To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Wysłuchanie Publiczne w Parlamencie Europejskim w sprawie wolności słowa w Polsce i Telewizji Trwam (film) aktualizacja   -   09/6/2012
Prosto z Brukseli
W miniony wtorek miałem sposobność uczestniczyć w Wysłuchaniu Publicznym, które miało miejsce w Parlamencie Europejskim w Brukseli, a które poświęcone było poważnym zagrożeniom dla wolności mediów w Polsce, na przykładzie Telewizji Trwam. Wybrałem się tam razem z grupą osób zaproszonych przez posła do PE Zbigniewa Ziobrę (EWD, Solidarna Polska). Ponieważ problem ten przedstawiany jest zwykle w mediach głównego nurtu w sposób nierzetelny, a nawet urągający jakimkolwiek standardom dziennikarskim, pozwolę sobie go Państwu przybliżyć, mając na uwadze w szczególności tych spośród Państwa, którzy TV Trwam nie oglądają, lub też nie korzystają z mediów tzw. „drugiego obiegu” - a żyjemy przecież w czasach, gdy w „wolnej” Polsce, znane z PRL pojęcie „drugiego obiegu”, znów niestety funkcjonuje. AKTUALIZACJA (12 czerwca) – zgodnie z zapowiedzią, wraz z kolejnymi materiałami video prezentujemy streszczenie wybranych wystąpień (także tych już zaprezentowanych w formie filmowej) - m.in. posła PE Zbigniewa Ziobro, prof. Andrzeja Zybertowicza, Bronisława Wildsteina, Jacka Karnowskiego, Rafała Ziemkiewicza czy Anity Gargas. Prezentujemy również dwie krótkie rozmowy przeprowadzone po wysłuchaniu publicznym – z posłem Zbigniewem Ziobro i ojcem Janem Królem, a także garść osobistych refleksji...

Ogloszenie

Medialna sitwa ma się dobrze
Przypomnijmy, że fundacja Lux Veritatis, do której należy m.in. Telewizja Trwam, nie otrzymała miejsca na tzw. multipleksie cyfrowym, co jest niezwykle istotne w sytuacji w której zniknąć ma sygnał analogowy. Swoją decyzję Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji motywowała brakiem „wiarygodności finansowej” ze strony Fundacji. Porównajmy więc, jak ta wiarygodność wygląda na tle innych podmiotów, które miejsce na multipleksie otrzymały. Wypadałoby jednak najpierw zacząć od tego, że KRRiTV w ogóle nie zdefiniowała, co oznacza dla niej „wiarygodność finansowa”, natomiast w swej ocenie używała 99 nie zdefiniowanych quasi-parametrów, w dodatku stosowanych różnie i wybiórczo w zależności od tego, który podmiot oceniano. W przypadku Lux Veritatis (TV Trwam), fundacja ta jako źródło inwestycji i finansowania programu wskazała nie jakieś tam, dyskusyjne „promesy”, kredyty czy „przyszłe dochody”, jak to miało miejsce w przypadku innych podmiotów, ale nadwyżkę finansową w wysokości minimum 5,2 mln zł. Dodajmy, że opłata koncesyjna wynosiła 431 tys., zaś wynagrodzenie dla operatora multipleksu w pierwszym roku – ponad 2,7 mln zł. Ale dokonajmy porównań między Lux Veritatis, a wybranymi spółkami, które otrzymały miejsce na multipleksie, posiłkując się danymi z roku 2010...

Aktywa trwałe
Lux Veritatis – ponad 86,6 mln zł
Eska TV – 23,4 tys. zł
Lemon Records – 246,4 tys. zł
Stavka – 1 zł

Aktywa obrotowe:
Lux Veritatis – 3,7 mln zł
Eska TV – 2,3 mln
Lemon Reocrds – 1,6 mln
Stavka – niecałe 100 tys. zł

Suma bilansowa:
Lux Veritatis – 90 mln
Eska TV – 2,3 mln
Lemon Records – 1,8 mln
Stavka – niecałe 100 tys.

Kapitały własne
Lux Veritatis – 20,5 mln
Eska TV – uwaga, minus 3,8 mln
Lemon Records – minus 473 tys

Stavka – 91 tys
Zysk
Lux Veritatis – 3,45 mln
Eska TV – minus 2,27 mln
Lemon Records – 19 tys.
Stavka – minus 3,9 tys. zł.

Wynika z tego, że majątek Lux Veritatis jest 38 razy większy niż Eska TV, 49 razy większy niż spółki Lemon Reocrds i 906 razy większy niż Stavka. Z kolei kapitał własny Stavka jest 225 razy mniejszy niż Lux Veritatis. W przypadku Eska TV i Lemon Records, trudno mówić o kapitałach własnych, ponieważ są one ujemne i jak podkreśliła w swym wystąpieniu w PE Lidia Kochanowicz-Mańk, dyrektor Finansowy Lux Veritatis – świadczą one o niewypłacalności tych spółek. Jednak dla Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji – posiadająca wielomilionowy kapitał Fundacja, prowadząca Telewizję Trwam, jest „niewiarygodna finansowo”, podczas gdy wiarygodne są spółki zadłużone po uszy, na kilka milionów złotych, które miejsce na multipleksie otrzymały.

Ale co tam względy finansowe. TV Trwam swój program emituje nieprzerwanie od 9 lat. Grupa ATM, która otrzymała miejsce, jeszcze nigdy nie nadawała programu. Eska TV nadawanie satelitarne rozpoczęła w połowie 2009 roku. Stavka – 2 stycznia 2012, a Lemon Records – w maju 2011. Doświadczenie tych podmiotów – szczególnie w porównaniu z Telewizją Trwam – jest wręcz żadne. Żeby było ciekawiej, o ile Lux Veritatis (a więc TV Trwam) zatrudnia 49 osób, o tyle Eska TV – 4, zaś Stavka czy Lemon Records – 0...

