To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Ogólnopolska manifestacja „Solidarności” w Warszawie    -   02/7/2011
Polityka wasza, bieda nasza
Donald Tusk otworzył uroczyście ogólnopolską manifestację NSZZ Solidarność, która odbyła się w przeddzień polskiej prezydencji w UE, a więc w miniony czwartek, 30 czerwca Roku Pańskiego 2011 w Warszawie. No, trochę przesadziłem: otworzył ją może nie osobiście – ale przecie tego dnia na Placu Piłsudskiego z pewnością obecny był on „myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem”, a to za sprawą „spotów” z archiwalnymi obietnicami obecnego Premiera i pozostałych „chłopców z ferajny”, czy może raczej „chłopców z boiska”. A były to obietnice rozliczne i nieba nam przychylające, których to wyborczych obietnic lider Platformy Obywatelskiej nie tylko nie wypełnił, ale systemowo działał na przekór nim, również i pod tym względem znacznie przelicytowując i dystansując w kłamstwach ekipy, które rządziły nami dotychczas. Stąd też obecność transparentów z podobiznami D. Tuska, Ministra Rostowskiego, a nawet i samego marszałka S. Niesiołowskiego, z wydłużonymi nosami a la Pinokio, była tu jak najbardziej uzasadniona. Na manifestację tę, zorganizowaną pod hasłem „Polityka wasza, bieda nasza” udałem się kierowany duchem przekory i cierpiętnictwa tym chętniej, że na żadnej nigdy dotąd nie byłem, tłumów nie lubię, a na związki zawodowe patrzę z ostrożnością. Z większym zainteresowaniem udałbym się więc chyba tylko na „wiec poparcia” PO zorganizowany przez Siły Wyższe, które nie pozwoliły Premierowi - wbrew wcześniejszym buńczucznym zapowiedziom - zdymisjonować Ministra Grada po aferze stoczniowej, o rezygnacji ze startu w wyborach prezydenckich już nie wspominając; ale – jak powiada S. Michalkiewicz, „dobra i psu mucha”, więc zamiast działaniom „sił wyższych”, przyglądałem się z perspektywy zwykłego uczestnika manifestacji, działaniom „sił niższych”, które to siły niższe, już w czasach następujących niedługo po Konfederacji Targowickiej, potrafiły się siłom wyższym wymknąć spod kontroli, może wówczas ostatecznie Rzeczpospolitej nie ratując, ale przed kościołem św. Anny na Krakowskim Przedmieściu „ciemnogród” nie miał wówczas szacunku ani dla biskupa, ani kasztelana, szambelana, instygatora królewskiego czy rosyjskiego szpiega – o czym z kolei powinni wiedzieć ci, którzy uczęszczali na tajne komplety albo przynajmniej chodzili na lekcje historii w czasach, gdy za reformę edukacji nie wzięła się jeszcze Platforma Obywatelska. A jako że historia lubi się powtarzać, choć nigdy dosłownie, zatem wszystko jeszcze przed nami – póki co zatem spójrzmy, czegóż też „plebs” chciał od rządzących nim „elit”, czyli miłościwie panujących nam okupantów.

Posłuchaj reportażu z ogólnopolskiej manifestacji Solidarności :

