To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  inTARnetowe rozmowy ze sternikami tarnowskiej kultury - Agnieszka Kawa    -   16/9/2008
Mościcki Młyn Sztuki
Zapraszamy na kolejny, obszerny wywiad z naszego inTARnetowego cyklu, podczas którego przepytujemy szefów wszystkich tarnowskich instytucji kultury. O tym, że w Tarnowie jednak powstanie Młyn Sztuki, czy w Mościcach będziemy mogli oglądać tylko kulturę "z importu" i czy MCK postępuje fair wobec innych instytucji, a także o sukcesie kina Millennium, o tym, co sprawia więcej satysfakcji, co jest złego w obecnej nazwie MCK i czy charakterystyczny budynek Centrum nie zniknie z krajobrazu Mościc - o tym wszystkim i wielu innych sprawach z dyrektorem Mościckiego Centrum Kultury, Agnieszką Kawą, rozmawiali Agnieszka Setlik i Piotr Dziża.

Ogloszenie
>

Co daje więcej satysfakcji, kierowanie wydziałem kultury Urzędu, czy kierowanie instytucją kultury?

Samo kierowanie nie daje satysfakcji, to zadanie jak każde inne. Satysfakcję mam wtedy, gdy doprowadzam przedsięwzięcie do końca, gdy widzę efekty. Faktycznie jest miło widzieć, że propozycje w dziedzinie kultury zyskują publiczność, ze ludzie kupują bilety, wychodzą zadowoleni, zaskoczeni w każdym razie poruszeni. Kiedy bardzo długo nad czymś się pracujemy, efekt jak zawsze jest wielką niewiadomą, wszystkim towarzyszą emocje. Nigdy nie wiemy czy dopisze publiczność, pozostajemy jednak w przekonaniu, że warto i że trzeba. Tak naprawdę satysfakcja jest tylko wtedy, kiedy siedzi się na sali widowiskowej albo jest się w galerii i widzi się reakcje publiczności, śledzi się twórców i zauważa się ich wzajemne, dobre relacje. Tę samą satysfakcję można było mieć na stanowisku dyrektora Wydziału Kultury i można mieć tutaj. Nie ma także wielkiej różnicy w administracji, bo pracy biurowej, papierowej, organizacyjnej w MCK też jest bardzo dużo, a satysfakcja raczej jest taka sama. Ja nie umiem rozróżnić tych dwóch rzeczy.

Ale z jakichś powodów wybrała Pani rok temu inne miejsce pracy. Chciała Pani coś dodać do swojej drogi życiowej, a może w Urzędzie już się Pani „wypaliła” ?

Tak. To było pięć lat pracy w administracji samorządowej. Swoją drogą bardzo ciekawych lat w rozwoju zawodowym. O pracy w dziedzinie kultury w urzędzie często mówię jak o pracy na granicy dwóch światów. Trzeba było godzić wymagania biurokratycznej, cały czas rozwijającej się administracji z nieokiełznanym, niepoddającym się żadnym granicom światem artystów. W tym miejscu krzyżowały się bardzo często względy finansowe, wizje, różne potrzeby i oczekiwania a także od czasu do czasu polityka. Po drugiej stronie formalnych procedur są twórcy, artyści oraz dyrektorzy instytucji kultury, którzy oczywiście są administratorami, ale znajdują się zdecydowanie bliżej sztuki, twórców. Chyba tego im pozazdrościłam. Okazało się, że bycie na wspomnianej granicy po pewnym czasie powoduje zmęczenie. Tak mi się wydaje, że przyszła pora na nowe wyzwanie. Tak się ułożyło, że pojawiła się interesująca propozycja. Mając na uwadze mój sentyment do Mościc dawne związki z Domem Kultury, otwierające się możliwościami na rozwój tego miejsca uznałam, że warto spróbować. Wiem jak działa samorząd, mam doświadczenie, wiem jak pracują instytucje, orientuję się w zależnościach kształtujących rynek działalności kulturalnej, uznałam, że można zaryzykować. Przed MCK otwierały się nowe możliwości, czyli przyzwoity budżet za jakiś czas, przychylność ludzi, możliwość zmian budowlanych, czyli jest szansa zostawić po sobie coś wartościowego.

No właśnie, jakim miejscem ma stać się Mościckie Centrum Kultury? Jakby Pani mogła przypomnieć na czym polegają plany rozwoju, ogłaszane początkiem roku?