O tym, że spośród wszystkich podmiotów – jedynie TV Trwam posiada charakter edukacyjno- poradniczy i religijny – nie trzeba już chyba wspominać. Dyrektor Kochanowicz-Mańk zwracała w Brukseli również uwagę na fakt, że w przypadku ATM, znaczącym akcjonariuszem tej spółki był Zygmunt Solorz-Żak, właściciel Polsatu. Z kolei nad firmą Stavka Sp. z o.o., kontrolę sprawuje TVN. Te, i inne przykłady można mnożyć. W efekcie więc zamiast różnorodności – na multipleksie mamy de facto oligopol ze strony mediów już obecnych na rynku i mających pozycję dominującą. Trudno też mówić o różnorodności, gdy – że znów przywołam panią dyrektor Lux Veritatis – choć KRRiTv miała dbać o to, by programy obecne na multipleksie I i II „charakteryzowały się odmienną zawartością” - to jednak są one bliźniacze. Tytułem przykładu: tylko na jednym z multipleksów, dysponujących siedmioma programami znalazły się aż dwa programy muzyczne (Eska i Stavka). Dla programu religijnego, o takim charakterze jak Telewizja Trwam – miejsca zabrakło. I skandaliczne są w tym kontekście niegdysiejsze wypowiedzi medialne kierownictwa KRRiTV o znikomej liczbie odbiorców TV Trwam, czy o „kilku tysiącach listów” z protestami. Złożono już 2,2 mln podpisów, liczba ta cały czas rośnie i doprawdy dziwię się, jak można – w dodatku z ewidentnym naruszeniem prawa – ignorować głos takiej rzeszy obywateli. Nawiasem mówiąc chciałbym zobaczyć jak np. TVN mobilizuje swoich „oglądaczy” do zebrania porównywalnej liczby podpisów w swojej „obronie”. Rada, mająca stać na straży ładu medialnego w Polsce – jest dla ładu tego największym zagrożeniem.

Do jedynego (!) argumentu mającego uzasadniać skandaliczną decyzję KRRiTV odnosił się radca prawny Benedykt Fiutowski, członek International Litigation and ADR Group działającej przy Eurojuris International z siedzibą w Brukseli. Tym zarzutem był „zbyt wysoki współczynnik zadłużenia długoterminowego”. Tymczasem Krajowa Rada pod tym względem nie analizowała wniosków żadnego z pozostałych 15 wnioskodawców! Co więcej, tylko jeden z czterech podmiotów, którym rozszerzono koncesję, miał ten współczynnik korzystniejszy, niż TV Trwam! Dyskryminując katolicką telewizję, złamano przy tym liczne przepisy. Warto też podkreślić, iż niektóre podmioty uzyskały koncesję na rozpowszechnianie programu telewizyjnego na kilka dni przed upływem terminu złożenia wniosków o rozszerzenie koncesji! Wobec trzech podmiotów, którym rozszerzono koncesję, „przymknięto oko” na nie złożenie przez nich w terminie dokumentów dotyczących informacji programowych i ekonomiczno-finansowych! KRRiTV zezwoliła też na rozłożenie opłaty koncesyjnej na okres 3 do 10 lat, podczas gdy miała być ona wniesiona jednorazowo, na co przygotowana była, zgodnie z wymogami KRRiTV, TV Trwam. „Zawarte w skardze do sądu administracyjnego zarzuty pokazują, że KRRiT dopuściła się licznych uchybień, które nie mieszczą się w kategorii dopuszczalnego prawem uznania administracyjnego, ale stanowią dowód niedopuszczalnego naruszenia reguł postępowania przy wydawaniu przez organ administracji publicznej dobra reglamentowanego, jakim jest koncesja na nadawanie programu telewizyjnego” - stwierdził B. Fiutowski.

Zobacz pierwszą, wprowadzająco - powitalną część wysłuchania – mówią posłowie do PE Mirosław Piotrowski i Zbigniew Ziobro:

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz drugą część wysłuchania – mówią poseł Zbigniew Ziobro oraz prof. Andrzej Zybertowicz:

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz trzeci fragment wysłuchania – mówią prof. Andrzej Zybertowicz, Bronisław Wildstein i poseł Elżbieta Kruk:

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz czwarty fragment nagrania z wysłuchania – mówią: poseł Elżbieta Kruk oraz mecenas Benedykt Fiutowski. Materiał zawiera również spot dotyczący dyskryminowania TV Trwam przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji:

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz piąty fragment nagrania z „Wysłuchania Publicznego” w Parlamencie Europejskim w Brukseli – mówią: mecenas Benedykt Fiutowski i dyrektor finansowy fundacji Lux Veritatis Lidia Kochanowicz:

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz szósty fragment nagrania z wysłuchania – mówią: dyrektor Lidia Kochanowicz i ojciec Tadeusz Rydzyk:

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz siódmy fragment nagrania z wysłuchania – mówi ojciec Tadeusz Rydzyk. Materiał zawiera także kolejny spot TV Trwam wyemitowany podczas wysłuchania:

Pobierz wtyczkę Flash Player



AKTUALIZACJA (12 czerwca)
Poniżej, wraz z kolejnymi materiałami video prezentujemy streszczenie wybranych wystąpień (także tych już zaprezentowanych w formie filmowej) - m.in. posła PE Zbigniewa Ziobro, prof. Andrzeja Zybertowicza, Bronisława Wildsteina, Jacka Karnowskiego, Rafała Ziemkiewicza czy Anity Gargas. Prezentujemy również dwie krótkie rozmowy przeprowadzone po wysłuchaniu publicznym – z posłem Zbigniewem Ziobro i ojcem Janem Królem, a także garść osobistych refleksji...

