To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   ZSRR czyli Zapiski Sławnych Radnych Rady (24)    -   29/7/2010
Tajemnice Kabotynowa
Prawdziwym dziennikarzom sezon ogórkowy nie straszny. Prawdziwi dziennikarze nie zajmują się bowiem opisywaniem czy nawet komentowaniem rzeczywistości, pozostawiając te pospolite czynności terminatorom, czeladnikom, amatorom czy jak tam nazwać aspirantów do miana Prawdziwego Dziennikarza. Albowiem Prawdziwi Dziennikarze z pogardą odrzucając pokusy banalnego relacjonowania, zajmują się jedynie kreacją wiadomości, tworzeniem wydarzeń, wyczarowywaniem sensacji wyssanych z palca etc. itp. itp. Stąd też kolejny odcinek „Tajemnic Kabotynowa”, do którego to serialu zachciało się nam na chwilę, po długiej przerwie powrócić – i jeżeli w jakimkolwiek, choćby najmniejszym stopniu pokrywa się on z rzeczywistością, bądź odpowiada realnym wydarzeniom i postaciom – dzieje się tak tylko i wyłącznie przez przypadek, wskutek imaginacji czytelników i każdy z nich dywagacje takie snuć sobie, a i owszem, może - ale jedynie na własną odpowiedzialność. Zatem – zapraszamy i przepraszamy informując, że brak wersji dźwiękowej niniejszego odcinka podyktowany jest jedynie względami lenistwa autora, oczekującego od czytelników dodatkowych, tj. wymiernych, materialnych zachęt, tudzież płatnych zleceń i zamówień względem ewentualnych przyszłych scenariuszy i występujących w nich bohaterów w dowolnych konfiguracjach...

Ogloszenie
>

Po głowie Wicherka, prezesa Miejskiego Dosiębiorstwa Furmankowego, hulały niewesołe myśli. Nie pomogło ograniczenie przeglądów technicznych, odebranie wody mineralnej, wprowadzenie limitów w zużyciu papieru toaletowego, zepsucie spłuczek w klozetach (oszczędność wody), nie płacenie podatków i ukrócenie podwyżek; nie pomogło również sute futrowanie spółki przez kabotynowską radę, ani akty strzeliste pod adresem (p)rezydenta wznoszone przez za-radnego Buziaczka, ani nawet zalecenie, by zepsute autokary pasażerowie brali na pych, podobnie jak wypychający je z zajezdni na pierwszy przystanek pracownicy spółki; nie pomógł też zakaz przyśpieszania, nakaz toczenia się z górki oraz cicha umowa z magistratem, na mocy której kierowcom z Kabotynowa przedłużano prawa jazdy tylko na autobusy, a nie podbijano uprawnień na Tiry, żeby pracownicy nie uciekali. Wprawdzie kierowcom spoza Kabotynowa Dziadostwo Powiatowe podbijało wszystkie uprawnienia, ale szczęśliwie udało się doprowadzić do sytuacji, w której na terenie magistratu obowiązywały inne niż w całym Lechistanie przepisy. W każdym razie wszystkie te innowacyjne działania nie pomogły i tak jakoś wyszło, że całoroczny zysk Miejskiego Dosiębiorstwa Furmankowego okazał się mimo to niższy od ustalonej wcześniej nagrody, którą Wicherkowi w podzięce za ten zysk wypłacił Żbik Śmigły – i fakt ten stanowił wodę na młyn, a nawet wiatr na śmigła wszystkich Ciemnogrodzian, kłując przy tym w oczy mieszkańców Kabotynowa. W dodatku skończyło się „dolcze vita” w byłej spółce skarbu państwa Fobias, w której lokalni Fryzjerzy Pogardy Obywatelskiej – prezes Miejskiego Dosiębiorstwa Furmankowego Wicherek, jego zastępca dyrektor G*Rola, a nawet prezes Fobiasu radny pod opieką cara Olka Opada, sam Buziaczek sobie dorabiali. Cała ta święta trójca poleciała na zbitą twarz wkrótce po prywatyzacji Fobiasu, a w kilka miesięcy po tym, jak wtargnęło tam Biuro Korumpcyjne i teraz im wszystkim zajrzało w oczy widmo głodu, co zresztą szczególnie dotyczyło chwilowo zaradnego Buziaczka, skazanego na wegetację za skąpą rajcowską dietę.

