To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Felieton Mirosława Poświatowskiego (film)   -   28/11/2011
W stronę PRL-u
O jejciu jejciu, ale się porobiło! Lewackie środowiska, zaniepokojone Marszem Niepodległości, wezwały na pomoc Niemców, by ci pomogli obronić Polskę przed Polakami, czyli „faszystami”, pragnącymi zamanifestować w dniu 11 listopada swoje umiłowanie Ojczyzny! Kiedyś wprawdzie środowiska tego rodzaju o bratnią pomoc zwracały na wschód, a nie na zachód – ale, jak mawia S. Michalkiewicz - cóż robić, gdy ZSRR zmienił położenie? Tak więc we wszystkich trzech reżimowych telewizorniach (dwóch prywatnych i jednej publicznej) zobaczyliśmy zrazu jedynie przekazy prezentujące grupki chuliganów, przedstawionych w charakterze „uczestników Marszu Niepodległości”, czyli – jak wiadomo - faszystów. Jedynie dzięki mediom niezależnym mogliśmy się przekonać, że niektórzy z chuliganów i bandytów, to po prostu policjanci lub funkcjonariusze innych służb, napadający na spokojnych przechodniów. Jedynie dzięki mediom niezależnym i blogerom mogliśmy zobaczyć liczącą kilkadziesiąt tysięcy osób rzeszę pokojowych manifestantów, ludzi różnych zawodów i różnych pokoleń, starszych, młodszych, a nawet rodzin z dziećmi. Jak wielką trzeba być pseudodziennikarską szmatą z mediów głównego nurtu by tego „nie zauważyć”? Gdyby nie media niezależne i blogerzy po prostu, w ogóle nie mielibyśmy szans poznać prawdziwego przebieg zdarzeń i w końcu chyba nawet reżimowe telewizornie pojęły, że przegięły. Na naszych oczach oglądamy restytucję PRL z całym aparatem cenzury, a nowożytnym „Radiem Wolna Europa”, stał się póki co – Internet. Nic dziwnego że co i rusz pojawiają się legislacyjne i inne pomysły jego kneblowania. Po raz kolejny – po „Smoleńsku” i krzyżu na Krakowskim Przedmieściu okazało się też, że Polacy przywiązani do triady „Bóg, Honor, Ojczyzna” nie mają nic do powiedzenia we własnym kraju – zamiast tego robi się z nich faszystów, oszołomów i tępi, z wykorzystaniem sądów, służb, usłużnych mediów czy policyjnych pałek. Zdarzenia z 11 listopada, prócz „przykrycia” na chwilę dramatycznej sytuacji gospodarczej państwa, przyniosły z sobą jeszcze jeden walor – pomogą założyć kaganiec społeczeństwu, gdyby chciało „podskakiwać” w okresie dalszego „dokręcania śruby” przez figurantów poprzebieranych w kostiumy prezydentów, premierów, czy ministrów.

Ogloszenie
>

W sieci znaleźć można film, nakręcony ustawioną w jednym miejscu kamerą, na którym przez dwadzieścia minut widzimy niekończący się pochód Polaków. Można też znaleźć obrazki, na których kordon dzielnych policjantów szturmuje i spycha grupę starszych osób biorących udział w marszu (o mało nie stratowano kogoś na wózku inwalidzkim). Tej dzielności funkcjonariuszy jakoś nie było widać, gdy przy kompletnej bierności policji podpalano samochód jednej z telewizji, broniony na amatorskim filmie jedynie przez... jednego z organizatorów „Marszu Niepodległości”.
W Internecie mogliśmy też zobaczyć policjanta „w cywilu”, w bandycki sposób napadającego na spokojnego przechodnia i kopiącego go po głowie. Widok Ryszarda Kalisza, mówiącego o pokojowym charakterze lewackiej kontrmanifestacji i zapewniającego, że wszyscy są tu kolorowi i nie zasłaniają twarzy – a jednocześnie podczas tej wypowiedzi przybijającego „żółwika” z ubranym na czarno, zamaskowanym „pokojowym” manifestantem – po prostu bezcenne...
Sytuacja, w której nie kilkanaście, ale kilkadziesiąt tysięcy osób, pragnących uczcić Święto Niepodległości Polski, przedstawianych jest przez najważniejsze media jako grupa prawicowych faszystów, jak również zachowanie Policji, czy też pozwolenie, by grupa lewaków zablokowała legalny marsz patriotów – to wszystko pokazuje nam, kogo najbardziej boi się obecna władza oraz w jakim kierunku, jako naród i państwo zmierzamy i czego w najbliższym czasie ze strony elit możemy się spodziewać.