Demokracja i pluralizm mediów w Polsce – czyli wybór między „disco” a „polo”
Co ciekawe, podczas wysłuchania w PE, prowadzący je prof. dr hab. Mirosław Piotrowski, historyk KUL i od dwóch kadencji poseł do Parlamentu Europejskiego, występując w obronie Telewizji Trwam przywoływał zapisy Traktatu Lizbońskiego, te mówiące o pluraliźmie, niedyskryminacji i tolerancji, a nawet artykuły Karty Praw Podstawowych „za którą tak tęskni rządząca Platforma Obywatelska” (cytat). Otóż „każdy ma prawo do (…) otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych”.
Z kolei poseł PE Zbigniew Ziobro z Solidarnej Polski mówił o naruszeniu wręcz standardów demokratycznych przez KRRiTV, która „sprzeniewierzyła się obowiązkowi stania na straży wolności słowa, interesu publicznego oraz prawa obywateli do informacji”, wskazując, iż instytucja ta jest opanowana przez funkcjonariuszy partyjnych z klucza rządzącej PO. Działania tej rady prowadzą wręcz do sytuacji „w której katolicy muszą w ulicznych protestach walczyć o możliwość nadawania telewizji pokazującej prawdę, broniącej zasad cywilizacji chrześcijańskiej i polskości”.

Ważne było także wystąpienie prof. Andrzeja Zybertowicza, który przypomniał, że zgodnie z Ustawą o radiofonii i telewizji, KRRiTV „stoi na straży wolności słowa w radiu i telewizji, samodzielności dostawców usług medialnych i interesów odbiorców oraz zapewnia otwarty i pluralistyczny charakter radiofonii i telewizji”. I właśnie pluralizmowi profesor poświęcił wiele uwagi, podkreślając, iż jest on naszą zgodą na różnorodność i warunkiem wolności; ten pluralizm nie może być jednak fikcyjny i polegać na medialnym zgiełku, „na prawie wyboru między (jak ktoś niedawno w Polsce zauważył) „disco” a „polo”. Prof. Zybertowicz zauważył, iż spora część społeczeństwa polskiego widzi zagrożenia dla pluralizmu mediów i wolności słowa w Polsce – o czym zaświadcza już sam fakt pojawienia się znów pojęcia „drugiego obiegu” w komunikacji publicznej. „Skutkiem deficytów pluralizmu bywa wykluczenie. (…) Wykluczeni najpierw tracą głos. Potem często gubiona jest ich godność. Wtedy zaś stajemy o krok od zaprzeczenia nie tylko ducha, ale i także praktyki demokracji. Nie można pozostać demokratą, głosząc ideę pluralizmu i zarazem odmawiać prawa do prawomocnej obecności w przestrzeni nowoczesnych środków komunikacji ponad dwóm milionom współobywateli, czyli ponad 7% osób posiadających w Polsce prawa wyborcze. Nie można pozostać demokratą dyskryminując prawa do swoich nowoczesnych mediów tej części Polski, która przywiązana jest do tradycji religii rzymsko-katolickiej. Brak multipleksowej koncesji dla TV Trwam rodzi ryzyko rażącego ograniczania istniejącej różnorodności społecznej i kulturowej. Brak reakcji na ową odmowę koncesji oznacza przyzwolenie na ograniczenie różnorodności polegające na odwróceniu się od kluczowej części polskiej tradycji z której, jednocześnie, wyrasta jedna z najbardziej kulturowo doniosłych wizji ludzkiej przyszłości. (…) Otóż w odczuciu sporej – liczącej ok. 7 % osób uprawnionych do głosowania, a aż 14 % osób w ostatnich latach faktycznie uczestniczących w wyborach do parlamentu, czyli ponad 2 mln osób – grupy Polaków społeczne siły nie są należycie wyrównane, co powoduje, że dobro wspólne nie zwycięża. (…) Po odmowie przyznania koncesji wielu obywateli wystąpiło w obronie TV Trwam. Dlaczego tak uczynili? Ponieważ obcując z innymi mediami odczuwają poważny deficyt prawdy w życiu naszego społeczeństwa” - mówił profesor.

Na brak równowagi, brak pluralizmu, zwracał uwagę także Bronisław Wildstein. I dzieje się tak nie za sprawą „nieubłaganych praw rynku”, ale decyzji administracyjnych. Publicysta podkreślał, że zamiast zwiększenia liczby nadawców, mamy wręcz do czynienia „ze wzmocnieniem oligopolu, na który składają się obok telewizji publicznej Polsat i TVN”. „Stacje te, uprzywilejowane już wcześniej przez uzyskanie koncesji mocą pierwszych decyzji administracyjnych, mogły rozwijać się w warunkach bardzo ograniczonej konkurencji. Dziś obok miejsc na multipleksie uzyskały kolejne kanały. W wielu wypadkach koncesje na multipleksie przyznane zostały pozbawionym zaplecza finansowego projektom, za którymi stoi także TVN i Polsat. Ma to dodatkowy wymiar polityczny, gdyż nadawcy (zwłaszcza w sposób wyjątkowo ostentacyjny TVN) popierają obecne władze” - mówił B. Wildstein zauważając przy tym, że w przypadkach niektórych firm, ich wiarygodność finansowa polegała na obietnicy otrzymania kredytu bankowego po otrzymaniu koncesji (TTV), a inne w ogóle nie rozpoczęły nadawania, co było warunkiem uzyskania koncesji (ATM). Jak się to ma do sytuacji finansowej TV Trwam, która zdaniem KRRiTV jest „niewiarygodna”?
Publicysta przedstawił również historię koncernu stworzonego przez redemptorystę, o. Tadeusza Rydzyka (Radio Maryja – 1991, „Nasz Dziennik” - 1998, wydawnictwo książkowe i płytowe, dwa miesięczniki, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej i sama TV Trwam – 2003, posiadająca studia w Toruniu, Warszawie, Tuchowie, Lublinie, Chicago i Toronto). B. Wildstein mówił ponadto o skierowanej przeciwko O. Rydzykowi, trwającej od samego początku wściekłej nagonce, a także o badaniach socjologicznych przeprowadzonych przez prof. Ireneusza Krzemińskiego, „zdeklarowanego przeciwnika” tych mediów, które wykazały, że zarzuty dotyczące „mowy nienawiści” czy „antysemityzmu” kierowane pod ich adresem, nie znajdują potwierdzenia w faktach. Obecnie TV Trwam jest jedyną katolicką rozgłośnią w Polsce, kraju, w którym ponad 93 procent badanych deklaruje przynależność do Kościoła katolickiego. „Czy nie mają oni prawa do swoich mediów” - pytał B. Wildstein. „Słyszymy niekiedy, że funkcje takie spełniają inne telewizje, które także mają swoje programy katolickie. W wypadku TV Trwam mamy do czynienia z programem zbudowanym wokół katolickiego porządku wartości, a nie próbami dostosowania go do odmiennego przekazu.
Publicysta zabierając głos w Parlamencie Europejskim nazwał też „nieporozumieniem” twierdzenie, że ci, którzy występują na rzecz TV Trwam są zwolennikami tej stacji – albowiem prawa do nadawania przez nią powinni bronić wszyscy, którzy uznają pluralizm za wartość i poważnie traktują ideę tolerancji.

