To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne Sp z o.o. w Tarnowie wchodzi w kolejny zakręt...    -   27/6/2012
Czy MPK grozi upadłość?
Czy Miejskiemu Przedsiębiorstwu Komunikacyjnemu w Tarnowie grozi bankructwo ? Prezes Jerzy Wiatr twierdzi że nie – jednak jeszcze nieco ponad miesiąc temu o takiej, realnej groźbie mówił podczas spotkania z załogą. Bardzo niekorzystnie prezentują się również wyniki ekonomiczne spółki za I kwartał tego roku. Więcej na ten temat – w tym także o tym, czy rzeczywiście zaproponowana zaledwie kilka miesięcy temu przez Zarząd Spółki na przetargu stawka za wozokilometr, obecnie znacząco nie pokrywa nawet kosztów tego wozokilometra - być może dowiemy się podczas jutrzejszej, czwartkowej sesji Rady Miejskiej w Tarnowie; jeden z punktów planowanego porządku obrad brzmi bowiem: „Zmiana uchwały w sprawie przyjęcia Zintegrowanego Planu Rozwoju Transportu Publicznego dla Miasta Tarnowa na lata 2009-2013”... Przy okazji badania tematu sytuacji MPK spotkała nas jednak jeszcze jedna niespodzianka – otóż wydaje się, że Prezydent Ryszard Ścigała „umywa ręce” i nie czuje się kompetentny do sprawowania nadzoru nad tą miejską spółką. Do tego stopnia iż uznał, że w przypadku MPK, nie musi udzielać odpowiedzi na pisma, bo tu go... nie obowiązują przepisy Kodeksu Postępowania Administracyjnego (!). Ale po kolei...

Ogloszenie

Pampers dla kierowcy
Niniejsza historia rozpoczyna się od pisma – „Listu otwartego” Związku Zawodowego „Solidarność 80” oraz Związku Zawodowego MPK, wystosowanego do Prezydenta Tarnowa Ryszarda Ścigały 23 kwietnia b.r. (choć na dobrą sprawę, jak zaświadczają nasze publikacje – historia ta rozpoczęła się kilka lat temu, gdy poza konkursem w tej miejskiej spółce prezesem został Jerzy Wiatr, a dyrektorem Robert Grela). Pismo niniejsze było protestem przeciwko wprowadzonym od 1 lutego 2012 zmianom w rozkładach jazdy – które z kolei były wynikiem „optymalizacji”, przeprowadzonej na zlecenie ZKM przez firmę zewnętrzną. Nawiasem mówiąc przeprowadzenie takiej optymalizacji było właśnie wynikiem starań... Zarządu MPK. Jednak członkowie tych dwóch związków zawodowych (dotychczas generalnie aprobujących dotychczasową działalność Zarządu, w odróżnieniu od NSZZ Solidarność) – w swoim piśmie zarzucali ZKM, że w projekcie zmian w komunikacji miejskiej, uwzględniano tylko nieliczne korekty zgłaszane przez MPK. Efekt: ”Narzucony przez organizatora czas przejazdu na większości liniach nie jest do zrealizowania i zmusza do jazdy kierowców z naruszeniem przepisów ruchu drogowego i rezygnacji z kodeksowych przerw na posiłek i odpoczynek. Nie do zrealizowania też jest elementarna potrzeba fizjologiczna pracownika chyba że wzorem hipermarketów tą potrzebę załatwia całodzienny pampers”.
W liście czytaliśmy też, że aby „uzdrowić sytuację spółki” ZKM od 1 maja b.r. zmniejsza liczbę tzw. „wozokilometrów” o ok. 27 tys., powodując zmniejszenie wpływów do MPK o ok. miliona złotych do końca 2012 roku. ”Nasuwa się pytanie, komu zależy na likwidacji miejskiej spółki, na jej upadłości” - czytaliśmy w piśmie. Wśród różnych kwestii, związki zawodowe zauważały również, iż bilet na komunikację w Tarnowie kosztuje 2,40 zł, a w Krakowie 3,20 zł – a mimo to i pomimo większej odpłatności za wozokilometr w Krakowie, w mieście tym i tak na komunikację brakuje w budżecie 70 mln zł.