Plan jest taki, żeby z bardzo lokalnego, fabrycznego domu kultury zrobić instytucję o zasięgu co najmniej regionalnym, oddziałującą w regionie małopolski, wyrazistą z ambicjami. Stworzyć centrum, które byłoby charakterystyczne na mapie polskich instytucji, spowodować, żeby współpracowało z twórcami polskimi i zagranicznymi. Instytucja będzie na tyle dobrze przygotowana technicznie i merytorycznie aby być miejscem do prezentacji wybitnych osobowości ich dzieł. To długa droga, wiele się trzeba nauczyć i wiele zrobić aby MCK stało się przyjazne dla twórców ale także a może przede wszystkim publiczności. Marzy mi się stworzenie takiego miejsca, do którego miło jest przyjść, odpocząć, spędzać wolny czas, spotkać się z przyjaciółmi, także w kawiarnianej atmosferze. Gdzie obcuje się ze sztuką w sposób naturalny, częsty, nieskrępowany. Przyglądając się temu budynkowi, myśląc na jego temat, biorąc pod uwagę jego architekturę i to, jakby mógł wyglądać, nie mogłam oprzeć się poczuciu, że tu jednak dominować powinna sztuka współczesna. Oczywiście nie tylko, bo profil instytucji będzie raczej szeroki. Należy wykorzystać wszystkie możliwości jakie daje budynek. Z taką też propozycją programową i z takim widzeniem instytucji zgodził się założyciel instytucji Marszałek Województwa Małopolskiego.

Czyli Młyn Sztuki jednak w Tarnowie powstanie ?! Co prawda nie w Młynie Szancera, gdzie pierwotnie był planowany, ale tutaj, w Mościcach.

Tamto miejsce jest absolutnie piękne, klimatyczne, cudowne i szkoda, że kultura z niego nie skorzysta. Tu też są możliwości i można część z tych planów, pomysłów, które wokół Młyna krążyły, zrealizować.

Czyli Pani potwierdza, że pomysł „kombinatu kultury” jest możliwy do zrealizowania - przynajmniej w sporej części - tutaj, w Mościcach?

Tak, bo tu jest ogromna przestrzeń, prawda? Zaczęliśmy się zastanawiać nad funkcjonalnością samego budynku, wykorzystaniem przestrzeni i nad tym, jak ją zmienić, co tu potrzeba, co tu się przyjmie, jak wykorzystać samą architekturę. Osoby, które zostały poproszone o konsultacje w sprawach architektonicznych, konstrukcyjnych twierdziły zgodnie, że przestrzeń jest potężna, ale na ten moment zupełnie niefunkcjonalna. Tu się można „zachodzić” po piętrach, korytarzach, poziomach. Aby dojść do celu, trzeba czasami obejść wszystko dookoła. Dokładne zwiedzanie zajmuje około trzy godziny. Uznaliśmy, że z budynkiem wiążą się ogromne możliwości. Mamy pomysły, oczywiście dalej do rozważań z architektami. W planach jest powstanie kilku zupełnie nowych przestrzeni, scen o zmienionym charakterze, o zwiększonej kubaturze. Nie będziemy budynku rozbudowywać na zewnątrz, będziemy robić zmiany w środku, tak aby stał się on bardziej funkcjonalny nie tylko dla pracowników, ale przede wszystkim dla ludzi, którzy będą tu przychodzić.

Nadal chce Pani zmiany nazwy placówki? Przeszkadza Pani pierwszy człon nazwy?

Nigdy nie twierdziłam, że pierwszy człon nazwy mi przeszkadza. Nazwa Mościckie Centrum Kultury jest niewiele mówiąca, szczególnie drugi i trzeci człon. Takich centrów jest bardzo dużo, wystarczy włączyć Internet. Chodzi o to, żeby nadać temu miejscu bardzo charakterystyczną nazwę, taką żeby była rozpoznawalna i charakterystyczna. Żeby to nie było centrum kojarzące się jednoznacznie z domem kultury z minionej epoki, bo takie miejsc nie jest atrakcyjne dla twórców i publiczności. To ma być miejsce sztuki na miarę naszych czasów, budzące w nas wyższe potrzeby, wychowujące nasze dzieci do obcowania ze sztuką bez kompleksów.

Nie chodziło zatem o „Mościckie” ?

Nie. Chodziło o to, żeby nadać miejscu charakterystyczną, fajną, wyróżniającą się nazwę, która zmieniłaby myślenie o centrum.