Kwestię „oligopolu” mediów poruszyła również Elżbieta Kruk, poseł na Sejm RP, przewodnicząca KRRiTV w latach 2006-2007; podkreślając brak przejrzystości warunków przejścia z nadawania analogowego na cyfrowe, zauważyła, że brak możliwości nadawania naziemnego wzmocni pozycję rynkową nadawców na lata, a w interesie obecnych graczy jest maksymalne ograniczenie konkurencji. Rolą państwa zaś jest temu przeciwdziałać. Tymczasem w rezultacie działań Krajowej Rady i UKE, na poszerzony rynek wszedł tylko jeden podmiot. Natomiast TV Trwam odmówiono koncesji w oparciu o fałszywe przesłanki, dokonując jej dyskryminacji, co godzi nie tylko w normy prawa polskiego, ale także te zawarte w art. 10 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. „Przyznane do tej pory koncesje mają charakter wyłącznie komercyjny, co zagraża społecznym funkcjom radiofonii i telewizji. Zabrakło natomiast w bezpłatnie dostępnym pakiecie naziemnym propozycji dla milionów katolickich widzów dla których promowane przez TV Trwam wartości chrześcijańskie i narodowe stanowią fundament nasze wspólnoty. Decyzje Krajowej Rady doprowadziły do wykluczenia ogromnej rzeszy odbiorców. Takie działanie organu państwa podważa fundamenty demokratycznego ustroju Polski jakimi są wolność słowa, prawo do informacji i zasada równości podmiotów na rynku medialnym” - stwierdza posłanka, zauważając, iż na temat nierównego traktowania nadawców wypowiadał się już polski Trybunał Konstytucyjny – zgodnie z art. 54 ust. 1 Konstytucji, każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, zaś gwarancja swobody wypowiedzi jest warunkiem rozwoju społeczeństwa demokratycznego i samorealizacji jednostek. E. Kruk zauważyła ponadto, że zebrano ponad 2 mln podpisów w obronie TV Trwam, zaś w kolejnych miastach mają miejsce wielotysięczne marsze. Niestety zarówno w mediach publicznych, jak i prywatnych, towarzyszy im „zmowa milczenia”, jak np. w przypadku 100-tysięcznego marszu wolnościowego w Warszawie. Te protesty lekceważą także Krajowa Rada, polski parlament i rząd, „demonstrując nieliczenie się z ewidentną wolą społeczną (...)”.

Na Deklarację Praw Człowieka oraz na Konstytucję RP powoływała się ponadto posłanka Beata Kempa. I tak np. art. 25 Konstytucji zobowiązuje władze publiczne do zachowania bezstronności w sprawie przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych. Wobec faktu, iż decyzja Krajowej Rady tak naprawdę, jak widać, nie miała żadnych przesłanek merytorycznych, tylko polityczne, światopoglądowe - widać wyraźnie, iż artykuł ten został złamany.

Spuścizna PRL, czyli media w rękach tajnych służb i komunistycznych aparatczyków
Rys historyczny, sytuację, jaka panuje w Polsce także na rynku medialnym i jaka doprowadziła do „casusu TV Trwam”, przedstawił zgromadzonym dziennikarz telewizyjny, prezenter Wojciech Reszczyński (m.in. Teleekspress, Wiadomości TVP, TVP Historia), twórca prywatnego Radio WAWa: „Prywatne media ogólnopolskie, głównie telewizje, zakładali ludzie powiązani historycznie i kapitałowo z byłym komunistycznym aparatem władzy i tajnych służb specjalnych”. W tym kontekście W. Reszczyński przypomniał, jak swego czasu KRRiT dyskryminowała Radio Maryja. Teraz ta sytuacja się powtarza. „Eliminując jedynego katolickiego nadawcę, TV Trwam, z powszechnego cyfrowego odbioru, KRRiT podtrzymała oligopol prywatnych stacji ogólnopolskich budowany we czesnych latach 90. dzięki politycznemu wsparciu elit, które tak jak dawniej, tak i dziś wywierają decydujący wpływ na kształt systemu medialnego w Polsce. Główne media w Polsce to spółki o postkomunistycznym rodowodzie prezentujące tę samą lewicową, liberalną wizję świata. W katolickim kraju (90% Polaków to katolicy) odmówiono koncesji jedynej katolickiej rozgłośni. KRRiT naruszyła tym samym kilka generalnych zasad demokratycznego państwa, między innymi: równości podmiotów w procesie koncesyjnym, obiektywizmu i rzetelności w ocenie wniosków koncesyjnych, pluralizmu światopoglądowego w mediach, prymatu interesu odbiorców nad interesem nadawców, różnorodności oferty programowej, wolności słowa i wyznania głoszonego przez media”.