To MPK chciało zmian...
W odpowiedzi na ten list otwarty, 16 maja ZKM odpowiedziało, że projekt zmian opracowany przez firmę zewnętrzną, został przygotowany w celu „poprawy ekonomizacji przewozów w komunikacji miejskiej”, o co w głównej mierze wnosił właśnie Zarząd MPK. W piśmie tym możemy też przeczytać, że w tego rodzaju projekt, będący przedmiotem dyskusji wszystkich stron, w tym MPK, wpisana jest konieczność wprowadzania pewnych korekt i kilka takich korekt zostało wprowadzonych. Ponadto ZKM rozważa „możliwość wprowadzenia dodatkowych zmian, które pozwolą na częściową rekompensatę utraconych wozokilometrów” (w piśmie wskazywało się na możliwość wycofania się przez Gminę Tarnów z niektórych, świeżo wprowadzonych ograniczeń w kursach autobusów, skutkujących stratą od 1 maja do 31 grudnia 191 tys. wzkm, czyli prawie 24 tys. wzkm miesięcznie., Niedługo potem istotnie Gmina Tarnów zdecydowała się na przywrócenie części kursów – przyp. red.).
Jednocześnie ZKM podkreśliło, że nawet pomimo nieplanowanych ograniczeń w komunikacji podmiejskiej, w roku 2012 nastąpił liczby wozokilometrów w porównaniu z rokiem ubiegłym (wykonanie 2011 – 4.174.883 wzkm, plan 2012 – 4.430.000 wzkm). Znacząco wzrosła również – o 40 gr – cena 1 wozokilometra zaoferowana przez MPK w ofercie przetargowej.

...bo spółka zbankrutuje
W okresie pomiędzy listem otwartym dwóch związków zawodowych adresowanym do Prezydenta Miasta Tarnowa – a udzieloną przez ZKM odpowiedzią, w MPK Sp. z o.o. doszło do dwóch spotkań kierownictwa Spółki z załogą (8 i 9 maja). Prezes Jerzy Wiatr poinformował podczas nich załogę m.in. o złych wynikach za pierwszy kwartał 2012 roku i braku możliwości podwyżek płac. Główną przyczyną pogarszających się wyników miał być trudny okres zimowy oraz rosnące ceny paliw, nie przewidziane „w najczarniejszych scenariuszach”. Warto w tym miejscu przypomnieć, że ze wzrostami cen paliw mamy do czynienia od dłuższego czasu, a przetargi na komunikację miejską miały miejsce zaledwie kilka miesięcy wcześniej - i zaledwie po kilku miesiącach prognozy Zarządu MPK i wyliczenia, na podstawie których zaproponowano określone stawki za wozokilometr – okazały się nieaktualne.
Podczas spotkania w dniu 9 maja, mającego miejsce po niespodziewanej utracie 191 tys. wozokilometrów (których ogólna liczba i tak była, przypomnijmy, większa niż w roku ubiegłym) – i mającego miejsce przed odzyskaniem części utraconych wozokilometrów, prezes MPK Jerzy Wiatr, zwracając się do załogi, stwierdził, iż po „obcięciu kilometrów przez ZKM” - ”musimy doprowadzić do cofnięcia tej decyzji, (…), uzyskania tej samej liczby kilometrów na innych liniach, bo w innym wypadku firma wręcz zbankrutuje – i to w perspektywie kilkunastu miesięcy”.

Autobusy jeżdżą, wozokilometrów jednak przybywa, upadłości nie będzie
Wobec powyższego do prezesa Zarządu MPK Jerzego Wiatra wystosowaliśmy kilka pytań, pytając m.in., czy prawdziwe są informacje, jakoby Spółka była zagrożona upadłością? Pytaliśmy również o sytuację ekonomiczną MPK za rok ubiegły i I kwartał roku bieżącego (bilans) – w kontekście wprowadzonych przez ZKM zmian i ograniczenia liczby wozokilometrów.
W nadesłanej w dniu wczorajszym, po tygodniu oczekiwania, odpowiedzi prezes Jerzy Wiatr stwierdza, że Spółka nie jest zagrożona upadłością, a liczba wozokilometrów wzrosła w stosunku do roku ubiegłego (patrz wypowiedź do pracowników o utracie wozokilometrów). Nie dowiadujemy się niczego na temat sytuacji ekonomicznej, bilansu itp.
Czy zatem sytuacja MPK pogarsza się, grożąc upadłością spółki – o czym jeszcze niedawno informował pracowników Pan Prezes – czy też nie ma powodów do obaw, skoro liczba wozokilometrów wzrosła? Być może nieco światła na te kwestie rzuci najbliższa, czwartkowa sesja Rady Miejskiej w Tarnowie. Jeden z punktów porządku obrad brzmi bowiem: „Zmiana uchwały w sprawie przyjęcia Zintegrowanego Planu Rozwoju Transportu Publicznego dla Miasta Tarnowa na lata 2009-2013”.

