Niedojadły i grupy popierających go osób” (przypomnijmy, o takie rozwiązanie apelowali sami przedstawiciele członków, w tym pan Skorupa, zaś argumentem było złożenie do Trybunału Konstytucyjnego skargi na nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych i prawa spółdzielczego).
A teraz najważniejsze: Pomimo nie uchwalenia nowego statutu, tj. od dnia 31.07.2007 Tarnowska Spółdzielnia Mieszkaniowa stosuje przepisy znowelizowanej ustawy, a zapisy nie zmienionego statutu są nieważne z mocy prawa w zakresie, w jakim są sprzeczne z obowiązującymi przepisami. Ustawa z dnia 14 czerwca 2007 wprowadziła w tym zakresie przepisy przejściowe. Art. 9 ust. 2 stanowi, że do czasu zarejestrowania zmian statutów postanowienia dotychczasowych statutów regulujące funkcjonowanie zebrania przedstawicieli pozostają w mocy. Jest to oczywiście nieprawda, o czym za chwilę będę pisał – dość dodać, że przywołany artykuł, ustęp wyżej wskazuje czas uchwalenia tego statutu, zakreślającym tym samym czas obowiązywania przepisów przejściowych – 30 listopada 2007. Kłamliwe jest więc twierdzenie o stosowaniu się do przepisów nowej ustawy – Zarząd TSM i nie wywiązująca się ze swych obowiązków Rada Nadzorcza zwyczajnie łamią prawo.
Dalej w piśmie czytam przywołane wcześniej stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich. Jednak, jak napisałem, władze spółdzielni z owego stanowiska wybierają sobie to, co im pasuje. RPO pisze bowiem także o możliwości takiej interpretacji ustawy, zgodnie z którą „walne zgromadzenie nie może być zastąpione przez zebranie przedstawicieli”(...) Przy przyjęciu takiej wykładni, która najpełniej uwzględnia intencje ustawodawcy, należałoby stwierdzić, że doroczne zebranie przedstawicieli nie ma już kompetencji do podejmowania innych uchwał, np. o udzieleniu absolutorium członkom zarządu, czy zatwierdzeniu sprawozdania finansowego. Takie uchwały byłyby w takim wypadku bezwzględnie nieważne, jako podjęte przez nieuprawniony organ.. RPO zwraca także uwagę na fakt, iż istniejący obecnie w niektórych spółdzielniach stan rzeczy (jak teraz w TSM), oceniony negatywnie przez ustawodawcę, który zlikwidował system demokracji pośredniej (przedstawiciele członków) „może trwać latami”, potwierdzając to, o czym pisałem – że władze TSM mogą sobie, przy swojej interpretacji prawa, latami uchwalać statut.
Żeby nie przeciągać – do pozostałej części otrzymanego od spółdzielni pisma odniosę się w kolejnym odcinku. Dość teraz będzie przytoczyć zupełnie pomijaną, a zupełnie jednoznaczną i ważną wykładnię prawną...

Czarne nie jest białe, czyli sejmowa wykładnia prawna
Otóż 25 marca 2008 Biuro Analiz Sejmowych przy Kancelarii Sejmu, w odpowiedzi na wniosek posła PIS Adama Gawędy wydało opinię prawną w sprawie interpretacji przepisów dotyczących walnego zgromadzenia w spółdzielni mieszkaniowej. Pisze tam wprost, iż „przepisy przejściowe” na które powołuje się TSM, nie mają już zastosowania. ”(...)W świetle przytoczonego art. 9 ustawy nowelizującej ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych termin na dokonanie zmian w statutach spółdzielni upłynął 30 listopada 2007 r. Zmiany w statutach mogły być po raz ostatni dokonane na dotychczasowych zasadach, a więc z wykorzystaniem zebrań przedstawicieli. Po tym terminie możliwe jest uchwalenie zmian statutu jedynie na nowych zasadach, a więc jedynie przez walne zgromadzenie spółdzielni mieszkaniowej. W razie sprzeczności pomiędzy statutem a ustawą, stosuje się ustawę”. Tym bardziej, iż statut nie jest żadnym aktem prawnym lecz UMOWĄ. Zgodnie z ustawą zebranie przedstawicieli członków w ogóle przestało istnieć z dniem 1 stycznia 2008. Wszystkie „zpcz” odbywające się po tej dacie i wszelkie zapadłe na nich decyzje są nieważne! Tym samym wartość makulatury ma zarówno przyjęcie sprawozdania finansowego, jak i udzielenie absolutorium zarządowi, albowiem obecnie kompetencje takie ma jedynie walne zgromadzenie członków spółdzielni. Zarząd, rada nadzorcza i przedstawiciele członków robią wszystko, aby jak najdłużej przedłużyć obecne status quo, tak jakby obawiali się, że walne mogłoby sprawozdania finansowego nie przyjąć, absolutorium nie udzielić, a kto wie, może nawet podjąć decyzje mogące mieć inne, daleko idące konsekwencje. Skoro determinacja obecnych władz TSM jest tak ogromna, zachodzi uzasadnione podejrzenie, że coś może być na rzeczy...

