To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  Poświatowski krytykuje Ścigałę    -   30/12/2008
Prezydent po półmetku (2)
Na władzę narzeka się zawsze. Szczególnie u nas w Polsce. Tak jak narzeka się na słońce, że świeci, a potem narzeka się, że nie świeci. Tak jak narzeka się na drogi, że nieprzejezdne, a potem, podczas przebudowy i reorganizacji ruchu, że miasto jeszcze bardziej zakorkowane. Na co dzień staram się unikać takich ocen. Każdy z nas jest jednak tylko człowiekiem. Również moje spojrzenie na dotychczasową prezydenturę Ryszarda Ścigały odbywa się z konkretnej, subiektywnej perspektywy dziennikarza i członka lub współpracownika różnych organizacji pozarządowych, co z jednej strony czyni to spojrzenie może jednostronnym, z drugiej jednak strony, z racji licznej grupy osób różnych profesji, z którymi się spotykam, jest w jakiejś mierze wyrazem powszechniejszych odczuć. W swojej obszernej opinii, dotyczącej wybranych aspektów prezydentury Ryszarda Ścigały używam zatem mianownika liczby mnogiej, co nie oznacza, że wypowiadam się w imieniu całej redakcji portalu (mój kolega opublikował już własną, odrębną opinię), a raczej w imieniu sporej części środowisk, z którymi współpracuję.

Ogloszenie
>

Zaznaczam, że mój głos nie rości sobie prawa do nazywania się bilansem odbytych już 2 lat kadencji Ryszarda Ścigały. Jest jednostronny całkowicie świadomie i w wielu miejscach świadomie przerysowany. Rozważanie sukcesów tej prezydentury, które zresztą powoli widać i których jej nie odmawiam, rozmydlało by moim zdaniem problemy, o których chcę napisać i które być może po raz pierwszy są publicznie stawiane. Uważam, że tylko mocne wyartykułowanie tych problemów może pomóc Prezydentowi w uporządkowaniu pewnych spraw, być może nawet po raz pierwszy zwróci na nie uwagę. Piszę zatem nie o tym, co mi się podoba, ale co w prezydenturze Ryszarda Ścigały i moich (naszych) kontaktach z magistratem w ostatnich 2 latach najbardziej mi doskwiera. Mam nadzieję, że do czegoś się te moje uwagi przydadzą. Jeśli nie – będę miał przynajmniej spokojne sumienie, że to z siebie wyrzuciłem

Obejmując urząd prezydenta Ryszard Ścigała rozbudził duże nadzieje, trudne do zaspokojenia. Od samego początku spoglądaliśmy na tę prezydenturę z życzliwością, trzymając kciuki za pomyślny rozwój miasta, tak jak trzymalibyśmy kciuki za pomyślny rozwój Tarnowa pod rządami jakiegokolwiek prezydenta. Nasze nadzieje wynikały z faktu, iż oto urząd ten obejmuje menadżer, dotychczasowy prezes dużego przedsiębiorstwa, które sporo mu zawdzięcza – stąd też i uzasadnione było oczekiwanie wprowadzenia do magistratu pewnych standardów obowiązujących w biznesie, z pożytkiem dla funkcjonowania urzędu.
Pierwsze, strategiczne posunięcia prezydenta zaimponowały nam – prezydent Ryszard Ścigała potrafił zapewnić sobie większość w radzie, stworzyć koalicję, czyli zaplecze dla dalszych działań. Zaimponowała nam również decyzja o kontynuowaniu przedsięwzięć rozpoczętych za prezydentury Mieczysława Bienia. Zapewne wiele innych miast w Polsce zna przykłady, kiedy każda kolejna ekipa zaczynała wszystko od początku, tak jakby zastawała jedynie nie zaorany ugór – i nie doprowadzała swoich zamierzeń do końca kadencji, co naturalne, bo proces przygotowania np. inwestycji w Polsce czy pozyskania nań finansowanie zewnętrznego nieustannie się wydłuża.

