To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  Traktat z Lizbony jednak obowiązuje ?!    -   01/10/2008
Europarlamentarne hokus pokus
Czy nie ratyfikowany Traktat z Lizbony, który zgodnie z prawem przepadł po odrzuceniu go w irlandzkim referendum jednak obowiązuje? Wiele wskazuje na to, że tak. I to nawet nie wskutek prób wprowadzania jego zapisów „bocznymi drzwiami”. Legitymizować nie istniejący dokument próbuje Parlament Europejski, za pomocą rezolucji, w których pisze się o traktacie tak, jakby obowiązywał.

Posłuchaj rozmowy z Urszulą Gacek :

Ogloszenie

Na tę skandaliczną historię natrafiliśmy przypadkiem, po zapoznaniu się z nadesłaną przez Biuro Poseł Urszuli Gacek rezolucją PE z dnia 23 września „w sprawie sytuacji i perspektyw rolnictwa na obszarach górskich”. Po zwyczajowych w takich przypadkach, ciągnących się przez wiele stron stwierdzeniach w rodzaju „mając na uwadze...”, natrafiamy na taki oto zapis: (Parlament Europejski) „podkreśla, że art. 158 traktatu Wspólnoty Europejskiej, zmienionego na mocy traktatu lizbońskiego, dotyczący polityki spójności określa regiony górskie jako cierpiące na skutek poważnych i trwałych niekorzystnych warunków, uznając jednocześnie ich różnorodność, i zwraca się o zwrócenie na takie obszary szczególnej uwagi; wyraża jednak ubolewanie, że Komisja dotychczas nie opracowała kompleksowej strategii na rzecz skutecznego wsparcia obszarów górskich i innych regionów cierpiących na skutek trwałych niekorzystnych warunków przyrodniczych, pomimo licznych odnośnych wniosków ze strony Parlamentu; (...)”. Proszę zwrócić uwagę na to, co wytłuszczone – PE podkreśla, że art. 158 WE zmienionego - na mocy traktatu lizbońskiego (...). Pół biedy, gdyby jeszcze użyto sformułowania "zmienianego", ale nie.
Dla eurokratów Traktat Lizboński jest dokumentem obowiązującym i można się na niego powoływać w aktach prawnych !!!

Tymczasem jeszcze niedawno podczas konferencji prasowej u eurodeputowanej Urszuli Gacek pytałem o stosunek do prób przeforsowania niektórych zapisów „Lizbony” „bocznymi drzwiami”. Pani Poseł stanowczo wówczas zapewniała, że moje obawy są bezpodstawne, cytuję: ”Jedną rzeczą, którą jest w stanie wyegzekwować Parlament Europejski, to przejrzystość działania Rady i Komisji (Europejskiej) i nie ma możliwości, aby cokolwiek „tylnymi drzwiami” było wprowadzane (...) to wymaga zgody wszystkich państw, wszystkich rządów” (plik mp3). Tymczasem kilka dni później pani poseł głosowała za przyjęciem rezolucji PE, w której o Traktacie z Lizbony pisze się jako o dokumencie obowiązującym. Tym samym Urszula Gacek ( i zapewne także inni polscy europarlamentarzyści), a słowa te przychodzi mi pisać z przykrością, legitymizuje nie istniejący dokument, którego proces ratyfikacyjny nie tylko został zatrzymany, ale - w świetle decyzji Irlandczyków - został w ogóle "zresetowany".

