To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Żyrafy nie ma - a Budka Suflera jest !   -   20/10/2004
Liderzy Budki Suflera – Romuald Lipko i Krzysztof Cugowski (na zdjęciu), znaleźli pół godziny czasu przed ich tarnowskim koncertem w minioną sobotę dla Bartka Bigi, współpracownika naszego portalu, udzielając mu wywiadu. - Udało się nam porozmawiać w hotelowej restauracji - relacjonuje Bartek. - Dyskutowaliśmy o tym co jest i co było – zarówno w ich twórczości, jak i w szeroko rozumianym świecie muzycznym.

Ogloszenie
>

Ze względu na ograniczony czas, nie udało mi się poruszyć wszystkich zamierzonych kwestii związanych z przeszłością, ale i tak muzycy opowiedzieli niejedną ciekawą historię. Warto wsłuchać się w ich głos, bo rynek muzyczny znają oni świetnie - w końcu istnieją na nim ponad 30 lat.
Z tej też okazji przygotowali dwie płyty – z nowym materiałem studyjnym „Jest” i z nagranymi na nowo utworami z przeszłości „Było”. Ważnym punktem jubileuszu był też koncert na Festiwalu w Opolu ze znakomitymi gośćmi – Garym Brookerem (z Procol Harum) i Garou.

Bartłomiej Biga: Zastanawia mnie fakt, że singiel „Nad brzegiem tęczy” przez wiele tygodni zajmował miejsce w pierwszej 30-stce airplay chart polskich rozgłośni regionalnych, a równocześnie był wręcz ignorowany przez stacje ogólnopolskie. W przypadku poprzednich płyt nie było takiej dysproporcji. Czy to jakiś konflikt na linii zespół – wielkie stacje radiowe?

Krzysztof Cugowski: Trudno powiedzieć. My, wie Pan, żadnego konfliktu z żadnymi stacjami radiowymi nie powodujemy, bo to byłoby samobójstwo. Dla nas wszystkie radia są nośnikami tego co produkujemy, dlatego jakiekolwiek konflikty z jakimkolwiek radiem byłyby śmieszne. Trudno nam powiedzieć, ale jeśli tak jest, to my przyjmujemy to ze spokojem i honorem. Nie mamy na to wpływu.

BB: Natomiast z telewizją polską Budka wciąż w dobrych układach. Już tradycją ostatnich lat stają się jakże udane występy na Festiwalu w Opolu. Może za bardzo wybiegam w przyszłość – ale myślą Panowie już o czymś na przyszłoroczny Festiwal?

Romuald Lipko: To nie są jakieś układy z telewizją, tylko tak naprawdę można by przeprowadzić szybki remanent, kogo można by w takim ujęciu pokazać z polskich wykonawców, kto ma taki obszerny dorobek, takie możliwości, żeby z nim pojawili się tacy artyści ze świata, jak z nami. Gdybym ja był dyrektorem telewizji to niespecjalnie miałbym w roku ubiegłym kogo wziąć na wypełnienie takiego segmentu czasowego. Ale to może być moja subiektywna ocena. Natomiast ja myślę, że to jest jeden z ostatnich naszych festiwali opolskich, dlatego, że my tam wystarczająco zaznaczyliśmy swój ślad w ostatnich latach. Podejrzewam, że najbliższe Opole nie będzie jakimś znaczącym pokazem w wykonaniu Budki Suflera.

BB: Na Festiwalu gościnnie wystąpili niektórzy współpracownicy zespołu z dawnych lat. Choć niektórzy bardzo luźno z nim związani – jak Natalia Kukulska. Czy myśleli Panowie o zaproszeniu tych innych, którzy rzeczywiście są kojarzeni z zespołem – chociaż na jeden koncert podsumowujący wnikliwiej te 30 lat? Myślę tu chociażby o Janie Borysewiczu i Romku Czystawie.

