Wybory 2010
Mądry na mądrego, głupi na głupiego, Polak na Polaka, Jewropejczyk na Jewropejczyka, swój na swego, niechby bylejakiego, Żyd na Żyda, socjalista na socjalistę, patriota na patriotę, szuja na szuję, Potocki na Branickiego, Branicki na Rzewuskiego, jak mu podyktował Popow – tak wyglądać będą tegoroczne wybory prezydenckie. Czyli tak samo, jak każde inne wybory w Polszy, Polen czy jak tam inaczej nazwiemy polskojęzyczne terytorium zależne nad Wisła - a przytoczenie przeze mnie nazwisk targowiczan pokazuje tylko, że historia lubi się powtarzać, nawet jeśli generał Popow, który podyktował tekst konfederacji targowickiej, nazywa się dziś inaczej, no i nie masz już carycy Katarzyny II, do której umizgiwały się i pod której przewodem raźno skrzykiwały się „elity” narodu pod koniec XVIII wieku. Ale zostawmy na chwilę w spokoju Donalda Premiera, który pozwolił Putinowi rozgrywać siebie przeciw urzędującemu prezydentowi Rzeczpospolitej Polskiej, co jak wiemy zakończyło się niespodziewaną tragedią pod Smoleńskiem, która przebiegła nadspodziewanie dobrze i umożliwiła tym samym wreszcie urzeczywistnienie polsko-rosyjskiego pojednania, wobec którego pozostaje nam tylko czekać, jak ze stenogramów napisanych przez przyjaciół Moskali wyniknie, że winnym tragedii jest Lech Kaczyński, tak jak to zaplanowano w dniu katastrofy, gdy okazało się że samolot podchodził do lądowania czterokrotnie, choć podchodził tylko raz.