To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie    -   31/3/2012
Felieton Mirosława Poświatowskiego
Duchowych spadkobierców Komunistycznej Partii Polski nie wolno nazywać „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski”. Za to duchowym spadkobiercom Komunistycznej Partii Polski oraz wszelakim „świńksom” i niedotykalnym guru, co to awansowali do roli bóstw, przez pomyłkę nie wpisanych jeszcze do konstytucji – wolno bezkarnie nazywać swoich oponentów „typami spod ciemnej gwiazdy”. Jakiekolwiek krytyczne czy wartościujące uwagi o Żydach są zakazane – promocji i aprobacie podlegają natomiast akty profanacji krzyża, szydzenia i wypychania ze sfery publicznej wartości chrześcijańskich; podobnie dozwolone, bezkarne i godne postępowego człowieka jest szkalowanie Polski i Polaków... Na naszych oczach, również przed sądami, przestrzeń wolności słowa w Polsce kurczy się, więc cieszmy się, póki jeszcze można i póki jeszcze nie kara się tych, którzy zamawiając w knajpie dwa piwa marki Lech, proszą o dwa „Bolki”...

Ogloszenie
>

„Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie” - to ludowe porzekadło przypomina mi się ilekroć czytam o kolejnych wyrokach naszego jakże niezawisłego wymiaru sprawiedliwości, który częstokroć jakby się uparł, by pokazać nam „gdzie się zgina dziób pingwina”, czyli wykazać że – jak u Orwella w „Folwarku Zwierzęcym” - „wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre równiejsze”. Innymi słowy: dzięki niektórym wyrokom przekonujemy się, że całym ten „demokratyczny system prawny” to tylko taka fasada do ogłupiania ludu, którego po nasyceniu chlebem i igrzyskami, można dalej doić, za utworzoną w latach 80-tych zasłoną - tą samą, która formalnie rozpostarła się w 1989 roku i która pozwoliła uwłaszczyć się hydrze; ta zaś, pod osłoną rządów PO, coraz śmielej podnosi łeb, odradzając się w kolejnym już pokoleniu spadkobierców staliniątek. No, ale czego spodziewać się w sytuacji, w której z braku rzeczywistej lustracji – środowisko związane z wymiarem sprawiedliwości, gdzie jak wiadomo agentów i różnych służalców nie było i nie ma - miało „oczyścić się samo”.
Na razie wprawdzie cieszymy się jeszcze względną wolnością słowa, polegającą na tym, że żadne sądy i prokuratury z urzędu nie ścigają tych bezczelnych jegomościów, co to (jak stoczniowcy przed wielu laty), zamawiając w knajpie dwa piwa marki Lech, proszą o „dwa Bolki” - ale w zasadzie zarówno Lech Wałęsa, jak Adam Michnik, znajdują się panteonie niedotykalnych narodowych świętości i co rychlej wypadałoby wpisać ich do Konstytucji, by sędziowie nie musieli tyle główkować przy uzasadnieniach wyroków... No, ale skoro nieprawomyślni publicyści wciąż piszą o nich to, co piszą – to w miejsce polemik stosuje się knebel i pałkę sądowej cenzury.
Ostatnio zresztą ten swoisty panteon świeckich świętości poszerza się i coraz ci więcej u nas Bogów na Olimpie. Ale po kolei...

Najsamprzód Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał wyrok skazujący na poetę i pisarza Jarosława Marka Rymkiewicza, lat 77. Ukarana została w ten sposób jego wypowiedź dla „Gazety Polskiej” z 2010, gdy komentując to, co wyczyniało „postępactwo” pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim, stwierdził, jak podały media: „Polacy, stając przy nim, mówią, że chcą pozostać Polakami. To właśnie budzi teraz taką wściekłość, taki gniew, taką nienawiść - na przykład w redaktorach „Gazety Wyborczej”, którzy pragną, żeby Polacy wreszcie przestali być Polakami.” Poeta stwierdził też, że redaktorzy „GW” są „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski”. Podaję tę informację, by Państwo wiedzieli, jakich kolejnych stwierdzeń nie wolno używać względem „GW” i redaktora A. Michnika. Osobiście zaliczam się do grona osób, które jednak zamierzają te słowa powtarzać i kolportować dalej, ponieważ w moim i nie tylko moim odczuciu, znakomicie dobrane słowa te, bardzo trafnie definiują rzeczone środowisko. Środowisko to musi się zaś liczyć na początek z sytuacją, w której kolejny oskarżony publicysta, niekoniecznie w wieku zbliżonym do wieku generała Wojciecha Jaruzelskiego, bardzo „słabego na zdrowiu” przed wymiarem sprawiedliwości – na słowa „oskarżony proszę wstać” - wstanie cała publiczność zgromadzona na sali sądowej, oczywiście o ile niezawisły wymiar sprawiedliwości nie zdecyduje się toczyć postępowania „za zamkniętymi drzwiami”, rzecz jasna jedynie po to, by nie gorszyć maluczkich, a nie po to, by pewne wstydliwości zakrywać... Tak czy owak, tym samym „pomarańczowa alternatywa” niejako zostanie wskrzeszona, tak jak wszystkie te „wolnościowe” Gazety Wyborcze, TVN-y, Polsaty, telewizornie publiczne i inne reżimowe publikatory państwowe oraz nie, wskrzesiły znów medialny „drugi obieg”. Zmuszenie społeczeństwa, by w poszukiwaniu prawdziwych informacji, oddolnie i za drobne datki lub społecznie tworzyło niezależne media – to zaiste prawdziwy i jedyny wkład tych środowisk, „duchowych spadkobierców Komunistycznej Partii Polski”, w rozwój demokracji i wolności słowa w Polsce.