Ogloszenie

Jako że manifestację oglądałem z perspektywy „zwykłego uczestnika”, niezbyt daleko oddalając się od reprezentacji naszego województwa, przeto z tych (choć nie tylko) względów, nie będzie ona pretendować do miana wyczerpującej relacji dotyczącej tego, kto mówił, co mówił itp.,; trochę uwagi pozwolę sobie po prostu poświęcić temu, co widziałem, z kim rozmawiałem (gorąco zachęcam do wysłuchania nagrania) i osobistym refleksjom.
W grupie tarnowian, wśród których się znajdowałem, wyruszających jednym z autokarów głęboko w nocy, na Placu Piłsudskiego niemałe rozbawienie wzbudziła uzyskana przez telefon wieść, że znana z żarliwego obiektywizmu telewizja TWN 48 określiła liczbę manifestantów na 15 tysięcy. Wieść ta nie była specjalnym zaskoczeniem, albowiem już wcześniej o mały włos nie doszło do obstawiania zakładów, jakąż to liczbę poda tubylcom do wierzenia ta jedna z naszych trzech ogólnopolskich telewizorni (jak wiadomo w stosunku do PRL postęp mamy taki, że dziś zamiast jednej – mamy trzy „reżimówki”, tyle że dwie prywatne). Ale, żeby nie wałkować zagadnienia parytetów w klubie gangsterów – powróćmy do samej manifestacji. PAP podała, że jej uczestników było może nawet 80 tysięcy, co jest możliwe, z uwagi na dołączające się do nas mniej lub bardziej zorganizowane grupy; sama „S”, na podstawie imiennych list szacowała wstępnie liczbę manifestantów na 60-65 tys. A dołączali się m.in. kibice, nazywani przez zamykający stadiony rząd „kibolami” (np. z Gdańska), którzy tak narazili się władzy swoją patriotyczną postawą, a w szczególności dezaprobatą wobec pewnej polskojęzycznej gazety. Dołączali się także ci, którzy zmagają się ze spółdzielniami mieszkaniowymi (również stojący taktownie na uboczu), czy zwolennicy jednomandatowych okręgów wyborczych („JOW”) – na Placu Piłsudskiego ze swoim transparentem stał nawet... były kandydat na prezydenta Tarnowa, Stefan Dembowski (Stowarzyszenie Demokracja, USA), namawiający do nie brania udziału w wyborach, dopóki nie nastąpi zmiana naszej ordynacji na realnie demokratyczną i reprezentantywną, co ukróciłoby partyjniactwo i pozbawiło mandatów większość z naszych parlamentarzystów; nawiasem mówiąc „partiokracją” i „czterema pezetpeerami” nazwał ze sceny obecny układ Paweł Kukiz, o którym później.
Spośród osób „niezupełnie postronnych” uwagę przyciągał także mężczyzna z transparentem mówiącym o tym, że takie masowe manifestacje nic nie dadzą – niezbędny jest strajk generalny, który pozwoliłby rozpędzić rządzących nami okupantów i wybrać do władzy tych, którzy rzeczywiście reprezentować będą interesy Polski.
Do manifestantów przyłączali się lub (na ogół) z sympatią do nich odnosili się również warszawiacy, którzy wyszli na trasę przemarszu. Machano do nas przyjaźnie, widziałem ludzi stojących na balkonach i podnoszących wyciągnięty do góry kciuk, machano do nas również i trąbiono przyjaźnie z samochodów już po zakończeniu protestu. A przecież mieszkańcy stolicy mieli prawo być zdenerwowani, że na wiele godzin zablokowano ciągi głównych ulic – no i, jak podaje nam propaganda, jako „młodzi, wykształceni”, powinni być przecież w pełni usatysfakcjonowani z obecnych rządów. Przeważającą większość manifestantów stanowili jednak sami związkowcy „Solidarności”, którzy poświęcili swój czas, swoje urlopy, by przyjechać tu ze wszystkich zakątków Polski.

Sama manifestacja generalnie była wyrazem dezaprobaty wobec obecnych rządów, pod którymi coraz większa grupa Polaków staje się nędzarzami. Jednym z postulatów było podniesienie płacy minimalnej w Polsce do poziomu 50 procent przeciętnego wynagrodzenia, co dałoby sumę ok. 1700 zł brutto. W chwili obecnej wynagrodzenie to wynosi 1386 zł i jest jednym z najniższych w Europie – w przeliczeniu na euro daje to 349 euro, prawie dwa razy mniej niż np. w Słowenii (w Irlandii jest to 1.462 euro). „A przecież równocześnie ceny w naszym kraju dorównują już tym w najdroższych państwach UE. To powoduje, że w Polsce aż 12 procent pracowników zatrudnionych na pełnym etacie żyje wraz z rodzinami na granicy minimum egzystencji. Dlatego apelujemy: poprzyj obywatelski projekt ustawy o wzroście płacy minimalnej (...)” - przeczytałem na rozdawanej w Warszawie ulotce.