KC: Może byłby Pan łaskaw powiedzieć, jaki znaczący fakt spowodował Janek Borysewicz, bo ja nie za bardzo kojarzę? Grał na gitarze, ale z nami grało 11 gitarzystów i kilku wcale nie gorszych od niego. Nie widzę zatem powodu, dla którego mielibyśmy się specjalnie zajmować Jankiem Borysewiczem – on ma swoje życie, swój zespół i swój sposób na życie, który, nie ukrywam, nam nie odpowiada. Jeżeli miałbym być kojarzony z kimś, kto „rzuca mięsem” na swoich płatników, to ja chyba nie chcę i myślę, że nikt z naszych kolegów również. To osoba nie na miejscu w tej sprawie. Natomiast Natalia Kukulska z bardzo prostego powodu – kiedyś Romek napisał piosenkę dla jej mamy, która była jej ostatnią piosenką. Zupełnie jest oczywiste, że Natalka z nami wystąpiła, bo jej mama nie jest wśród nas. Izabela Trojanowska nie wystąpiła z nami, dlatego, że z różnych powodów nie mogła. Zaś Romek Czystaw jest bardzo daleko od Polski. W związku z tym wydaje nam się, że przy naszym 25 i 30-leciu pokazaliśmy wszystkich ludzi (Czystaw występował z Budką na 25-lecie – przyp. BB), którzy są, którzy żyją, bo kilka osób znaczących dla Budki Suflera już niestety nie ma wśród nas, jak choćby naszego pierwszego i najbardziej charakterystycznego gitarzysty – Andrzeja Ziółkowskiego, który 3 lata temu zmarł w Stanach Zjednoczonych. I to już mamy za sobą. Jeśli chodzi o Opole, to dla nas, jako ludzi mocno dorosłych, to występ z Garym Brookerem, który jest gwiazdą właściwie nie do porównania z kimkolwiek, był szczególnie ważny. Zaś Garou jest wykonawcą kanadyjskim, bardzo popularnym w Polsce i w Kanadzie zresztą też. Ale w prasie nie znalazłem ani jednej recenzji tego wydarzenia. Już nawet niezależnie nawet od tego co my myślimy na temat naszej twórczości, to elementarna przyzwoitość pokazuje, że jeżeli goście robią takie ruchy i w tym biorą udział tacy muzycy, to nie znaczy, że myśmy zapłacili im jakieś tam ogromne kwoty, bo my tych kwot nie mamy. Ci ludzie z różnych powodów z nami zagrali i jeszcze zagrają. I przykre jest, że tak samo jak u Mrożka kiedyś – „nie ma żyrafy”. Tak stwierdzili – „nie ma żyrafy” i koniec. I tak samo – Budki Suflera też nie ma. I to, o czym Pan mówi – radia udają, że my nie istniejemy, a grają nas lokalne stacje. Czyli po prostu – „żyrafy nie ma”.

RL: Ostatnio graliśmy koncerty w Stanach Zjednoczonych, na które przychodziło mnóstwo osób. Oczywiście można wziąć tu pod uwagę specyfikę polonijnego środowiska, ale to nie są już ludzie aż tak bardzo stęsknieni polskiej muzyki, bo ją mają na satelitach w telewizorze. Ale przychodzą i praktycznie zawsze wypełniają całą salę. I co ciekawe, na te koncerty przychodzą także ludzie młodzi. Choć oni mają swoje prawa, mają swoją pokoleniową muzykę, to jednak dochodzą do takiej fazy, kiedy chcą słuchać czegoś konkretnego. I my oczywiście mamy pełną świadomość tego, że jesteśmy z epoki przeszłej, chociaż umiemy zagrać każdą muzykę. My jutro możemy nagrać hip-hopową płytę – być może najlepszą w Polsce. Jeśli zaś ktoś mi powie, że to jest muzyka, której ja nie czuję, to będzie kompletnym idiotą, bo tu nie ma co czuć – to jest wiedza, tak jak opanowanie jakiegoś programu komputerowego. No może bylibyśmy wizualnie nieautentyczni w tej muzyce... (śmiech – przyp. BB). Poza tym kolega (Cugowski –przyp. BB) by tu z pewnością świetnie mówił „mother fucer” po murzyńsku. Możemy walnąć 6 po kolei płyt rapowych, które napiszemy w ciągu jednej nocy.