Wykluczenie medialne
W podobnym duchu wypowiadali się podczas „wysłuchania publicznego” inni zaproszeni goście, wśród nich Jacek Karnowski, współtwórca i redaktor naczelny portalu wPolityce.pl. Niegdysiejszy redaktor naczelny „Panoramy” i „Wiadomości” mówił wręcz o wykluczeniu medialnym i o agresji mediów wobec osób o określonych poglądach (prawicowych – red.), co choć ma miejsce w całej Europie, to jednak w Polsce przebiega w sposób szczególny – ponieważ u nas media nie szanują standardów zawodowych oraz jawnie angażują się w walkę polityczną i kulturową, co sprawia, że duża część społeczeństwa ma uzasadnione poczucie, iż jej wartości, światopogląd i wybory polityczne są celem stałej agresji”. Dziennikarz zauważa przy tym, że w Polsce grupa ludzi wykluczonych z obiegu medialnego stanowi około 30-40 procent społeczeństwa. I właśnie to poczucie, że polskie media zmierzają w kierunku monogłosu sprawia, że apele o przyznanie TV Trwam koncesji na multipleksie poparli licznie „przedstawiciele środowisk na co dzień krytycznych wobec TV Trwam, w tym także liczni liberalni dziennikarze oraz niektórzy politycy obozu rządzącego”.
Niezależnie od innych, podanych wcześniej przez przedmówców argumentów merytorycznych, w tym finansowych, J. Karnowski zauważył także, że liczny ruch społeczny wokół toruńskiego ośrodka medialnego stanowi bazę silniejszą, niż bankowy kredyt, będący jedynym atutem małych spółek, które koncesję otrzymały, a nigdy nie nadawały własnego programu.
Sprawa koncesji dla TV Trwam stała się papierkiem lakmusowym systemu demokratycznego w Polsce. (…) Finał tej sprawy pokaże, czy tak wyraźny głos milionów obywateli wpływa na decyzję władz, czy też demokrację sprowadzają one do jej najbardziej prymitywnej, de facto niedemokratycznej wersji, polegającej na bezwzględnych rządach tymczasowej większości” - konkludował J. Karnowski.

Polska państwem kolonialnym
Z kolei Rafał Ziemkiewicz, kreśląc obecną sytuację medialną w zakresie wolności słowa w Polsce, by lepiej przedstawić problem obywatelom innych państw, cofnął się aż do okresu II wojny światowej i czasu „protektoratu sowieckiego”, czyli Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej – kraju posiadającego cechy charakterystyczne dla „państwa kolonialnego”. „Nie można zrozumieć sytuacji w Polsce – a także innych krajach wyzwolonych z bloku sowieckiego – bez wiedzy o tym, iż podstawowy podział polityczny nie przebiega tu między klasycznie pojmowaną lewicą a prawicą, a pomiędzy siłami których zaplecze stanowi postkolonialna elita, a tymi, które starają się zorganizować kontestujący ją żywioł społeczny. (…) „Nowa klasa”, przyzwyczajona do roli pasa transmisyjnego, przekazującego cywilizację metropolii podbitej ludności miejscowej, zachowuje ten sposób myślenia, sprowadzając zmianę ustrojową do zmiany metropolii. Z natury kosmopolityczna i niechętna do tradycji miejscowej, podchwytuje z gorliwością neofitów skrajnie progresywne tendencje płynące z Zachodu i podnosi je do rangi „europejskości”, narzucanej ogółowi równie bezalternatywnie, jak swego czasu ideologiczne wskazania płynące z Moskwy. W tej sytuacji opozycja, pragnąca przeciągnąć na swoją stronę masy, odwołuje się do afirmacji odrzucanych przez „nową klasę” tradycyjnych polskich wartości: religijności, rodziny i prowadzonej przez wiele poprzednich pokoleń walki o wolność ojczyzny” - zauważył R. Ziemkiewicz.
Pisarz i publicysta dodał również, iż o ile jednym filarem dominacji postkolonialnej „nowej klasy” jest masowe przekupywanie społeczeństwa za pomocą funduszy uzyskanych z prywatyzacji majątku państwowego, kredytów czy dotacji – co przeznaczane jest na konsumpcję – o tyle drugim filarem jest wyrosła z zawartej w 1989 roku umowy Okrągłego Stołu – silna kontrola nad mediami. R. Ziemkiewicz podsumowując zauważa, iż wielu przedstawicieli Europy chętnie udziela „nowej klasie” wsparcia, widząc w niej jedyną siłę sprzyjającą integracji, a przymyka oczy na tłumienie przez nią demokratycznych wolności. Tymczasem jest to bardzo krótkowzroczny i fałszywy sposób myślenia, gdyż wspiera się tym samym nieudolne i rozrzutne władze, których rządy prowadzą do zaostrzenia emocji – w efekcie popieranie czy przymykanie oczu na niedemokratyczne działania polskich władz, łatwo obrócić się mogą również przeciwko samej idei integracji europejskiej.

„Czwarta władza” przestała w Polsce pełnić funkcję kontrolną
O łamaniu wolności słowa i dyskryminacji dziennikarzy, którzy starają się wypełniać swoje kontrolne obowiązki wobec władzy – szczególnie od czasu tragedii smoleńskiej – mówiła Anita Gargas, wspominając o masowych czystkach przeprowadzanych w mediach publicznych, gdzie usuwano autorów programu wraz z całymi zespołami redakcyjnymi. Prawdziwą przyczyną usunięcia było jedynie poruszanie tematów nie zawsze wygodnych dla władzy PO, takich jak korupcja, czy niespełnione obietnice wyborcze; przyczyną było także przywiązanie do narodowych tradycji, religii chrześcijańskiej, tradycyjnie pojmowany patriotyzm. Anita Gargas sama padła ofiarą takiej czystki – jej program „Misja specjalna” zniknął z anteny zaraz po tym, jak pokazano w nim niszczenie przez Rosjan wraku rozbitego w Smoleńsku rządowego samolotu, w którym zginął prezydent RP wraz z 95 osobami na pokładzie, włączając w to dowódców sił zbrojnych. Za ten materiał śledczy A. Gargas otrzymała zresztą od Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Nagrodę Główną Wolności Słowa, „polskiego Pulitzera”.
W wydrukowanym w specjalnej publikacji wystąpieniu dziennikarki, A. Gargas podawała różne przykłady rugowania „niewygodnych” dziennikarzy z przestrzeni publicznej. „Czwarta władza przestaje więc pełnić swoją funkcję kontrolną. (…) Dziennikarze (dociekliwi – przyp. red.) podlegają segregacji. Ci, którzy nie podporządkowują się obecnej ekipie rządzącej, są wykluczani. Zmuszani są do funkcjonowania w tzw. drugim obiegu, jak w czasach reżimu komunistycznego. Poza pierwszym obiegiem powstało już dziesiątki filmów dokumentalnych” - stwierdziła A. Gargas, podkreślając, iż chlubnymi wyjątkami wśród mediów elektronicznych są Telewizja Trwam i Radio Maryja.
W swoim wystąpieniu dziennikarka mówiła także o atakach – również fizycznych wobec osób zajmujących się np. tematyką smoleńską – niedawno tego rodzaju ataku dopuścił się poseł PO Stefan Niesiołowski. Poza tym nieliczne nie podporządkowane władzy media prywatne są szykanowane na różne sposoby – jak nie metodami ekonomicznymi, to administracyjnymi. „Dla przykładu kontrolowanym przez rząd spółkom z udziałem Skarbu Państwa wydano zakaz zamieszczania reklam w tygodniku „Gazeta Polska”.” (dysproporcje we wpływach z reklam w pewnych dwóch, porównywalnych nakładem czasopismach – prorządowym i niezależnym – są ogromne).

