To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Felieton Mirosława Poświatowskiego    -   27/3/2010
W oparach absurdu
W sobotę 27 marca o godzinie 20:30, na podobieństwo zaćmienia słońca, w tarnowskim magistracie zgasną światła. Podobnie stanie się w przypadku niektórych miejsc użyteczności publicznej oraz w przypadku wielu miast w całym kraju. To efekt światowej akcji ekologicznej „Godzina dla Ziemi”. Sytuacja jest poważna, ponieważ w wyniku zachodzących zmian klimatycznych, na całym globie uwalniają się niebezpieczne ilości oparów absurdu, które jak wiadomo, odbierają ludziom zdolność logicznego myślenia, wskutek czego ludzkość zagrożona jest wymarciem niby jakieś dinozaury. Opary absurdu podstępnie i zdradziecko spowijają wszystkie dziedziny życia, na co najlepszym dowodem jest fakt, że prawie cała ludzkość oparów tych nie zauważa, a to wskutek zaczadzenia, na takiej samej zasadzie, jak alkoholik nie wie że jest alkoholikiem, a czubek – że jest czubkiem. Tym istotniejsza jest zatem akcja walki z tymi niebezpiecznymi skutkami globalnego ocieplenia, eksplodującego wraz z wiosną w umysłach wielkich i maluczkich; dlatego przyklaskując akcji gaszenia świateł w sobotni wieczór w nieczynnych urzędach, aż chciałoby się zakrzyknąć, by światła te, zgasnąwszy, już więcej nie zapłonęły – ale na ten przybliżający się coraz szybciej koniec naszego gatunku jeszcze chwilkę nam przyjdzie poczekać, więc cieszmy się chwili tejże namiastką, czyli gaszeniem świateł właśnie, w ramach „Godziny dla Ziemi”.

Ogloszenie
>

O samej akcji już pisałem i nie chcę się powtarzać, ale przypomnę. Biorąc pod uwagę fakt, że w XVII wieku bywało, że z Polski do Szwecji zasuwało się na saniach po zamarzniętym Bałtyku – istotnie, mamy do czynienia z globalnym ociepleniem. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że w IX wieku Wikingowie odkryli wyspę, którą nazwali „zieloną wyspą” – czyli Grenlandią, która dziś w większości skuta jest lodem – mamy obecnie globalne oziębienie. Kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze i kiedy banda hochsztaplerów, bękartów hipisowskiej rewolucji, maoistycznego zaczadzenia i stalinowskich zauroczeń zdecydowała, np. przez rzut fałszywą monetą, że teraz akurat, po okresie straszenia globalnym oziębieniem, na topie ma być globalne ocieplenie – zaraz pojawiła się międzynarodówka rozmaitych grandziarzy nazywających siebie ekologami, którzy w pocie czoła fałszują dane by dowodzić, że mamy globalne ocieplenie i po drugie – że jest ono efektem działalności człowieka, takim samym jak w przypadku owych Wikingów, których przodkowie, zapewne wskutek niewłaściwej diety, często puszczali bąki, wyzwalając w ten sposób nieprzyzwoite ilości gazów cieplarnianych, przez co Grenlandia została nazwana Grenlandią.
Globalne ocieplenie to dziś nie lada biznes i w zasadzie „godzina dla ziemi” rychło może się nieco przedłużyć, wraz z drożejącą energią elektryczną, a to wskutek limitów emisji CO2 oraz unijnego przymusu, by określony procent energii produkowany był z drogich, „ekologicznych” źródeł. Wszystko to zaś w okresie pomiędzy kolejnymi zlodowaceniami.

