To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Nasilają się prześladowania Chrześcijan na świecie    -   29/12/2008
Milczenie „obrońców praw”
Szpalty gazet co i rusz zapełniane są rozmaitymi akcjami „obrońców praw”, ze szczególnym wskazaniem na rzekomy gwałt zadawany a to mniejszościom seksualnym, a to wyznawcom innych religii, o ciągnącej się przez wieki krzywdzie Żydów nie wspominając. Czytamy więc regularnie o globalnym ociepleniu, o jakichś tam zagrożonych wyginięciem motylkach, o „hekatombie” kolejnych gatunków (bez wskazywania, że w tym naturalnym procesie powstają gatunki nowe), to znów o próbie adopcji małpy, wreszcie - o ciężkim losie ateistów w okresie świąt Bożego Narodzenia. Jednak ci sami „obrońcy praw” milczą, gdy na całym świecie prześladowani są chrześcijanie – jak podała opoka.org.pl, każdego roku za wiarę ginie 170 tysięcy wyznawców Chrystusa, zaś tylko w ciągu ostatnich siedmiu tygodni w Indiach spalono 4,5 tysiąca domów, 100 kościołów, 20 klasztorów i innych budynków... I podczas gdy w Iraku trwają antychrześcijańskie pogromy, podczas gdy w drugim co do wielkości Mosulu z 25 tysięcy Chrześcijan pozostało 500, jednocześnie w Europie stawia się kolejne meczety...

Ogloszenie
>

Po wielokroć okazuje się też, że w UE de facto większe prawa mają Muzułmanie, niż katolicy czy protestanci. I o ile znane są na świecie przypadki profanacji świątyń chrześcijańskich przez homoseksualne lobby, wydawania przez sądy wyroków na kapłanów, którzy akt homoseksualny nazywają grzechem, o ile wobec sprzeciwu kościoła katolickiego wobec takich kwestii jak aborcja czy eutanazja, znów nazywa się nas „nieprzyjaciółmi rodzaju ludzkiego”, o tyle w tej „cywilizowanej” Europie jakoś dziwnie nikt nie śmie dopuszczać się podobnych prowokacji czy żądań wobec nie identyfikujących się z naszymi społeczeństwami środowisk muzułmańskich. Wiele wskazuje na fakt, iż chrześcijaństwo stało się „wrogiem publicznym numer 1”, najważniejszym przeciwnikiem w walce o „rząd dusz” prowadzonej przez nadające dziś ton środowiska o zapędach krypto-totalitarnych, próbujące ukształtować „nowego człowieka” oderwanego od Boga, poruszającego się po świecie zrelatywizowanych wartości moralnych; środowiska narzucające poprawność polityczną, zgodnie z którą przewrotnie tłumi się wolność słowa, wyznania, poglądu w imię obrony tychże – a wszystko to pod szyldem dziwnie zaiste pojmowanych „praw człowieka”. Działania te, będąc wymierzonymi w przeważającej mierze przeciwko chrześcijanom, w istocie wprost prowadzą do zagłady europejskiej kultury i cywilizacji, wyzbytej swych naturalnych korzeni. Z tej perspektywy milczenie „obrońców praw” wobec prześladowań chrześcijan na świecie, nie powinno nas dziwić...