Obok różnych mówców, w tym m.in. ojca Tadeusza Rydzyka, ojca Jana Króla, wicedyrektora Radia Maryja, Telewizji Trwam i Fundacji Lux Veritatis, czy Jana Pospieszalskiego, głos zabrał także dr Stefan Meetschen, mieszkający w Polsce i publikujący dla niemieckich i polskich gazet i magazynów. Ten pisarz i dziennikarz mówiąc o pluraliźmie zwrócił uwagę na fakt, iż podobnie jak w przypadku kanału sportowego – tak i w przypadku Telewizji Trwam odbiorca wie, czego ma się spodziewać. „Nikt nie jest zmuszony do oglądania programów. I dobrze. Złe jest natomiast to, że usiłuje się nadać Telewizji Trwa pluralistyczny profil. To jest paradoks. Pluralizm w pluraliźmie. Może to i funkcjonować w przypadku mediów publicznych, ale nie w odniesieniu do nadawcy prywatnego. Telewizja Trwam powinna zostać taka, jaka jest. I powinna zostać, gdyż jest ważna dla wielu ludzi”...

Zobacz wypowiedź posłanki Beaty Kempy, wiceprezes Solidarnej Polski (ok. 7:30 min.):

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz chwilę wprowadzenia na salę wózka z podpisami w obronie TV Trwam (11 sek.):

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz końcówkę wystąpienia J. Karnowskiego:

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz wystąpienie Rafała Ziemkiewicza (ok. 5,5 min.):

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz wystąpienie Jana Pospieszalskiego (9 min.):

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz wystąpienie Anity Gargas (7 i pół minuty):

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz wypowiedź ojca Jana Króla (4,5 min.):

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz wypowiedź prof. dr hab. Jana Szyszko – profesor zwrócił uwagę na fakt, iż powodem szykanowania TV Trwam jest jej „inność”, wyrażająca się m.in. w tym, że porusza wiele spraw ważnych dla Polski, które w innych mediach są zupełnie pomijane. Jako przykład J. Szyszko podał nagłośnienie przez Telewizję Trwam zakusów obecnego rządu na Lasy Państwowe, które miały zostać sprywatyzowane – w efekcie powstała ogromna i skuteczna akcja w ich obronie:

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz relację Polki z Wielkiej Brytanii mówiącej o tym, jak służby ochrony Parlamentu Europejskiego odebrały jej i zbezcześciły polską flagę:

Pobierz wtyczkę Flash Player



Art. 212 KK: cenzura, autocenzura i „cenzura prewencyjna”
Tyle próba streszczenia wybranych wystąpień, choć jeszcze innych nie brakowało – wspominano m.in. o szykanowaniu dziennikarzy za pomocą sądów, z użyciem paragrafu kodeksu karnego o komunistycznym rodowodzie; warto w tym miejscu dodać, że dla wielu ludzi pióra sam fakt potencjalnego stosowania art. 212 jest wystarczającym powodem do zachowania autocenzury. Dziś w Polsce niektórzy z dziennikarzy mają po kilkanaście procesów sądowych. Niżej podpisany pismak lokalnego medium - „tylko” trzy. Wszystkie te przypadki łączy polityczny charakter; są one – zwykle jakże skuteczną - próbą zastraszenia innych, stłumienia wolności słowa, uniemożliwienia mówienia prawdy, pisania o nieprawidłowościach władzy, czy choćby tylko wyrażania poglądów. Tak wygląda dziś Polska pod rządami koalicji PO-PSL. Wysłuchanie w PE było dobrym przyczynkiem do dyskusji na te tematy i do upublicznienia problemu.

Public Hearing
Rzetelność niniejszej, obszernej relacji wymaga ponadto wspomnienia, iż do sali, w której odbywało się wysłuchanie publiczne, wpuszczeni zostali w większości (choć nie tylko) Polacy, którzy przybyli tu autokarem na zaproszenia eurodeputowanego Solidarnej Polski, Zbigniewa Ziobry. Tym samym, którym przybyłem i ja. Z kolei wśród manifestantów przed PE dawało się zauważyć flagi PiS. Przeważały jednak przede wszystkich chorągiewki z napisem „TV Trwam” i różne hasła i napisy, także angielskie, najogólniej rzecz biorąc - głoszące potrzebę obrony wolności słowa w Polsce. I tak jak podkreślali to niektórzy z przedmówców – w obronie Telewizji Trwam, która stała się symbolem obrony wolności słowa w naszym kraju – występują różne osoby, niekoniecznie identyfikujące się z którymkolwiek z ugrupowań opozycyjnych, czy wręcz niekoniecznie oglądające TV Trwam.
Zauważyć także trzeba, że samo „wysłuchanie publiczne” przygotowane zostało bardzo profesjonalnie. Na dwóch telebimach wyświetlano wspomnianą, odbywającą się opodal Parlamentu Europejskiego manifestację w obronie wolności słowa w Polsce i Telewizji Trwam. Prezentowano na nich także spoty – jak ten, rozpoczynający się nagłówkami gazet zarzucających ojcu Tadeuszowi Rydzykowi nie przystające do zakonnika bogactwo (jak się ma to zatem do braku wiarygodności fundacji Lux Veritatis?). Z kolei pełna agresji wypowiedź szefa KRRiT mówiącego o „dziewięciu tysiącach listów”, pięknie kontrastowała z dużym, wyładowanym po brzegi wózkiem towarowym z pudłami wypełnionymi 2,2 mln podpisów w obronie TV Trwam.
Wysłuchaniu towarzyszyły publikacje – polsko-angielska „Wolność mediów w Polsce – casus TV Trwam”, z wystąpieniami poszczególnych mówców, sygnowana przez posłów do PE Mirosława Piotrowskiego i Zbigniewa Ziobrę, czy angielsko-francuskie specjalne wydanie „Naszego Dziennika”.
Natomiast jeszcze przed wejściem do PE służby ochrony odebrały uczestnikom flagi i transparenty – mimo to niektóre z nich udało się „przemycić” do środka i rozwinąć podczas „wysłuchania”. Jednak według relacji posiadającej obywatelstwo brytyjskie Polki, jeden z funkcjonariuszy podeptał odebraną jej biało-czerwoną flagę (patrz relacja w jednym z nagrań video)...