Przywiązanie zaś do tych „wartości” i wolności słowa, środowiska te głoszą przy tym z niebywałym wdziękiem w tych samych chwilach, kiedy z braku argumentów, walą po głowie oponentów pałką antysemityzmu, faszyzmu, lub gdy wycierając sobie usta serwetką „wolności”, jednocześnie strzelają do oponenta sądem. No, ale tak to już u nas jest, że najwięcej do powiedzenia na temat tolerancji i wolności słowa ma ten, kto ją depcze, zgodnie ze starą, opisaną już przeze mnie praktyką złodzieja, który przyłapany na gorącym uczynku woła: „łapaj złodzieja!”...
Przy czym o ile nazwanie środowiska „GW” „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski” (być może w niektórych przypadkach nie byłaby to spuścizna jedynie duchowa) – za sprawą np. komunistycznego art. 212 KK stanowi przestępstwo, o tyle bezkarnie można opluwać krzyż, Polskę, szkalować Polaków, kłamać, łgać bezczelnie, choćby wokół – już nie tragedii, ale co wydają się pokazywać fakty – zamachu smoleńskiego itd. itp., - ciągając pod różnymi pretekstami tych, którzy mówią prawdę czy wyrażają opinię - pod niezawisłe rzecz jasna sądy. Zresztą, już sam fakt, iż za wyrażenie swej opinii J.M. Rymkiewicz został pozwany (o skazaniu nie wspominając) – świadczy o tym, w zakresie metodologii zastosowanej przez środowisko, które zamiast zdobyć się na polemikę, poleciało do sądu – że w istocie, środowisko „GW” - to „duchowi spadkobiercy Komunistycznej Partii Polski”. Przy okazji sprawdziło się tu zresztą pewne ludowe porzekadło: „uderz w stół, a nożyce się odezwą”. Ci ludzie po prostu nie potrafią inaczej, bo czym innym przez pokolenia nasiąkali, będąc nierzadko tymi, dla których „komunizm był młodością świata”. Zasadnicza różnica między „wtedy” a „teraz” polega jedynie na tym, że przed wizytą w sądzie „duchowi spadkobiercy Komunistycznej Partii Polski”, nie wyrywają „oponentom” paznokci; za to pławią się w chronionym prawem blasku miana zasłużonej, PRL-owskiej „opozycji”. Cóż, że koncesjonowanej. No, ale ”czym skorupka za młodu nasiąknie”... Nasiąkają tak kolejne pokolenia...