Rosnące straty, nietrafione zakupy i „nie ma już czego sprzedawać”...
O wypowiedź dotyczącą kondycji finansowej Spółki – w kontekście dwóch sprzecznych wypowiedzi prezesa MPK Jerzego Wiatra - poprosiliśmy przewodniczącego Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” w MPK Jana Gutego. Jego zdaniem Spółka jest zagrożona, o czym świadczą dane ekonomiczne. Związkowiec nie chciał jednak ujawniać tych danych, zasłaniając się argumentem, iż choć jego zdaniem powinny one podlegać ocenie publicznej, to uznawane są one za „dane wrażliwe” i ujawniając je mógłby zostać oskarżony o działanie na szkodę Spółki. Na podstawie udzielonych przez J. Gutego informacji wiemy więc jedynie, że porównując pierwszy kwartał 2012 roku z pierwszym kwartałem roku 2011, MPK odnotowuje znacznie gorszy wynik ekonomiczny – wzrosły straty z tytułu usług podstawowych, „wzrost strat na działaniach operacyjnych jest ponad czterokrotny”, a strata ogólna to 3,5-krotny wzrost. Z kolei należności krótkoterminowe wzrosły o 80 procent. -Pokrywają one jednak zobowiązania w stosunku do innych podmiotów jedynie w jednej piątej - dodaje związkowiec. Ponad dwukrotnie wzrosły również zobowiązania w stosunku do innych podmiotów.
Zdaniem J. Gutego MPK nie ma przed sobą żadnych perspektyw bez realnej pomocy ze strony organu właścicielskiego. W jego opinii argumentacja prezesa o „nieprzewidzianym w najczarniejszych scenariuszach wzroście cen paliw” to tylko ułamek prawdy – „błędy bowiem popełniano w całym okresie zarządzania”. Na błędy te i liczne nieprawidłowości „S” zwracała uwagę przez szereg lat. -Dopóki można było wyprzedawać majątek spółki, to można było się ratować. W tej chwili zobowiązania są zaciągnięte, kredyty zaciągnięte, a nie ma nic do sprzedania. Do tego dochodzą nieracjonalne zakupy, o czym informowaliśmy Prezydenta – auta po 3-4 latach idą do kasacji. Mało tego, docierają do mnie informacje, że niedawno zakupione, nowe tureckie Otokary (produkowane przez firmę... zbrojeniową – przyp. red.) mają duże przestoje ze względu na awarie. To jest coś nieprawdopodobnego, żeby po roku eksploatacji wymieniać popękane elementy dachowe, bo nie wytrzymały zimy. Powstaje pytanie – jak ten przetarg się odbywał? - mówi J. Guty. I zauważa, iż inne spółki komunikacyjne wykazują korzystniejsze wyniki finansowe, oferują lepsze płace i usługi o wyższym standardzie.

