
Felieton Mirosława Poświatowskiego
”Nasza demokracja jest szalenie „zaawansowana”. Podobnie jak demokracja na świecie. Niedawno oglądałem sobie film dokumentalny, na którym padły słowa, brzmiące mniej więcej: „proszę sobie wyobrazić i pomyśleć – Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, ponad 300 milionów ludzi, ponad 300 milionów poglądów – i tylko dwie partie polityczne: Republikanie i Demokraci”. Wypadałoby jeszcze dodać, że są to partie tak naprawdę niewiele różniące się od siebie, bo różnice te w większości wypadków stanowią „teatr”, wobec konieczności dzielenia łupów i zgodnego dojenia tambylców. Wyższy od USA poziom „demokracji”, pod tym względem miał taki na przykład Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, gdzie była partia jedna, no i PRL. Historia kołem się toczy! No, ale trzeba iść z duchem postępu, więc Amerykańcy mają nowocześniejszą iluzję dokonywania wyborów, wedle zasady, którą tak pięknie ujął słowami Stanisław Michalkiewicz „tak czy owak, sierżant Nowak”. S. Michalkiewicz miał oczywiście na myśli demokrację w Polsce, nieco mniej zaawansowaną, bo u nas przecie od 1989 roku w zasadzie mamy cały czas nie dwa, ale cztery te same ugrupowania, które kręcone są nie przez lobby żydowskie, jak w USA, tylko przez razwiedkę już to izraelsko-amerykańską, już to niemiecko-rosyjską, w zależności od tego, kto z naszych tajnych służb na czyj żołd poszedł, po słynnej „transformacji ustrojowej”, a nawet jeszcze wcześniej.” - w najnowszym felietonie Mirosława Poświatowskiego czytamy o toczącej się „wojnie kulturowej” wypowiedzianej naszej, zachodniej cywilizacji, opartej na wartościach chrześcijańskich; wojnie toczonej o rząd dusz – i kieszeni, gdzie największym wrogiem staje się umiłowanie Ojczyzny i katolicyzm, zaś frontem walki – jest przestrzeń ustawodawcza, prawodawcza, edukacyjna, kulturalna, społeczna – nade wszystko zaś religijna i dotykająca kwestii etyki i wolności słowa.