BB: Ale tego to chyba nikt by nie chciał, a i Panowie z pewnością też.

RL: I właśnie! Natomiast kiedy my słyszymy z ogólnopolskich stacji radiowych, o których Pan wspominał, że nasza muzyka nie przechodzi badań, to oczywiście jest to dla nas fenomen tej żyrafy. W takim razie ja się pytam - kogo oni i przy jakim telefonie zaganiają, żeby nie przechodziło badań? Bo gdyby trafiło na człowieka myślącego, to by przeszło badania. Czyli wynika z tego, że badani są ludzie, którzy w ogóle nic nie rozumieją, którzy słuchają tylko „mother fucker” i tego typu rzeczy. I zatem nie ma teraz miejsca dla fenomenalnego gitarzysty, bo w tym czasie lepiej coś powiedzieć. To jest jedna wielka magma z komputera! A stacje w Polsce udają, że nie ma części światowej muzyki, którą my przecież jesteśmy. Ale na naszej nowej płycie zagrali z nami muzycy o których wspominaliśmy i to nie za jakieś kolosalne pieniądze, tylko choćby na podstawie rekomendacji Unii Amerykańskich Muzyków. Jeśli ktoś sądzi, że można wynająć bez testów, kim się jest, chociażby halę Carnegie Hall, nawet za milion dolarów, to bardzo się myli.

BB: Wejdźmy w temat nowej płyty. Otwiera ją „To moja pieśń”, która przywołuje najlepsze tradycje zespołu. Jednak w kolejnych utworach już przewija się echo ostatnich płyt. Dlaczego cały album nie został utrzymany w tym właśnie stylu, co pierwszy utwór?

KC: Ja myślę, że cała płyta jest w sumie jakby klamrą, która spina te 30 lat naszej działalności. W sumie to ponad 30 lat, bo tyle to minęło od nagrania „Snu o dolinie”. Oczywiście są tam rzeczy spokojniejsze – balladowe. Jest szereg utworów, które, jak Pan mówi, kojarzą się z czasami starymi i to w sferze muzycznej, jak i tekstowej. Bo przecież, choć zdaję sobie sprawę, że od myślenia głowa boli, to mimo wszystko nie można słuchać i przyswajać tylko tych rzeczy, które są podawane wprost, tak zwaną „łopatą do bani”. Dobrze by było zastanowić nie chwilę nad słowami, które tam w kilku piosenkach są zawarte. My jesteśmy staromodni – dla nas słowo ma wartość. Oczywiście w potocznej mowie każdy z nas klnie, bo to jest rzecz normalna. Ale nasze teksty przez te 30 lat, nawet jeśli ktoś nas obserwuje niezbyt wnikliwie, to wie, że my do dobrego słowa jesteśmy bardzo przywiązani. Staraliśmy się nie nagrywać rzeczy bezsensownych – oczywiście z różnym skutkiem. Ja uważam, że płyta „Jest” ma wiele wspólnego zarówno jeśli chodzi o tekst, jak i o muzykę z naszymi pierwszymi płytami.

BB: Na płycie „Jest” mamy po dłużej przerwie powrót do Budki Suflera Bogdana Olewicza i Adama Sikorskiego – jego ostatnim tekstem dla Budki była „Kolęda rozterek” na „Ciszy”. Panowie wspominali, że to o czym oni piszą, w chwili obecnej nie interesuje już zespołu. Co sprawiło, że właśnie teraz znów zaczęło interesować?