Dla przypomnienia – Traktat z Lizbony zawiera większość zapisów wcześniejszego Traktatu Konstytucyjnego, tworzącego w UE zręby superpaństwa. I jeden i drugi dokument zręby tego państwa tworzy m.in. przez urząd ministra spraw zagranicznych (zwanego wysokim komisarzem), a przecież polityka zagraniczna jest domeną państw, a nie organizacji międzynarodowych; niebezpiecznych, państwowotwórczych zapisów jest w obu tych dokumentach o wiele więcej, są one jednak rozwłóczone i rozmydlone – nic więc dziwnego że Traktat Konstytucyjny, z przeczytaniem i zrozumieniem którego problemy mają także prawnicy, został odrzucony w referendach. Jego (kosmetyczną skądinąd) mutację, pod nazwą Traktatu z Lizbony, przegłosował m.in. nasz parlament, przy czym większość posłów nawet dokumentu tego nie czytała, albowiem nie istniał wówczas jednolity, przetłumaczony na język polski tekst. Co więcej, nasi (?) „reprezentanci” przegłosowali go w sposób niekonstytucyjny, albowiem traktat godzący w suwerenność Polski i innych krajów, zmieniający nie tylko zasady naszego członkostwa w UE, ale i samą Unię, powinien być ratyfikowany drogą referendalną, czyli w takim samym trybie w jakim przystępowaliśmy do UE (przystąpiliśmy wszak na zasadach ściśle określonych, które teraz - w wyniku wprowadzenia Traktatu - mają ulec zmianie). Co gorsza, ratyfikacja tego dokumentu i możliwe jego interpretacje wprost poddają nasz kraj pod władzę, nie do końca wiadomo jaką, albowiem tak naprawdę w strukturach UE nikt za nic nie odpowiada, a prawdziwy ośrodek władzy znajduje się poza Parlamentem Europejskim, który nie ma mocy ustawodawczej. Z pewnością wiadomo jedno – ratyfikacja byłaby oddaniem się pod socjal-biurokratyczną, bliżej nie określoną „czapę” bliżej nieokreślonych ludzi, dążących, także poprzez Parlament Europejski, do regulowania i kontrolowania wszystkiego, tak za pomocą stanowienia często absurdalnego prawa, jak i systemu dopłat i redystrybucji dóbr.
O tym, jak bardzo traktat ten jest niebezpieczny świadczy sam fakt, iż zrobiono wszystko, aby nie poddać go pod referendum – wyjątkiem była Irlandia, która po odrzuceniu „Lizbony” stanęła pod bezprecedensową presją ze strony organów UE i przywódców innych państw. Próbowano na różne sposoby dowodzić, że Irlandczycy mają głosować do skutku, albo że, choć prawo stanowi inaczej, traktat obowiązuje w tych krajach, które go ratyfikowały – pojawiły się więc i naciski na polskiego prezydenta, który dotychczas Traktatu nie podpisał. Pojawia się zatem pytanie – czy dla obywateli może być dobre coś, co próbuje się wcielić w życie za plecami tych obywateli, pod pierzyną - i kiedy się ludziom kłamie w żywe oczy? Przykład „Lizbony” pokazuje też, gdzie tak naprawdę unijni decydenci mają demokrację, którą tak chętnie wycierają sobie usta i gdzie mają zdanie własnych wyborców. Niepospolite „parcie na traktat”, bez którego „UE się rozpadnie”, „który jest naturalną konsekwencją naszego tak dla Unii”, pokazuje ponadto, że Unia zmierza w stronę tworu totalitarnego, używającego nie tylko za sprawą szeregu regulacji regulujących wszystko, od zawartości tłuszczu w jogurcie light, po naszą płciowość, sferę prywatną, wiarę, poglądy i sposób wychowywania dzieci.
Wszystko to dzieje się dlatego, że projekt wspólnej Europy swego czasu zawłaszczyli i wykoślawili socjaliści, wszelakiej maści zieloni, pomiotła francuskiej rewolty, jeszcze parę dekad temu zachwycający się ZSRR, „obrońcy praw”, którzy nie zasmakowali tego, czym jest system totalitarny, który sami teraz właśnie budują. Ujadanie wytresowanych polityczną poprawnością publicystów, oburzonych na faszystowski gest, który - w celach publicystycznych i jako wzmocnienie przekazu - publicznie wykonał Janusz Korwin Mikke, w kontekście tego o czym piszę, nie powinno nikogo dziwić. W końcu Korwin w prosty sposób zademonstrował ku czemu zmierzamy – „Ein Reich, ein Volk, ein Euro”. A Oni nie lubią, gdy ludziom pokazuje się prawdę...

Jak widać, obawy o próby wprowadzania Traktatu z Lizbony "tylnymi drzwiami" są jak najbardziej na miejscu.

M. Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, March 19, 2024 06:22:45
IP          : 3.235.42.157
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html