To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Felieton Mirosława Poświatowskiego    -   16/5/2012
Starszy pan idzie...
Drep, drep, drep... Starszy pan nie skarży się nikomu. Starszy pan idzie. Kroczek za kroczkiem, kołysząc się na boki, z konieczności kontemplując każdy, najmniejszy nawet pokonany odcinek drogi. W ręku trzyma wątłą reklamówkę z zakupami – równie wątłą, jak przywiędła w słońcu przygarść warzyw, sprzedawanych opodal na chodniku przez innego staruszka. Starszy pan przemierza swój szlak, który z biegiem lat dziwnie wydłużył się, przemieniając krótki wypad do sklepu w poważną wyprawę, wymagającą nie lada przygotowań i namysłu. Wrócenie się po zapomniane masło nie wchodzi w grę, nawet gdyby starszego pana stać było na nie, a nie na wyrób smaropodobny. Każda nierówność chodnika, słupek, krawężnik – to kamienie milowe na tej drodze, wyznaczające chwilę odpoczynku; starzy przyjaciele – lub śmiertelni wrogowie w czasie deszczu lub śniegu, kiedy najmniejsze zachwianie równowagi skończyć się może grozą jadącej na sygnale karetki. Starszy pan zna te miejsca dobrze.

Ogloszenie
>

Starszy pan zdany jest na łaskę i niełaskę innych. Nikomu nic nie zrobi. Przed nikim się nie obroni. Drżące ręce są w stanie jeszcze wyciągnąć z kieszeni portfel, ale pieniądze wyjąć i odliczyć musi już pani w kasie. Świat rozrósł się, czyniąc tyle miejsc praktycznie niedostępnymi. Miejsc we własnym mieście – i tych odległych, choć bliskich, których starszy pan nigdy już nie odwiedzi. Może tylko raz w roku groby, gdy ktoś na cmentarz zawiezie... Tak, świat rozrósł się niepomiernie, zdziczał, stał się wrogi – a przy tym paradoksalnie zmalał, skurczył się, wymagając skupienia na tym co najbliżej, na otaczających przedmiotach. Te zaś, chociaż starszy pan widzi coraz gorzej, odkrywają wciąż nowe, niedostrzegalne tajemnice. Gładkość poręczy i jej ciepłota w miejscu, gdzie muskają ją promienie słońca... Faktura narzuty na domowej kanapie... „Twardość” kranu, który trzeba dokręcić, intensywność kropel cieknących ze starej uszczelki i dźwięk, jaki wydają upadając na talerz... Mikroświaty stały się światami... Póki co jednak starszy pan idzie, ze smutnym półuśmiechem przylepionym do twarzy i nie wie nikt – czy to jakaś zaduma, czy starczy grymas sparaliżowanych mięśni?...
Pora na Mount Everest schodów. Płuca świszczą, oby się tylko nie rozkaszleć... Postój i dłuższa chwila na wyciągnięcie kluczy, które złośliwie nie chcą trafić w zamek...

W domu parę zaufanych, dających poczucie bezpieczeństwa sprzętów i przedmiotów. Stara kuchnia i stary czajnik; starszy pan na małym gazie zagrzeje wodę i raz jeszcze zaleje starą herbatę. Powoli, bo ręce się trzęsą, bo dzień zredukowany został do prostych czynności – z których każda wymaga należytej uwagi i celebracji. Jest jeszcze chybotliwy stół, co utyka na jedną nogę – wierny przyjaciel, posunął się w latach biedaczysko i kolebie się na boki. Starych przyjaciół nie wyrzuca się jednak na śmietnik. Na stole talerzyk z zatwardziałymi, nadgryzionymi zębem czasu andrutami. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś przyszedł. Starszy pan wie jednak, że nikt nie przyjdzie, chyba że listonosz z emeryturą, ale listonosz był w zeszłym tygodniu. Nie, nie chciał wstąpić na herbatę...
W pachnącym starością domu jest jeszcze wierna towarzyszka – paprotka po zmarłej żonie, którą trzeba podlać. Może jeszcze ten wyleniały dywanik, tatowy jeszcze święty obrazek na ścianie i ten nowy, przywieziony z pielgrzymki, na którą zabrali dobrzy ludzie. Nowy obrazek błyszczy się i można by rzec, że jest arcydziełem kiczu. Takimi samymi arcydziełami kiczu są dewocyjne pamiątki przywożone z Meksyku – tyle że one, natychmiast po przekroczeniu polskiej granicy, jakoś dziwnie kiczem być przestają, stając się cennym, interesującym „precjozjum”. Dla kogoś – stare graty, dla starszego pana – nie tylko sentymentalne świętości, reprezentujące to, co skrywają za sobą; dość cenne by warto było regularnie przecierać je z wyimaginowanego kurzu, choć coraz trudniej tak wysoko sięgnąć ręką... Nad białym kredensem – pamiątka pierwszej komunii świętej i zażółcone zdjęcie ślubne. A w domowym „relikwiarzyku” - zasłużenie odpoczywa b a r d z o w a ż n e odznaczenie państwowe. I mniejsza już o to, czy to „przodownik pracy”, czy jeszcze coś innego. Ważne że jest. Wtedy pamiętali... Regularnie polerowane, przywraca starszemu panu godność, przydaje sensu dobiegającego kresu życiu, przypomina, jakim to życie było... No i wreszcie stare, głośno nastawione radio. Stacja jest jedna – Radio Maryja, pozostające jedynym prawdziwym towarzyszem, który osładza samotność, który ze starszym panem rozmawia i dzięki któremu starszy pan ma poczucie, że nie mieszka tutaj sam.