Kościół na rozdrożu
Od dziesiątków lat, szczególnie od Soboru Watykańskiego II, a w znacznej mierze za sprawą opacznie pojmowanego „ekumenizmu” kościół katolicki stoi na rozdrożu, w coraz większym rozkroku, na dwóch oddalających się wyspach, które zaraz go wywrócą. Wszystko to zaś za sprawą działań, mających uczynić kościół bardziej „nowoczesnym”, „elastycznym”, „odpowiadającym na wyzwania współczesności”. Obserwując bowiem szereg zjawisk, doniesień prasowych, wśród których sztandarowym przykładem może być informacja o skróceniu drogi krzyżowej w Australii, „by nie ranić uczuć” środowisk żydowskich, czy protesty tych środowisk domagających się skreślenia z jednej z modlitw słów o nawróceniu „starszych braci w wierze”, o „komunii na rękę” nie wspominając, nie sposób zadać pytania o granice owej elastyczności – w którymś bowiem momencie wiara katolicka, chrześcijańska przestaje być tym przekazem, który pozostawił Chrystus, a staje się lepieniem złotego cielca. Otwartym pozostawię też pytanie, czy właściwą drogą ewangelizacyjną są rozmaite „szoł – spędy” młodzieży organizowane przez kościół, wydaje się bowiem że coraz bardziej przeważa w nich sfera niewiele mająca wspólnego z „sacrum” i bliski jest moment, w którym zdarzenia owe przemienić się mogą w jakieś ludyczne widowiska polane powierzchowną warstwą religijności. Należałoby wreszcie postawić sobie pytanie, czy w rzeczywistości centralnym ich punktem jest Chrystus i czy Chrystus w podobny, „popowo – cukierkowy” sposób nauczał; być może celowe staje się również pytanie, czy w stosunku do „Mszy Trydenckiej” w istocie centralne miejsce w mszy posoborowej zajmuje Chrystus...
W moim odczuciu kościół powszechny nie ma być kościołem nowoczesnym, ale kościołem opartym na tradycji, kościołem wiernym nauczaniu Chrystusa, zaś „łowienie dusz” nie ma się odbywać kosztem odstępstw od wary, gdyż wówczas kościół nasz przestaje być kościołem, a przekaz Syna Bożego zostaje zniekształcony, a w efekcie porzucony. Rozumiem intencję, aby wskazać drogę jak największej liczbie „owieczek”, istnieje jednak pewna granica, po przekroczeniu której owa „największa liczba” owieczek wprawdzie nas słucha, ale jedynie dlatego, że słyszy to, co chciałaby usłyszeć, nie zaś Prawdę będącą depozytem wiary. Tym samym katolikami są ci, którzy starają się przestrzegać nauczania kościoła, prawd wiary, nie zaś ci, którzy wybierają sobie te prawdy, które im pasują, lepiąc w ten sposób swojego „Bożka” na kształt własny i podobieństwo swoje; Bożka - który z Bogiem chrześcijan nie ma zgoła nic wspólnego. Kościół w swej historii przeżywał różne trudne okresy i powinien się przygotować, by być „zimnym” lub „gorącym”, nie zaś „letnim”; jak cały czas powyżej piszę – lepiej, by miał mniej wyznawców, ale prawdziwych, nie zaś fałszywych, których wiara ogranicza się do pozorów, których wiara nie jest wiarą w Boga, tylko w fałszywe i wygodne o Nim wyobrażenie; wyznawców prowadzonych przez ślepych pasterzy, którzy w imię źle pojętej misji zniekształcają prawdy wiary, prowadząc wiernych na manowce. Kościół, jak przed wiekami, musi przeciwstawiać się światu, musi wrócić do swoich korzeni, raz jeszcze spojrzeć wstecz, a potem w siebie i dopiero rozejrzeć się wokoło, by móc sprawdzić, co też mu z owego Chrystusowego „depozytu wiary” pozostało, bo może się okazać, że zawartość tego „zawiniątka” spoczywa gdzieś w pyle przebytej już drogi...

Kulturowa wojna czyli „nieprzyjaciele rodzaju ludzkiego”
Zagrożenie „depozytu wiary” jest tu tym większe, iż na świecie, w szczególności zaś w Europie, w Unii Europejskiej, nasilają się naciski i ataki na kościół że „nie dość elastyczny”, że „nieludzki”, że „zacofany”, „nie nowoczesny”, że chce zniewalać i gwałcić „prawa człowieka”, że godzi w „tolerancję”, że nie chce in vitro, nie godzi się na aborcję, nie daje kobietom prawa do kapłaństwa, że sprzeciwia się eutanazji, zrównania związków homoseksualnych z instytucją małżeństwa i adopcji dzieci przez homoseksualne pary itd. – słowem, jest „nieprzyjacielem rodzaju ludzkiego”. Stopniowa pozbawia się kościół prawa do zabierania głosu, ruguje z przestrzeni publicznej, czego symbolicznym wyrazem są sytuacje, w których z miejsc publicznych w chrześcijańskim kraju usuwa się Bożonarodzeniowe drzewka, by nie raniły uczuć religijnych innych wyznawców, choć częściej chodzi tu o uczucia bezreligijne, czy „antykatolickie”; Święta Bożego Narodzenia stają się „świątecznymi dniami” bądź „wolnymi dniami” i nic dziwnego że na świecie coraz więcej osób ma problemy z określeniem, na pamiątkę jakiego to wydarzenia święta te się obchodzi, zaś wszystko to przesłania festiwal zakupów, prezentów i wyprzedaży. „Rani uczucia” w niektórych miejscach także publiczne obnoszenie się z krzyżem na piersi czy w ogóle obecność krzyża w miejscu publicznym. Podobne przykłady można mnożyć. Każdy „żart”, każda np. filmowa prowokacja jest dozwolona, a wręcz potrzebna, byle tylko uderzała w chrześcijan; taki sam akt dokonany przeciwko Żydom byłby antysemityzmem, zaś przeciw Muzułmanom – brr, aż strach pomyśleć, co by się działo, dość przypomnieć pewną karykaturę Mahometa i jak szybko pewna gazeta za ów żart przepraszała. Jednak chrześcijanin, najlepiej katolik, nasza wiara, Bóg, Jezus Chrystus – tu, cóż - na obśmiewanie i wyszydzanie tych wartość we współczesnym świecie istnieje zapotrzebowanie szczególne, zaś protestowanie katolików przeciwko takim aktom chamstwa – jest rzecz jasna „krępowaniem swobody artystycznej wypowiedzi”. Ważne jest bowiem jedno - w tym poprawnym politycznie świecie zrelatywizowanych „wartości” tolerancja działa tylko w jedną stronę – polega ona bowiem na dawaniu większych praw mniejszościom, kosztem większości – praktycznie „wszystkim” powinno być wolno „wszystko”, pod warunkiem że nie będą głosić prawd chrześcijańskiej, katolickiej wiary. Nas owa tolerancja już nie obejmuje...