A czy MCK według tych projektów, jest miejscem, albo ma być miejscem, w którym tworzy się kulturę i daje możliwość kreacji lokalnym środowiskom twórczym, czy też tylko miejscem prezentacji kultury, która tak naprawdę robiona jest na zewnątrz, a tutaj jest tylko możliwość jej pokazania?

Mościckie Centrum Kultury daje i będzie dawać możliwość kreacji środowiskom twórczym. Cały czas odbywają się tu zajęcia w ramach tej działalności. Dlaczego na razie wiele nie zmieniamy? Dlatego, że jeszcze nie zmieniamy przestrzeni. W momencie, kiedy będziemy mieć inne warunki, będziemy mogli inaczej działać, ale i teraz i później ludzie w każdym przedziale wiekowym będą tutaj mieć coś ciekawego do zrobienia. Zmiana będzie polegać przede wszystkim na zmianie jakości, na zmianie programowej, na nadzorowaniu i pełnej odpowiedzialności za program. Budujemy w oparciu o dobrych wykładowców, artystów; dajemy dobrą ofertę. To, co do tej pory działo się w Mościckim Centrum Kultury, było raczej rozpaczliwą próba przetrwania za wszelka cenę. Pomieszało się to, co wynika ze statutowych obowiązków z komercyjnym traktowaniem obiektu. Do tej pory trudno jest zrozumieć, kto tutaj i na jakich zasadach przebywał. Samorządowa instytucja kultury działa w określony przepisami sposób i nic nie może się dziać przypadkowo. Staram się ściśle określić co dzieje się w ramach statutowej działalności, która pozostaje w Mościckim Centrum Kultury. Na pewno niepopularna i trudna jest działalność związana z folklorem czy regionalizmem. Mam na myśli Zespół Pieśni i Tańca „Świerczkowiacy”. Uważam, że jedną z misji instytucji jest zadbać o ten nurt kulturowy i sprawić, aby w dzisiejszym świecie znalazł swoje miejsce. Zadbać o zespół, który pracuje nieprzerwanie od 45 lat, zgromadził ogromny niewymierny majątek w repertuarze, zachowanej tradycji a także setkach kostiumów z wielu regionów Polski, angażuje dorosłych, ale także dzieci. To co wciąż pozostaje atrakcyjne i przyciąga nowych „Świerczkowiaków” to atrakcyjne podróże i koncerty zespołu w różnych miejscach świata. Należy się o to postarać i zachęcać ludzi aby do zespołu przyszli. Regionalizm w myśleniu, w polityce regionalnej województwa małopolskiego jest silny i ma uzasadnienie, więc z całą pewnością znajdzie tu miejsce.

Abstrahując od pomysłu dużej galerii sztuki w „kombinacie kultury”, to czy jest coś, co jeszcze wyróżnia Pani program od oferty innych instytucji? Istnieje na przykład Małopolskie Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu, skądinąd też instytucja marszałkowska, które też bardzo mocno dba o regionalizm i robi to od lat, organizując sporo różnego rodzaju przeglądów, konkursów itd. Czym się chcecie wyróżnić?

„Sokół” jest instytucją, gdzie dzieje się bardzo dużo w różnych dziedzinach sztuki. Instytucja działa w ten sposób wiele lat i zapracowała sobie na wierną publiczność. Też jest tam kino, impresaryjna scena teatralna, impresaryjna scena muzyczna. MCK dopiero zaczyna, przed nami długa droga. Odpowiedź wiąże się z poprzednim pytaniem. Zapytał pan o kreację artystyczną i możliwość użyczania sceny. Myślę, że w „Sokole” jest mniej propozycji związanych z tworzeniem, kreowaniem interdyscyplinarnych przedsięwzięć budowanych na bazie czy to jednej postaci, czy myśli przewodniej, łączącej kilka dziedzin sztuki, sięgającej do sztuki profesjonalnej. Od dłuższego czasu planujemy i pracujemy nad organizacją takiego cyklu spotkań. Zaczęliśmy od zjednywania przychylności osób, które chciałyby z MCK współpracować. Wszystko po to by projekt opierał się na autorytetach, czerpał z najlepszych wartości kulturowych, łączył klasykę literacką, teatralną, filmową czy muzyczną z poszukiwaniami młodości, współczesnym przekazem. Ideałem będzie, jeśli uda nam się takim spojrzeniem na sztukę zaciekawić publiczność. Środkiem do osiągnięcia celu będzie łączenie spektaklu, spotkania, konferencji, sympozjum naukowego z rozmowami, spotkaniami z ludźmi i zabawą. Bardzo jesteśmy blisko sfinalizowania rozmów z Wojtkiem Pszoniak. To niezwykła postać w kulturze polskiej i właśnie wokół jednej osoby chcemy zbudować program, który będzie opierał się o wielowymiarowe spojrzenie na jego twórczość teatralną, filmową, pasje plastyczne i muzyczne, fascynacje cyrkiem i namiętnością, jaką jest dla niego kuchnia. Pierwszą z postaci, która przyjęła nasze zaproszenie będzie Jerzy Skolimowski. Pokażemy najnowszy jego film „Cztery noce z Anną”, powrócimy do ogromnego filmowego dorobku, ale także pokażemy Jerzego Skolimowskiego – artystę plastyka. Planujemy wystawę jego malarstwa.