Całą uroczystość otworzył, jako rzekłem, Donald Tusk, w opisanym na wstępie charakterze. Rządy PO i PSL miały więc m.in. gwarantować Polakom „wyzwolenie pozytywnej energii” i „pomoc tym, którzy pomocy potrzebują”, powrót emigrantów, stopniowe obniżanie podatków i innych danin publicznych - „żeby ludziom żyło się lepiej – wszystkim”. „Dług publiczny nie może narastać w takim tempie” - grzmiał nie tak dawno obecny premier, obiecując „osobom ubogim, społecznie wykluczonym” dostęp do służby zdrowia „na równych prawach”, bez wielomiesięcznych oczekiwań na wizytę u specjalisty; zniknąć miały „materialne przywileje władzy”, której celem nadrzędnym miała być „walka z korupcją”, a „dzięki tej ekipie” „tanie państwo” miało nastąpić „szybciej, niż ktokolwiek może się spodziewać”.
Poszczególne spoty reklamowe z obietnicami obecnego premiera spotkały się z żywym aplauzem ze strony zgromadzonych, wyrażanym za pomocą gwizdków, wuzuzeli i innych instrumentów nieodzownych w takich wypadkach. Ładnie wśród tych spotów prezentował się „występ” lidera PO mówiącego o Polsce jako „zielonej wyspie”, takiej jak Grecja, ślicznie skontrapunktowany wystąpieniem przedstawiciela związków zawodowych Grecji.
W międzyczasie mieliśmy wystąpienia kolejnych mówców, reprezentantów związków zawodowych, jednak w pamięć szczególnie zapadał „koncert” Pawła Kukiza (fragmenty są w reportażu mp3). Lider zespołu „Piersi” pomiędzy utworami w prześmiewczej formie przedstawił panującą dziś w Polsce formę rządów. Jego zdaniem obecny system ma niewiele wspólnego z demokracją. „Konstytucja gwarantuje każdemu z nas czynne i bierne prawo wyborcze i wolność sumienia. Jeżeli moje sumienie nie pozwala mi zaafirmować w całości żadnej z partii politycznych, to co z moim biernym prawem wyborczym?” - pytał Paweł Kukiz. Dostało się też i Michnikowi Adamowi i Niesiołowskiemu Stefanowi – odnosząc się do jednej z wypowiedzi wicemarszałka Sejmu, Kukiz stwierdził, że on również za PRL wraz z kolegami malował na murach antyreżimowe hasła, natomiast różnica polega tu na tym, że „jak nas przesłuchiwali, to każdy szedł w zaparte, a on „wytrukał” wszystkich”. „W ciągu tych trzydziestu lat historia zatoczyła krąg i dziś znów Solidarność może być ruchem, które będzie dbał o Polskę” - mówił Kukiz. Serce radowało również jego, swego rodzaju świadectwo w obronie życia poczętego...

Po paru godzinach manifestacja, przy wtórze huku petard, gwizdków, wuzuzeli, syren i innych instrumentów muzycznych, strojna i zbrojna w różne stroje i las sztandarów i transparentów, powoli ruszyła, by rozwinąć się w wielokilometrowy pochód. Oko przyciągały wspomniane portrety Tuska, Niesiołowskiego, Rostowskiego z nosami „a la Pinokio” i transparenty: „ubóstwo, drożyzna – chcemy żyć godnie”, „na jeden stołek – jeden przypada Matołek”, „podnieśmy Polakom płacę minimalną”, „Donaldzie Tusku, jak ty chcesz rządzić – po niemiecku czy po rusku? Ofiara stanu wojennego – polski emeryt z Klerykowa”; była pajęczyna z pająkiem i napisem „mamy padać jak muchy? - Małopolskie szpitale”, była butelka z trucizną i napisem „reforma służby zdrowia – PlacebO”, był kaczor Donald, z twarzą Donalda i napisem „Słońce Peru za nasze podatki”, były koszulki „jesteśmy związkowcami – nie chuliganami” - i transparent, pierwotnie zdobiący scenę, a którego, wyśpiewywana później treść brzmiała „Donald cudoku – ty skończysz rządzić w tym roku”. Był też, oczywiście, mobilny namiot „Solidarnych” i transparenty z podobizną premiera i napisem w rodzaju „Żuj gumę Donald. Naród zrobiony w balona. Bądźmy Solidarni w walce o Prawdę i Pamięć”. Całość wkrótce obejrzeć sobie będzie można w naszej fotorelacji.
Pochód ten udał się pod kancelarię Prezydenta RP, gdzie mimo zmęczenia (a były z nami również rodziny z dziećmi), każdy chciał się na chwilę zatrzymać, by wspólnym „koncertem”, dać wyraz swoim patriotycznym uczuciom żywionym wobec osoby prezydenta; potem był gmach Sejmu, pod którym zapłonęła sterta plastikowych stołków. Czarny, gryzący dym przesłonił na dłuższą chwilę okoliczne budynki, opodal czekała straż pożarna, jednak najwyraźniej tym razem „służby” dostały rozkaz unikania incydentów za wszelką cenę i grzecznie czekały, aż ognisko minie długi na kilka kilometrów pochód. „To chuligan Niesiołowski podpalił” - żartowano w tłumie. Ukoronowaniem całej „uroczystości” była wizyta przed kancelarią Premiera, przed którą zawisł ogromny balon – sterowiec Solidarności z napisem „Polityka wasza, bieda nasza”. Tamże wręczono petycję ze wszystkimi postulatami „S”.