A skoro już przy ekologii jesteśmy - właśnie okazało się, że w Polsce mamy mnóstwo firm pozorujących (przymusowy, ekologiczny) recykling sprzętu elektronicznego; firm, których działalność sprowadza się do wystawiania faktur za niewykonaną usługę. Postuluje się więc zmiany, z wprowadzeniem systemu informatycznego rejestrującego kolejne etapy odzysku sprzętu włącznie. Jak wiadomo, socjalizm, wraz nieodłączną biurokracją, jest systemem nieustannie rozwiązującym problemy przez siebie stworzone i coraz bardziej powiększa się sfera „instytucjonalno – usługowych” darmozjadów, którzy w normalnie funkcjonującej, wolnorynkowej gospodarce, w ogóle by nie zaistnieli, zaś ich obecne istnienie i pożeranie pieniędzy, wynika tylko i wyłącznie z administracyjnych, czy unijnych „dyrektyw”. Z tego względu ciekawie się będzie działo, kiedy po 2013 Unia przykręci kurek z pieniędzmi (o ile nie stanie się to wcześniej, bo przecie trzeba ratować Euro, czyli Grecję i inne kraje). Wśród wielu firm, instytucji, a zwłaszcza organizacji pozarządowych nastąpi istna rzeźnia – albowiem w przypadku tych ostatnich, są one poza-rządowe tylko z nazwy, skoro, w odróżnieniu od np. USA, ich podstawowym lub jedynym źródłem utrzymania są państwowe, marszałkowskie, miejskie dotacje, nie zaś środki ze źródeł prywatnych.

Ale powróćmy do „Godziny dla Ziemi” - w zgaszeniu świateł na obiektach użyteczności publicznej, takich jak np. urzędy miast, gmin, urzędy powiatowe – jest jednak coś obiecującego i w wielu przypadkach chciałoby się, aby światło owo, raz zgaszone, już nie zaświeciło się więcej. Mam tu oczywiście na myśli przede wszystkim rozrost biurokracji i chory podział administracyjny kraju – dopiero co w Warszawie odbyła się konferencja „20 lat samorządów gminnych w Polsce – sukcesy i wyzwania”, podczas której, o ironio, niektórzy samorządowcy (Janusz Kwaśniak) sami z siebie postulowali konieczności likwidacji powiatów, jako tworu niepotrzebnego. Co więcej, gro gmin jest zbyt małych – a dla odmiany mamy za dużo województw, którym trudniej przez to jest aplikować po większe środki na regionalne, czy ponadregionalne projekty i w przypadku których utrzymywanie tak licznego aparatu administracyjnego w stosunku do obszaru i liczby ludności, jest marnotrawieniem naszych pieniędzy.
Tymczasem podstawowym argumentem przemawiającym za dużą liczbą województw jest przekonanie, że inaczej dany region będzie podlegał degradacji, a degradacja ta będzie tym większa, im większa będzie odległość od „stolicy” regionu. Przekonanie to wprost prowadzi do konkluzji, że prężnie rozwijają się te ośrodki, w których znajduje się najwięcej urzędów i urzędników – a przecież urzędnicy nie generują rozwoju, tylko pochłaniają pieniądze podatnika, bo dany region, miasto, tak naprawdę silne są przedsiębiorczością obywateli, podatników. Jeżeli jednak warunkiem rozwoju nie są przedsiębiorczy ludzie, ale odpowiednia liczba urzędników i urzędów – a do tego sprowadza się argumentacja w obronie województw – to zaiste, na ciekawych fundamentach spoczywa obecnie nasze państwo i polska gospodarka, niechybnie zmierzając ścieżką świetlanego rozwoju, w efekcie którego ktoś w końcu rzeczywiście będzie musiał „zgasić światło”.

Ale efekt cieplarniany i związane z nim opary absurdu, podgryzają również „demokratyczne” fundamenty naszego kraju. Chodzi mi o „dyscyplinę partyjną”. Sam fakt istnienia w parlamencie „dyscypliny partyjnej” mówi nam, że partie nie są zrzeszeniami ludzi o podobnych poglądach, którzy się razem skrzyknęli w interesie promowania czy obrony tychże; fakt istnienia „dyscypliny partyjnej” mówi nam, że podstawowym wiązadłem tych ludzi są tylko stołki i kasa, bo gdyby mieli oni wspólne poglądy, to by nie musieli się w poszczególnych głosowaniach dyscyplinować. O skali problemu mówi nam np. fakt, iż w Platformie Obywatelskiej za złamanie dyscypliny w głosowaniu może posłowi grozić kara nawet 1.000 zł. A przecież wydawałoby się, że taki poseł został wybrany przez nas i to my go dyscyplinujemy, przy wyborach, a nie partyjna wierchuszka żyjąca dzięki ciężkiej kasie nam ukradzionej, a którą to kasą futrowane są przez państwo zasiadające w pleplemencie ugrupowania. Jeśli dodamy do tego ciche sarkanie wybrańców narodu po sejmowych korytarzach, że nie mają nic do powiedzenia (nad czym zresztą jak najbardziej dosłownie czuwa marszałek Komorowski który skrócił czas wystąpień), jeśli dodamy coraz liczniejsze zapowiedzi posłów, że idą „w prezydentury”, bo w miastach, gminach, województwach ich władza jest realniejsza – no to nie sposób odnieść wrażenia, że nasz Sejm i Senat należałoby co najmniej dziesięciokrotnie odchudzić, bo skoro o najważniejszych kwestiach i tak decyduje wierchuszka tej czy innej partii, a posłowie mają tylko podnosić karnie łapki – to po co nam taki drogi bandżaj? Niech lepiej izba wyższa i izba niższa składają się tylko i wyłącznie z prezydiów partii, prawda?