Prezesi za kratkami?
Na zakończenie jeszcze jeden przykład – podobna jak w Tarnowie sytuacja w spółdzielni miała miejsce w Sochaczewie. Jak zauważa pan K. Romański ”(...)Zarząd, który jest upoważniony do reprezentowania spółdzielni jako osoby prawnej - jest z mocy prawa zobowiązany do przestrzegania przepisów Ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych i przepisów Prawa spółdzielczego. Zarząd Spółdzielni, który zgodnie z wymogami prawa spółdzielczego nie zorganizował Walnego Zgromadzenia Członków, przekroczył swoje uprawnienia.” Reguluje odpowiedni artykuł prawa spółdzielczego: ”Kto będąc członkiem organu spółdzielni (...) nie zwołuje walnego zgromadzenia, zebrania przedstawicieli albo zebrań grup członkowskich poprzedzających zebranie przedstawicieli (zniesionych przez nowelę ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych), podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.” (zgodnie z Kodeksem Wykroczeń, art. 1. (1) paragraf 1).

Wbrew powtarzanym tu i ówdzie opiniom, wydaje się, iż napięcie panujące między członkami Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, a jej władzami i nielegalnie działającymi „przedstawicielami członków” to nie „jakiś tam konflikt”. To raczej walka spółdzielców o respektowanie prawa. Walka prowadzona praktycznie w całym kraju, przy dziwnej niemocie wymiaru sprawiedliwości, na co zwraca uwagę m.in. Stowarzyszenie Przeciw Bezprawiu Sądów, Prokuratur, ZUS z Bielska Białej, które wkrótce, wraz z innymi stowarzyszeniami ma się spotkać w Warszawie z Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Z jednej strony jest bowiem tkwiący głęboko w socjaliźmie, postPRL-owski relikt, naginający, nadinterpretujący po swojemu czy wręcz łamiący prawo – z drugiej strony coraz bardziej świadomi swoich praw członkowie spółdzielni, walczący o odzyskanie kontroli nad zawłaszczonym majątkiem, o zwyczajne przestrzeganie prawa, o przywrócenie normalności, zgodnie z którą to oni są pracodawcą – władze spółdzielni są zaś niczym innym jak pracownikami, zatrudnionymi przez spółdzielców administratorami powierzonego im w zarząd mienia...

Wkrótce, kolejna część epopei o Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, a także relacja ze spotkania spółdzielców z władzami miasta. Tymczasem zachęcam do wysłuchania obszernych fragmentów nagrania z części ostatniego zebrania przedstawicieli członków, poświęconej nowemu statutowi. W nagraniu m.in. pominięto wnioski dotyczące ustanowienia komitetu blokowego organem spółdzielni czy długi fragment dotyczący ustalenia procedury wyboru rady nadzorczej, gdy w stosunku do pierwotnej propozycji zmniejszono liczbę osób, które mogą być wybrane w jednym okręgu wyborczym (z 3 do 2) w obawie przed tym, by wybrani spośród członków spółdzielni członkowie rady nadzorczej „nie dogadywali się ze sobą”, w ten sposób, że osoby wybrane w paru aktywniejszych okręgach przejęłyby stery kontroli w radzie nadzorczej (!)

M. Poświatowski
Członek Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej z czynnym i biernym prawem wyborczym.
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Thu, April 25, 2024 18:50:06
IP          : 18.191.41.236
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html