W takiej to sytuacji, kościół katolicki uginając się choćby odrobinę przed tą antyhumanistyczną choć w humanistyczne strojącą się szaty propagandą, za chwilę może utracić swoją tożsamość. Z tym większym więc uznaniem przychodzi mi spoglądać na obecnego papieża, który wydaje się dostrzegać te zagrożenia i stopniowo im zapobiegać, próbując dokonać zwrotu w stronę tradycji – czego wyrazem są zresztą liczne medialne ataki na jego osobę. Dla katolików, dla chrześcijan w ogóle przychodzi trudny moment – wprawdzie nie rzuca się nas lwom na pożarcie, ale próbuje wyrugować z życia społecznego, pozbawić prawa zabierania głosu, zdezawuować, ośmieszyć, sprowadzić do sfery ciemnogrodu, na szczególnie zaś niepokornych – póki co tych mniej znanych – jest jeszcze jeden bat, dzięki któremu, jeśli ten „postęp” cywilizacyjny Europy będzie „postępował”, za kilka – kilkanaście lat więzienia zaczną się zapełniać „nieprzyjaciółmi rodzaju ludzkiego” skazywanymi pod pretekstem nietolerancji, homofobii i wszelakich „izmów”. A „batów” tych jest przecie więcej – oto przecież pod pretekstem „obrony praw” – tym razem dzieci, próbuje się rozbijać rodzinę, oto wzorem innych krajów, będziemy mogli być pozbawieni praw rodzicielskich za wymierzenie dziecku klapsa... Znamienny jest tu przykład pewnego małżeństwa Zielonoświądkowców z Wielkiej Brytanii, którzy chcieli adoptować kolejne dziecko – „opieki społecznej” nie interesowały ani dochody rodziny, ani fakt, że adoptowali i wychowali dotąd kilkanaścioro dzieci – powtarzające się wciąż pytania dotyczyły tego, czy dzieci będą uczone, że homoseksualizm to coś normalnego. Dodam, że małżeństwu na adopcję nie pozwolono...
Mamy dziś w istocie do czynienia z kulturową wojną, toczoną przeciw chrześcijaństwu, a konkretnie – przeciw Bogu. Dociera ona także i do nas. Wcześniej pisałem, że „poprawna politycznie” „tolerancja” działa tylko w jedną stronę. Na rodzimym gruncie, tak jak i w Europie, podobnie jest z demokracją. Wyrażenie przez kościół stanowiska, jego sprzeciw przeciw takim czy innym legislacyjnym rozwiązaniom, to dla „lewaków” „zamach na demokrację”, tak jak zamachem na demokrację jest wszystko to, co nie zgadza się z ideologią tego środowiska. Ale nie ma się co dziwić - w końcu już kilka lat temu nawet nasi rodzimi „postępowcy” z kręgów byłej pełnomocnik ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, Magdaleny Środy (a gdzież nam do Europejskiej awangardy!) w podręcznikach pisali, iż prześladowanie czy łamanie praw dzieci, kobiet, jest wpisane w istotę chrześcijaństwa. Nawiasem mówiąc w Polsce w walce z katolicyzmem sięga się już to po takie sposoby jak demonizowanie kapłaństwa czy przywoływanie jako argument przypadków księży, którzy nie powinni byli zostać kapłanami, już to atakując tych katolików, którzy mają czelność przeciwstawiać się uprawianej ze szczególnym upodobaniem przez środowiska związane z „Gazetę Wyborczą” relatywizującej kampanii, w której kaci i prześladowcy doby PRL, stają się „prześladowanymi”. Jednocześnie środowiska te zdają się nie zauważać, że Chrystus nauczał przebaczać, ale nauczał też rozdzielać dobro od zła, czyny złe od dobrych. W tej kampanii nienawiści wobec wszystkiego co chrześcijańskie nie liczy się jednak prawda, jakikolwiek fakt zaś nabiera znaczenia jedynie wtedy, gdy uda się go ustawić pod z góry przyjętą tezę. Ten sam mechanizm jest zresztą w walce z kościołem stosowany w całej Europie. Europie, zaznaczyć to trzeba, stającej się coraz bardziej tworem, będącym parodią i krzywozwierciadlanym odbiciem dzieła Bożego, a ci, którzy mieli jeszcze to szczęście uczyć się, że Bóg jest wprawdzie miłością, ale jest przede wszystkim Bogiem sprawiedliwym, doskonale wiedzą, o jakim tworze tu piszę.