Z miesiąca na miesiąc narastał nasz sceptycyzm. Jest rzeczą naturalną, że jeżeli ten czy inny włodarz nie przeprowadzi trudnych, radykalnych czy niepopularnych działań u początku swej kadencji, to nie przeprowadzi ich wcale. Mam tu na uwadze różne aspekty działań, łącznie z reorganizacją urzędu, decyzjami kadrowymi – w końcu wybrany demokratycznie prezydent ma pełne prawo otoczyć się ludźmi, którym ufa, korzystając jednocześnie z tych urzędników, którzy mają odpowiednie doświadczenie. Przy czym zastrzegam, że nie jestem zwolennikiem „czystek do spodu” – pierwsze miesiące są zawsze czasem „przyglądania się”, nauki, analiz. Mijały jednak kolejne miesiące, starzy i nowi podwładni okopywali się na swoich stanowiskach, wytwarzała się nowa nić powiązań i układów, tymczasem w nas narastało przekonanie, że duże zaplecze polityczne i poparcie pozostaje przez Ryszarda Ścigałę nie wykorzystane, że kluczowe zmiany, jakie by one nie były, nie następują, że przedstawiona w kampanii wizja okazuje się być wizją papierową, a wypowiedzi podczas pierwszych konferencji prasowych były w większym stopniu oratorskimi popisami, z których nic nie wynika, niż przedstawianiem konkretów.
Na przestrzeni dwóch lat nie brakowało także działań pozornych, propagandowych, a przynajmniej działań, które reklamowane jako sukces były zaledwie wstępem do jakiegoś projektu, który może się ziścić, lub nie. Ten hurraoptymizm był coraz gorzej odbierany.

Na szczęście w magistracie pozostały jeszcze, choć coraz mniej liczne, enklawy, które nie poddały się paraliżującym trendom opanowującym Urząd. Są jeszcze ludzie, którzy, jak np. dyrektor Pyzdek, po prostu „robią swoje”, nawet jeśli oznacza to narażanie się prezydentowi. Bogu dzięki, mogą też jeszcze liczyć na parasol ochronny ze strony osób z najbliższego otoczenia „szefa”, które mają spore doświadczenie urzędniczo-samorządowe i „szef” wie doskonale, że bez nich mógłby spokojnie podać się do dymisji.
Niestety, poza tymi enklawami, w magistracie z biegiem czasu narastała niemoc decyzyjna, chowanie się za plecami niekończących się opracowań, analiz, posiedzeń takich czy innych ciał, opinii, podpisów, rozmywających decyzyjną odpowiedzialność. Innymi słowy zauważalna staje się spychologia stosowana – z jednej strony jako wyraz obawy prezydenta przed samodzielnym podejmowaniem szybkich decyzji, co tak kontrastuje z prezydenturą Mieczysława Bienia, który czasem nawet zbytnio „szarżował”, z drugiej strony jako wyraz niespotykanej obawy podwładnych przed gniewem prezydenta. Gniew ów musi być straszliwy, skoro wielu doświadczyło odsyłania od Annasza do Kajfasza, bezskutecznie próbując załatwić tę czy inną sprawę. Dotknęło to także samych dziennikarzy tarnowskich, niejeden wyrażał zdziwienie z powodu strachu urzędników przed udzieleniem jakiejkolwiek wypowiedzi, która niekiedy okazywała się wręcz niemożliwa do uzyskania. Zapewne nie znam całości sprawy, ale dobrym przykładem owego „chowania się” może być odwołanie dyrektora Teatru Wojciecha Markiewicza, które było bardzo niesmaczne, przy którym przyglądaliśmy się, jak prezydent próbuje zrzucić odpowiedzialność na „określone”ciało doradcze. Tymczasem prezydent powinien mieć prawo odwołać kogo chce i powołać kogo chce – ciała doradcze służą jedynie opinią, nie są zaś decyzyjną wyrocznią. Czy Ryszard Ścigała rzeczywiście nie dostrzega, że takie postępowanie świadczy o słabości prezydenta ?
Kolejny przykład dotyczy odwołania Piotra Filipa ze stanowiska rzecznika prasowego – wiele miesięcy temu jednoznacznie dano nam do zrozumienia, że to właśnie my do tego doprowadziliśmy („bezpośrednią przyczyną naszego rozstania się z Piotrem Filipem była odpowiedź udzielona na jedno z zadanych przez was pytań” – te słowa padły podczas rozmowy, w której brał udział m.in. prezydent Ryszard Ścigała i jego zastępczyni Dorota Skrzyniarz).