Dobrze. Ale plany, ambicje w sferze kultury, a szczególnie przekaz, bardzo różnie mogą być interpretowane. Tu już jesteśmy na poletku odbiorcy. Pani się o tym dobitnie przekonała ostatnio, gdy grupa bywalców holu, który wykorzystywany jest na ekspozycje zaprotestowała głośno przeciwko fotogramowi autorstwa Wojciecha Druszcza (chodzi o fotografię Eidrigeviciusa wykonaną w jego pracowni, z nagim pozującym w tle - przyp. red.), zresztą wielokrotnie już w Polsce wystawianemu w różnych miejscach. Nie wiem, czy z podobną reakcją spotykało się to również gdzie indziej...

Rozmawiałam z autorem. Nigdzie nie spotkało się to z podobną reakcją.

Interweniowało nawet kuratorium. Prosilibyśmy o komentarz do tej całej sytuacji.

Prawdę powiedziawszy to nie była głośna interwencja ani protest. Raczej próba poproszenia, aby w MCK było „po staremu”. Właściwie nie ma co komentować. Problem polega na braku zrozumienia. Wystawa prezentująca portrety ludzi kultury, nauki, polityki znajdowała uznanie wszędzie, gdzie tylko była pokazywana a były to oczywiście zacne miejsca. Cieszę się, że autor i BWA Galeria Miejska w Tarnowie - właściciel wystawy uznali, że takim miejscem jest też MCK. W podobny sposób myśli także znakomita większość publiczność Galerii Centrum a my rozmawiamy o jednym odmiennym poglądzie. Sztuka nie powinna pozostawiać widza obojętnego i chyba tak się dzieje.

Na scenie MCK pojawia się sporo spektakli teatralnych, ciekawych sztuk sprowadzanych „z Polski”. Czy MCK gra fair wobec „Solskiego”? 

Oczywiście. W Tarnowie i regionie jest tak wiele do zrobienia w dziedzinie kultury, że znajdzie się miejsce dla wszystkich. A „Solski” nie jest teatrem impresaryjnym.

To tym bardziej właśnie. Własna produkcja jest przecież trudniejsza.

Tym się różnimy. Nigdy nie będziemy konkurencją wobec Teatru Solskiego. W teatrze tarnowskim się tworzy. My nie mamy własnego zaplecza teatralnego, nie mamy własnej grupy aktorskiej, więc nie możemy być konkurencją w taj działalności. Możemy z całą pewnością uzupełniać tarnowskie propozycje. Impresaryjna działalność teatru tarnowskiego jest sporadyczna. Impresariat jest drogi a w MCK jest 600 osobowa sala widowiskowa, profesjonalna scena i zaplecze. Dlaczego tego nie wykorzystać dla miłośników sztuki teatralnej? Nikt chyba nie będzie narzekał z tego powodu, że może wybierać w tytułach teatralnych. Sam Tarnów i okolice to 150 tyś mieszkańców, do tego dochodzi region. To ogromna, potencjalna publiczność, problem w tym, że najczęściej bez rozbudzonych potrzeb kulturalnych. Chciałabym żeby dobrego teatru było w Mościcach dużo więcej. Dobra praca obydwu scen sprawić może, że z czasem potrzeba chodzenia do teatru będzie u mieszkańców regionu coraz częstsza. Już teraz zauważam, że publiczność czeka i szuka dobrych propozycji. Szkoda, że wciąż budżet instytucji nie pozwala na więcej podobnych realizacji. Dlatego też oczywiście, tak jak i wszyscy dyrektorzy instytucji kultury, szukam pieniędzy, piszę różnego typu projekty, obecnie czekam na ocenę kilku. Między nimi jest projekt edukacji kulturalnej, zakładający że młodzieżowa część publiczności będzie mogła przez 2 sezony obcować z najlepszymi teatrami z Polski. Zależy mi na tym, aby w MCK prezentowane były dobre wartościowe spektakle, dlatego też instytucja całkowicie zrezygnowała ze współpracy z objazdowymi agencjami, prezentującymi tzw. teatr edukacyjny o miernych walorach artystycznych. My pewnie na tym nie zarobimy, ale widz z pewnością otrzyma lepszą propozycję. Nie trzeba jechać do Krakowa, czy dalej, wystarczy do Mościc.

