To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Aleksander Grad o ustawie o dostępie do informacji publicznej    -   24/9/2011
Minister Skarbu mija się z prawdą
”Prokuratoria Generalna i Ministerstwo Skarbu Państwa w różnych procesach nie może udostępniać pewnych danych, gdyż albo zaburzyłoby to konkurencję, albo zdradziło strategię Ministerstwa w postępowaniu przed instytucjami międzynarodowymi. Dlatego w ustawie znajduje się zapis (ograniczający dostęp do informacji publicznej) – ale do czasu zakończenia procesu. Gdy natomiast prywatyzacja zostaje zakończona, dokumenty prywatyzacyjne stają się ogólnodostępne” - tak Minister Skarbu Aleksander Grad tłumaczył nam, wprowadzoną w niekonstytucyjny sposób i powszechnie krytykowaną przez organizacje pozarządowe poprawkę do przegłosowanej w piątek, tydzień temu, ustawy o dostępie do informacji publicznej. Można by te słowa przyjąć za dobrą monetę gdyby nie fakt, że Pan Minister, delikatnie mówiąc, „mija się z prawdą”...

Posłuchaj wypowiedzi Ministra Skarbu Aleksandra Grada :

Ogloszenie

O głośnym obecnie problemie pisałem niedawno w felietonie „Obiecanki cacanki i inne przedwyborcze gry i zabawy naszych umiłowanych przywódców”. Chodzi o artykuł zawarty w ustawie o dostępie do informacji publicznej, a krytykowany m.in. przez Helsińską Fundację Praw Człowieka, który mówi, iż prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu ze względu na ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa w takim zakresie, w jakim udostępnienie informacji:
1. „osłabiłoby zdolność negocjacyjną Skarbu Państwa w procesie gospodarowania jego mieniem albo zdolność negocjacyjną Rzeczypospolitej Polskiej w procesie zawierania umowy międzynarodowej lub podejmowania decyzji przez Radę Europejską lub Radę Unii Europejskiej;
2) utrudniłoby w sposób istotny ochronę interesów majątkowych Rzeczypospolitej Polskiej lub Skarbu Państwa w postępowaniu przed sądem, trybunałem lub innym organem orzekającym.”

Teoretycznie podmioty musiałyby oczywiście wykazać, że takie przesłanki wymienionych wyżej „zagrożeń” mogą mieć miejsce – jak dowiadujemy się z „uzasadnienia” tej poprawki, dostępnego z kolei na stronach Senatu. W praktyce jednak nietrudno sobie wyobrazić dużą dowolność w stosowaniu tego zapisu, wprowadzonego pod płaszczykiem wypełniania zapisów zawartych w Konstytucji oraz wdrażania (nadinterpretowanych – który to już raz?) unijnych dyrektyw.
Jednocześnie analitycy i publicyści zwracają przy tym uwagę, iż cytowany artykuł nie zawiera sformułowania, że prawo do informacji publicznej „może podlegać” ograniczeniu – jest kategoryczny zapis że „podlega”. Podlega i już! Dzięki temu nie dowiemy się już, co też dzieje się „pod dywanem”, z np. prywatyzowaną spółką; możemy też zostać odcięci od informacji dotyczących postępowania przetargowego. W praktyce przetrąca to kręgosłup dziennikarstwu śledczemu, uniemożliwiając tak ważną w demokratycznym państwie prawa społeczną kontrolę nad publicznym mieniem. Gdyby to prawo obowiązywało dwa lata temu, szereg śledczych artykułów o np. nieprawidłowościach w spółkach skarbu państwa, zwłaszcza w procesie prywatyzacji – nie mógłby powstać. Być może nie powstałyby również artykuły (te już opublikowane i te, które niedługo się ukażą) dotyczące uchodzącego za protegowanego Ministra Skarbu, radnego PO Bartłomieja Babuśki, np. ten o niegdysiejszej spółce skarbu państwa Fabios, w czasie gdy radny był tam prezesem zarządu... (na marginesie, Babuśka, po nagłym odejściu początkiem tego roku ze składu Rady Nadzorczej TBS "Kwatera", w której NIK stwierdził wcześniej liczne nieprawidłowości, przez kilka miesięcy szukał następnej państwowej posady i po kilkumiesięcznych staraniach został niedawno prezesem kolejnej dochodowej spółki skarbu państwa, tj. Małopolskiego Centrum Biotechniki w Krasnem, niegdyś Państwowej Stacji Buhajów, która "prywatyzowana" jest od lat i z powodów, którym na pewno warto się przyjrzeć, proces ten nie może się zakończyć).
W tym świetle zapisy w dopiero co uchwalonej ustawie, rekomendowane w dodatku przez... Ministra Skarbu (!) (i Ministerstwa Finansów) - nabierają jeszcze dodatkowego wydźwięku...