Rzecz jasna będzie musiało upłynąć trochę czasu, zanim oficjalnie się dowiemy, ilu z chuliganów, dla łatwiejszego rozpoznania się przyodzianych w jednakowe elementy przyodziewku, wykonywało swe zadania „służbowo”, na podobieństwo swoich przodków za PRL, czy tych z czasów carskiej „Ochrany” - a ilu kryminalistom jedynie starym zwyczajem dano do zrozumienia, że dobrze by było gdyby sobie trochę poszaleli, to się przymknie oko na ich bardziej pospolite sprawki. Na razie wypada tylko „podziękować” Policji, że ochroniła grupę lewaków przed kilkudziesięciotysięcznym tłumem „faszystów”. Tymczasem w normalnym kraju Policja po prostu rozpędziłaby i aresztowała towarzystwo, blokujące przemarsz uczestników legalnej manifestacji (Marszu Niepodległości), nie zaś odwrotnie.
Ciekawa jest tu relacja Janusza Korwina Mikke, przekuta w zawiadomienie złożone w Prokuraturze – oto jej fragment: „Donoszę, że w tym dniu, co widziałem na własne oczy po wejściu grupy Nowej Prawicy na Plac, policja zamiast odciąć grupkę zamaskowanych prowokatorów rzucających kamieniami, zepchnęła ich w stronę legalnej manifestacji – tym samym ułatwiając im zmieszanie się z tłumem i ucieczkę oraz dalszą rozbijacką działalność. To można traktować jako błąd w sztuce. Jak jednak wytłumaczyć, że szpaler policjantów zablokował wylot z Placu na ul. Ludwika Waryńskiego nie dopuszczając do połączenia się odciętej na placu części grupy Nowej Prawicy z kolumna marszową?? Nie było to przypadkiem, bo gdy przebijałem się siłą ( i skutecznie) przez ten szpaler, dyrygujący policjantami aspirant (twarz na konfrontacji rozpoznam) krzyknął do mnie niegrzecznie: „Na żaden marsz nie pójdziesz!”.”
Ale wypada też oddać nieco sprawiedliwości Policji, najwyraźniej wykonującej 11 listopada ćwiczenia przygotowawcze do pacyfikowania prawdziwych rozruchów, które na fali gospodarczego niezadowolenia mogą Polskę czekać: funkcjonariusze zaaresztowali otóż grupę „uczestników wydarzeń”, z których co najmniej połowę stanowili „kolorowi” antyfaszyści, czyli poubierani na czarno, zamaskowani i uzbrojeni „przyjaciele z zachodu”, komunikujący się z otoczeniem – jak na pacyfistów przystało – za pomocą pałek i krzyków w rodzaju „Jawohl” czy „scheise”. TVN 48, stacja znana z żarliwego obiektywizmu także jako Tusk Vision Network, dwoiła się i troiła, by pokojową manifestację patriotów ukazać jako zamieszki wywołane przez faszystów – a tu proszę, taka przykra niespodzianka... W dodatku „antyfaszyści” ci, jeszcze przed rozpoczęciem marszu, zaatakowali grupę rekonstrukcyjną w napoleońskich mundurach. Czy to jakiś atawizm z czasów, gdy Bonaparte zlał im d...pę?

