To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  ZSRR czyli Zapiski Sławnych Radnych Rady (17)    -   08/11/2008
Tajemnice Kabotynowa
Zapraszamy do posłuchania siedemnastego odcinka naszej portalowej powieści sensacyjnej, demaskującej najbardziej skrywane tajemnice władzy w pewnej ani małej, ani dużej miejscowości, gdzieś w Lechistanie... Jak wyglądały kulisy przygotowań Bynia Prządełko do przemowy podczas uroczystej recesji bezrad, której długość wzbudziła u Śmigłego emocje, których nie mógł nie okazać ? Jak Donna Krzynka musiała ratować wizerunek Kabotynowa ? Czy rezydent Kaczkonogi dotrze tu na wielkie uroczystości i czy dotrze specjalnie i osobno, a nie w trakcie objazdu całego Lechistanu ? O tym wszystkim możecie tym razem posłuchać i ... od razu przeczytać (wyjątkowo, bo świątecznie).

Posłuchaj odcinka siedemnastego :

Ogloszenie

W poprzednim odcinku:

-Platformtransformersy wkładają swój wkład w ratowanie kabotynowskiego sportu, kultury i edukacji
-Lula Hałhałgustyn wyznacza nowe standardy dziennikarstwa
-Donna Krzynka na "zielonej trawce". Okazuje się jednak, że tylko nadzoruje proces jej dokładnego malowania przed przybyciem bardzo ważnego gościa. Tak więc nadzieje niewdzięczników spełzają na niczym - Donna wraca do urzędu silniejsza niż kiedykolwiek ...

Odcinek siedemnasty

Byniu Prządełko przechadzał się właśnie po swoim gabinecie zlokalizowanym na najbardziej prestiżowym piętrze Dziadostwa Powiatowego i uczył się specjalnej mowy, przygotowywanej z okazji prawie setnej rocznicy wyzwolenia Kabotynowa, a nawet całego Lechistanu. Mowa ta wzbudziła potem duże zainteresowanie ze strony kabotynowskich pismaków, podczas połączonej recesji bezrad miasta i powiatu, z udziałem samego rezydenta Kaczkonogiego, a to za sprawą swej długości i malowniczej gry ciała uprawianej przez wiercącego się w czasie jej trwania Żbika Śmigłego, który to zniecierpliwiony prężył się, to znów czerwieniał i przebierał nogami, ale widząc, że Byniu się dopiero rozpędza, w końcu dał za wygraną. Widowisko to było niemal jedynym akcentem, który zburzył znudzenie pismaków, oglądających przebieg uroczystości na dużym telebimie, na zapleczu Sali Krzywozwierciedlanej, bo tam też ich zapędzono aby nie rozpraszali swoją obecnością rozdętej atmosfery najwyższego stanu skupienia. Drugim takim akcentem była widziana z okien postać Hufcmistrza Skwarka Chłopiela z Wydziału Chałtury, który jako mistrz ceremonii, miotał się wokół pomnika, a to poprawiając ułożenie płatków kwiatów (czy aby wystarczająco mocno stoją na baczność), a to badając, czy statywy od mikrofonów w kulminacyjnym momencie nie zwiędną, zwieszając się ku ziemi.

Ale póki co, wiekopomna chwila owa jeszcze nie nadeszła i Byniu przechadzał się tam i z powrotem, lawirując między biurkami i krzesłami i powtarzał co chwila:

-NiePO... NiePO... – raz po raz Prządełce misternie przygotowaną mowę przerywał brzęczący telefon. –NiePO, NiePO – za którymś razem zadzwonił sam Car Olek Opad.
-Słyszałem że chodzicie po gabinecie i powtarzacie w kółko „Nie PeO”. Co to ma znaczyć ?! Dalej kręcicie z Wowakiem ??!!! Przecież w końcu go puknęliśmy ... Czy wy Prządełko, żadnych wniosków nie umiecie wyciągać ??? – warczał głośno do słuchawki Car.
-Nie... PO... POdległość – wykrztusił z siebie wreszcie zdezorientowany Byniu.
-No wreszcie jakieś sensowne słowa. Tak trzymać! – zarządził Olek i zakończył rozmowę.

