Wojna Krzyżowa
Ależ to była zabawa! Skrzyknęli my się z chłopokami na Krakowskim Przedmieściu, pokrzepiwszy się uprzednio, a jakże, zimnym Lechem, tym z reklamy, który od czasu Smoleńska stał się naszym ulubionym napojem i znakiem rozpoznawczym dla cywilizowanych ludzi postępu. Miejsce było nam dobrze znane, albowiem wcześniej, w imię swobody artystycznej wypowiedzi, oddaliśmy mocz na płonące znicze i dewocyjne obrazki, żałując przy tym, że nie mieliśmy z sobą kamery, bo tak powstały obraz z pewnością mógłby trafić do „Zachęty” czy innego przybytku sztuki współczesnej, jako performance słynniejsze - kto wie – może i nawet od dzieł samego Sasnala, Nieznalskiej i innej awangardy. Jeszcze gdybyśmy z fumflem ogłosili przy tym, że chcemy zmienić płeć, to pewnie taka jedna redaktor napisałaby o nas cudnie i w samych „Wysokich obcasach”!