No, dajmy już spokój medialnym manipulacjom dokonanym przez ludzi z najbardziej sprzedajnego środowiska w okresie PRL. ”Dziennikarze byli tą inteligencką grupą zawodową, w której zwerbowaliśmy największą liczbę konfidentów. Jak znalazł się któryś jeszcze czysty, biliśmy się o to, kto ma go zwerbować”- opowiadał w 1991 roku jeden z eks-bezpieczniaków (cytat za „Rzeczpospolitą Kłamców” Waldemara Łysiaka). Mając na uwadze parę agenturalnych afer medialnych (także w reżimowych, prywatnych telewizorniach) jakie przytrafiły się znacznie później – nie sposób nie odnieść wrażenia, że od okresu PRL niewiele się pod tym względem zmieniło. Zwłaszcza gdy przypomnimy sobie to, co media robiły wokół tragedii smoleńskiej czy wydarzeń pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu.
Pisząc o wiarygodności reżimowych mediów głównego nurtu i lekko sobie żartując, wypada zauważyć, że ostatnio „puściły nerwy” dziennikarce TVN, pani Katarzyn ie Kolendzie – Zaleskiej, która w poranku TVN24, na żywo zdenerwowała się, że jej stacja podaje plotki, zamiast sprawdzonych informacji. Pani Kolenda szybko się jednak zreflektowała – taka prawdomówność jest bowiem rasowego dziennikarza niegodna – i oświadczyła, że ją „poniosło” i że „musi ochłonąć”. Media głównego nurtu dalej więc wówczas utwierdzały nas w przekonaniu, że Polską rządzi PiS, poświęcając tyle uwagi podziałowi na „kaczystów” i „ziobrystów”, zamiast poświęcać ją chociażby ekipie rządzącej czy rozlatującej się strefie Euro, jak wszędzie na świecie czyniliby to normalni dziennikarze, nie zaś kolaboranci i tchórzliwe, koniunkturalne pacynki.

Ale wróćmy do 11 listopada i do Niemców, wezwanych na pomoc przez organizatorów kontrmanifestacji, by obronili Polaków przed Polakami. Co było potem? Potem „Krytyka Polityczna”, suto finansowana z pieniędzy podatników ostoja lewicowych przesądów i ciemniactwa, apologetka komunistycznych, totalitarnych symboli, jeden ze współorganizatorów kontrmanifestacji, ogłosiła, że wiązanie jej z Niemcami, będzie karane sądownie. Rzecz to dziwna, bo ci Niemcy dziwnym trafem schronili się akurat w jej lokalu, no i w końcu całą tą napaloną na rozróbę Antifę ktoś z korowego porozumienia tu zaprosił. Lewicowi totalitaryści po raz kolejny potwierdzili w ten sposób tę oto zasadę, wedle której złapany na gorącym uczynku złodziej woła „łapaj złodzieja”.
Żeby było weselej, w międzyczasie jeszcze, przez moment wydawało się, że wszystkiemu winny jest... Korwin. A to dlatego, że „pan z muszką”, czyli Janusz Korwin Mikke, nawoływał niegdyś do tępienia lewactwa, czy jakoś tak. Nie wiem, czy pan Janusz nawoływał akurat do „siłowej rozprawy” z lewicowym faszyzmem – w każdym razie ja akurat uważam, że należy stanowczo tępić każdy faszyzm – zarówno ten brunatny, jak i ten czerwony. Środowiska pokroju tych, skupionych wokół „Krytyki Politycznej” - to bowiem zwykli faszyści, poprzebierani w kostium „antyfaszystów”. Czy, jak to już napisano, „Krytyka Polityczna” będzie szkolić przyszłe „Czerwone brygady”, posiłkując się instruktorami z Niemiec, gdzie fala brutalnych ataków lewackich bojówek wciąż rośnie?