W tym samym czasie Donna Krzynka dopiero co skończyła sprawdzać, czy z podległych jej wydziałów i instytucji nadeszły wszystkie sprawozdania, w których poszczególni dyrektorzy w piątek pisali w czasie przeszłym o tym, co też wydarzy się w zbliżającą się sobotę i niedzielę. Krzynka zapatrzyła się właśnie na trzymane w rękach fotografie składające się na wystawę „Kabotynów ukryty”. Na jednej z nich na ścianie budynku widniał starannie namalowany napis: „Nie pisać po ścianie. Administracja”. Na drugiej, obok walącej się rudery, o którą bali się oprzeć nawet lokalni pijaczkowie, podczas załatwiania swych potrzeb, w oczy kłuł wielki napis: „Oferujemy usługi – konserwacja zabytków”.
Donna, jak to Donna, zgrzytnęła pazurkami po blacie biurka, wymamrotała coś jakby zaklęcie, tupnęła nóżką w dywanik i na dywaniku tym w try miga pojawił się, gnąc się w pokłonach, cały magistracki Zespół do Spraw Snucia Wizji i Walki z Niedorozwojem.
- Co to jest?! – Krzynka z oburzeniem wskazała palcem na rozłożone przed nią fotografie. –To jest sabotaż! I to w przeddzień takiego święta! Ja wyciągnę konsekwencje! – krzyknęła. Dalszej części tej rozmowy nie jesteśmy w stanie przytoczyć, albowiem przechodzący pod drzwiami w czasie jej trwania urzędnicy nerwowo przyspieszyli kroku...
Nie minęło wiele czasu i uwidocznione na zdjęciach, wspomniane i nie wspomniane tu miejsca i obiekty zostały szczelnie przesłonięte. Wielkie płachty zasłoniły wszystkie wstydliwe punkty i rejony Kabotynowa, pokrywając także grafitti na ścianach zabytkowych kamienic, tak że nawet i kawałek Ratusza i gmach główny Mauzoleum Odkrywkowego przestały być niemal zupełnie widoczne. Na wszystkich płachtach tych widoczna była wizualizacja projektu futurystycznego budynku Ratusza; dało się też dostrzec jakiś brzydko kojarzący się wszystkim logotyp i napis, który czyjaś wraża ręka przemalowała tak, że brzmiał on: „Lechistańska Biegun-ka Wy-ciepła”. Nad wszystkim zaś górowały wielkie litery: „Zmieniamy wizerunek Kabotynowa”.
Z biegiem czasu tak płachty te, jak i cały wizerunek, wypłowieją, łomocząc targane wiatrem na podobieństwo zszarzałych sztandarów Kuc Żaby, czy przedzeszłoprzedwyborczych szmat plakatów, których smutne strzępy straszą tu i ówdzie do dzisiaj. Ale to później. Teraz, Donna Krzynka przyglądała się z dumą swemu dziełu, które na jej osobiste polecenie zrealizował Plastuś Miejski i nuciła pod nosem znaną, kosmetologom i „piarowcom” pieśń:

Bez liftingu nie wyjdzie nic
Gdy kasa nie chuda
Wszystko się uda
Bez liftingu nie wyjdzie nic
Kto zagra jak trzeba
Długo pobiega
Bez liftingu, nie wyjdzie nic...


Pomiędzy tymi wydarzeniami a historyczną recesją bezrad i następującą po niej uroczystą odprawą wart przed wypacykowanym specjalnie na tę okazję Pomnikiem Nieznanego Wiarusa, w gabinecie Żbika Śmigłego emocje sięgnęły zenitu. Najlepszym dowodem na to, jak było gorąco był fakt, że Krzynka musiała się wracać do domu po zapasowy komplet tipsów, bo Śmigły obgryzł swoje paznokcie do kości.
Zapytacie, co się takiego stało ? Nie pytajcie....
Gość Naczelny kabotynowskiego święta - rezydent Kaczkonogi spoźniał się i o mały włos nie trafiłby do Kabotynowa! Świta Kaczkonogiego trzykrotnie zbliżyła się bowiem do kabotynowskich rogatek, ale rezygnowała z wjazdu, będąc pewną, że to nie może być właściwe miejsce. Szukali bowiem pierwszego wyzwolonego miasta a już na rogatkach wyraźnie widzieli przecież miasto znajdujące się jeszcze pod okupacją. Większość ulic Kabotynowa w tym dniu została bowiem zablokowana przez mundurowych, po mieście w pełnym rynsztunku krążyły dziesiątki patroli tajniaków, policjantów, strażaków miejskich i ochroniarzy, przemieszczających się pieszo, samochodami, motocyklami, rowerami, a niektórzy utrzymywali nawet, że widzieli dwóch mundurowych chyżo mknących w dół Krakowskiej na deskorolce, która wszakże szybko się zatrzymała na jednej z wystających studzienek ściekowych, co z kolei w jakiś sposób uzasadniało obecność karetek pogotowia. W tym najpiękniejszym z miast brakowało jedynie snajperów, ale to pewnie z tego powodu, że w Fabryce Automatycznych trwał właśnie strajk.

