To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Senyszyn, Sonik, Kowal, Onyszkiewicz i Siekierski w Tarnowie    -   19/5/2009
Debata liderów
Dwa spotkania – "młodzieżową" debatę liderów (i wiceliderów) list najpoważniejszych ugrupowań z okręgu małopolsko – świętokrzyskiego w wyborach do Parlamentu Europejskiego oraz otwarte spotkanie z mieszkańcami zorganizowała we wtorek Młodzieżowa Rada Miasta Tarnowa. W południe aulę Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego wypełnili młodzi ludzie – wszystkie miejsca siedzące były zajęte. Uczniowie i studenci, z których zapewne wielu po raz pierwszy będzie miało sposobność skorzystania ze swego prawa wyborczego słuchali i zadawali pytania Joannie Senyszyn (SLD-UP), Bogusławowi Sonikowi (PO), Pawłowi Kowalowi (PiS), Januszowi Onyszkiewiczowi (CentroLewica) i Czesławowi Siekierskiemu (PSL). Siłą rzeczy tę pierwszą debatę zdominowała tematyka związana z młodzieżą. Z kolei po południu, kandydaci do europarlamentu spotkali się z nielicznym gronem starszych mieszkańców, podczas otwartej debaty w Sali Lustrzanej. Niewielkie zainteresowanie stosunkowo dobrze nagłośnioną debatą jest zapewne dowodem braku takiegoż zainteresowania uczestnictwem zdecydowanej większości mieszkańców Tarnowa w zbliżających się czerwcowych wyborach.

Posłuchajcie naszych pytań, zadanych podczas konferencji prasowej i odpowiedzi udzielonych przez uczestników debaty :

Ogloszenie
>

Jak dowiedzieliśmy się od młodych organizatorów, na debatę zapraszano również przedstawicieli innych komitetów startujących w wyborach w naszym okręgu wyborczym. Niestety, część z nich nie odpowiedziała na to zaproszenie. Byli też tacy, którzy nie zdecydowali się na zaproponowane im warunki uczestnictwa, równe dla wszystkich pozostałych (m.in. kilkusetzłotowa wpłata, pokrywająca koszty organizacji całodniowego przedsięwzięcia).
Inicjatywę MRM należy docenić, tym bardziej, że zazwyczaj młodzi ludzie nie interesują się polityką, szczególnie tak (pozornie) odległą, jak polityka europejska. A ta - niestety – wpływa na nasze życie w sposób coraz większy....

Subiektywna analiza

Pomiędzy debatami, na krótkiej konferencji prasowej, udało mi się zadać kilka pytań kandydatom. Podstawowym pytaniem, które zadałem wszystkim, było to, dotyczące najistotniejszego dziś chyba zagadnienia - czym ma być Unia Europejska w przyszłości; owo spojrzenie najlepiej ilustruje stosunek kandydatów do Traktatu z Lizbony. Nieco wyżej możecie posłuchać odpowiedzi na to i inne pytania ...

Poniżej, prezentując sylwetki liderów poszczególnych ugrupowań w naszym okręgu (tzn. liderów tych ugrupowań, które wzięły udział w debacie), spróbuję poddać analizie zarówno ich wypowiedzi (zapraszamy do odsłuchania materiału dźwiękowego) jak i same ulotki wyborcze. Ewentualna zgryźliwość zawartych w niniejszym tekście niektórych uwag stanowi jedynie figurę retoryczną podkreślającą niekonsekwencję, sprzeczności lub absurdalność twierdzeń – wszystkich niestety prezentowanych kandydatów (choć w różnym stopniu).