RL: Wszyscy wymienieni przez Pana autorzy tekstów są bez wątpienia ludźmi, którzy mają wielką klasę w tym co robią, choć literacko są różnie postrzegani. Założeniem płyty na 30-lecie było oczywiście zaproszenie jak największej ilości osób, biorącej udział także w tej sferze tworzenia. Wiadomo, że wśród nas w zespole tylko Tomek Zeliszewski pisze teksty. Zaprosiliśmy wszystkich – nie ma tylko Andrzeja Mogielnickiego, który w tym okresie nie mógł podjąć z nami współpracy. Nie mogę skomentować tego głębiej, bo to nie ma żadnego znaczenia, a mogło by to kogoś dotknąć. W każdym bądź razie z przyczyn zupełnie od nas niezależnych nie ma na tej płycie Andrzeja Mogielnickiego. Zaś Sikorski napisał naprawdę genialny dla mnie tekst. Ale ważne jest to, że są ci, z którymi współpraca układała się w sposób łagodny, ciepły i przyjazny. Dlatego właśnie nie było niektórych muzyków, bo zetknięcie z nimi to jest furmanka kłopotów. Ale niech mi Pan powie, nawiązując do tego, co Pan powiedział o płycie, w kontekście do tych nieco wcześniejszych – czy muzyki rockowej nawiązującej do korzeni Budki Suflera nie było na płycie „Nic nie boli tak, jak życie”, czy „Bal wszystkich świętych”?

BB: Na „Nic nie boli tak jak życie” z pewnością była, ale już na „Balu wszystkich świętych” nie doszukałem się takich utworów.

RL: Ja nie twierdzę, że to jest płyta rockowa, ale są tam przecież ballady, które nie są ewidentnie popowe. Przywiązania do pewnych rzeczy nie da się w nas zabić. Natomiast niestety – przygotowując płytę na 30-lecie musimy także wziąć pod uwagę ten okres, bo gdybyśmy nagrali wszystko tak jak „To moja pieśń”, to może od Pana otrzymalibyśmy dobre słowo i od kilku osób, a my chcieliśmy tu pokazać, że możemy zagrać też inaczej – tak jak piękny lekki utwór ze świetnym tekstem Adama Sikorskiego. Generalnie tworzenie dzisiaj w Polsce jest absurdalnym i niemożliwym zajęciem. Bo cokolwiek to może tworzyć chociażby zamknięty w czterech ścianach niezależny pisarz. Ale w tej naszej muzycznej branży nikogo nie obchodzi, skąd Ci wszyscy ludzie wzięli się na koncercie, skoro „żyrafy nie ma”, że w Polsce się muzykę sprzedaje się za darmo, że my jesteśmy okradani wszyscy do cna. My na szczęście zdążyliśmy kupić kołdry, łóżka i samochody, kiedy tego nie było, albo było w mniejszym wymiarze. Dzisiaj młodzi ludzie startujący do jakiejś kariery, jak chociażby syn Krzyśka, są bezbronni wobec tego, że nie ma rynku.

BB: Bo są okradani przez Zaiks?

KC: Nie – Zaiks jest jeszcze instytucją, która pilnuje naszych praw i naszych interesów. Dziś publiczność została przyzwyczajona przez różne radia, telewizje, gazety, które organizują permanentnie darmowe koncerty. Przyzwyczaili ludność do niepłacenia za koncert. Bo przecież przyjadą za tydzień, za dwa i będzie „święto dyszla”, będzie festyn i będą grać, to po co mamy płacić 30 złotych? Nie lepiej jest z płytami, których sprzedaje się maksymalnie – 30 tysięcy.

BB: A 35 tysięcy to już złota płyta. Kiedyś trzeba było sprzedać 100 tysięcy.

KC: Tak. Ale dlaczego? Kopiarki CD są oficjalną i zupełnie nie zabronioną rzeczą. To tak jak kiedyś ludzie kopiowali na magnetofonach, ale wtedy była strata jakości. Na nagrywarkach jakość jest 1:1. Więc po co ma ktoś iść do sklepu po płytę, jeśli kupi czystą za złotówkę, a Józek ma w domu nagrywarkę i zrobi kopię. I dochodzimy do sytuacji takiej, że chyba nagrywanie płyty to taka działalność charytatywna na zasadzie, że po prostu mam ochotę płytę nagrać. Ja pomijam zupełnie taką płytę, którą myśmy nagrali, która kosztowała nas naprawdę poważne pieniądze. Ale nas ewentualnie na to stać i nikt nie pyta, jak się mają koszty wytworzenia takiej płyty, do dochodów ze sprzedaży. To nikogo nie interesuje, bo i słusznie, bo to w końcu jest nasz biznes i ryzyko.