Symptomatyczne stało się także nie dotrzymywanie terminów oraz ustnych ustaleń – skarżą się na to nie tylko organizacje pozarządowe. Przekraczane są terminy rozstrzygnięć konkursów, czy chociażby terminy odpowiedzi na pisma, o ile w ogóle do odpowiedzi takiej dochodzi. Przekonaliśmy się także o tym my w naszej redakcji – na autoryzację przeprowadzonego wiosną tego roku wywiadu, będącego podsumowaniem pierwszego okresu rządu Ryszarda Ścigały, czekamy do tej pory, choć publikacja tego wywiadu, a raczej obszernej rozmowy, dawno już straciła swój sens.
Możemy tylko spekulować, że naszkicowana tu, a postępująca w wielu aspektach niemoc decyzyjna wynika z faktu, iż choć prezydent chętnie chowa się za plecami innych (asekurując się na zasadzie: dobra decyzja to mój sukces, zła to wina moich podwładnych – no i przecież „analizy” wskazywały, że będzie dobrze), to jednocześnie sam chce jednoosobowo sprawować pieczę nad wszystkim, stąd też na prezydenckim biurku nie brak papierów, czekających na podpis miesiąc i dłużej, nawet w sprawach – nie chcę tu wdawać się w szczegóły – w których podpis ten jest jedynie formalnością.
Z psychologicznego punktu widzenia pewnym wyrazem tendencji do chowania się w kwestii odpowiedzialności, jest znamienny sposób wysławiania się prezydenta, który nierzadko mówi o osobie w trzeciej osobie liczby pojedynczej (!) – np. „ta kwestia pozostaje w kompetencji prezydenta”. Niekiedy podczas konferencji prasowych trąci to satyrą. A przecież to osobowy, konkretny prezydent – Ryszard Ścigała – ponosi odpowiedzialność zarówno za dobre i złe, dobrze przyjmowane czy niepopularne decyzje, jak i za działania podwładnych.
Jednak znacznie groźniejsza od obstrukcji biurokratyczno – administracyjnej może okazać się ta dotycząca utraty zaufania wobec osoby i urzędu prezydenta Tarnowa. Zaufanie to zaś w wielu środowiskach stopniało dość znacznie – zarówno w oczach osób z zewnątrz (o tym będziemy jeszcze pisać), jak i w oczach miejscowych, pamiętających jeszcze, że za poprzedniej prezydentury słowo „tak” znaczyło „tak” i nie trzeba było tygodniami czekać, ganiać, ponaglać, chodzić po urzędzie, dopominać się i pilotować sprawę w nadziei, że przynajmniej jedna czwarta tego, co zadeklarowane „ogólnie” zostało podczas rozmowy, będzie zrealizowana, a „zielone światło” dane jakiejś inicjatywie nie okaże się światłem „w szczególnym odcieniu żółci”.
Pod tymi, opisanymi powyżej względami praca Urzędu Miasta Tarnowa coraz bardziej przypomina stan przedzawałowy, zaś sam prezydent jawi się jako – przynajmniej dla urzędników – postać demoniczna; dla dziennikarzy zaś – postać mityczna, co uzasadnię poniżej.