Mamy duże imprezy teatralne, koncerty plenerowe, wystawy, festiwale filmowe. Czego jeszcze brakuje w kulturalnej ofercie Mościckiego Centrum Kultury?

Tak. Mamy tu teatr, muzykę bardzo różną, począwszy od jazzu, przez pop – planujemy w październiku koncert Ani Dąbrowskiej a w grudniu Lao Che, po muzykę poważną. Jest tu wierna publiczność opery i operetki. Świetnie sprawdził się pomysł muzyki kameralnej w lżejszym wydaniu, przy kawie, ciastku i w nietypowym miejscu, czyli „Muzyczne Tarasy”. Centrum ma dojrzałą publiczność, której udaje się podsunąć nietypowe rozwiązania w poszukiwaniu przestrzeni. Czyli nurt muzyki poważnej w różnorodnym wydaniu na pewno tak. Oczywiście także kino. Oprócz tego premierowego, komercyjnego staramy się wychodzić poza te propozycje. Proponujemy poniedziałkowe spotkania z filmem ambitnym w „Millennium Studio”. Przy tej okazji na pewno spotkania z twórcami, muzyka nie tylko filmową a czasem i egzotyczna kuchnią, jak zdarzyło się w przypadku wieczorów Bollywood. Było też kino plenerowe - na tarasie. Myślimy o spotkaniach, które dadzą początek festiwalom. Chciałabym spowodować, że to miejsce mogło pochwalić się imprezą charakterystyczną, sztandarową. Jeszcze nie w tej chwili, bo czeka nas modernizacja budynku i trzeba będzie ograniczyć działalność instytucji. Przed nami tak naprawdę dwuletni remont i pewnie konieczność szukania nowych przestrzeni, wychodzenia poza Centrum. Mam nadzieję, że koledzy z instytucji kultury trochę pomogą „podziać się” w mieście i okolicy.

Mimo tego ogromu imprez, to właśnie kino zajmuje centralne miejsce w ofercie Mościckiego Centrum Kultury.

Najważniejsze pewnie nie, ale istotne oczywiście z dwóch powodów: kinem zarabiamy na siebie i kino to bardzo ważna sztuka. Mamy niestety tylko jedną salę widowiskową z jedną sceną i ekranem. Współczesne wymogi dystrybutorów filmowych wymuszają na nas niestety to, że jeden tytuł blokuję inną działalność. Remont powinien poprawić tę sytuację.

No, ale są też z tego pieniądze.

Tak, są z tego pieniądze. W terminach, w których nie gramy ważnego tytułu natychmiast pojawia się teatr i muzyka. Dlatego właśnie powstała scena „Na antresoli”, dlatego pojawiły się „Tarasy”, żeby móc działać także poza salą widowiskową.

W powszechnym odbiorze Tarnowian MCK to Millennium (nawet ci, którzy jadą na operę, czy koncert mówią, że jadą do Millenium). A nowa nazwa kina nie ma przecież jeszcze nawet 10 lat. To nie może być w takim razie przypadek ... Warto może byłoby w tym momencie w jakiś sposób zbadać ten sukces ...