Tak więc Kaczkonogi pobłądził, trafiając do pobliskich Wincentowic. Tam dostojnego gościa podjęli wspólnie wójt Biesław Niebiański i Panel Bezgustyn - szef MałoLechistańskiej Przyzby Polnej. Obaj stwierdziwszy, że rezydent szuka jakiegoś grobu, zaprowadzili go na pobliski cmentarz, gdzie nad grobem Wincentego odbyli zaduszki, w innych rejonach Lechistanu zwane dziadami. Rezydent bardzo się ucieszył, że tu jednak dziadów nie ma, bo gdzie indziej ktoś przecież mógłby go sparafrazować, każąc spieprzać. A tu, nie tylko nikt mu nie kazał spieprzać, ale jeszcze specjalny orszak biskupi z Kabotynowa wysłali, który w ostatniej chwili uradowanego rezydenta dostarczył do Sali Krzywozwierciadlanej.
Wchodząc na salę Kaczkonogi zatrzymał wzrok na pewnym wąsatym mężczyźnie. Wezwał zaraz na bok Bezgustyna, czyniąc mu wyrzuty, że ten mu kazał przed chwilą kwiaty na grobie składać, a tu widzi Wincentego całego i zdrowego. Dopiero po dłuższej chwili Bezgustynowi udało się wytłumaczyć Kaczkonogiemu, że to nie Wincenty, tylko bezradny Jędrzej Chłopsasek, kiedyś prawdziwa szycha w Kabotynowie a teraz tylko mały królik kulkowy.

Wreszcie nadejszła wiekopomna chwila. Już w pierwszych słowach swego przemówienia rezydent w proch i pył rozwiał złudzenia Śmigłego, że przybywa do Kabotynowa specjalnie, osobno, a nie w trakcie planowego objazdu po Lechistanie. -Przybywam do Kabotynowa, jako pierwszego - podczas swojego objazdu - miasta w MałoLechistanie - powiedział dostojny gość i w jednej chwili Żbik pożałował, że przydzielił Kaczkonogiemu do asysty Przygodnego Karzełka, specjalnie wyselekcjonowanego spośród tysięcy małych Kabotynowian, a to ze względu na wzrost, którym by nie zawstydzał rezydenta.
Potem wypadki potoczyły się szybko, tak szybko, że gdy po odbytej recesji i odprawie wart przed Pomnikiem Nieznanego Wiarusa uradowani kabotynowscy i małolechistańscy włodarze dreptali sobie na Rynek, gdzie miał się odbyć wielki koncert, rezydent Kaczkonogi odprowadzany szpalerem zniczy ustawionych wzdłuż głównych wylotowych kabotynowskich arterii gnał już do Centusiogrodu.

I dopiero wtedy Żbik Śmigły mógł wyciągnąć z kieszeni komórkę i spokojnym głosem, majestatycznie wydać przez telefon dyspozycję: - No, teraz już można odblokować te strony kabotnetu.


Przeczytaj/posłuchaj także poprzednich odcinków ZSRR:

Odcinek szesnasty
Odcinek piętnasty
Odcinek czternasty
Odcinek trzynasty
Odcinek dwunasty
Odcinek jedenasty
Odcinek dziesiąty
Odcinek dziewiąty
Odcinek ósmy
Odcinek siódmy
Odcinek szósty
Odcinek piąty
Odcinek czwarty
Odcinek trzeci
Odcinek drugi
Odcinek pierwszy
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Fri, March 29, 2024 11:18:10
IP          : 54.175.70.29
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html