Do tego rytuał codziennych, powtarzalnych czynności, z centralnym punktem w postaci zażycia koktajlu leków i nabożeństwem comiesięcznej wizyty u lekarza, który przepisze leki kolejne, większości których starszy pan i tak nie wykupi. No ale zawsze to miło z kimś porozmawiać, choć starszy pan na nic się nie skarży.
A w domu – w domu cierpliwie czekają starzy przyjaciele – dobrze znane przedmioty codziennego użytku i sprzęty, które zagadnięte może nic nie powiedzą, ale cierpliwie wysłuchają, gdyby starszy pan chciał coś powiedzieć. I nie będą przerywały w pół słowa, z przekąsem, jak jedna pani i jeden pan widziany w telewizji, zanim telewizor litościwie wreszcie nie zamilkł. Ale jest za to radio. To radio, te sprzęty – oto rzeczywistość zredukowana do rzeczy podstawowych, fundamentalnych, najprostszych i najważniejszych, bo trudnych do zastąpienia; cała reszta jest tylko niepotrzebną otoczką, której miałkości dowiódł czas. Rzeczy dawniej ważne – dziś stały się nieistotne; nabrało za to na znaczeniu to, co dotąd było niezauważalne lub lekceważone. Która rzeczywistość jest prawdziwa – ta wynikająca z nieustannego pośpiechu, czy ta ukryta za zasłoną czasu, gdy sekundy, minuty, godziny i dni uzyskują zupełnie inną wartość?
Czy starszy pan jest na marginesie życia, czy też może teraz jego życie, ciche, niezauważalne nabrało innego znaczenia? Co starszy pan myśli, co przeżywa? Czy przetwarza i weryfikuje własną przeszłość? Czy te starcze lata są mu niepotrzebne, czy też są zasadniczym elementem naszej ziemskiej egzystencji?
Kim był starszy pan i kim jest, że idzie? Starszy pan przeżył wiele lat i różne koleje losu. W nim akurat zrównoważyły się ze sobą wszystkie te doświadczenia, przynosząc mieszaninę cichej rezygnacji, pogodzenia się z przeciwnościami, własnym miejscem na ziemi - z nutą goryczy, szczyptą dumy, człowieczej godności i zrozumienia. Starszy pan nie chce nikomu przeszkadzać. Starszy pan na izbie przyjęć czekać będzie dokładnie tyle czasu, ile będzie potrzeba. Widzialny – niewidzialny siedzi na krześle już od trzech godzin. Jeśli na tym krześle umrze – prędko nikt tego nie zauważy. No, z pewnością ktoś zauważy wcześniej, niż gdyby umarł w domu, we śnie, czy też upadając w chwili wylewu na podłogę. Tam po tygodniu czy dwóch, może sąsiad zagadnąłby sąsiada, że coś dawno nie widział starszego pana. Ktoś powie, że zabrała go rodzina. Ktoś inny – że pewnie jest w sanatorium. Sąsiadka dorzuci, że jest w domu, bo radio wciąż chodzi. Jeżeli upał nie przyśpieszy rozkładu, rozsiewając wokół nieprzyjemną woń, zwłoki starszego pana najprędzej odkryje komornik, wezwany w asyście policji. Jednak starszy pan na wszystkie te ewentualności jest przygotowany. Martwi się tylko, że może nie mieć komu przekazać paprotki, zanim ta nie uschnie.

Gdzieś za ścianą rzygnął telewizor. To Platforma z PSL podniosła wiek emerytalny. Ktoś wyliczył, że emerytury będą, ale na poziomie minimum egzystencji. Jeśli się ich dożyje, bo też kolejne ministry zdrowia dwoją się i troją nad czymś, co niektórzy określają „narodowym programem eutanazji”.
Ktoś znów rozpoczął wspinaczkę na Mont Everest. Niesiołowski kolejny raz wspiął się na szczyty chamstwa.
Gdzieś za oknem od strony szumiącej rzeki samochodów dał się słyszeć huk samochodowej stłuczki.
Piętro wyżej zapłakało dziecko.
Na balkonie przysiadła para gołębi.
Słońce tego dnia świeciło. Nie wiadomo, czy starszy pan chciałby coś powiedzieć, gdyby ktoś chciał go wysłuchać i co by to miało być. Może tylko zaparzyłby herbaty i patrzył się w podłogę swym zagadkowym półuśmiechem.
Drep, drep, drep... Tup, tup, tup... Szur, szur... Gdzieś za kolejnym rogiem jakiś starszy pan walczy z nierównościami chodnika, z wprawą i rozwagą żółwia omijając niezauważalne dla młodzieńców zasadzki. Codzienna, coraz trudniejsza wyprawa do sklepu na zakupy. Jeszcze jeden, słoneczny dzień; słońce pieści pory skóry, lekki wietrzyk omiata zroszone potem czoło. Może trochę za gorąco. Ale jest pięknie. Drep, drep, drep... Tup, tup tup...
Puenty nie będzie.
Napiszcie ją sobie Państwo sami...

Mirosław Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, March 19, 2024 03:51:19
IP          : 3.239.59.193
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html