Paweł Kowal (PiS)
Studiował na Wydziale Historycznym UJ, był m.in. dyrektorem programu Państwo Polskie wobec Polaków na Wschodzie w Ośrodku Myśli Politycznej, pracował w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, współtworzył Muzeum Powstania Warszawskiego. Od 2005r poseł; był przewodniczącym Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, następnie wiceministrem spraw zagranicznych; od 2007r członek Komitetu Politycznego PiS; prowadzi zajęcia dotyczące polityki wschodniej w Wyższej Szkole Turystyki i Ekologii w Suchej Beskidzkiej, członek Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego we Wrocławiu. Żonaty, troje dzieci.
Paweł Kowal (nr 2 na liście nr 10) w PE zamierza m.in. walczyć z przerostem unijnej biurokracji i nadmiarem unijnych regulacji, czy walczyć z różnymi formami dyskryminowania chrześcijańskich wartości. Jako że poseł chce zadbać także o ochronę polskich interesów w sprawach dotyczących bezpieczeństwa energetycznego, gospodarki i tożsamości, a także zabiegać o zdecydowaną walkę z kryzysem gospodarczym, otwarte pozostaje pytanie, czy deklaracje te nie stoją aby w sprzeczności z deklaracją o walce z przerostem biurokracji i nadmiarem unijnych regulacji.
Pawła Kowala na ulotce krótkimi wypowiedziami wspierają posłowie, burmistrzowie miast i ministrowie. Niewątpliwie słabą stroną tej i innych ulotek PiS (i nie jest to jedynie moje zdanie) jest baner „7 czerwca głosuj na Prawo i Sprawiedliwość – Więcej dla Polski”. Nagromadzenie chyba ponad stu „główek” na biało – czerwonym tle raczej przestrasza i przytłacza, niż przyciąga. Również i tu, poza unikaniem debat, Prawo i Sprawiedliwość trochę „strzeliło sobie w stopę”.

Kowal o Traktacie
Ludzi wyrażających obawy względem Traktatu z Lizbony z pewnością trochę nieprzyjemnie zaskoczy twierdzenie pana Kowala, iż jego stosunek do tego dokumentu jest "jednoznacznie pozytywny”. Jak stwierdza: ”to owoc maksymalnego kompromisu, rozwija UE, uwzględnia maksymalnie polskie interesy”. Twierdzenie to tylko trochę łagodzą słowa o zastrzeżeniach posła co do sposobu przyjęcia tego dokumentu – a przyjęty on powinien zostać bez nacisków przez wszystkich członków UE. Na moją uwagę, że Irlandczycy będą głosować do skutku, Paweł Kowal stwierdza, że to jest ich decyzja, na którą czekamy, jednocześnie przecząc sobie przez twierdzenie, iż formalnie Irlandczycy nie wyrażają zgody na Traktat oraz ”prawo europejskie jest jasne i wszystko poza tym to nieuprawnione rozważania”. Jeśli prawo europejskiej jest jasne i Irlandia traktat ten odrzuciła, tym samym zgodnie z prawem europejskim stał się on bezprzedmiotowy, tak jak wcześniej bezprzedmiotowy stał się Traktat Konstytucyjny i wobec tego nie wiem, na jaką to decyzję Irlandczyków poseł (a z nim "reszta Europy") czeka.