-Więc na co przeznaczył pan tę nagrodę? - z niewesołych rozmyślań wyrwał Wicherka nieprzyjemny głos.
-Przeznaczyłem ją na kampanię, Wysoki Sądzie – odpowiedział Wicherek.
-Czy chce pan przez to powiedzieć że przeznaczył je pan na kampanię wyborczą Pogardy Obywatelskiej? - zapytał groźnie Wysoki Sędzia, choć tylko on wiedział, że pod ciemną togą właśnie ścierpła mu skórka i gdyby nie peruka, zgromadzeni ujrzeliby jak dęba stają Mu wszystkie włosy.
-Skądże znowu, Wysoki Sądzie. Cała nagroda za moją służbę na rzecz... tzn. za moją pracę w Miejskim Dosiębiorstwie Furmankowym przeznaczona została na kampanię informacyjną programu walki ze zmianami klimatycznymi. Poprzez brak klimatyzacji w autobusach, uświadamiamy podróżnym rangę problemu, przy okazji zapewniając im cieplarniane warunki. Między sobą nazywamy to nawet „chowem szklarniowym”. Nawiasem mówiąc, prócz pasażerów, rozważamy w ramach oszczędności, by w tych cieplarnianych warunkach zacząć hodować na przykład pomidory – wyjaśniał prezes Wicherek. -Tym bardziej, że jak spadnie deszcz, w autobusach podlewanie mamy gratis - dodał, tytułem wyjaśnienia, mając zapewne na myśli przeciekające dachy pojazdów.
-A jak pan wytłumaczy to – rzekł Wysoki Sąd, mając z kolei na myśli pirotechniczne eksperymenty prowadzone w spółce, a polegające na ulatnianiu się sprężonego gazu ziemnego pod wysokim ciśnieniem w autobusach.
-To przekracza moje kompetencje, od tego jest Rada Nadzorcza i dyrektor G*Rola – sypnął Wicherek, wspominając słowa Żbika Śmigłego, który w temacie podległej mu spółki miejskiej również nie czuł się kompetentny, zwalając cały pasztet na Radę Nadzorczą. Istniało wprawdzie niebezpieczeństwo, że w tej sytuacji wypnie się również Rada Nadzorcza, sypiąc sprawującego kompetentny nadzór (p)rezydenta, który o wszystkich prawidłowościach w spółce był informowany, co mogło zaskutkować nieprzyjemnymi dlań okolicznościami sądowymi i to w samym środku kampanii wyborczej, jednak póki co Wicherek nie zaprzątał sobie tym głowy.
Na swoją kolej w sądzie czekał również i G-Rola, w duchu zazdroszczący teczkowemu Buziaczkowi, któremu, wskutek rzecz jasna mnogości obowiązków tegoż, Wysoki Sąd czterokrotnie nie potrafił doręczyć wezwania. Podobne uczucia żywił zresztą i sam Wysoki Sąd, który wobec trudności z tym doręczeniem, na wszelki wypadek zrezygnował nawet z abonamentu za KabLoveTv, by nie musieć oglądać Buziaczka podczas obrad Bezradnych Miasta Kabotynowa... ”Dopiero to by była sromota, gdybyśmy musieli w blasku kamer mundurowymi Buziaczka podczas obrad wyprowadzać” – pomyślał ze zgrozą sędzia wspominając, jak w blasku kamer wyprowadzano kilka lat temu podczas obrad takiego jednego pismaka obywatelskiego, któremu nie udało się doręczyć wezwania z powództwa Wicherka... ”No – zadumał się Wysoki Sędzia. -Dobrze że przynajmniej póki co nie trzeba było wzywać Żbika Śmigłego. Chociaż... Trzeba uważnie wczuwać się skąd wieje wiatr historii” – powiedział sam sobie w myślach niezawisły sędzia, wprawiony od lat we wczuwaniu się w wiatr historii...