Z dziennikarskiej strony – przede wszystkim należy zauważyć, że „nowe otwarcie” dla mediów oznacza wyznaczenie „pół godziny dla mediów” w tygodniu. Za prezydentury Mieczysława Bienia, była to godzina dziennie, o ile oczywiście prezydent nie był w delegacji czy nie miał żadnych innych ważnych spotkań. W rzeczywistości z poprzednim prezydentem, w nagłych przypadkach można było spotkać się niemal zawsze. I przynajmniej z moich doświadczeń wynikało, że ówczesny prezydent podczas swej drugiej kadencji doskonale rozumiał rolę mediów, fakt, iż zadawane pytania, choćby były niewygodne, czy nawet niegrzeczne, są zadawane nie tylko w imieniu własnym, ale także czytelników/ słuchaczy/ widzów, że wreszcie pytania te są również powtórzeniem tego, co i tak „mówi się na mieście”, a więc dają prezydentowi potencjalną szansę sprostowania plotki w rzeczowej rozmowie, co w takim wypadku podnosi w istocie wiarygodność włodarza miasta. U prezydenta Ścigały zdaje się przeważać przesadna dbałość o wizerunek – a może nie tylko u niego, ale w jego otoczeniu – nie sposób nie odnieść wrażenia, że każde trudniejsze pytanie staje „zamachem” i wyrazem nieprzychylności mediów, które przecież powinny być „lojalne”, bo a to „dajemy reklamę” czy robimy „informator samorządowy” czy realizujemy inne „wspólne przedsięwzięcie”. Takie rozumienie roli mediów, czy organizacji pozarządowych jest żywcem przeniesione z niechlubnej epoki – oto czytelnym staje się przekonanie magistratu, że w zamian za jakiś pieniężny transfer kupuje się przychylność tego czy owego środowiska. Zamachem na władzę i „złym nastawieniem” okazuje się też zwykła dziennikarska konfrontacja, gdy grupa dziennikarzy wysłuchuje opinii jednej strony, a potem śmie przyjść do urzędu wysłuchać „drugiej” strony, nie informując uprzednio o tym, co strona pierwsza powiedziała, co okazuje się skutkować „podłożeniem się” urzędu i wykazaniem niekompetencji i niesłowności jego włodarzy, pracowników. Tak było w przypadku znanej himalaistki Anny Czerwińskiej, która miała wnieść flagę Tarnowa na jeden z najtrudniejszych szczytów świata. Najpierw, „wstępnie” przyobiecano jej pewną sumę pieniędzy, która w ostateczności okazała się znacznie mniejsza, potem, gdy przybyła do Tarnowa jako „twarz” kampanii promującej oddawanie szpiku kostnego, by m.in. podpisać umowę. Okazało się, że nie ma czego i z kim podpisywać. Wreszcie – pojechała w Himalaje bez flagi (dowieziono ją później) i bez pieniędzy. W magistracie łgano na ten temat do ostatniej chwili. Tymczasem zaistniały skandal rozniósł się w kręgach związanych zarówno z himalaistami, jak i z organizacjami pozarządowymi, pokazując miasto Tarnów jako niewiarygodnego partnera. Przykłady niesłowności można mnożyć. W pewnych środowiskach wiadomo dziś, że realizacja jakichkolwiek przedsięwzięć razem z Miastem to wchodzenie na bagienny grunt.