Janusz Onyszkiewicz (CentroLewica)
O samym sobie pisze tym razem niewiele, jakby licząc na dobrą pamięć wyborców – ulotka wyborcza przedstawiana jest jako „sprawozdanie” z jego dotychczasowej pracy w PE. Krzepi, że poseł stawia „ponad wszystko” „wolności jednostki i prawa człowieka”. Konia z rzędem temu, kto zrozumie taki oto wałęsizm: ”pomocowo-socjalne jak również interwencyjno-redystrybucyjne działania państwa postrzegamy, jako w pewnych sprawach konieczne, ale na ogół mało skuteczne. Jesteśmy przede wszystkim za dawaniem szans na poprawę swych warunków życiowych własną zapobiegliwością, ale także za aktywizowaniem ludzi wykluczonych”. Czyli „za” a nawet „przeciw”. Eurodeputowany poza tym podziela „eurooptymizm znakomitej większości Polaków”, chce budować społeczeństwo ludzi wykształconych, równać szanse i stawiać na – uwaga: ”świeckość państwa i jego przyjazny rozdział od kościołów”. Jednak najbardziej zagadkowe jest ostatnie stwierdzenie: ””Zielone” jest nam bliskie”. J. Onyszkiewicz przedstawia na swojej ulotce garść rozrzuconych nic nie znaczących na niej liczb, by pytając „czy te liczby mają znaczenie” odesłać na swoją stronę. Jako żywo korespondowała ta część ulotki z kuluarowymi rozważaniami tarnowskich dziennikarzy, czemu ordynacja wyborcza nie przewiduje możliwości głosowania na „chybił trafił” jak w Totolotku. Efekt przecież byłby ten sam.
Podkreślając znaczenie liczącego 785 posłów Europarlamentu, poseł stwierdza m.in. iż ”jest to jedyna instytucja Unii Europejskiej wybierana w wyborach powszechnych i bezpośrednich” Ze swojej strony dodam, iż jest to jedyne tego rodzaju twierdzenie Janusza Onyszkiewicza, z którym wypada mi się zgodzić. W tym kontekście zapewne cieszyć nas powinien podkreślany w ulotce fakt, iż ”żaden inny Parlament nie jest umiejscowiony w trzech państwach!” (wykrzyknik na końcu zdania jest oryginalny) oraz że ”żaden inny Parlament nie ma tak wielkiego wpływu na ponad 70 procent ustawodawstwa obowiązującego we wszystkich państwach UE”. Innymi słowy powinniśmy się cieszyć, że 70 procent polskiego prawa stanowiona jest poza Polską; po przyjęciu Traktatu z Lizbony będzie to co najmniej 80 procent, co radośnie zbliży Polskę jeszcze bardziej do pozycji województwa, dla którego większość prawa stanowione jest w stolicy. Gdyby jednak ktoś w tym miejscu chciałby się zapytać, „jakiego prawa”, odpowiedź znajdzie w kolejnym punkcie: ”o wadze PE świadczy ponad 2000 akredytowanych przy nim lobbystów”. Innymi słowy, waga Parlamentu Europejskiego jest tym większa, im większe jest grono cwaniaczków, przepraszam za wyrażenie „lobbujących” i przemawiających do sumienia i kieszeni eurodeputowanych, komisarzy itp., by stanowili takie prawo, które zapewni naszym kosztem jak największe wpływy dla reprezentowanych przez nich firm czy instytucji finansowych. Jako, że Janusz Onyszkiewicz pisze, iż „zawsze uważał, że liczby mają znaczenie” i że „to zaufanie procentuje, ale tylko wtedy, gdy zbudowane jest na solidnych wartościach takich jak uczciwość, wiarygodność czy pracowitość”, tym bardziej wypada nam przyznać ulotce eurodeputowanego wysoką notę, za szczerość we wprowadzaniu nas w tajniki tego, czym naprawdę jest Parlament Europejski.

Onyszkiewicz o Traktacie
J. Onyszkiewicz jest gorącym zwolennikiem Traktatu z Lizbony ”w pełnym jego wymiarze, z Kartą Praw Podstawowych” i nie rozumie ”dlaczego prezydent go nie podpisał, skoro sam go uznał za swój wielki sukces” (w pewnym sensie ja też nie rozumiem, dlaczego niektóre sukcesy okazują się porażkami). Zdaniem eurodeputowanego ”decyzja prezydenta jest kompletnie niezrozumiała, bo przecież po referendum w Irlandii (odrzucającym Traktat – przyp. red.) wiele krajów zakończyło postępowanie ratyfikacyjne (...)”. Na moją uwagę, iż Janusz Onyszkiewicz bez mała w tym momencie nawołuje do złamania prawa, bo w chwili odrzucenia Traktatu przez Irlandczyków, zgodnie z zasadą jednomyślności dokument ów „upadł”, poseł zauważa iż ”to nie jest pierwszy raz kiedy Irlandczycy odrzucają jakiś traktat” bo Traktat Nicejski w powtórnym referendum przyjęli, a teraz planują powtórzenie referendum. I skoro inni ratyfikowali, to dlaczego my mamy tego nie zrobić. Poza tym, J. Onyszkiewicz musi „przemykać się korytarzami” by unikać w Brukseli kłopotliwych pytań, dlaczego „Lizbony” jeszcze nie ratyfikowaliśmy.
Cóż, wychodzi na to, że pan Onyszkiewicz w pierwszym rzędzie reprezentuje interesy unijne, nie zaś narodowe. Poraża skala oderwania od rzeczywistości. Groźnie brzmi nawoływanie do naruszenia prawa poparte argumentem, że przecież już wcześniej do złamania prawa doszło, gdy zmuszono Irlandczyków by głosowali raz jeszcze nad czymś , co uprzednio odrzucili. Przypomnijmy, że Traktat z Lizbony zawiera większość postanowień Traktatu Konstytucyjnego i jest od tegoż dłuższy, jeżeli chodzi o liczbę znaków (by ukryć ów fakt zmniejszono czcionkę i odstępy między wierszami). Eurokonstytucja została odrzucona w referendach. Przerobiono więc ją, i wbrew obietnicom nie dopuszczono do referendów w wielu krajach w sprawie „Lizbony” – za wyjątkiem Irlandii. Chciałoby się więc zapytać, czy gdyby Irlandczycy zagłosowali poprzednim razem na „tak”, ludzie panu Onyszkiewiczowi podobni dalej parliby, by powtórzyć referendum, aż zagłosują na „nie”? Śmieszny jest także, typowy dla „słabych” argument, iż „skoro inni ratyfikowali, to dlaczego nie my”. No, skoro owce becząc biegną nad przepaść, to dlaczego z tryumfalnym bekiem nie powinniśmy pobiec i my”?. Skoro na giełdzie papierów wartościowych wszyscy sprzedają, windując ceny w dół, czemu sprzedawać nie powinniśmy i my? Skoro sąd w jakiejś sprawie wydał wyrok skazujący, dlaczego nie zmusić tego sądu, by obradował tak długo, aż wyda wyrok „właściwy”, uniewinniający? Rozumiem, że gdyby w hipotetycznej sytuacji pan Onyszkiewicz trafił pod Trybunał Stanu, tenże przymuszany byłby do wydawania wyroków tak długo, aż pod presją wydałby wyrok uniewinniający. Albo odwrotnie. Argumentacja, sposób myślenia i mentalność pana Onyszkiewicza ( z całym szacunkiem dla jego chlubnego, opozycyjnego życiorysu) właściwa jest dla aparatczyków systemów totalitarnych – uderza przy tym brak poszanowania dla obowiązującego prawa, a także dla demokratycznych wyborów. I jeszcze ta, bez mała urastająca do rangi polskiej racji stanu, niemiła konieczność „unikania niewygodnych pytań” przemykającego się chyłkiem brukselskimi korytarzami Janusza Onyszkiewicza. Okazuje się więc, że "demokraci" nie tylko nie reprezentują w PE polskich interesów, ale, że nawet sama nazwa ugrupowania „demokraci” – nie ma żadnego związku z rzeczywistością. A nawet przeciwnie...