Sukces kina? Ale to jest bardzo proste. Jest świetny człowiek, który pracuje dla Mościckiego Centrum Kultury i dla kina. To Łukasz Maciejewski. Postać poważana w dziedzinie filmu i krytyki filmowej. Bardzo Ci Łukasz dziękuję za całą pracę, jaką włożyłeś w kino i mam nadzieję że będziesz nadal dla Centrum pracował. Łukasz jest doradcą programowym, dba o to, żeby do nas trafiały dobre tytuły, dobiera repertuar, zaprasza gości, jest autorem programu „Millennium Studio” i wielu innych projektów realizowanych w MCK. Oczywiście jest jeszcze kilka osób, które pracują na sukces kina, ale Łukasz daje instytucji to wyjście na świat, bezpośrednie kontakty, ma ogromną wiedzę i dzięki niemu faktycznie w Tarnowie pokazywane są atrakcyjne propozycje kinowe i pojawiają się wybitni ludzie kina. Mam nadzieję, że z Łukaszem uda się doprowadzić do sztandarowej imprezy filmowej. Nie konkurującej z Tarnowską Nagrodą Filmową, już od razu wyprzedzam pytanie. Nie o to chodzi. My prawdopodobnie pójdziemy w kierunku kina europejskiego czy światowego. Mam nadzieję, że w tym roku, prawdopodobnie w listopadzie, uda nam się kilkudniowe przedsięwzięcie wokół tureckiej sztuki filmowej z muzyką, spotkaniami i kulturą turecką.

Jak rozwija się zainicjowany przez Panią Klub Jazzowy? Jaki był sens jego założenia, skoro w Tarnowie istnieją dwa inne? Pojawiły się opinie, że jest to próba przejęcia miłośników jazzu skupionych w klubach już istniejących w Tarnowie, czyli wokół TCK-u i Bombaju. Jak się Pani do tego ustosunkuje?

No tak. Jak próbowaliśmy przejąć publiczność teatralną, tak w podobny sposób próbujemy przejąć publiczność jazzową. Nieprawda. Tarnów jest dużym miastem i to, co się dzieje pomiędzy tymi kilkoma instytucjami kultury, nie powoduje dużych konkurencji. A nawet jeśli, to akurat publiczności czy dziennikarzy nie powinno to martwić. Publiczność zyskać może tylko na jakości i różnorodności propozycji. Dowodem na odnalezienie się wszystkich na rynku może być fakt, że w momencie, kiedy u nas ma miejsce koncert, dzień wcześniej dzieje się w Bombaju, a jeszcze dzień później w TCK wszyscy mamy publiczność i wszyscy sprzedajemy koncerty. To jest najlepszy dowód na to, że publiczność znajdzie sobie te miejsca a nasza działalność jest potrzeba. Scena jazzowa w MCK jest planowana tak, żeby nie powtarzać, aby uzupełniać to, co dzieje się we wspomnianych miejscach. Staramy się, żeby to były propozycje nowe, koncerty promujące płyty. Myślę, że nie wchodzimy sobie bardzo w paradę i od kolegów, którzy zajmują się tą samą dziedziną nie słyszę zastrzeżeń, nie budzi to żadnych kontrowersji między nami. Poza tym jesteśmy finansowani naprawdę z różnych budżetów, więc i tutaj nie zachodzi niezręczność konkurowania o budżet. A widza to i tak nie interesuje, on oczekuje bogatej oferty i wybiera.

Jak już wiemy, najsłynniejszy tarnowski artysta, Wilhelm Sasnal, zupełnie nie jest zainteresowany wystawą w Tarnowie. Wielokrotnie wypowiadał się natomiast, że utożsamia się z Mościcami. Czy myślała Pani o zorganizowaniu mu wystawy?

Nie stać nas na to, żeby pokazać twórczość Sasnala w Mościcach. Nie z tego powodu, że gaża będzie zbyt wysoka, ale z tego powodu, że budynek nie jest bezpieczny, nie jest przystosowany do zrobienia takiej wystawy. To zamyka w ogóle temat.

A czy na przykład otwarcie tego nowego obiektu, nowej przestrzeni, nie sprzyja zaproszeniu Wilhelma Sasnala?

Czemu nie. Ja myślę, że faktycznie Wilhelm Sasnal jest związany z tym miejscem niezwykle, zawsze o nim mówi i zawsze to podkreśla, a ja nie będę wyprzedzać faktów. Jesteśmy umówieni. Tyle powiem na razie.

Jak przebiega proces remontów i modernizacji przestrzeni w MCK? Czy nic już nie grozi opóźnieniami, przynajmniej jeśli chodzi o etap projektowania? Były bowiem kłopoty z przetargiem. Kiedy poznamy projekt?

Jeszcze jesteśmy na etapie dokumentacji, wyborów, przetargów, gdzie nie ma pewności, co do ostatecznych rozwiązań. Pewnie w przeciągu najbliższych dwóch, trzech tygodni powinniśmy zamknąć sprawę wykonawstwa. Okres przygotowania inwestycji zawsze jest długi i mało spektakularny. W Mościcach i tak dzieje się to bardzo szybko.