Zanim jednak opisywany powyżej, w na wpół wieszczym zwidzie wiatr historii przewietrzył i kabotynowski magistrat, i miejskich bezradnych, i Miejskie Dosiębiorstwo Furmankowe, a nawet zawsze niezawisłe, sądowe, tudzież zwłaszcza prokuratorskie korytarze, wiatr historii zajrzał jeszcze na chwilę do tak miłemu mu Mauzoleum Odkrywkowego, musnął twarz Tate Barozsa tropiącego w takiej jednej restauracji kolejne antysemickie spiski („co pan miał na myśli podając mi karpia po żydowsku?”), wionął ostrożnie i delikatnie na gigantyczne reklamy ponaklejane na miejskie autobusy, dzięki któremu to spoiwu wiele z tych pojazdów jeszcze się nie porozpadało, a potem gwizdnął sobie na znajdującym się na rogu ulicy Przewałowej balkonie samego Cara Olka Opada, który właśnie opadł. To znaczy – opadł rzecz jasna balkon, nie car Opad – przy czym opadnięcie owego legendarnego balkonu miało w sobie coś jakby z metafory, symbolu i proroctwa; fragment chodnika, na który sypały się odłamki gruzu trzeba było odgrodzić stosowną tasiemką – również metaforycznie uwiązaną do stojącego opodal śmietnika. W każdym razie - uczyniwszy to wszystko wiatr pohulał sobie jeszcze przez chwilę po miejskich inwestycjach, zdziwiony „świętem inwestycji” nastającym wszędy akurat co cztery lata - i zadumawszy się nad zagadką, jaki byłby cykl inwestycyjny gdyby kadencja samorządowców trwała jednak lat pięć - wreszcie wpadł do siedziby Kabotynowskiego Nierządu Dróg Miejskich, gdzie pod wodzą Takiego Jednego Co Nie Musiał, a poczuł że musi, odbywała się właśnie jakaś narada, w której brały udział połączone sztaby Geodezji, Urbanistyki, Strategii, a nawet Miejski Dezorganizator Ruchu...

W klimatyzowanym pomieszczeniu pilnie radzono właśnie nad skutkami niedawnej powodzi i sposobami na to, by w przyszłości jej uniknąć. Szło z tym cośkolwiek niesporo, jako że najbardziej kompetentny człowiek w kabotynowskim magistracie został jakiś czas temu wypyzdkowany. Nad prezydialnym stołem unosiło się zatem grobowe milczenie, zmrożony klimatyzatorem wiatr historii oraz bliżej nieokreślony jeszcze, Kontekst wyborczy.
-Szefie, to była kara Boska – odezwała się ni w pięć, ni w dziewięć żona Ździebełki Wypłoszańskiego, która dopiero co przyniosła mężowi świeżuśkie pomidorki kupione w ruchomej szklarni Kabotynowskiego Dosiębiorstwa Furmankowego.
-Co?! Kara Boska? Dawać mi tu zaraz tego Boska! - zagrzmiał wściekle Żbik Śmigły i dłuższą chwilę zajęło zgromadzonym uspokojenie go i wyjaśnienie, że żadnego Boska nie było, a nawet jak był, to już poszedł do domu.
-A może by tak pójść tropem Tate Barozsa, co to urok w Mauzoleum Etnograficznym Satem Ok-hem odczyniał i potem przestało straszyć? - rzucił ktoś nieśmiało.
Nie minęło wiele czasu i wespół w zespół uradzono, że najlepszym sposobem na uniknięcie kolejnej powodzi będzie rytualne przebłaganie winnego wszystkiemu Boska.
-Klina klinem, wodę wodą przeganiać należy! - zaordynował Żbik Śmigły i postanowił, by Boskowi wielką fontannę ufundować, wszechświata całego wyobrażenie w niej topiąc, a i niemały trzos pieniędzy – a co! Niech się w fontannie tapla, miast powodzie sprowadzać! Szybko znaleziono również odpowiedź na pytanie, kto nową inwestycję miejską poświęci: -trzeba zadzwonić do Orydnata Kwarca – rzucił ktoś. -Oni tam, po Dniach Strasznych Braci w Wierze w ekumeniźmie mocno są zaprawieni i łacno kogoś do pokropka Boska znajdą!
-Tuś mi! Patrzcie i uczcie się! Widać że chłopak łeb ma na karku, w cygańskim taborze chowany! - ucieszył się Żbik Śmigły.