Joanna Senyszyn (SLD-UP – lista nr 6, poz. 2)
Na tle ulotek innych kandydatów, niezwykle korzystnie wyróżnia się „pocztówka” prof. Joanny Senyszyn, barwnej mówczyni, która zabierając głos zawsze wiele słów poświęci kościołowi i stanu duchownemu, gdyż jak wiadomo kościół w Polsce i stan duchowny stanowi nasz najistotniejszy problem. Czerwony kolor nie pozostawia złudzeń co do opcji politycznej i światopoglądu, co w politycznej rzeczywistości farbowanych lisów jest bezcenne, zaś niewielka ilość tekstu, precyzja słowa gwarantuje konkretny przekaz – a jak wiadomo, im mniej słów, tym mniej głupstw można popełnić, choć niektórzy przecie potrafią zrobić trzy „ortografy” na dyktandzie w jednym wyrazie. Joanna Senyszyn uważa, iż Europa potrzebuje „silnego, odważnego głosu w Europie” – „jej” głosu. Jako eurodeputowana pani Senyszyn głosem tym będzie walczyć o ”prawa człowieka, rozdział Kościoła i państwa, in vitro, równy status kobiet i mężczyzn”. I przywiezie z Brukseli unijne środki ”na rozbudowę dróg, studencki program Erasmus, ochronę środowiska”. Poza tym „Europa to nasz wspólny dom” i „kobieta urządzi go lepiej”. „Polka potrafi”. Aż ciarki przechodzą...