Ale to przecież oznacza w sumie już prawie rok opóźnienia ...

To nie jest rok opóźnienia. Ja zaczęłam pracę w połowie grudnia, wówczas był ogłoszony pierwszy przetarg i to przetarg na skalę mikro. Taką, która pozwoliła by trochę pomalować i trochę posprzątać. Natomiast od momentu myślenia o zasadniczych zmianach sprawa toczy się naturalnym rytmem przygotowania dokumentacji projektowej, starania się o pieniądze. Budżet Województwa gwarantuje wkład własny a o resztę trzeba zabiegać. Aplikujemy o środki w konkursie, stajemy w szranki z innymi, przyszłymi inwestycjami na przykład z tarnowskim teatrem. Nikt nie powiedział, że z pewnością dostaniemy pieniądze. Jest duża szansa i tak musimy myśleć. Przygotowaliśmy ogromnie dużo dobrych materiałów, aby móc aplikować o środki unijne: koncepcje, strategie, program funkcjonalny, studia wykonalności itp. To wymagało czasu i ogromu pracy. Ostatnio częściej zajmuję się budownictwem niż kulturą. Tak bywa. Uczę się za to niezwykłych rzeczy. Jeśli wszystko potoczy się optymistycznie, rozpoczniemy roboty budowlane w grudniu tego roku. Projekt też powinien być gotowy do grudnia. Jest taka szansa.

A jak już jesteśmy przy tym projekcie, architekturze, urbanizacji... To miejsce – nie tylko MCK, ale w ogóle ten nazwijmy go „zielony” obszar - cieszy się zainteresowaniem różnych podmiotów. Zainteresowane rewitalizacją tej przestrzeni jest Miasto, Zakłady Azotowe, niedaleko jest klub sportowy - bieżnia, hala i basen, jest również hotel, ale jest też duża przestrzeń (kilka hektarów), o które już powoli zaczyna się jakaś tam wojna podjazdowa, zabiegi chętnych, którzy chcieliby tutaj wybudować pewnie coś komercyjnego. To Pani nie przeszkadza? Nie ma Pani obaw z tym związanych?

Sytuacja nie wywołuje nerwowych reakcji, bo wszyscy zainteresowani rozmawiają ze sobą. Powiadamiamy się nawzajem, jakie kto ma plany, co zamierza i tutaj ukłon w stronę Pana Prezydenta, który do takiego spotkania doprowadził, gdzie spotkali się właściwie wszyscy zainteresowani miejscem, łącznie z Radą Osiedla Mościc. Mieszkańcy mają dużo do powiedzenia, jak sobie wyobrażają własną dzielnicę. Rozmawialiśmy o tym, co możne powstać, jakie są obawy i oczekiwania. Ja się zmian nie obawiam, jeśli tylko spowodują, że teren Centrum stanie się bardziej atrakcyjny, bardzo proszę. Mościce będą się zmieniać, ale jak wynika z rozmów sami mieszkańcy tego oczekują.

Według Pani słów, ma powstać piękny obiekt, wokół jest teraz pusto i jeśli tak zostanie, to on będzie się wyróżniać. Zresztą bryła budynku MCK nawet w tej postaci, która jest teraz, jest przecież bardzo charakterystyczna. Jest jedną z wizytówek nie tylko Mościc, ale i Tarnowa. Trochę inaczej sytuacja by wyglądała, gdyby tu powstała na przykład duża galeria handlowa i ten obiekt będzie w zasadzie tylko pewnym dodatkiem do krajobrazu, prawda?

Może się tak zdarzyć. Na pewne rzeczy wpływu nie mam. Natomiast mogę powiedzieć, czego się obawiam i tak też robię. Na pewno nie chciałabym, żeby architektonicznie budynek zniknął. Liczę na to, że w bezpośrednim sąsiedztwie powstaną gustowne obiekty albo pozostanie zieleń zadbana i pielęgnowana. Zastanawiam się nad dobrymi stronami galerii handlowej tutaj w pobliżu. Witalizacja miejsca, naturalny przepływ ogromnej ilości ludzi - dla Centrum to dobrze. Czego się obawiam? Obawiam się na przykład multikina.