Tak więc mamy tu pewną dysproporcję – między bezkarnym opluwaniem, także dosłownym krzyża i profanacją symboli chrześcijańskich (w imię swobody artystycznej wypowiedzi) – a karaniem za wygłaszanie nieprawomyślnych opinii wobec środowiska, którego złotym cielcem jest Adam Michnik. Zaiste, wydaje się już, patrząc na problem jeszcze szerzej – że w ogóle pewne mniejszości, niekoniecznie normalne, cieszą większą, prawną ochroną, niż ogół społeczeństwa, czy ci, którzy przywiązani są do narodowej spuścizny duchowej, do takich wartości jak Bóg, Honor, Ojczyzna. Zaiste, Palikot niepotrzebnie trudzi się, próbując odwrócić uwagę od spraw istotnych poprzez inicjatywę mającą na celu zniesienie paragrafu mówiącego o ochronie uczuć religijnych – ten paragraf już jest martwy.
Patrząc na rozmaite „szykany”, stosowane przez „duchowych spadkobierców...” - nie tylko tych rodem z „GW” - spozieram też chociażby na Antoniego Macierewicza i zastanawiam się, na ile sprawdzi się wypróbowany przez „duchowych spadkobierców...” zabieg o nazwie „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Myślę jednak, że póki co A. Macierewicza przed tym, a przynajmniej przed jakimś niespodziewanym wypadkiem, jakich ostatnio ci u nas nie brak, chroni lęk niektórych środowisk, który zdefiniować można pytaniem: „co on jeszcze wie i gdzie to schował?”. Pozostaje więc straszenie i odwracanie kota ogonem. Jak np. wtedy gdy zdrajcy nazywają kogoś zdrajcą. Przy czym – jak ktoś to celnie zauważył – o ile dotąd pewne kwestie, np. odnośnie zamachu smoleńskiego były dotąd obśmiewane, o tyle teraz pewnych kwestii, informacji, wydarzeń (jak manifestacja na Węgrzech), jeśli się nie da ich zniekształcić – to się je po prostu przemilcza, eksponując za to na przykład mikry marsz jakichś sodomitów i gomorytek, upatrujących sens swego istnienia w ludobójczej ideologii aborcyjno-eutanazyjnej, promocji tego co nienormalne i zwalczania Kościoła, bo zawszeć to konkurent do „rządu dusz”.

Ale, jako rzekłem, w Olimpie przybywa nowych „bogów”, a raczej bóstw, którzy do tej roli zostali wyznaczeni. O ile więc jakiś tam poeta nie może nazwać środowiska „GW” „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski”, o tyle szef MSZ, Radosław Sikorski, może nazywać Jana Kobylańskiego, biznesmena i szefa Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej - „antysemitą” i „typem spod ciemnej gwiazdy”. Oto bowiem dopiero co warszawski sąd oddalił pozew J. Kobylańskiego, który czuł się obrażony przez R. Sikorskiego. Nie wiem, w jaki sposób sędzia Bożena Chłopecka mierzyła poziom antysemityzmu u pana Kobylańskiego, ale uznała (jak podały media), że jego wypowiedzi niejednokrotnie „nosiły charakter antysemicki”, a on sam „wiele razy wypowiadał się na temat Żydów i ich negatywnego wpływu na losy świata”. Tym samym, dzięki temu wyrokowi, R. Sikorski ostatecznie trafił do specjalnie chronionego Olimpu. Przy okazji jednak pani sędzia na ów Olimp wepchnęła cały naród żydowski...
Stąd dla nas nauka, że nie wolno wypowiadać się na temat negatywnego wpływu Żydów na losy świata. Czy pod owo negatywne wypowiadanie się podchodzą także uwagi na temat udziału Żydów w sferze bankowości, czy też zdominowania i zmonopolizowania niemal wszystkich mediów już na początku XX wieku – tego na razie nie wiadomo, ale zapewne dowiemy się o tym w swoim czasie, gdy odpowiedni, powołany do tego celu organ, ocenzuruje już pamiętniki i listy różnych znanych osób z tamtych lat... Pisząc o narodzie żydowskim, który jak na wybrany naród Ubermenschen przystało, również i w Polsce cieszy się niewspółmiernie większą ochroną, niż naród polski, przez co na jego temat nie wolno wypowiadać opinii krytycznych, nawet jeśli byłyby udokumentowane - warto zwrócić uwagę na jeszcze jedno: otóż media doniosły, jakoby zdaniem sądu wypowiedzi J. Kobylańskiego były nie tyle „antysemickie” - ile jedynie „nosiły charakter antysemicki”. Zatem trzeba jeszcze bardziej uważać, by jakakolwiek nasza uwaga, nie została uznana za „noszącą charakter antysemicki”. Czy jutro nie usłyszymy, że sprzeciw wobec udziału tej resztówki sprawnej bojowo polskiej armii, która nam jeszcze pozostała, w jakiejś kolejnej awanturze na Bliskim Wschodzie, gdzie Izrael, wespół ze swym sojusznikiem – USA, pod osłoną rakiet i lokalnych „uzbrojonych cywilów”, „walczy z terroryzmem” i „zaprowadza demokrację”, burząc domy i bombardując wioski w ramach „misji pokojowej” - czy sprzeciw wobec udziału naszej armii w tej „misji” - nie będzie „nosił charakteru antysemickiego”?...
Osobiście jednak chciałbym żywić nadzieję, że warszawski i jakikolwiek inny sąd, równie „dynamicznie” będzie reagował w sytuacji, w której pojawiają się wypowiedzi „noszące antypolski charakter”, takie jak np. te oskarżające wprost i nie wprost o „współsprawstwo holokaustu” ze strony Polaków. Gdyby wówczas sąd wydawał wyroki na podobieństwo tego skazującego poetę J. M. Rymkiewicza, sądzę, że szeregi „duchowych spadkobierców Komunistycznej Partii Polski” mogłyby zostać znacznie przetrzebione...