Biorąc pod uwagę fakt, iż gros spółek skarbu państwa obsadzonych jest obecnie przez ludzi związanych z Platformą Obywatelską, bądź też wręcz będących prominentnymi działaczami PO (przypadek B.Babuśki jest tego tylko niewielkim przykładem) – otrzymać możemy bardzo wymowny obrazek prawdziwych intencji, jakie wydają się przezierać ze wspomnianego, ustawowego zapisu. Zapytany przeze mnie o tę ustawę minister Aleksander Grad roztacza „zasłonę dymną” twierdząc: ”Prokuratoria Generalna i Ministerstwo Skarbu Państwa w różnych procesach nie może udostępniać pewnych danych, gdyż albo zaburzyłoby to konkurencję, albo zdradziło strategię Ministerstwa w postępowaniu przed instytucjami międzynarodowymi. Dlatego w ustawie znajduje się zapis (ograniczający dostęp do informacji publicznej) – ale do czasu zakończenia procesu. Gdy natomiast prywatyzacja zostaje zakończona, dokumenty prywatyzacyjne stają się ogólnodostępne. Próbuję sobie wyobrazić, gdybyśmy w przypadku sporu z Eureko przed arbitrażem międzynarodowym udostępnili pewne nasze analizy prawne, jestem przekonany, że tę batalię byśmy przegrali. Stąd nie ma mowy tutaj o tym, żeby przed opinią publiczną zamknąć dostęp do informacji.”
A zatem obywatel czy dziennikarz, zaniepokojony informacjami o nieprawidłowościach w takiej dajmy na to, obsadzonej „z politycznego klucza” spółce skarbu państwa - niczego się w tej sprawie nie dowie – chyba, że odmowę udzielenia informacji zaskarży do sądu, co będzie trwało i trwało, aż temat sam upadnie. Albo uzyska informację już po zakończeniu prywatyzacji, po wielu miesiącach czy latach, gdy będzie już „po wszystkim”.

Słowa Ministra Skarbu o ochronie spółek wyglądają jak zwyczajne „mydlenie oczu” również w świetle faktów. Pan Minister, eufemistycznie mówiąc, mija się z prawdą. Otóż pierwotnie wprowadzona do ustawy poprawka, rekomendowana przez ministerstwo, obejmowała możliwość zasłonięcia się „interesem państwa” nie tylko spółkom skarbu państwa, ale i... samorządom !!! Pierwotnie artykuł 5 a dotyczył „stanowisk, opinii, instrukcji lub analiz sporządzonych przez lub na zlecenie Rzeczypospolitej Polskiej, Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego, na potrzeby: a) dokonania rozstrzygnięcia lub złożenia oświadczenia woli w procesie gospodarowania mieniem Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego, w tym komercjalizacji i prywatyzacji tego mienia, (...)”. Jak podkreślały wówczas (w lipcu b.r.) Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Izba Wydawców Prasy, proponowany artykuł „ogranicza dostęp do informacji o działalności Skarbu Państwa i samorządu w zakresie gospodarowania mieniem zawsze i w każdym przypadku”. Widzimy zatem, jakie były rzeczywiste ministerialne intencje, gdy rekomendowano powyższe zapisy w ich pierwotnej wersji. Na szczęście pod naporem organizacji pozarządowych ów artykuł skreślono. Powrócił w Senacie, w wersji, z której wyrzucono „samorząd”. Dodajmy, że artykuł ten dopisany został najprawdopodobniej w sposób sprzeczny z Konstytucją, albowiem senatorowie mogą jedynie poprawiać prawo, nie zaś zgłaszać poprawki. Następnie całą ustawę przyjął Sejm w jednym z ostatnich głosowań mijającej kadencji. Bezszelestnie, na ostatnim posiedzeniu, bez żadnej debaty ...

Na marginesie warto zauważyć, że już obecnie dostęp do istotnych informacji o podmiotach publicznych utrudniają samorządowcy. Czynią to bez specjalnej normy prawnej, nie tylko moim zdaniem nadinterpretując dotychczasowe prawo, co jednak ułatwia im rosnący z roku na rok gąszcz i brak precyzji przepisów. Na przykład pan prezydent Ścigała korzysta z takiego zbójeckiego prawa od lat, odmawiając debaty publicznej w Radzie Miasta na temat sytuacji publicznej spółki MPK (w której prezesuje działacz PO, przyniesiony "w teczce" przez Bartłomieja Babuśkę) i ujawnienia jej dokumentów finansowych.