Senyszyn o Traktacie
Pani Joanna, rzecz jasna, jest za jak najszybszym podpisaniem Traktatu z Lizbony: ”Ta zwłoka to skandal, prezydent nie wykonuje swoich konstytucyjnych obowiązków. Można go za to odwołać” - stwierdza, dodając, iż ”prezydent Kaczyński przynosi wstyd Polsce i Polakom; to są swoiste matactwa”. Dlaczego zmuszanie Irlandczyków do powtórnego referendum, wbrew prawu wspólnotowemu, mataczeniem nie jest, tego pani Senyszyn nie wyjaśnia. Zauważa za to, że w tej mierze powinniśmy być „awangardą” i ”nie musimy się interesować tym, co robią inni, nie musimy być ostatni w podpisywaniu”. Pani Joanna przeczy samej sobie, no bo z jednej strony interesuje się tym, co robią inni („nie musimy być ostatni”), a z drugiej, w tym samym zdaniu, stwierdza że „nie musimy interesować się tym, co robią inni”. Okazuje się zatem, że choć można ustrzec się błędów ortograficznych (te poprawi komputer), o tyle trudniej już jest, gdy zawodzi logika, a niestety nowoczesne technologie nie są jeszcze na tyle rozwinięte, aby mogły w tej mierze skorygować u pani Senyszyn zdolność logicznego myślenia.
Poza tym pani Joanna boleje nad marginalizacją SLD, co wyraża się w opinii, z której wynika, iż PO i PiS nie wzywając do debaty SLD, zawłaszczają naszą scenę polityczną i stwierdz, że PO i PiS to, poza utarczkami personalnymi, ugrupowania o podobnej mentalności. Tu istotnie logika J. Senyszyn nie zawiodła – ja ze swej strony dodałbym, że przyglądając się niektórym decyzjom śmiało można stwierdzić, że, biorąc pod uwagę iż politycy wszystkich ugrupowań obciążeni są dziedzictwem PRL, nie tylko Platforma oraz Prawo i Sprawiedliwość, ale również i SLD to, w wymiarze chociażby gospodarczym, ugrupowania „o podobnej mentalności”. Ale pani poseł myśli zapewne o odmiennej mentalności w sprawach obyczajów. Ta istotnie stawia ją na drugim światopoglądowym biegunie...

Czesław Siekierski (PSL – lista nr 2, poz. 1)
Trzymam przed sobą nieco siermiężne wydawnictwo PSL „Nasza dziesiątka” (fatalny papier, ale z drugiej strony rzecz biorąc fakt, że to nie „kreda” może nieoczekiwanie okazać się korzystny...). Na pierwszej stronie „Europejska deklaracja wyborcza Polskiego Stronnictwa Ludowego”. Znajdujemy tam rozmaite socjalistyczne pienia, jak np. to, że kryzys pokazał iż rynek (a więc prawo popytu i podaży, wolność) ”nie może sam rządzić światem”, a państwo ”nie może być biernym obserwatorem procesów gospodarczych a gospodarka celem samym w sobie. Ma ona pełnić służebną rolę społeczeństwa”. Taką rolę, jak czytamy dalej, rzecz jasna pełnić może tylko ”społeczna gospodarka rynkowa”. Ze „społeczną gospodarką rynkową” mieliśmy do czynienia z PRL, zaś podobne temu błazeństwa może spokojnie do swojego programu wpisać i SLD i PiS, co tłumaczy dlaczego dotąd PSL już „z każdym” i „każdemu”. O „bezpieczeństwie energetycznym” i „wdrażaniu warunków rozwoju gospodarczego” mogłoby napisać w swoim programie również PO. Do tego garść haseł – uniwersalnych i nic nie znaczących zwyczajowych pobożnych życzeń: „Europa bliżej ludzi”, „Europa solidarna i spójna”, „Europa zrównoważonego rozwoju”, „Chcemy silnej Polski w silnej Europie”. Najważniejsze jednak zakreślono na zielono: ”Sukces Europy – to sukces dla Polski”. Zatem PSL na pierwszym miejscu stawia sukces Europy, a Polski (w niej) na drugim, jakby zapominając, że UE to wbrew rozmaitym zapewnieniom rywalizacja między państwami, a kształt tej „Europy” dyktują oczywiście silniejsi. Równie dobrze PSL mogłoby napisać „sukces Niemiec to sukces Polski” i w tym kontekście również tłumaczyć sobie można obecną koalicję PSL z PO.
Sam Czesław Siekierski, jako „skuteczny poseł w Parlamencie Europejskim”, ”podjął szereg inicjatyw...”, „doskonale zna problemy...”, „zorganizował wiele konferencji...”, „prowadzi też szeroko pojętą działalność...” oraz „przygotował raport” - tu dodamy, że zaproponował w nim zwiększenie środków na bezpłatną dystrybucję żywności dla potrzebujących. O skutkach raportu – ani słowa. Za to wystąpień eurodeputowanego było w sumie 257.
Cz. Siekierski deklaruje „ochronę wartości rodzinnych i naszej tożsamości”.
Europoseł jest doktorem i nauczycielem akademickim na SGGW w Warszawie, przez kilka lat był dyrektorem FAPA, posłem na Sejm, pełnomocnikiem rządu ds. przygotowania rolnictwa polskiego do integracji z Unią Europejską. Jak czytamy, ”uchodzi za jednego z najbardziej zaangażowanych Europosłów”.