Więcej kursów autobusów to większy zysk, czy większa strata?
Najistotniejsza jednak wydaje się być kwestia kosztów wozokilometra w MPK, zawierających w sobie koszty paliwa. Związkowiec stwierdza, iż choć w tym zakresie ma tylko ogólną wiedzę – albowiem wielokrotnie indagowany na ten temat prezes zasłaniał się tajemnicą spółki – to jednak „ze specyfikacji jasno wynika, że ten koszt wytworzonego wozokilometra, pomimo takich dużych zwolnień, znacznie przekracza należność, którą mamy wypłacaną za ten wozokilometr przez ZKM”. I to pomimo tego, że prezes podkreślał wielokrotnie, że „udało mu się wywalczyć w ZKM większą stawkę za wozokilometr”. -Odnosząc się do tego, co mówił prezes Jerzy Wiatr do pracowników, informując o realnej groźbie upadłości firmy w związku z niespodziewanym zmniejszeniem przez Zarząd Komunikacji Miejskiej liczby wozokilometrów: otóż skoro koszty są wyższe niż wpływy, oznacza to, że z każdym wozokilometrem powiększa się strata. Bo jeżeli, dla przykładu wytwarzamy coś, co kosztuje 5 zł, a otrzymujemy za to 4,50 zł – to z tego zysku nie będzie, tylko pogłębiająca się strata. Ustalenie takiej ceny, by wziąć jak największą liczbę linii za wszelką cenę – to było ze strony Zarządu MPK nieracjonalne działanie z ekonomicznego punktu widzenia. (…) Pamiętam, że gdy przed laty prezes Jerzy Wiatr obejmował swoje stanowisko, zaledwie w dwa tygodnie opracował plan restrukturyzacyjny firmy. Plan polegał na ograniczeniu funduszu płac poprzez zwolnienia pracowników i sprowadzał się do obietnicy, że a kilka lat firma będzie jeździć za 3 zł za wozokilometr, który dziś kosztuje chyba ponad drugie tyle. To już wtedy było nierealne. Sądzę, że pan prezydent został w pewnym sensie oszukany; myślał, że na komunikacji miejskiej da się zarobić – jeszcze nie dopłacać, a zarobić! Otóż oświadczam: nigdzie w Polsce w przypadku komunikacji miejskiej nie da się funkcjonować bez pomocy gminy czy organu właścicielskiego - konkluduje Jan Guty.

Posłuchaj nagrania, na które składają się: fragment wypowiedzi prezesa MPK Jerzego Wiatra na spotkaniu z pracownikami w dniu 9 maja b.r. oraz rozmowa z przewodniczącym Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” w MPK w Tarnowie, Janem Gutym :



Uwaga, niesprawny autobus na drodze!
O kondycji MPK obok wymienionych wyżej kwestii świadczą także niskie płace, ale również stan taboru i jakość świadczonych usług. Przykładem tego mogą być udowodnione sytuacje poruszania się po mieście niesprawnych autobusów. Tak było nie tylko w latach minionych (patrz dwuczęściowy artykuł „Jeździliśmy tykającymi bombami?” z 2009 roku) - ale tak było również w roku bieżącym: a mianowicie 2 stycznia świadomie zostały użyte w ruchu dwa niesprawne autobusy. Jeden był z niesprawnymi światłami stopu, a w drugim miał miejsce znaczny wyciek toksycznego płynu chłodniczego. W obu przypadkach autobusy te zostały użyte za wiedzą kierowców i dyspozytora; po stwierdzeniu tych niesprawności – zostały one ponownie skierowane na trasę. A przecież mówimy o pojazdach używanych do publicznego, masowego transportu pasażerów, a więc takich, które winny one podlegać szczególnej dbałości w sferze bezpieczeństwa przewożonych ludzi i dbałości o środowisko naturalne...
W przypadku autobusu z wyciekiem, przybyły na miejsce pracownik techniczny stwierdził utratę aż 15 litrów płynu chłodniczego i po uzupełnieniu tego płynu zauważył, że pojazd nie nadaje się do dalszej jazdy, zaś usterkę da się naprawić jedynie na bazie. Mimo to kierowca lub dyspozytor podjęli decyzję o ponownym wyjechaniu w trasę. Tylko podczas tego jednego kursu, autobus stracił kolejne 18 litrów toksycznego płynu...

Odnośnie niesprawnego światła: jak dowiedzieliśmy się od tarnowskiej Policji, światła „stop” są obowiązkowym wyposażeniem autobusu, a zatem poruszanie się pojazdem w sytuacji, gdy są one niesprawne, „może powodować zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym”. Kierowca popełnia w takim wypadku wykroczenie określone w art. 88 Kodeksu Wykroczeń. Bardziej surowo traktowana jest sytuacja, w której brak świateł będzie przyczyną kolizji. W obu przypadkach sankcją jest grzywna i punkty karne, ewentualnie zatrzymanie dowodu rejestracyjnego i niedopuszczenie pojazdu do dalszej jazdy. Odpowiedzialności podlega również dyspozytor (art. 96 k.w. - dopuszczenie do ruchu pojazdu mimo iż nie jest on należycie wyposażony lub wyposażenie nie spełnia swojego przeznaczenia).
Natomiast w przypadku wycieku płynów eksploatacyjnych (w szczególności szkodliwych dla środowiska) – mamy do czynienia z art. 97 kw – co również skutkuje zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego, niedopuszczeniem pojazdu do kontynuowania jazdy oraz odpowiedzialnością dyspozytora.