BB: Panowie tak bardzo narzekają na darmowe koncerty, ale przecież Budka Suflera też występuje na takich imprezach i Panowie otrzymują za to wynagrodzenie. Więc jaka jest różnica w tym, czy pieniądze pochodzą ze sprzedaży biletów, czy od sponsorów?

KC: My nie mamy innego wyjścia, ponieważ koncerty biletowane się nie odbywają. Ale tu chodzi o publiczność, która zaczyna być przyzwyczajona do tego, że się przychodzi na koncert za darmo. My teraz byliśmy, tak jak Romek wspominał, w Stanach. Tam zagraliśmy 6 bardzo poważnych koncertów. W Polsce nie bylibyśmy w stanie zgromadzić za pieniądze takiej publiczności. Bilety nie były tanie, jak na tamte warunki, ale tam nie ma darmowych koncertów. U nas ludzie chcą mieć wszystko za darmo. To jest spuścizna po poprzednim ustroju, który udawał, że daje i ludzie twierdzą, że wszystko się należy. I też płytę powinni dać. My przy ostatnich koncertach mieliśmy taki kramik, gdzie sprzedawaliśmy nową płytę. Panie, które tam pracowały, wspominały, że podstawowe pytanie od ludzi to – czy jest coś za darmo?. Przy debiucie naszej nowej płyty dziennikarze pytali – dlaczego jest ona taka droga – 29 złotych?. Czy butelka wódki, lub 6 piw wieczorem, czyli równowartość dobra intelektualnego, jakim jest płyta, może nie czołowego, ale znanego, lubianego, cenionego i szanowanego od lat wykonawcy w tym kraju, to jest to cena, która może odstraszyć? Przecież to jest żałosne.

BB: Pierwsza płyta Budki Suflera - „Cień wielkiej góry”, mimo, ze rozchodziła się jak przysłowiowe ciepłe bułeczki, to po wyczerpaniu dwóch nakładów w tamtych dziwnych czasach, nie przygotowano następnych. Ile w ogóle egzemplarzy tej płyty udało się już Panom sprzedać?

RL: Według moich obliczeń, to wtedy złota płyta w Polskich Nagraniach była za 130 tysięcy, dorobili kolejne 70, więc w sumie 200 tysięcy analogów.

BB: Bardzo udane są instrumentalne utwory Budki Suflera. Dlaczego Panowie tak rzadko sięgali to tej formy?

RL: Bowiem w polskim radiu nigdy nie było miejsca dla muzyki instrumentalnej. Zawsze odnosiliśmy wrażenie, że zapełniamy czas na płycie rzeczami, które nie niosą ze sobą podwójnej emocji. Czyli jednak słowo przekazywane z tą wartością tekstów, jakie my proponowaliśmy, było istotne. Ja osobiście uznawałem utwory instrumentalne za zbędne zajmowanie czasu i tak mało pojemnej płyty analogowej. Nigdy nie udało nam się wyprowadzić czegoś takiego na coś znaczącego. O dziwo najbardziej znanym takim utworem był „Bałagan na strychu” - rzecz zarejestrowana przypadkowo. Bo była to tylko wprawka dla zespołu na próbie, ale okazało się, że mikrofony były podpięte i ten kawałek zaistniał na płycie „Underground”. Jak Pan widzi muzyka instrumentalna u naszych rodaków nie znajduje aplauzu.

BB: Czego Panowie chcieliby, abym Panom życzył na koniec?

KC: Zdrowia. Bo jak będziemy zdrowi to jeszcze zobaczymy, może jeszcze coś zrobimy, żeby krwi napsuć tym i owym.

RL: Tego co my także prywatnie życzymy sobie i temu rynkowi muzycznemu – żeby to wszystko jakoś znormalniało.

BB: Zatem życzę zdrowia i powrotu normalności w branży! Dziękuję za rozmowę. KC, RL: My również dziękujemy.

Z Romualdem Lipko i Krzysztofem Cugowskim rozmawiał Bartłomiej Biga

Zapraszamy do przeczytania relacji Bartka z sobotniego koncertu i jego fotoreprtażu, dostępnego już w Fotowydarzeniach.
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Sat, April 20, 2024 02:08:23
IP          : 18.191.5.239
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html