Należy zatem tępić faszyzm wszystkimi dostępnymi środkami, adekwatnie do okoliczności, pamiętając wszakże o tym, że żaden cel nie uświęca środków. Niektóre faszystowskie organizacje i media, także te na podobieństwo „Krytyki Politycznej” powinny zostać zdelegalizowane. Podobnie osoby – zwykle wywodzące się z tych samych środowisk – promujące aborcje, powinny zostać aresztowane. To pospolici przestępcy, nakłaniający do popełniania morderstw. Zakazana powinna być również agresywna promocja homoseksualizmu, choćby w postaci „parad miłości”. To są zagrożenia, uderzająca w substancję naszego narodu i państwa polskiego. Lewacka ofensywa jawi się jako narzędzie rozmiękczania, osłabiania tożsamości narodowej państw, także przez rozbijanie rodzin, poprzez relatywizację wartości. I niestety na takich właśnie „fundamentach” zbudowana jest obecnie Unia Europejska.
Przy czym przed głoszeniem tych poglądów nie mogą nas wstrzymywać żadne „demokratyczne” opinie – albowiem demokracja nie jest żadnym „bożkiem” czy wartością nadrzędną choćby z tego powodu, że za jej sprawą raz za prawdę i prawo możemy uznać coś, co jeszcze przed chwilą nią nie było, a jutro nie będzie. Pojmowanie demokracji jako wartości nadrzędnej dopuszcza bowiem i w praktyce oznacza dziś stawianie na piedestale „antywartości”, brak wartości, brak drogowskazów, relatywizm moralny i zwykłe chciejstwo, sprowadzające się do zaspokajania najbardziej prymitywnych instynktów, których uwznioślanie staje się totalitarnym przymusem. Demokratycznie można przegłosować wszystko. Nawet rozbiór Polski, co poniekąd już się stało, tyle że rozbiór ten jest rozciągnięty w czasie i nie odbywa się w sferze fizycznej, tylko kulturowej i materialnej.
Zatem hasła „demokracji” i „tolerancji” pojmowanej jako przyzwolenie na wszystko i promocję wszystkiego, nie mogą stanowić parawanu wstrzymującego nas przed tępieniem wszelkich przejawów faszyzmu, przede wszystkim zaś faszyzmu lewicowego, bo to ta hydra dziś właśnie najsilniej podnosi głowę, będąc w dodatku hydrą dofinansowywaną z naszych podatków. Oto kolejne pokolenie „naprawiaczy świata”, nosicieli postępu, po doprowadzeniu przez swoich fizycznych i duchowych przodków do zagłady dziesiątków milionów ludzi na całym świecie, zmienia sobie elektorat, produkując teraz „wykluczonych”, na skutek braku dostatecznej promocji własnych, nienaturalnych preferencji seksualnych, czy „wykluczonych” na skutek braku możliwości nieskrępowanego zabijania nienarodzonych dzieci. I w tamtym przypadku i w tym – najważniejsza była operacja dokonywana na żywym mózgu młodego człowieka.
Dlatego nie dajmy sobie wmówić, że promowanie antywartości oznacza „otwartość”, godną afirmacji „różnorodność”. Czy w imię różnorodności, w imię tego, że w przyrodzie zdarzają się także „nietypowe” zachowania, należy nam wszystkie te zachowani uważać za dopuszczalne i normalne, tylko dlatego, że istnieją? W imię fałszywie pojmowanej tolerancji?
Wczoraj „kolorowi” mąciciele w głowach naszych dzieci organizowali „parady miłości”, dziś nie pozwalają przejść Marszowi Niepodległości – co się stanie jutro? Gdzie jest kres tego szaleństwa, przesuwania granic i promowania jako normalne tego, co żadną miarą normalnym nie jest? Czy dobry ojciec odda dziecko w ręce stręczyciela, by ten go uczył, czy też pogoni, wezwie Policję czy w obronie dziecka sięgnie po inne środki? Nie pozwólmy, by wzorem naszych zachodnich sąsiadów, cała ta totalitarna w istocie, już teraz iście orwellowska poprawność polityczna, agresywna promocja antywartości, rozlała się szeroko po naszych ulicach czy szkołach.
I to też jest bardzo ważne tło tego, co stało się 11 listopada.