Pomijając już tę oto kwestię, że w 80 procentach posłowie mogą głosować tylko to, co wynika z nakazów unijnych, co sugeruje nam wprost konieczność likwidacji fikcyjnego parlamentu w ogóle, warto zauważyć jeszcze jedną rzecz, w zakresie efektu cieplarnianego i oparów absurdu na odcinku demokracji. Oto w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, pani Małgorzata Kidawa-Błońska (PO) zauważa, że w prawyborach prezydenckich oddała głos na Bronisława Komorowskiego, na co miał wpływ również powód „pozapolityczny”, bo marszałek „ma wąsy”, a pani Małgosia „lubi wąsatych”. Otóż nie jest tajemnicą, że zwłaszcza w przypadku pań, o oddaniu głosu w jakichkolwiek wyborach na danego kandydata, w znacznej mierze decydują właśnie takie „pozapolityczne” i pozamerytoryczne względy. Pani Małgosia głośno wyartykułowała ów fakt, będący w istocie żywą reklamą środków antykoncepcyjnych. Tak oto dochodzimy do konkluzji, zgodnie z którą o tym, kto rządzić mam naszym państwem, decyduje wąsatość, garbatość, „wzrost, głos i włos”, niby w jakimś konkursie idiotele z głosowaniem na gwiazdeńki plastikowego ekranu. Zatem być może byłoby rzeczą celową, aby prawo wyborcze, zarówno czynne jak i bierne, byłoby czymś, na co sobie trzeba zasłużyć – już to przedsiębiorczością, już to ilorazem inteligencji czy innymi przymiotami i działaniami.
Obecna sytuacja, w której wąsatość decyduje o tym, kto zostanie burmistrzem, posłem, prezydentem i kto rządzi całymi państwami, przypomina eksperyment, w którym daje się małpie do ręki brzytwę – tyle że o ile małpa może się pociąć, o tyle tu mamy do czynienia z milionami ludzi. Potwierdzeniem faktu, że w Europie małpa do brzytwy właśnie się dorwała, jest zresztą obecna zapaść Unii Europejskiej i cywilizacji białego człowieka w ogóle – ale tak się dzieje w sytuacji, w której różowo-czerwone lewactwo dorywa się do koryta poprzez schlebianie i tumanienie coraz durniejszego ludu, czyli plebsu. Oczywiście, w UE okres w którym to narody, państwa, społeczeństwa w demokratyczny sposób decydują o swoim własnym losie, dobiega właśnie końca, bo rzeczywiste organy decyzyjne znajdują się gdzie indziej. Tyle że są to właśnie owe „małpy z brzytwami”, albowiem inteligencja niekoniecznie chodzi w parze z mądrością, wykształcenie – nie zawsze jest tożsame z inteligencją, o etyce i moralności nie wspominając.
W tej sytuacji prędzej czy później „Godzina dla Ziemi” za którymś razem znacznie się przedłuży, i zanim, wskutek tych cieplarnianych oparów absurdu, osuniemy się we wtórne barbarzyństwo, ostatnim wyrazem naszej inteligencji i cywilizacyjnych osiągnięć będzie właśnie ten moment, w którym ktoś ostatni – ostatni raz zgasi światło...

M. Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, March 19, 2024 06:15:44
IP          : 54.227.136.157
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html