W związku z tymi zdarzeniami, podjęta została interwencja pracownika działu technicznego Spółki skierowana do zakładowego inspektora BHP, z powiadomieniem Zarządu MPK. W odpowiedzi inspektor BHP potwierdził iż w obydwu przypadkach autobusy, mimo stwierdzenia usterek, w tym stanie wyjechały na kolejny kurs.
Jednak prezes Jerzy Wiatr widzi to zupełnie „inaczej” - przed tygodniem zadaliśmy mu m.in. następujące pytanie: „Czy sytuacje, w których po Tarnowie jeżdżą autobusy niesprawne, usterkowane, zdefektowane – nie mają już w tym roku miejsca w MPK i możliwość świadomego użytkowania pojazdów w takim stanie w celu przewozu ludzi została wyeliminowana – np. wskutek zaostrzenia, lub przynajmniej przywrócenia procedur kontrolnych, które obowiązywały w Spółce do początku 2007 roku, a które są standardem w innych spółkach komunikacyjnych?”
W odpowiedzi prezes stwierdza: ”Autobusy należące do naszej firmy świadczące usługi komunikacji publicznej w Tarnowie są sprawne technicznie. Mogą zdarzać się incydentalne przypadki drobnych awarii podczas jazdy, których uniknięcie jest po prostu fizycznie niemożliwe zarówno w naszej, jak i w innych firmach komunikacyjnych na świecie. W przypadku zaistnienia awarii autobusu służby techniczne MPK reagują natychmiast, dzięki czemu nasza usługa przewozowa jest bezpieczna i punktualna”.
W tym miejscu chciałoby się zapytać, mając w pamięci np. opisywane przez nas przed laty przypadki w rodzaju dopuszczania do ruchu pojazdu z wymontowanym czujnikiem na instalacji gazowej – czy świadome dopuszczenie do ruchu autobusów, w tym wypadku z tak „drobnymi” „drobnymi” usterkami jak brak światła stopu czy z wylewającym się w liczbie kilkunastu litrów płynem chłodniczym - to „incydentalne awarie”, „natychmiast” usuwane przed dalszym dopuszczeniem pojazdu do ruchu – czy też może bardziej rozpowszechniona praktyka?

Co ciekawe, cała ta sprawa może by nawet nie wypłynęła, gdyby wiceprezes Robert Grela nie nakazał wspomnianemu pracownikowi technicznemu wyjaśnić na piśmie, dlaczego nie zdążył dojechać na przystanek początkowy, gdzie oczekiwał na pomoc autobus z uszkodzonym oświetleniem. Jak się dowiedzieliśmy, ów pracownik od otrzymania polecenia wyjazdu pogotowiem technicznym, do momentu odjazdu wspomnianego autobusu, miał zaledwie 17 minut na pokonanie trasy z jednego końca miasta na drugi - i to w godzinach szczytu. Z oczywistych względów spóźnił się więc o jedną minutę, zaś niesprawny autobus nie czekał, tylko odjechał z przystanku, a jemu (nawiasem mówiąc członkowi NSZZ Solidarność) nakazano pisać pisemne wyjaśnienie... A wydawałoby się, że władze MPK powinny szukać przyczyny, dlaczego doszło do sytuacji, w której wypuszczono w dalszą trasę niesprawne autobusy i kto podjął taką decyzję – nie zaś dociekać, jakie czynności podjął i dajmy na to, jaką trasą jechał pracownik techniczny, że nie zdążył w godzinach szczytu w 17 minut dojechać do uszkodzonego pojazdu na drugim końcu miasta...