Z inspiracji Wydziału Kultury Urzędu Miasta Tarnowa powstaje nareszcie internetowa platforma ds. uzgodnień harmonogramów imprez kulturalnych. Jaka jest Pani opinia o tym pomyśle i dlaczego nie udało się tego dokonać, kiedy Pani jeszcze szefowała Wydziałowi?

Wtedy udało się zrobić coś innego. Odbywaliśmy tak zwane koordynacje. Siadaliśmy do stołu i rozmawialiśmy o tym, co kto robi i kiedy. Drugą platformą porozumienia i miejscem zbierania informacji były „Akcenty” i program – afisz przedstawiający wszystkie wydarzenia kulturalne miesiąca. Afisz i Akcenty funkcjonują do tej pory. Tam mamy zbiorcze informacje, natomiast z koordynacją były zawsze kłopoty i one będą, nie ma się co oszukiwać. Wszystkiego nie da się przewidzieć i uporządkować. Żaden portal internetowy tego w całości nie rozwiąże, choć pomysł zrobienia internetowej platformy wydaje się być bardzo pomocny. W momencie, kiedy ustalamy swoje programy, tylko niektóre terminy imprez możemy przewidzieć z dużym wyprzedzeniem, ale to jest jedna trzecia. Reszty nie da się precyzyjnie zaplanować. Jeśli chodzi o duże przedsięwzięcia sami organizatorzy porozumiewają się ze sobą. Wiemy kto, kiedy i co planuje.

Dostaliście już jakieś oficjalne informacje na temat tego internetowego projektu, korzystacie z tej drogi? Trwają już przecież testy on-line.

Jeszcze nie. Na razie porozumiewamy się tradycyjną drogą.

Jak już jesteśmy przy koordynacji - mówiliśmy dużo o podejrzeniach o „nieuczciwą konkurencję” MCK wobec innych publicznych instytucji kultury. A jakie są faktyczne relacje z nimi ? Jak się z nimi dogadujecie, jest jakiś model współpracy? Mamy wrażenie, że ten interaktywny system informowania i porozumiewania się poprzez stronę www dotyczy bardziej odbiorców, a w przypadku organizatorów dotyczy co najwyżej ogólnej wiedzy o datach planowanych imprez. A jest jakaś platforma do tradycyjnej rozmowy i uzgodnień szefów wszystkich tarnowskich instytucji ?

Jest bardzo dobry klimat do rozmowy – tak bym powiedziała. Tu specjalnie wypracowanych, dróg postępowania nie ma. Dogadujemy się w konkretnych przypadkach. Jeśli ktoś ma pomysł i potrzebuje pomocy, któregoś z dyrektorów innych instytucji, wtedy po prostu rozmawiamy. Tak się udało z Pałacem Młodzieży z koncertami w Dębnie, gdzie MCK było zaangażowane, tak się dogadujemy z TCK - „Noc Naukowców” jest z udziałem Centrum, z BWA z którym realizujemy wspólne wystawy. Z Teatrem Tarnowskim robiliśmy Dzień Dziecka, za chwilę zrobimy „Talię”, z Centrum Paderewskiego 6 października wspólny koncert. Dla Centrum otworzyły się jeszcze trochę inne rejony, małopolskie instytucje kultury: „Sokół”, z którym rozmawiamy o wspólnej aktywności teatralnej, współpracujemy z Operą Krakowską, zamierzamy z Filharmonią Krakowską. Zostały nawet podpisane umowy. Partnerów szukamy też dużo dalej.

A proszę jeszcze na koniec powiedzieć o własnych zainteresowaniach kulturalnych? Jakiej na przykład muzyki Pani słucha ?

Słucham bardzo różnej muzyki, począwszy od muzyki ludowej przez klasykę – bardzo lubię Szopena, stare, polskie piosenki, uwielbiam muzykę lat 80, po jazz, bossa novę itd. Niedawno dostałam niesamowitą płytę Miklosza Deki Czurei, nie mogłam przestać słuchać mistrzowsko wykonanych czardaszów. Pracuję przy RMF Classic, ta muzyka pozwala myśleć. Uwielbiam koncerty „na żywo”, szkoda, że tak mało na to czasu. Na zawsze w pamięci pozostanie mi koncert Pavarottiego w londyńskim Hyde Parku a te ostatnio zapamiętane to Genesis z Philem Collinsem i Australian Pink Floyd.

Dziękujemy za rozmowę.

Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Thu, March 28, 2024 12:39:22
IP          : 52.55.214.236
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html