Zobacz krótką rozmowę przeprowadzoną po wysłuchaniu publicznym z ojcem Janem Królem:

Pobierz wtyczkę Flash Player



Zobacz krótką rozmowę po wysłuchaniu publicznym przeprowadzoną z posłem Zbigniewem Ziobro:

Pobierz wtyczkę Flash Player



Jarzmo „grubej, czerwonej kreski”, czyli dokąd zmierzasz Polsko?
Wysłuchanie publiczne w PE to jednak dopiero jeden z kolejnych kroków, które trzeba wykonać w obronie TV Trwam i wolności słowa w Polsce – zagrożonej, jak i cała demokracja, w stopniu w jakim od 1989 roku wartości te nie były dotąd zagrożone nigdy. Choć przyznać trzeba, że jest coś paradoksalnego w sytuacji, w której katolicy jednego z krajów – i w znacznej mierze uniosceptycy – zwracają się z prośbą o pomoc do organu, który, podobnie jak i Komisja Europejska – nie chce dostrzegać prześladowań chrześcijan, w tym katolików na świecie i najchętniej zepchnąłby ich do katakumb.
Jest też rzeczą znamienną, że na sali wysłuchań obecni byli przede wszystkim Polacy – z kabin tłumaczy, prócz kabiny polskiej, gdzie tłumaczono na język angielski, czynna była tylko kabina niemiecka i bodaj francuska. Ta absencja ze strony eurodeputowanych innych krajów jest bardzo wymowna, choć rzecz jasna nie przekreśla faktu, iż sam fakt zorganizowania wysłuchania był dużym sukcesem. Ta absencja wiele nam mówi, gdy przypomnimy sobie wrzawę dobiegającą z łamów europejskiej prasy i innych mediów, zarzucających Węgrom zamach na wolność słowa wkrótce po tym, gdy ster rządów u naszych sąsiadów utraciła skompromitowana lewica.
I jest wreszcie coś zastanawiającego w tym, że wobec ewidentnej sytuacji łamania prawa, prześladowania katolickiego medium i ogromnej rzeszy obywateli, wobec nie przestrzegania zasad wolności słowa, będącej fundamentem demokracji – milczą dziś ci, którzy dotąd na temat „demokracji” najwięcej mieli dotąd do powiedzenia, pouczając wszystkich jak powinny wyglądać jej standardy, strasząc np. PiS-em, „fundamentalizmem” religijnym, czy wręcz „faszyzmem”. Niektórzy z nich sami okazali się swego rodzaju faszystami, czy po prostu ludźmi o jawnie totalitarnym myśleniu i działaniu. Tak więc milczą dziś ci, którzy niegdyś najgłośniej mówili o pluraliźmie i demokracji. Chwila obecna to dla nich bardzo poważny test wiarygodności – i właśnie widzimy, że w wyświechtanych sloganach ugrupowania rządzącego, które już w samej nazwie zwie się „obywatelskim” - pobrzmiewają fałszywe tony. Ten fałsz dobiega także ze strony lewicy. Podczas gdy wydawałoby się, że właśnie te środowiska – w imię głoszonych przez się wartości – powinny najgłośniej występować w obronie Telewizji Trwam. A jednak jest wręcz przeciwnie i wygląda to tak, jakby ludzie ci nie zdawali sobie sprawy z faktu, że raz zastosowane narzędzie, „standard”, precedens, stworzony mechanizm, obyczaj naginania lub łamania prawa – może zostać zastosowany w przyszłości przeciwko nim. Różnica jednak polega na tym, że ewentualne „niedogodności”, które mogą spotkać w przyszłości reżimowe, publiczne i prywatne media czy dziennikarzy – byłyby w pełni uzasadnione, ze względu na łamanie wszelkich elementarnych standardów dziennikarskich, związanych z rzetelnością i obiektywizmem.