W wyroku oddalającym pozew J. Kobylańskiego przeciw R. Sikorskiemu, jest wszakże jeszcze jeden kwiatek. Otóż sąd uznał, że wobec „antysemickich” poglądów J. Kobylańskiego, nazwanie go przez szefa MSZ „typem spod ciemnej gwiazdy” - jest „łagodną, eufemistyczną oceną”. Okazuje się zatem, że nie wolno używać stwierdzenia „duchowi spadkobiercy Komunistycznej Partii Polski”, ale wolno nazwać kogoś „typem spod ciemnej gwiazdy”. No, oczywiście nie każdemu – zależy kto to mówi i kogo „nazywa”. Świętym jest złoty cielec, Adam Michnik i „duchowi spadkobiercy..”. Na Olimp trafił też R. Sikorski. Im wolno. Ale jakiemuś Kobylańskiemu, czy innemu Kowalskiemu – już nie. „Co wolno wojewodzie – to nie tobie smrodzie”... Do tego doszliśmy po ponad 20 latach „demokracji” ręcznie sterowanej...

Tymczasem obok innych wydarzeń (jak np. „bitwa” o nasze emerytury), miało też miejsce wystąpienie R. Sikorskiego na temat priorytetów polskiej polityki zagranicznej. Szef MSZ wyraził nadzieję że Władimir Putin „nada swojemu krajowi impuls modernizacyjny”. Okazało się, że naszą racją stanu, jest dalsze pogłębianie „pojednania polsko-rosyjskiego” - dodajmy, że mowa tu o pojednaniu tak wspaniale zapoczątkowanym „tragedią” smoleńską. Równie ważne jest oczywiście „najważniejsze partnerstwo w Europie” z Niemcami. Zatem już więcej Polaczki mają nie zakłócać strategicznego partnerstwa rosyjsko-niemieckiego, przypieczętowanego blokującą wejście do portu dużym statkom „gazrurą” pod Bałtykiem, czy zniszczeniem polskiego przemysłu stoczniowego. Wiekowy projekt Mitteleuropa, co to trochę nie wypalił podczas II wojny, będzie kontynuowany. Dlatego też, zdaniem Sikorskiego, „suwerenność to obecnie coś bardziej subtelnego niż wyłączność władzy politycznej”. Okazuje się więc, że można być „suwerennym inaczej”. Poza tym w 2015 mamy być gotowi do przyjęcia Euro. W naszym interesie – zdaniem polskiego szefa polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych – jest ponadto „dalsza integracja zmierzająca do trwałej unii politycznej”, co zapewni „podniesienie Europy do rangi supermocarstwa”.
Nic więc dziwnego, że jesteśmy przez pana ministra przygotowywani do „innego” rozumienia suwerenności. Moim zdaniem rozumienia takiego, jak rozumieli ją zdrajcy zawiązujący konfederację targowicką. Kiedy czytam takie stwierdzenia, zastanawiam się, czy R. Sikorski reprezentuje jeszcze państwo polskie, czy też może twór o nazwie Unia Europejska; wydaje mi się, że przynajmniej rozumiem, co to sztuka dyplomacji i czemu służy, ale obawiam się, czy w tym przypadku nie mamy aby do czynienia z jakimś „przeniesieniem uczuć”, z jednego, na drugiego, silniejszego pana, tylko dlatego że wydaje się być silniejszym. Takie przeniesienie uczuć charakterystyczne jest dla ludzi słabych.
Ze swojej strony czuję się więc uprawniony do stwierdzenia, że zachowanie i słowa R. Sikorskiego znów „noszą antypolski charakter”. Czy wobec tego mogę nazwać szefa polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych „typem spod ciemnej gwiazdy”, tak jak jemu, z tytułu rzekomych wypowiedzi „noszących antysemicki charakter”, wolno było tak nazwać pana Kobylańskiego? Czy w razie pozwu sąd uznałby, że nazwanie przeze mnie R. Sikorskiego „typem spod ciemnej gwiazdy”, byłoby „łagodną, eufemistyczną oceną”? Obawiam się że nie. Tak obecnie działa i wygląda w Polsce wolność słowa. Tak wygląda nasza „demokracja”. Tak wygląda równość wobec prawa i sprawiedliwość. „Co wolno wojewodzie...”

Mirosław Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, March 19, 2024 10:21:58
IP          : 34.204.181.19
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html