Pisząc o 11 listopada nie sposób nie uciec od jeszcze jednej refleksji. Otóż zachowanie „służb” i to, co się podczas Marszu Niepodległości stało, wygląda na starannie wyreżyserowany pretekst służący temu, by Platforma Obywatelska zaostrzyła prawo – lub „obyczaj jego stosowania”, związane z publicznymi zgromadzeniami. Fala kryzysu, której dłużej zamiatać pod dywan się nie da, grozi bowiem w nadchodzących latach poważnymi zamieszkami w Polsce. W „sieci” krążyły nawet na ten temat żarty, że Donald Tusk powoła TRON – Tuskową Radę Ocalenia Narodowego. Być może zatem już w przyszłym roku w szeregu miast, a już na pewno w Warszawie, zorganizowanie niezależnego od władz „Marszu Niepodległości” stanie się w praktyce niemożliwe. I jak za PRL w ruch pójdą pałki i armatki wodne; wzrośnie też zapotrzebowanie na nowych konfidencjuszy - „manifestantów”, najlepiej przeszkolonych przez sprawdzonych towarzyszy z „nieistniejących” WSI. A jedynym dopuszczalnym marszem pozostanie „parada miłości”. Już widzę, jak policja pozwala – przez analogię do niedawnego Marszu Niepodległości – by prawicowi „faszyści”, zmusili lewackich faszystów do zmiany trasy marszu, propagującego wszelkie zboczenia...

Tymczasem premier w istocie zapowiada „dokręcania śruby” Polakom, a to wobec pogrążającego się w kryzysie kraju, który przecie jeszcze przed chwilą miał być „zieloną wyspą”. Oto kryzys, o którym wiadomo było od lat. Kryzys, będącym także efektem złej woli, braku działań innych niż piarowskie i zaniechań tej właśnie ekipy – Platformy Obywatelskiej. Przy czym nie bez znaczenia jest tu fakt, że jeszcze przed ogłoszeniem expose Donalda Tuska rozważano likwidację lub ograniczenia w becikowym czy uldze podatkowej na dzieci (i to w kraju, w którym spada liczba urodzeń i którego system emerytalny pada); rozważano „ozusowanie” umów o dzieło, nazwanych „śmieciowymi”, podwyżkę VAT, akcyzy, składki rentowej itd. itp. Do tego dojdzie drastyczny wzrost cen prąd i gazu.
Najbardziej kuriozalne są jednak ministerialne pomysły, by zmienić sposób liczenia długu publicznego, a także by nie wliczać do długu netto środków zdeponowanych na kontach rządu - dzięki czemu „oddali się ryzyko przekroczenia Przez Polskę 55 procent relacji długu publicznego do PKB”, zaś „resort finansów miałby większą swobodę w pożyczaniu pieniędzy z myślą o potrzebach pożyczkowych kolejnego roku”. Kiedy czyta się takie rzeczy, aż ciarki przechodzą po plecach, tym bardziej, że pomysł ten chwalą niektóre bęcwały (lub kanalie) obsadzone w roli ekonomistów. Przypomnijmy, że rząd PO już wcześniej „kreatywnie” wypchnął niektóre pozycje poza budżet. Teraz znów stoi przed ścianą i dla utrzymania się przy władzy, gotów jest dalej sprzedawać obecne i przyszłe pokolenia Polaków lichwiarskiej międzynarodówce. Wychodzi bowiem na to, że znów mamy bowiem do czynienia po prostu z kreatywną księgowością, za którą się powinno pójść do kryminału. W istocie przecież nie chodzi tu o zmniejszenie realnego zadłużenia Polski i Polaków – tylko o to, by móc zadłużać nas dalej i bardziej... Na horyzoncie zaś majaczą skutki walącej się strefy Euro, którą co i rusz tak nam stręczą i sypiącego się projektu Unii Europejskiej, gdzie z demokracji pozostała już tylko fasada, a główne decyzje zapadają w Berlinie. O podmywaniu fundamentów polskiej kultury już nie wspominając...
I to też jest tło „Marszu Niepodległości”. Przykręcanie śruby weszło w nowy etap...