Takoż zgromadzeni, pokrzepieni faktem że udało im się znaleźć satysfakcjonujące problemu rozwiązanie, radzić zaczęli nad uroczystymi otwarciami i odbiorami innych inwestycji miejskich. Wszak to wybory idą!
-Co by tu można jeszcze odebrać... - zadumał się Śmigły.
-Teatr! - rzucił Wypłoszański.
-Teatr? - powtórzył Śmigły złowieszczo...
-Teatr mój widzę ogromy – wystękał spłoszony Wypłosz.
-Wasza Śmiglastość, to co że teatr nie ukończony, precedens w odbieraniu już jest – wtrąciła się milcząca dotąd Donna Krzynka. -Pamiętasz Żbiku, jak żeśmy odbierali boisko na Westernplatte? A to było przecież wtedy ledwie zaorane pole. To nawet ładnie z nazwą ulicy współbrzmiało – bo na tym boisku na Westernplatte można było uprawiać jazdę konną w stylu western! -To jest myśl! – ucieszył się Śmigły i w chwilę później w gabinecie rozgorzała prawdziwa burza mózgów, zaś otwarciom i odbiorom nie było końca...
-Otwieram przejście podziemne!
-Ja wam pokażę Wielkie Otwarcie!
-Otwieram Centrum Administracyjne Prezydenta!
-Otwieram...
-Sprawdzam!
-Ja mam fula!
-A ja odbieram te wykopy i dziurę w ziemi przy ulicy...
-Ogłaszam uroczysty odbiór...
-A ja odbieram centrum lotów kosmicznych – przelicytował swymi planami wszystkich Żbik Śmigły...
Tak więc odbiorom nie było końca – przynajmniej do momentu kiedy ten koniec nie nastąpił i powoli zebranym zaczynało brakować konceptu. Jeszcze tylko znienacka do gabinetu zdążyła wpaść Daria Zagłada Biling („szefie, zamówiłam dziesięć kilometrów taśmy do przecinania podczas odbioru inwestycji, starczy?”) - po czym kolejny raz zaległa frustrująca cisza – i nawet wiatr historii zamarł w pełnym napięcia oczekiwaniu...
-Taaak – ziewną przeciągle Śmigły, aż wszystkim ciarki po plecach przeszły. -Co by tu jeszcze odebrać...
-Odbierzmy biednym, rozdajmy bogatym! - wysforował się naprzód Taki Jeden co Nie Musiał.
-Można odebrać lotnisko! - nie dawał się przelicytować Wypłoszański
-Nagrodę!
-Zapomogę
-Nieodebrane połączenie!
-Ja Grad, ja Grad, halo Biała, jak mnie słyszycie, odbiór! - rozległo się gdzieś z cicha.
-Niech szef odbierze poród, na przykład sześćsetosiemdziesiątego w jubileuszowym roku Kabotynowianina – palnęła Donna Krzynka, ale zaraz zamilkła widząc, iż w oczach Śmigłego zabłysnęło groźne widmo dyrektor Szpitala Śniętego Głupasza.
Na szczęście licytację tę przerwał nieoczekiwanie posłaniec, który ku uciesze niektórych obecnych, zwracając się do Miejskiego Dezorganizatora Ruchu, zwanego też Kabotynowskim Inżynierem Bezruchu, zawołał: -Rany Bosko! Miasto całe zakorkowane!
I tak (prawie) wszyscy z ulgą zmienili temat...

Zakorkowanie Kabotynowa wiązało się z trwającym właśnie „świętem inwestycji”, które z racji rozmaitych poślizgów, zostały niezwykle precyzyjnie skoordynowane w czasie, przez co przejazd przez miasto przypominał nie lada łamigłówkę i wymagał od kierowców dużej liczby środków uspokajających lub przekleństw oraz zatankowania baków do pełna.
Tak więc wszyscy zgromadzeni w magistracie urzędnicy z fałszywą troską jęli biedzić się i doradzać, jak też powstały tak niespodziewanie problem odkorkować.
-Ja bym to zrobił tak...
-A może właśnie z tej strony...
-Nie, żeby odkorkować, trzeba...
-Moim zdaniem najpierw należy, widzicie, tutaj teges...
W ten oto sposób, kolejna tego dnia burza mózgów trwała – i Bosko jeden wie, jak trwałaby długo, gdyby znów niespodzianie do gabinetu nie wszedł ktoś, kogo od samego początku tu brakowało...
-Ech wy, co wy wiecie o odkorkowywaniu! Tu trzeba nie lada wprawy i doświadczenia - odezwał się słynny mecenas Włebda. -Dajcie mi to, ja wam to odkorkuję! - powiedział Włebda i nim ktokolwiek zdążył mrugnąć okiem, ku uldze wszystkich zgromadzonych, z donośnym „plop”, otworzył wreszcie... wino.

Ciąg Dalszy Być Może Nastąpi...

M.Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Thu, May 9, 2024 01:20:36
IP          : 3.17.23.130
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html