Siekierski o Traktacie
Czesław Siekierski jest także „za” Traktatem z Lizbony, argumentując, że „jest on dużym kompromisem” i „trzeba go przyjąć”. Jednocześnie zauważa, że powinien on istnieć w formie dwóch dokumentów – Konstytucji, liczącej 20-30 stron i ”w tej mierze jej funkcje spełnia Karta Praw Podstawowych”; konstytucji mówiącej o „wartościach, zasadach i celach Unii” oraz dokumentu, który zawierałby rozwiązania „formalne” dotyczące „zarządzania”, „przepisy techniczne” które w obecnym dokumencie nie są możliwe do zrozumienia „dla normalnych obywateli”. Najbardziej tu podoba mi się określenie „normalnych obywateli”, choć nie wiem, czy pan Siekierski zalicza się do tych „normalnych”, czy „nienormalnych”, dla których normalny jest ów niezrozumiały akt. Dziwi też postawa „głosujmy za Traktatem” przy jednoczesnym twierdzeniem, że to powinny być dwa dokumenty. Przeraża zaś stwierdzenie, że funkcję „konstytucji” mogłaby pełnić wzbudzająca największe obiekcje „Karta Praw Podstawowych”, w efekcie sankcjonująca w pełni „polityczną poprawność” z jej chorobami pt. homofobia, aborcja itp. i stanowiąca narzędzie mogące zostać wykorzystane do karnego prześladowania ludzi wyznających chrześcijańskie zasady, nie godzących się na ofensywę homoseksualizmu itp.
Kandydat PSL zapytany, czy nie obawia się tego właśnie, że „diabeł tkwi w szczegółach”, czy nie obawia się konsekwencji wprowadzenia tak fundamentalnego dokumentu jak Traktat z Lizbony, zmieniającego zupełnie funkcjonowanie UE, zmierzającej w stronę quasi-państwa, w którym poszczególne „landy” jeszcze mniej mają do powiedzenia niż obecnie, czy nie obawia się dokumentu napisanego niezrozumiałym dla przeciętnego człowieka językiem, który jest tak rozmyty, że ukrywając rozmaite treści jednocześnie dopuszcza różne interpretacje – na taką wątpliwość Czesław Siekierski odpowiada z rozbrajającą szczerością: ”Traktat jest kompromisem, więc trzeba było rozmyć niektóre twierdzenia” i akcentuje iż, wzmacnia on duże państwa, w efekcie czego „rośnie pozycja Niemiec”. No jeżeli wzrost pozycji Niemiec jest naszą racją stanu i jednym z argumentów przemawiający za to... to kolejny raz przestaje dziwić koalicja PSL i PO, z poklepywanym przez Angelę Merkel Donaldem Tuskiem.

Bogusław Sonik (PO, miejsce 3)
Prawnik, żonaty, ojciec dwójki dzieci; pochodzi z rodziny robotniczej – jak czytamy w ulotce, matka – góralka, ojciec – żołnierz Batalionów Chłopskich. W wyborczej reklamówce uwzględniony zostaje fakt, że ojciec był „krewnym słynnego biskupa Kielc Franciszka Sonika”. B. Sonik zakładał Studencki Komitet Solidarności (Kraków), wiceprzewodniczący Solidarności w Małopolsce (1980-81) internowany w stanie wojennym, korespondent Radia Wolna Europa; w latach 90-tych kierował Instytutem Polskim w Paryżu. Został pierwszym przewodniczącym Sejmiku Województwa Małopolskiego, inicjator Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego, współtwórca pierwszego polskiego przedstawicielstwa kulturalnego w Brukseli – Programu „Kraków 2000 – Europejska Stolica Kultury”. Poseł do PE. W ulotce znajdujemy zwyczajowe „poparcia” – przewodniczącego PE Hansa Gerta Potteringa, Radosława Sikorskiego, Michała Boni, Bogdana Klicha, Bogdana Zdrojewskiego, Bogdana Borusewicza, Jerzego Buzka, prof. Andrzeja Szczeklika, prof. Andrzeja Gołasia, Ireneusza Rasia, Jana Kanty Pawluśkiewicza, Roberta Makłowicza, Krzesimira Dębskiego.
Jak czytamy ”zrealizowało się marzenie wielu pokoleń Polaków”. ”(...)Pełniąc służbę publiczną kieruję się wartościami leżącymi u podstaw europejskiego systemu wartości. Są to: godność osoby ludzkiej, wolność, pokój, sprawiedliwość i solidarność”. Podobne dyrdymałki o „wartościach europejskich” wypisują inni, choć raczej w i ich przypadku należałoby mówić o systemie „braku wartości”. Tu Bogusław Sonik wypada korzystnie, pisząc o „wartościach leżących u podstaw europejskiego systemu wartości”, no chyba że błędnie to zdanie postrzegam sytuując je gdzieś w kręgach wartości chrześcijańskich.
Na ulotce znajdujemy również dane różnych rankingów sytuujących posła jako „jednego z najaktywniejszych” i „najskuteczniejszych”. Tu uwagę zwraca fakt, iż w 2006 roku eurodeputowany nominowany był do nagrody „Złote Skrzydła” przez Super Express za to, że ”nie pozwolił europejskim politykom bredzić o polskich obozach koncentracyjnych (...)”.