Wróćmy jednak do sprawy haniebnej regulacji, wprowadzonej cichaczem, ustawowo ograniczającej dostęp do informacji publicznej.
Ochrona interesu gospodarczego państwa była i jest zapisana po wielokroć w rozmaitych ustawach. Także w samej ustawie o dostępie do informacji publicznej, której art. 5.1. głosił: „Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu w zakresie i na zasadach określonych w przepisach o ochronie informacji niejawnych oraz o ochronie innych tajemnic ustawowo chronionych.” Punkt 2 głosił:„Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu ze względu na prywatność osoby fizycznej lub tajemnicę przedsiębiorcy. (...)”. Wśród istniejących aktów prawnych wskazać można także chociażby ustawę o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, której art. 11 ust. 4 mówi: „Przez tajemnicę przedsiębiorstwa rozumie się nieujawnione do wiadomości publicznej informacje techniczne, technologiczne, organizacyjne przedsiębiorstwa lub inne informacje posiadające wartość gospodarczą, co do których przedsiębiorca podjął niezbędne działania w celu zachowania ich poufności.”.
Wobec powyższego cel, dla którego próbowano realnie zablokować dostęp do istotnych informacji dotyczących mienia samorządów i spółek skarbu państwa, a ostatecznie zablokowano ów dostęp do informacji o mieniu spółek, cel dla którego szereg informacji miałby zostać ukryty przed opinią publiczną, pozbawiając działania władz dotyczące publicznego mienia transparentności – wydaje się nader jasny. Ustawa o której piszę, w mojej i nie tylko mojej ocenie - wpisuje się w ciąg działań obecnego rządu, których następstwa pozwalają uczynić z państwa polskiego – prywatny folwark rządzących, utrwalając sitwiarstwo, kolesiostwo i oligarchizację władzy. Polska staje się coraz bardziej państwem demokratycznym na sposób właściwy „demokracjom ludowym”, przybliżając nas do standardów rodem z putinowskiej Rosji.

Żeby było ciekawiej, zdaniem niektórych ów informacyjny knebel, będący być może efektem publikacji prasowych obnażających nieprawidłowości w gospodarowaniu mieniem publicznym – wydaje się również być następstwem tego, iż w czerwcu b.r. Donald Tusk przegrał przed Naczelnym Sądem Administracyjnym ze Stowarzyszeniem Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich, należącym do Antykorupcyjnej Koalicji Organizacji Pozarządowych. Chodziło o to, że organizacji tej, powołującej się na dostęp do informacji publicznej, odmówiono udzielenia informacji na temat tego, co też w sprawie „tarczy antykorupcyjnej” powiedział Premier na posiedzeniu Kolegium ds. Służb Specjalnych.

Żyjemy dziś w kraju, w którym dworskim mediom nieśpieszno do wskazywania nieprawidłowości w np. spółkach skarbu państwa. Tym, którzy próbują jednak to czynić, utrudnia się dostęp do informacji oraz szykanuje na różne sposoby. Przed sądy trafiają nie ci, którzy łamią lub naginają prawo, lecz ci – którzy takie nieprawidłowości wskazują. Żyjemy w kraju, w którym nawet radnym odmawia się dostępu do kluczowych dla oceny dokumentów dotyczących spółek miejskich. Cóż dopiero mówić o dziennikarzach czy zwykłych obywatelach.
Oceniając w tym kontekście nową ustawę o dostępie informacji publicznej wypada zauważyć, że ustawa ta dostęp do tej informacji jeszcze bardziej „uszczelnia”, umożliwiając utworzenie swoistego, dodatkowego „parasola ochronnego” nad działaniami tych, którzy – związani z ugrupowaniem rządzącym, „powygrywali” konkursy do spółek skarbu państwa. W ten sposób jeszcze bardziej z publicznego mienia czyni się potencjalny polityczny łup, pozbawiony właściwej dla demokratycznego kraju kontroli - a to stanowi poważne zagrożenie dla prawidłowego funkcjonowania polskiego państwa.
I także z tego powodu, odnoszę nieodparte wrażenie, że Polska coraz bardziej – i o wiele bardziej niż miało to miejsca za czasów SLD – staje się prywatnym folwarkiem rządzących. Nie pierwsze to zagrożenie, sprokurowane przez obecny rząd. Uchwalona dopiero co haniebna ustawa, rekomendowana – bez cienia wstydu – przez Ministra Skarbu, zapisuje się złotymi zgłoskami w książce, która powinna nosić tytuł „Najnowsze dzieje sitwiarstwa w Polsce”.

M. Poświatowski

P.S.
Jako, że idą wybory, warto odnotować kto z tarnowskich posłów zagłosował kilka dni temu za opisywaną wyżej, nagle wprowadzoną regulacją. Byli to Urszula Augustyn (PO) i Andrzej Sztorc (PSL). Aleksander Grad nie wziął udziału w głosowaniu. Pozostali tarnowscy posłowie zagłosowali przeciw temu rozwiązaniu.
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, March 19, 2024 05:58:06
IP          : 44.204.164.147
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html