Nadzór nad MPK made in Tarnów: Prezes nie odpowiada, Prezydent „umywa ręce”
Wobec całej tej sytuacji, Komisja Międzyzakładowa „S” po raz kolejny zwróciła się do Zarządu MPK o wypracowanie skutecznych metod zabezpieczających przed dopuszczaniem do ruchu niesprawnych autobusów - tym bardziej, że przecież w tym zakresie o MPK w swoim raporcie wypowiadała się krytycznie Najwyższa Izba Kontroli, zwracając uwagę na brak formalnego ustanowienia wewnętrznych procedur mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa technicznego świadczonych usług komunikacji miejskiej oraz niektóre z rozwiązań organizacyjnych zwyczajowo stosowanych w tym zakresie.
Pismo to pozostało bez odpowiedzi.
Osobne pismo w tej sprawie skierowane zostało również do prezydenta. Minęły trzy miesiące. Prezydent nie odpowiedział... Pod koniec kwietnia skierowane zostało więc kolejne pismo w tej sprawie - „Solidarność” przypomniała w nim prezydentowi Ryszardowi Ścigale, iż istnieje coś takiego jak Kodeks Postępowania Administracyjnego i wezwała w oparciu o art. 35 w powiązaniu z art. 37 do udzielenia odpowiedzi.
Po ponad dwóch tygodniach odpowiedź w końcu nadeszła – prezydent stwierdził w niej, że nie musi odpowiadać na pismo, ponieważ jego zdaniem w tym przypadku nie obowiązuje go… Kodeks Postępowania Administracyjnego. W tej sprawie zastosowanie ma – jego zdaniem - natomiast kodeks spółek handlowych i wskazane problemy powinny być rozwiązywane przez organy spółek, a nie organy administracji. Innymi słowy – wygląda to tak, jakby prezydent „umywał ręce” i nie czuł się odpowiedzialny za podległą mu spółkę miejską. Jednocześnie dowiedzieliśmy się z pisma, że cała korespondencja została przekazana Zarządowi MPK, „celem złożenia wyjaśnień i podjęcia ewentualnych działań naprawczych” oraz że w tej sprawie odbyło się spotkanie z Zarządem Spółki.
Zatem okazało się, że w „niewygodnych” sytuacjach - do udzielania odpowiedzi w kwestii MPK - nie czuje się zobowiązany nikt... Tym samym błędne koło się zamknęło…

Zamiast Post Scriptum
Być może na temat kondycji finansowej MPK dowiemy się co nieco podczas czwartkowej sesji Rady Miasta Tarnowa. W oczekiwaniu na te (potencjalne) informacje, zauważyć wypada jedną znamienną rzecz: otóż w jednych sprawach dotyczących MPK tarnowski magistrat czuje się kompetentny, a w innych nie. Trochę trudno dociec, gdzie przebiega owa granica, albowiem wydaje się, że przebiega ona „w poprzek” kompetencji, jakie posiada prezydent miasta względem podległej mu spółki. Kompetencji, z którymi związana jest także, przewidziana prawem odpowiedzialność. Przekonywaliśmy się o tym również i my, w zupełnie „drobnych” sprawach. Otóż w sprawie przywołanego na wstępie listu otwartego dwóch związków zawodowych MPK do Prezydenta Miasta, służby prasowe magistratu „zabroniły” dyrektorowi ZKM Krzysztofowi Kluzie wypowiadać się na ten temat do mediów, nakazując mu przekierowywanie w tej sprawie właśnie do służb prasowych magistratu. Z kolei te same służby prasowe magistratu nie czuły się kompetentne, by udzielić odpowiedzi na pytanie, czy prawdziwe są informacje, jakoby dyrektor, wiceprezes MPK Robert Grela miał rozstać się z MPK. I jak słyszeliśmy od wielu osób – przejść do jednej ze spółek należących w przeszłości do Zakładów Azotowych. Służby prasowe odesłały nas w tej sprawie do zarządu MPK. Z kolei prezes Jerzy Wiatr, na tak zadane pytanie, odpowiedział nam następująco: ”Plany zawodowe Pana Roberta Greli są jego prywatną sprawą, a Zarząd MPK, w przeciwieństwie do Państwa, nie kieruje się w swoich działaniach pogłoskami”.
Błędne koło zamknęło się po raz kolejny...
Otwartym pozostaje zatem pytanie – już nie tylko o to, czy i kto zatem jest kompetentny w zakresie funkcjonowania miejskiej, publicznej spółki, ale także o to, jak to się wszystko skończy, czyj błąd, w tej „błędnej kwadraturze koła” będzie błędem ostatnim - i czy ktokolwiek poniesie jego konsekwencje?