Mityczną postacią prezydent Ryszard Ścigała jest również z uwagi nie tylko na coraz mniejszą dostępność, nie tylko dla dziennikarzy, co ostro kontrastuje z prezydenturą Mieczysława Bienia czy chociażby otwartością starosty Mieczysława Krasa. Z prezydentem coraz trudniej się umówić, początkiem roku na wywiad – rzekę umawialiśmy się przez miesiąc, kolejny miesiąc zajęło znalezienie czasu na „dogrywkę”, na autoryzację całej rozmowy, jak wcześniej wspomniałem, nie doczekaliśmy się w ogóle. Przy czym nie jest to jedynie nasze doświadczenie. Zdarzały się również takie konferencje prasowe, w których po wygłoszeniu tego, co też pan Prezydent miał do powiedzenia, „brakowało już czasu” na indywidualne pytania, niekoniecznie dotyczące tematu konferencji, który przecież dobierany jest przez magistrat.
Osobną uwagę należy poświęcić polityce informacyjnej. Niekonsekwencję widzą tu już wszyscy i to gołym okiem. Za czasów Piotra Filipa codziennie zalewały nas obfite serwisy (w których często tworzono „coś” z niczego”), a strona internetowa Urzędu Miasta podlegała dynamicznym zmianom. W serwisach tych, w co drugiej wiadomości wypowiadał się pan prezydent lub pani wiceprezydent, choćby to była informacja tej rangi, co wręczenie czegoś tam przedszkolakom. W efekcie powstało wrażenie, że R. Ścigała występuje w kilku miejscach jednocześnie, a co gorsza nie ma kompetentnych urzędników, którzy mogliby się wypowiadać na określone tematy; taka wszechstronność prezydenta niejako wyjaśnia, dlaczego nie ma czasu na spotkania, nawet te z nim umówione oraz dlaczego magistrat tonie w niemocy decyzyjnej.
Po odejściu Piotra Filipa, którego „zwolniliśmy”, nastąpił zwrot w polityce informacyjnej – obecnie średnia informacji otrzymywanych z Urzędu Miasta Tarnowa wynosi ... dwie miesięcznie. Bo też, mimo sympatii, jaką darzymy naszą niedawną koleżankę po fachu, nie podejrzewając ją o świadome błądzenie, wciąż nie możemy się oprzeć wrażeniu uprawiania przez nią „partyzantki”, zamiast prowadzenia systematycznej, programowej polityki w tym zakresie. Zdarza się, że nie otrzymujemy zaproszeń na konferencje prasowe, lub otrzymujemy je z jakichś prywatnych skrzynek mailowych, zamiast jak dotychczas – z „rozdzielnika” – w końcu do tej pory magistrat miał przecież stałą bazę mailingową. Powstało wrażenie, że informacje rozsyłane są do każdego medium osobno, na przykład z podziałem na zasłużone i nie zasłużone. Niedawno w obecności prezydenta zwróciłem na ten problem uwagę. Sytuacja poprawiła się, i to poprawiła tak dalece (choć na razie jednostkowo), że niedawno otrzymaliśmy zaproszenie na konferencję prasową (towarzyszącą oddaniu kolejnego „Orlika”) „za zwrotnym potwierdzeniem odbioru”, co stanowi kuriozum, dotąd nie spotykane.

Znamienne jest też wspomniane wcześniej, wyczuwalne zdziwienie, że „przecież dajemy wam pieniądze” to czemu nas krytykujecie. Oczekiwanie, że w zamian za współfinansowanie jakiegoś przedsięwzięcia organizowanego np. przez stowarzyszenie, z którym personalnie związany jest dziennikarz, czy, że w zamian za taką czy inną formę reklamy, portal, gazeta czy radio staną się tubą propagandową, charakterystyczne jest dla doby PRL-u, zaś we współczesnych czasach – dla decydentów w Rosji, na Białorusi, czy gdzieś na głębokiej prowincji. No chyba, że Tarnów rzeczywiście jest mentalnie głęboką prowincją, to by wszystko tłumaczyło.
Znamienne jest ponadto zdziwienie, że skończył się „sezon miłości” mediów, no – przynajmniej niektórych. Cóż, wynika to z niezrozumienia roli mediów i oznacza to wszystko, co napisałem parę zdań wcześniej. W każdym razie charakterystyczne dla tej prezydentury są nerwowe reakcje otoczenia Ryszarda Ścigały na każdy przejaw krytyki, czy podejmowane przez to otoczenie pewne działania zakulisowe.
Podsumowując – z jednej strony prezydent przecenia rolę mediów - w ostatecznym rozrachunku ludzie sami wiedzą i widzą, czy coś się zmienia, na lepsze, czy nie, nawet jeśli ewentualne zmiany są różnie komentowane. Z drugiej strony medialne peany, uładzone teksty i różne takie tam fajerwerki prezydentowi bynajmniej nie służą, gdy „lud” tym bardziej szepta po kątach i „swoje wie”. Nie wyrażone publicznie wątpliwości wobec działań władzy, brak odpowiedzi na nie lub odpowiedź wymijająca, powoduje, że to, co „lud wie”, nawet jeśli jest to plotka, ulega spotęgowaniu – milczenie i mała dostępność osoby prezydenta (skoro trudno o audiencję dziennikarzowi, to co dopiero Kowalskiemu) wszystkie „podejrzenia” jedynie potwierdzają. I wreszcie: prezydent powinien być świadom, że jako osoba publiczna zawsze będzie narażony na krytykę, nie zawsze zasadną. Obrażanie się przynosi skutek odwrotny od zamierzonego, wzmacnia oponentów. Z kolei w udzielanych odpowiedziach wskazane jest więcej konkretów, a mniej okrągłych zdań, które potęgują u interlokutora poczucie niekompetencji. Mimo wszystko urząd prezydenta to nie urząd dyplomaty na dyplomatycznym, pół formalnym przyjęciu. Tu oczekiwania są inne.

