Ogloszenie |
|
Strażacy pośmiertnie otrzymają awanse na wyższe stopnie służbowe, a także srebrne i brązowe odznaki "Zasłużony dla ochrony przeciwpożarowej". W uroczystościach wezmą udział strażacy z całego regionu, przedstawiciele Komendy Głównej Straży Pożarnej, Wojewoda Małopolski, a także Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Tymczasem znane są wyniki sekcji zwłok. Przyczyną śmierci strażaków było zatrucie tlenkiem węgla. Sekcja nie wykazała żadnych obrażeń wewnętrznych ani zewnętrznych, dlatego można mieć wątpliwości czy zostali przygnieceni belkami stropu- tak jak zakładano na poczatku.
Prokuratura stara się także wyjaśnić, dlaczego w chwili tragedii strażacy nie mieli na twarzach masek, choć byli wyposażeni w butle tlenowe. Zwłoki strażaków znajdowały się w poblizu bocznych drzwi wyjściowych, niewiele więc brakowało, aby mogli się uratować. Dlaczego zginęli? - bada tarnowska prokuratura.
Dwaj strażacy oddali życie, ratując w nocy z wtorku na środę płonącą restaurację Podzamcze na górze św. Marcina.
Roman Rogoziński był doświadczonym strażakiem. Urodzony w Radłowie, mieszkał w Mokrzyskach, na granicy ze Szczepanowem i bardziej nawet wiązany był z tą ostatnią miejscowością. Przez piętnascie lat, do czerwca tego roku pracował w zakładowej straży pożarnej Azotów, ostatnio pełniąc funkcję dowódcy
zastępu. Uczestniczył w wielu akcjach ratowniczych i gaśniczych zarówno na terenie przedsiębiorstwa, jak i samego Tarnowa. Zmiany organizacyjne w Azotach spowodowały, że przeszedł do pracy w miejskiej komendzie straży pożarnej. Pracował w niej równe cztery miesiące. Na początku października, po ukończeniu kursu szeregowych PSP, mianowano go młodszym ratownikiem. Był żonaty. Nie miał dzieci.
Grzegorz Wolak urodził się w Brzesku, za trzy miesiące skończyłby 24 lata. Mieszkał w Pojawiu, a następnie Zaborowie, w gminie Szczurowa. Niedawno przemeldował się do Woli Rogowskiej koło Wietrzychowic. Tu był element planów na dalsze życie. W Woli Rogowskiej mieszka jego narzeczona, wkrótce mieli wziąć ślub.
Grzegorz chciał najpierw uporządkować życie zawodowe. Marzył o pracy w straży. Jako 17-latek wstąpił do jednostki OSP w Zaborowie. Kilkanaście dni temu skończył kurs szeregowych dla zawodowych strażaków. Przyjęto go do pracy w Tarnowie. Przed tragiczną nocą 13 października miał
zaledwie cztery dużury. Akcja ratunkowa na górze św. Marcina była dla niego pierwszą poważną w roli strażaka zawodowego.