Póki co bowiem wychodzi na to, że „przyniesieni w teczce” do MPK koledzy i partnerzy biznesowi radnego PO Bartłomieja Babuśki, którzy mieli okazać się „cudotwórcami” - bynajmniej przez te sześć lat żadnego cudu nie dokonali: spółka pozbyła się części majątku, zwolniła kilkudziesięciu pracowników – a płace pozostałych w ogromnej mierze pozostają na poziomie, na którym realna siła nabywcza pieniądza spada; jednocześnie obniżyły się standardy bezpieczeństwa - na trasy wyjeżdżają nierzadko usterkowane autobusy lub autobusy ze „sprawną inaczej” instalacją gazową. Dzieje się to w czasie, gdy za dodatkowe miejskie pieniądze, MPK rozszerza swoją dotychczasową ofertę o "najtańszą w mieście" stację paliw a organ właścicielski jak może pomaga zarządowi w wypracowaniu "historycznych" wyników finansowych, choćby wtedy, gdy na poczet zaległych wobec Miasta podatków przejmuje jakiś obiekt MPK...
Wszystkie te, wymagające na pewno nie lada kompetencji menedżerskich, "sukcesy"  pozwoliły się nawet pocieszyć zarządowi mikroskopijnym  plusikiem bilansowym za  jedno z poprzednich lat, po którym to już niedługo potem pozostało tylko wspomnienie i ... jeszcze większe straty niż przed tym wiekopomnym osiągnięciem. 
Ale to przecież nie jedyne "sukcesy" tej ekipy. Zarząd MPK i jego właściciel dopracowali się nowych standardów również w innych aspektach zarządzania  – standardem bowiem jest obecnie, że w przetargu na audyt wyłania się podwykonawcę, standardem jest gdy podwykonawcą tym jest kolega prezesa, standardem jest,  że ów kolega prezesa ocenia własne wcześniejsze działania i że wybrany został właśnie dlatego, że te działania „restrukturyzacyjne” podejmował. Standardem jest, gdy kierownictwo spółki otrzymuje nagrody roczne przekraczające roczny zysk spółki, lub otrzymuje je w sytuacji, w której spółka wygenerowała straty; standardem jest wypracowywanie zysku na wyprzedaży majątku, standardem jest takie wyliczanie kosztów wozokilometra, że już po kilku miesiącach wszystkie te wyliczenia „biorą w łeb”. Standardem jest dyscyplinarne zwalnianie zbyt dociekliwego, troszczącego się o spółkę pracownika, pod kuriozalnym zarzutami w rodzaju złożenia przed Sądem „fałszywych” zeznań, że na diagnoście MPK „wywierana byłą presja w celu „podbijania” badań technicznych autobusów bez ich badania” - które to zarzuty „fałszywych” zeznań nie znalazły potwierdzenia przed sądem pracy – a jednocześnie „ukaranie” innego, może bardziej „spolegliwego” dla Zarządu pracownika, który okradał spółkę (giełda samochodowa MPK) – przesunięciem na inne stanowisko. I zapewne zbiegiem okoliczności jest sytuacja, w której we wszystkich, licznych postępowaniach sądowych, kolegów radnego B. Babuśki w MPK – do niedawna reprezentował ich wspólny kolega, też radny PO Maciej Morawski. Do tego stopnia, że na sali sądowej ci sami pełnomocnicy raz występowali po stronie MPK, a innym razem – po stronie działającego na szkodę spółki pracownika. Te standardy można mnożyć i mnożyć i aż ciarki przechodzą mnie po plecach na podejrzliwą myśl, że za obecnej władzy także i w innych obszarach, nie tylko w naszym mieście, ale i w całym kraju – obowiązują może takie właśnie „standardy”.
Pamiętać jednak trzeba, że zarówno w przypadku upadłości MPK, jak i upadłości miasta czy całego kraju – rachunki za działania wszelakiej maści „uzdrowicieli” płacić będziemy my, zwykli obywatele – i to niekiedy przez długie pokolenia...

Mirosław Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Thu, April 18, 2024 17:03:34
IP          : 3.147.104.248
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html