Skąd zatem w tych wszystkich środowiskach w Polsce bierze się to poczucie bezkarności? Odpowiedź narzuca się sama. Ci z elit rządzących - liczą na „frukty” ze strony Niemiec, Rosji, czy Unii Europejskiej. Na bezpieczną przystań, wdzięczność za wierną służbę w sytuacji, gdy zmienił się „wiatr historii”. To dla nas sytuacja niebezpieczna, bo ludzie ci dobrze wiedzą, że – zwłaszcza po Smoleńsku – przekroczyli już wszystkie granice i nie mają tu czego szukać. Zrobią więc wszystko, byle tylko przypodobać się obcym mocodawcom. Zapominając przy tym o tej prawdzie, że narzędzie, które przestaje być użyteczne i potrzebne, częstokroć się usuwa. Po drugie zarówno oni, jak i ludzie mediów, czy ludzie z KRRiT mają za sobą doświadczenie „grubej, czerwonej kreski” roku 1989. „Kreski”, która wisi wciąż nad nami jak miecz, kładzie się głębokim cieniem na naszym życiu społecznym, politycznym i gospodarczym. Wszelakiej maści umoczeńcy, sługusi zbrodniczego systemu, przeszli przygotowaną przez Kiszczaka transformację ustrojową gładko, przyjemnie i bezkarnie. Beneficjenci tego systemu pobierają sowite emerytury. Zbrodniarze nie zostali należycie ukarani. Dzięki mediom, wśród których niesławny prym wiedzie „Gazeta Wyborcza” - nie napiętnowano ich nawet moralnie. Mało tego – ludzie ci, obrzezani dziś na „demokratów”, z lukami w oficjalnych życiorysach, wciąż nadają ton życiu publicznemu w Polsce, pełniąc często funkcję „autorytetów moralnych”, zawsze w awangardzie „postępu”, pełniąc swoją „służebną” funkcję – tak jak robili to za PRL. Niekiedy nawet jako „opozycja koncesjonowana”.
Jedyna nadzieja zatem w coraz większej arogancji władzy, w postępującym „przykręcaniu śruby” Polakom, w kolejnych aktach łamania prawa, zasad demokracji, łamania wolności słowa w Polsce. Im to poczucie bezkarności i arogancja będą większe – tym większa jest szansa na kolejny „dziejowy zakręt” - ale taki, w którym pełnię władzy obejmą ludzi rzeczywiście gotowi służyć Polsce i Polakom. Pod warunkiem że nie popełni się błędu 1989 roku, z „grubą czerwoną kreską” właśnie, z „transformacją” - ale farbowanych lisów, w tym wspomnianej „opozycji koncesjonowanej” - na podobieństwo tej, która jak Adam Michnik, w więzieniu pisała książki, podczas gdy inni nie mogli doprosić się o kawałek ołówka lub też zbierali zęby z posadzki. Czerowno-różowa pępowina musi być wreszcie jednoznacznie przecięta – inaczej nie będziemy Polakami we własnym kraju. Do tego potrzebne jest poparcie społeczne. I liderzy gotowi podjąć się tego zadania, gotowi przezwyciężyć podziały i osobiste animozje, zjednoczyć ludzi, stawić raz jeszcze czoła antypolskiej, medialno-finansowej ofensywie. Czy jednak mamy takich liderów? Czy mają oni śmiałą wizję, zdolną porwać Polaków, czy mają propozycje konkretnych rozwiązań konkretnych problemów, które nawarstwiły się przez ostatnie dwie dekady, czy w tej postkolonialnej Polsce kształcącej postkolonialne elity, egoistycznie, kosmopolitycznie i służalczo wyedukowane – liderzy ci mają odpowiednio przygotowane kadry, zdolne stopniowo przywrócić naszej Ojczyźnie należne jej miejsce na arenie międzynarodowej, a nam wszystkim przywrócić poczucie narodowej dumy, umożliwić nieskrępowany rozwój gospodarczy, w którym dobrobyt zależy od pracy obywateli, a nie od przynależności do tej czy innej sitwy i w którym nasz prawie 40-milionowy kraj nie jest jedynie podwykonawcą składającym cudze produkty, źródłem emigrującej, taniej siły roboczej?
I czy do tego czasu coś jeszcze z naszej Polski zostanie?

Recydywa Saska
Jedno jest pewne – jakikolwiek rozwój nie jest możliwy bez myślenia w kategoriach racji stanu; nie jest możliwy w kraju, w którym wolny rynek jest regulowaną przez biurokratów fikcją, w kraju mającym być z założenia demokratycznym, a nie przestrzegającym demokratycznych reguł gry; w kraju, w którym ludzie boją się głośno, publicznie mówić to, co naprawdę myślą; nie jest możliwy w kraju, w którym miliony Polaków nie mają nic do powiedzenia, będąc upokarzanymi i wyśmiewanymi przez własne „elity”; w kraju, w którym ci, którzy chcą mówić prawdę, lub choćby wyrazić pogląd niewygodny dla władzy, czy patrzeć jej na ręce – są szykanowani, zastraszani i wyrzucani z pracy. W takim kraju marnowany jest ogromny potencjał i taki kraj skazany jest na bycie kolonialną prowincją – niezależnie od tego, jak duże środki przeznaczane będą na medialne działania propagandowe mające wmówić obywatelom, że białe jest czarne.
Wolność słowa, prawo do wyrażania własnych poglądów, prawo do komunikowania się z innymi - jest nieodzownym, fundamentalnym elementem warunkującym jakikolwiek rozwój organizmu państwowego. A tworzenie systemu totalitarnego, będącego zaprzeczeniem tego rozwoju – zaczyna się od ograniczania wolności słowa. My, Polacy, w swej historii przekonaliśmy się o tym boleśnie i do dziś nie jesteśmy w stanie się po PRL pozbierać. Dziś casus Telewizji Trwam stał się symbolem i jaskrawym ograniczania wolności słowa w Polsce. Z TV Trwam nie musimy się zgadzać. Sam parokrotnie krytykowałem ojca Tadeusza Rydzyka. Ale można zauważyć, że zachowując w jej przypadku milczenie i obojętność, dobrowolnie kręcimy sobie bat na własne szyje, knebel na własne usta, pokazując, że w istocie jesteśmy ludem kolonialnym, niewolnikami, ludźmi niezdolnymi do poważniejszej refleksji. Że nie jesteśmy godni tego, by być ludźmi wolnymi – tak jak tylekroć w historii Polski pokazało to wielu z nas, stopniowo i na własne życzenie oddając własną Ojczyznę i siebie samych w niewolę. Wtedy też mieliśmy rozmaitych, rodzimych kolaborantów, złotoustych szafarzy pięknym słowem, carskich czy innych namiestników, pod okiem których, trwoniąc zasoby, bawiono się na rozmaitych balach i igrzyskach, nadymając się ostatnimi pozostałymi, zewnętrznymi znamionami władzy i cieniami niegdysiejszej potęgi. I mieliśmy też ludzi nazywanych przez nich, w różnych epokach i na różne sposoby, warchołami, ciemnogrodem, czy moherami...
A potem przyszedł czas, że kolejne pokolenia musiały sobie tą dobrowolnie oddaną wolność krwawo wyrąbywać...

Mirosław Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, March 19, 2024 10:02:50
IP          : 44.220.245.254
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html