Jak dotąd skupiłem się przede wszystkim na aspekcie czysto medialnym i wizerunkowym tej prezydentury. Na pewno nie oddaje ona całego jej charakteru, znajduje jednak potwierdzenie w innych działaniach i nie-działaniach ekipy Ryszarda Ścigały, wokół którego konsekwentnie budowany jest rodzaj „szklanego klosza”.
Osobną, szerzej już omówioną przez mojego redakcyjnego kolegę w jego podsumowaniu, kwestią jest nie wykorzystanie przez Ryszarda Ścigałę potencjału organizacji pozarządowych, które stanowią niejako „sól ziemi”, budującą społeczeństwo obywatelskie i które nierzadko potrafią zrobić coś lepiej i taniej, niż uczyniłyby to samorząd czy podległe mu instytucje. Oczywiście w licznym środowisku tym zauważone zostało tegoroczne znaczące zwiększenie części budżetu przeznaczonej na zadania realizowane przez organizacje. Jego zmniejszenie w nadchodzącym roku odczytywane jest z kolei jako „obrażenie się” magistratu na niewdzięczność stowarzyszeń. Przede wszystkim magistrat w wielu wypadkach nie wie, czy środki te są z korzyścią wydatkowane – trudno bowiem dopatrzyć się kompetentnych przedstawicieli urzędu na rozmaitych organizowanych przedsięwzięciach – a przecież nikt nie oczekuje, że ktoś z włodarzy będzie się na nich stale pokazywał. Skrajnym przykładem tego była nieobecność przedstawicieli otoczenia Prezydenta na wielkiej, niepodległościowej gali w Tarnowskim Teatrze. Problem nie jest zatem w samych pieniądzach. Najważniejsze jest to, że nie wykorzystywany jest potencjał organizacji pozarządowych, nie reaguje się na suflowane przezeń propozycje. Zauważalna jest natomiast tendencja, zgodnie z którą po wielokroć okazywało się, że zorganizowane w głównej mierze przez stowarzyszenia przedsięwzięcie zorganizowane zostało jedynie przez Urząd Miasta Tarnowa... Zupełnie inną postawę można zaobserwować w przypadku starostwa, które biorąc na siebie główny ciężar organizacji np. uroczystości patriotycznych, w pierwszym rzędzie jako organizatorów eksponuje organizacje pozarządowe. Ba, dochodzi do sytuacji, w których od stowarzyszeń oczekuje się, że skoro raz im dało się jakąś sumę na jakieś działanie, to we wszystkich innych działaniach magistrat będzie uwzględniany jako jednostka „finansująca”, jako „sponsor” itp. Wymagany od stowarzyszeń proceder nie działa już w drugą stronę, tzn. gdy dana organizacja w znaczący sposób pomaga w przygotowaniu jakiegoś przedsięwzięcia koordynowanego przez Urząd lub jego agendę - nie ma wówczas pewności, że jej logo znajdzie się na promującym imprezę plakacie, zaproszeniach, czy że wspomniana zostanie w notatce prasowej. Urząd Miasta pod wodzą Ryszarda Ścigały bardzo specyficznie rozumie „partnerstwo”.
Nic dziwnego, że pojawiają się przygotowywane na większą i mniejszą skalę działania, realizowane w Tarnowie, w przypadku których nikt już o nic się do włodarzy naszego miasta nie zwraca, nawet jeśli przedmiot tych działań jest wyjątkowo „miejski”. Urzędnicy pewno są szczęśliwi, mają w końcu święty spokój. Jak sądzę, ta tendencja będzie się nasilała, magistrat bywa bowiem partnerem niesłownym i uciążliwym.