Sonik o Traktacie
Zadając pytanie o Traktat poruszyłem inną istotną kwestię – jakie to działania mogą podejmować eurodeputowani, reprezentując w istocie ponadnarodowe ugrupowania w PE, nie mając mocy ustawodawczej, mogący jedynie „wzywać” Komisję Europejską do takich czy innych działań oraz przyjąć lub odrzucić to, co ta przygotuje (a jak pisałem posiłkując się „Najwyższym Czasem!” powstaje średnio 1 unijna regulacja dziennie). Interesowało mnie też, czy to dobrze, czy źle, gdy 70 procent prawa obowiązującego kraje członkowskie, w tym Polskę, implementowane jest z „Brukseli”; prawa regulującego szczegółowo wszystko, od dopuszczalnej krzywizny banana poczynając. Jak zatem Bogusław Sonik chce reprezentować polskie interesy w PE, jeśli prawdziwy, niedemokratycznie wybieralny ośrodek władzy znajduje się gdzie indziej?
B. Sonik stwierdza, iż dawniej Europarlament istotnie był jedynie ciałem opiniodawczym, jednak obecnie „nie jest on ubezwłasnowolniony”, obowiązuje „współdecyzyjność” Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, „akty się zmienia, dochodzi do poprawek”. Deputowany podkreśla, że po przyjęciu Traktatu z Lizbony rola PE ulega zwiększeniu. Poseł podawał tu przykłady swojej pracy jak osoby specjalizującej się w ochronie środowiska, wspominając o konsultacjach dotyczących przemysłu chemicznego (m.in. na naszych „Azotach”).
Przy okazji zapytałem o niedawne głosowanie nad projektem, który umożliwiałby dostawcom Internetu sprzedawanie usług w „pakietach”, w efekcie czego ubożsi użytkownicy mieliby dostęp tylko do określonych witryn, portali, usług. Innymi słowy w UE mógłby w ten „subtelny” sposób zafunkcjonować pewien rodzaj cenzury, blokującej dostęp do nowo powstających stron, sklepów internetowych – kosztem wielkich koncernów, czy blokującej dostęp do stron „niepoprawnych politycznie”. Czy poseł nie obawia się sytuacji, w której właśnie tego rodzaju rozwiązania próbuje się wprowadzać „bocznymi drzwiami”?
W odpowiedzi Bogusław Sonik stwierdził, iż wspomniany projekt był efektem działania lobby tracącego pieniądze na komputerowym piractwie, a on uważał, że w ogóle nie powinno dojść do głosowania nad „tak kontrowersyjnym pakietem” na ostatniej sesji, bo koncepcje te powrócą w następnej kadencji.