Boję się jutra. Tego gospodarczego i tego politycznego czy społecznego. Mając na uwadze choćby fakt, że tylko według oficjalnych danych, jesteśmy najbardziej inwigilowanym narodem w Europie, wyprzedzając w tym względzie o szereg długości znacznie większe Niemcy; mając na uwadze sprawę Olewnika, co to sam się porwał i zamordował; mając na uwadze epidemie samobójstw, ginące lub zabierane pod lada pretekstem akta dotycząc spraw nawet tych z okresu PRL, mając na uwadze „przygody” Wojciecha Sumlińskiego i wiele, wiele innych jakże symptomatycznych wydarzeń, następujących po sobie już na długo przed tym, zanim prezydentem Polski został obrońca post-peerelowskich służby specjalnych, uwikłanych w mafijne i gangsterskie układy – mając to wszystko na uwadze, zwyczajnie boję się coraz powszechniejszego stosowania tej totalitarnej zasady, zgodnie z którą „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”.
Chciałbym żyć w Polsce, w której nie musiałbym obawiać się pukania do drzwi o 6 rano, zatrzymania pod lada pretekstem; w której nie musiałbym obawiać się Policji ani tego, że gangsterzy z politycznego nadania, byli czy obecni TW lub SB-cy ciągać mnie będą po sądach. Będąc przedsiębiorcą chciałbym nie obawiać się tego, że w razie ujawnienia swoich poglądów czy wsparcia „niewłaściwego” środowiska lub medium – nie wygram przetargu, nie otrzymam dotacji, albo że spotka mnie kontrola tego czy innego urzędu. Niestety, obawy te stały się dziś powszechne, bo stopień zawłaszczenia państwa jest nieporównywalnie większy, większy nawet niż za rządów SLD. O rządach PiS już nie wspominając – wówczas bowiem pomimo wielu moich ostrych słów krytyki pod adresem tego ugrupowania (proszę sprawdzić w archiwum naszego portalu), mimo skandali i nieprzyjemnych dla mnie zdarzeń i pomimo pozamerytorycznej medialnej nagonki na PiS w wykonaniu rozmaitych dziennikarskich „umoczeńców” – tych wszystkich obaw wówczas nie miałem. Nie miałem też, politycznych w gruncie rzeczy, procesów sądowych i spacerów po komisariatach, gdy udowadniać muszę, że nie jestem wielbłądem.
Lemingów zaś, którzy tego nie dostrzegają, negują, bądź prymitywnie próbują obśmiewać takie jak powyższa diagnozy – staram się klasyfikować na dwie-trzy grupy (poza oczywiście rzeszą biernych, zmanipulowanych Polaków) - są to: beneficjenci systemu, mający świadomość, że gdyby nie ów chory system, z parodią demokracji (ach ta ordynacja) – nie byliby tym, kim są; kolejna grupa, to beneficjenci systemu, będący jego funkcjonariuszami. Ostatnia grupa to ci, o których Józef Stalin mawiał: „pożyteczni idioci”.
W Tarnowie jest wiele, konkretnych z imienia i z nazwiska, znanych i inteligentnych osób, którym chętnie zadałbym pytanie: do której grupy się zaliczacie, Panowie oraz Panie? Bo ja mam swoje „typy”...

Tak wyglądał „Marsz Niepodległośc”, 11 listopada 2011 roku w Warszawie



M. Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, March 19, 2024 05:45:18
IP          : 54.225.1.66
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html