Nasuwa się tu jeszcze jedno spostrzeżenie – pytanie: skoro urząd obecnego prezydenta zawodzi w sprawach stosunkowo drobnych, to co nam grozi w przypadku spraw naprawdę dużych ?
W sprawnym funkcjonowaniu z pewnością nie pomogą też niekończące się analizy i opracowania, czy (to wprowadzone przez prezydenta novum) cotygodniowe raporty pisane przez szefów poszczególnych wydziałów i instytucji. Zawarte w nich różnorakie wnioski i dezyderaty i tak trafiają w próżnię, co w sytuacji formułowania ich po raz n-ty jedynie ośmiesza tę formułę kontaktu z podwładnymi.

Pisząc niniejszy tekst celowo poruszam się niekiedy w sferze ogólników. Nie chcę nikomu zaszkodzić, wobec wyraźnych sygnałów małostkowości części otoczenia prezydenta. Jestem jednak wyrazicielem nie tylko swoich opinii, ale opinii również tych, którzy mówić o tym nie mogą. W każdym razie Ryszard Ścigała (być może nawet nie on osobiście) jest dla mnie sprawcą rozczarowania i to mimo pewnych drobnych, ale już namacalnych sukcesów, działań rokujących na przyszłość.
Zapewne Ryszard Ścigała, decydując się objąć fotel prezydenta – stanowisko gorzej opłacane, niż to jakie mógł piastować w wielkim biznesie na przykład, nie spodziewał się, że jednak być włodarzem miasta to coś zupełnie innego, niż prezesowanie spółce skarbu państwa, że wiąże się to z szeregiem innych, dolegliwych obowiązków, z byciem cały czas na „cenzurowanym”, na widoku opinii publicznej. A przecież media obchodziły się z jego osobą w sposób łagodny, co widać chociażby w porównaniu do prezydenta Mieczysława Bienia. Przez połowę kadencji „odpuścił” mu nawet konsekwentny krytyk każdego prezydenta i każdego lokalnego układu władzy – były radny Marek Ciesielczyk. Sytuacja w jakiej nastąpiło to „odpuszczenie” (były radny przez wiele miesięcy pisał na zamówienie magistratu promocyjne peany na cześć miasta) jest z jednej strony dowodem na skuteczną, polityczną przebiegłość Ryszarda Ścigały, ale z drugiej strony kolejnym dowodem na panujące w jego otoczeniu przekonanie, że każdą lojalność, choćby na jakiś czas, można „kupić”.

Być może Ryszard Ścigała otoczony jest przez grono klakierów, co w połączeniu ze skupieniem się na „strategicznych kwestiach” i z tendencją do izolowania się, wyjaśniałoby wrażenie utraty kontaktu z rzeczywistością. Jak dla mnie jest to prezydentura wzbudzająca niepokój i niepewność, pokazująca decyzyjną niemoc, przewlekłość postępowań, zdradzająca tendecję do chowania się za plecami innych, prezydentura efekciarska, mało odważna, wreszcie – prezydentura w największym stopniu skupiona na ochronie własnego wizerunku niż na rzeczywistych działaniach.
Mimo wszystko jednak wciąż mam nadzieję, że kolejne lata pokażą, iż Ryszard Ścigała jest włodarzem, który zapamiętany zostanie jako ten, który przyczynił się do rozwoju miasta, potrafiąc wykorzystać jego (i swój) niezaprzeczalny potencjał. Przy czym nie bez kozery użyłem tu słowa „nadzieja” – o „wierze” jest mówić tu dla mnie za późno, tę bowiem utraciłem już dawno...
Jeśli będą powody, to pod koniec kadencji przynajmniej część wymienionych tu wątpliwości i zastrzeżeń z chęcią odwołam.

M. Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Wed, May 1, 2024 21:15:43
IP          : 3.142.174.55
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html