Tytułem refleksji: warto zauważyć, że cała demonstracja przebiegała nad wyraz spokojnie, co przy takiej rzeszy ludzi zakrawa na cud. Według mojej wiedzy nie została uszkodzona ani zarysowana żadna z „limuzyn”, „pozostawionych” na trasie pochodu. Zresztą, związkowcy najbardziej obawiali się prowokacji, np. wmieszania się w tłum podstawionych osób, jak to się zdarzało w przeszłości; uczestnicy manifestacji wcześniej, przed wyjazdem i w autokarach otrzymali konkretne instrukcje, by nie dać się sprowokować – ani szukającym konfliktu osobom, ani „kamerom” - w domyśle ze wskazaniem na te, które pełnią dziś funkcję znanego niegdyś z dowcipów „Radia Erewań”. Ów spadek zaufania do mediów i inne korelacje z okresem PRL w zakresie uprawianej dziś propagandy i manipulacji, jest tu bardzo wymowny. Coraz większy jest również rozdźwięk między oderwanymi od rzeczywistości elitami władzy – a „ulicą” i otwarte pozostaje pytanie, kiedy wpływ usłużnych mediów na kształtowanie opinii publicznej ostatecznie straci swą moc. W tym kontekście nie dziwią rozmaite, nie tylko ustawowe zakusy na wolność słowa w Polsce, na portale i media niezależne od władzy.
Ogólnopolska manifestacja NSZZ Solidarność nastraja do jeszcze jednej refleksji. Że niezależnie od tego, co by nie mówić o związkach zawodowych jako takich, obok kibiców zredukowanych do miana „kiboli” przez rząd PO, „Solidarność” wydaje się być jedyną poważną i zorganizowaną siłą społeczną, zdolną do podejmowania skoordynowanych działań na szeroką skalę. To jest ogromny kapitał społeczny, kapitał zaufania, który żal byłoby zmarnować. Stąd też i działania deprecjonujące związkowy etos, eksponujące związkowe, jednostkowe patologie, działania zorientowane na podzielenie „S”. Tymczasem Solidarność – w dobie zagrożenia nędzą coraz szerszych mas społecznych, ale także zagrożenia suwerenności, podmiotowości państwa polskiego, ma dziś szansę znów stać się bardzo szerokim ruchem społecznym, zdolnym dokonać prawdziwych przemian. I kolejny raz przed „Solidarnością” staje trudny dylemat – na ile ma być związkiem zawodowym, na ile ruchem społecznym – a na ile, w danym momencie dziejowym – ruchem, zaczynem o charakterze politycznym. Czy szansa, która stoi dziś przed Solidarnością – a kto wie, czy nie przed Polską, nie zostanie zmarnowana – pokaże czas...
I pomyśleć, że słowa te muszę napisać akurat ja...

M. Poświatowski

Zachęcamy gorąco do wysłuchania obszernego, ale jak się wydaje ciekawego nagrania dźwiękowego – reportażu z manifestacji. Niewielka część tego nagrania jest z przyczyn obiektywnych mocno przesterowana, za co przepraszam – uznałem jednak że powinna zostać umieszczona w tym materiale.
Wkrótce zamieścimy też fotorelację z tego wydarzenia.
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, March 19, 2024 02:22:21
IP          : 3.93.173.205
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html