Prześladowania Chrześcijan
Pisałem dotąd o sytuacji, w jakiej znalazł się kościół w ostatnich dziesiątkach lat i w ostatnim okresie. Starałem się zaznaczyć, jak rugowany jest ze sfery publicznej i jak próbuje się zaprzeczyć i zniszczyć wsparte na nim korzenie naszej cywilizacji. Na to zagrożenie „wewnętrzne” nakładają się prześladowania chrześcijan w krajach, w których chrześcijanie stanowią mniejszość. Milczenie mediów i „obrońców praw” wobec tych prześladowań potwierdza jedynie to wszystko, o czym dotąd pisałem. Tu (we fragmentach) oddam głos księdzu Krzysztofowi Wętkowskiemu (www.opoka.org.pl), którego tekst znalazł się w najnowszym biuletynie informacyjnym tarnowskiego oddziału Klubu Inteligencji Katolickiej:
Ksiądz K. Wętkowski pisze, iż według statystyk każdego roku za wiarę ginie 170 tysięcy wyznawców Chrystusa, zaś najbardziej dramatyczna sytuacja panuje w Indiach, Pakistanie, Arabii Saudyjskiej i Erytrei. I tak np. w Indiach ”w ciągu ostatnich siedmiu tygodni spalono 4,5 tys. domów, 100 kościołów, 20 klasztorów i innych budynków. Natomiast w Mosulu, w drugim co do wielkości mieście Iraku, trwają antychrześcijańskie pogromy. W mieście tym pozostało obecnie około 500 chrześcijan, kiedy przed rozpoczęciem wojny było ich tam 25 tysięcy. Jeśli nie porzucą wiary w Chrystusa, muszą porzucić swoje miejsca pracy i życia. Tym, którzy nie przejdą na islam, muzułmanie grożą śmiercią.” Ksiądz zwraca uwagę na fakt, iż trudno o tym znaleźć informacje w masowych środkach przekazu, w których ważniejszy staje się „spór o samolot”, czy „nędzny stan polskiej piłki”. Pisząc zaś o tym, że również politycy i organizacje pozarządowe nie zwracają na prześladowania Chrześcijan uwagi, K. Wętkowski konkluduje: ”Wynika to nie tylko z zimnej kalkulacji (Indie to wielki rynek zbytu towarów) i poprawności politycznej, ale po prostu chrystofobii. Chrześcijan prześladować można, a nawet należy.”
I na koniec, zamiast puenty: ”Pomijając już wątek religijny, trzeba powiedzieć, że krótkowzroczność takiej polityki w Europie jest porażająca. W krajach islamskich chrześcijanie są mordowani, a w Europie otwiera się coraz to większe meczety. Tym, którzy wierzą, że w ten sposób zasymilują wyznawców islamu, należy się Nagroda Nobla za naiwność. Nie po raz pierwszy w historii europejskie elity wykazują się taką naiwnością. Ostatnie stulecie dostarczyło aż nadto przykładów.”
M. Poświatowski

Foto: fragment obrazu „Współcierpienie” Adolphe Williama Bouguereau – olej na płótnie, 1897
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, March 19, 2024 09:21:50
IP          : 3.236.18.23
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html