Cóż, zawsze mnie niepokoją, także w polskim parlamencie, sytuacje w których „przy okazji” tej czy innej ustawy, mającej wprowadzić „usprawnienia”, próbuje się przemycić ewidentnie szkodliwe zapisy. Podobnie jest z Traktatem z Lizbony. W Polsce na jego temat prawdziwa debata nie zaistniała. Nawet w kontekście tego, czy chcemy, aby Parlament Europejski miał więcej do powiedzenia, czy mniej, pozostając „synekurą zasłużonych”, nie ponoszących za nic odpowiedzialności. A jeśli już PE miałby mieć więcej do powiedzenia, kosztem suwerenności państw członkowskich, to w jakim zakresie? No i przecież pytania te są tylko ułamkiem dotyczącym mglistych, niekiedy dalece bardziej niebezpiecznych regulacji, jakie mogą zostać przyjęte w wyniku ratyfikacji Traktatu.
Na koniec rozmowy Bogusław Sonik zapewnia, że ”Parlament Europejski będzie stał na straży wolności”. W świetle rozmaitych inicjatyw i przyjmowanych przez PE dyrektyw, opisywanych w naszych felietonach – ostatnio zaś w „Toleranku” – słowa powyższe brzmią jak ponury żart.

Podsumowując krótko wypowiedzi kandydatów do PE: z przykrością należy stwierdzić, iż w przypadku wielu z nich należałoby raczej mówić o reprezentowaniu „bliżej nieokreślonych” interesów „unijnych” w Polsce, niż polskich w UE. Ci wszyscy ludzie są w dodatku zakładnikami paneuropejskich ugrupowań, w następnej zaś kolejności „rodzimych” partii. Podlegają naciskom „akredytowanych” lobbystów i całego lewackiego środowiska, które zawłaszczyło sobie projekt Unii Europejskiej, z jej pierwotnym wolnorynkowym charakterem i chrześcijańskimi korzeniami. Z wielu wypowiedzi jasno wynika, iż na pierwszym miejscu stawiają bycie „Europejczykiem”, jakby w ten sposób starali się leczyć swoje kompleksy, za którymi obawiam się, kryje się coś jeszcze...
Najdalej poszła poseł Senyszyn. Odpowiadając na jedno z pytań (jak zamierza reprezentować swoich konkretnych wyborców - mieszkańców Małopolski i Świętokrzyskiego), bez zająknięcia zadeklarowała "otwarcie biur Eurodeputowanej w KAŻDYM powiecie okręgu". Jednak na inne pytanie, co będzie w nich robiła, skoro jako posłanka z Gdyni prawie nie podejmuje żadnych interwencji lokalnych a przez 2,5 roku kadencji "wyprodukowała" zaledwie 6 interpelacji i zapytań na Wiejskiej, Joanna Senyszyn odparła, że w polskim parlamencie ona reprezentuje przede wszystkim Polskę, a nie takie, czy inne miasto. Idąc tym tropem, w Parlamencie Europejskim posłanka reprezentować będzie "Europę", a wyborcy mają w owych poselskich biurach (skąd na nie pieniądze ?) wysłuchiwać euro-wykładów posłanki, a nie przychodzić ze swoimi problemami ... Sprytnie !

Ze smutkiem przychodzi mi stwierdzić coś jeszcze: realistycznie patrzący na walkę narodowych i innych interesów w UE wyborca, który obawia się projektowanego i forsowanego ponad głowami obywateli przyszłego kształtu Unii Europejskiej, kształtu wynikającego z Traktatu z Lizbony, wyborca świadomy, który obserwując choćby brak rzetelnych, merytorycznych debat dotyczących wielu istotnych dla Polski i Europy kwestii, wreszcie: wyborca dostrzegający zagrożenia dla naszej cywilizacji, zagrożenia dla demokracji i totalitarne ciągoty biurokratycznego tworu o nazwie UE – po wysłuchaniu tych krótkich, w istocie niewiele różniących się od siebie wypowiedzi kandydatów PO, PSL, SLD, CentroLewicy i PiS – taki wyborca będzie musiał stwierdzić, że wśród nich nie znajdzie kandydata do PE, który reprezentowałby jego interesy i jego postrzeganie tego, co jest polską racją stanu, racją dalszego funkcjonowania państwa, o którego ponowne zaistnienie na mapie walczyły pokolenia.

M. Poświatowski

UWAGA: Jeszcze dziś pojawi się w tym miejscu zapis audio (obszerne fragmenty) drugiej wtorkowej debaty, w Sali Lustrzanej. Zapraszamy do odsłuchania.
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Mon, October 7, 2024 12:09:57
IP          : 18.207.255.67
Browser     : CCBot/2.0 (https://commoncrawl.org/faq/)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html