To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  Strażnicy prawdy   -   03/1/2005
Być może już wkrótce dziennikarzom odpowiednie „organa” wystawiać będą specjalne „cenzurki prawdomówności”, dopuszczające ich do wykonywania tego zawodu. Fakt, iż rozważania takie całkiem poważnie „się prowadzi”, wydaje się sugerować pisemne zapytanie skierowane do krytyka filmowego Jerzego Płażewskiego przez mecenasa Jerzego Naumana z... Centrum Monitoringu Wolności Prasy. O tym, niespodziewanym zupełnie plonie zakończonego niedawno festiwalu Vitae Valor pisze Mirosław Poświatowski.

Ogloszenie

O wszystkim dowiedziała się niewielka grupa osób uczestniczących w kameralnym spotkaniu z krytykiem filmowym Jerzym Płażewskim, podczas tegorocznego festiwalu „Vitae Valor”. Gość wieczoru wspomniał wówczas o pisemnym zapytaniu, z jakim skierował się do niego mecenas Jerzy Nauman z Centrum Monitoringu Wolności Prasy (w 1998 roku powołany na członka Rady Programowej „Centrum...”), po obejrzeniu filmu „Fahrenheit ...”. Chodziło o rozwiniętą w „obszernym, nie do końca prywatnym liście” kwestię, czy aby dziennikarze zwracający się do dużej publiczności nie powinni być „ludźmi o nieskazitelnej prawdomówności?” Pan Płażewski mówiąc o swej odpowiedzi na ów list stwierdził, iż nie jest zwolennikiem wprowadzania jakichś „cenzurek” czy licencji na robienie np. filmów dokumentalnych i zapytał, czym wobec tego jest – zdaniem pana Naumana - prawda w filmie, skoro nawet pokazywanie prawdziwych, dramatycznych, ale medialnych wydarzeń i jednoczesne pomijanie toczącego się wokół normalnego życia, samo w sobie jest manipulacją. Natomiast „film dokumentalny” to niekoniecznie „urzędowy dokument z pieczęcią z orłem w koronie”.. Dokument to także dzieło sztuki – kokietujace widza nie „linearnym zapisem jakiegoś zdarzenia”, ale artyzmem, pokazaniem prawdy o człowieku, lub nawet jawną stronniczością, jak ma to miejsce w przypadku „nowej fali” reprezentowanej przez „Fahrenheita...”. Który to film, zdaniem J. Płażewskiego, tak dużą wzbudził w Jerzym Naumanie wrogość. Natomiast zdecydowanie kłamstwem jest pokazywanie jako autentycznych zdarzeń, które nie miały miejsca.
Jerzy Płażewski, którego pan Nauman, szanowany prawnik swego czasu bronił, wspomniał podczas spotkania o tym incydencie bez jakichś „złych” intencji – ot, posłużyło mu to za przykład do rozważań na temat dokumentu jako gatunku filmowym. Ja jednak piszę na ten temat z dwóch, zgoła odmiennych powodów – po pierwsze, wszędzie wokół duszno od politycznej poprawności. Po drugie – ciarki przechodzą mnie po plecach, gdy o sztuce zaczynają decydować nie gust i smak, ale cenzorzy. Dlatego też historia powyższa domaga się jak najszerszego nagłośnienia, gdyż „niewinne” zapytanie o „nieskazitelność” ludzi mediów, rozwinięte w „obszernym, nie do końca prywatnym liście”, padło ze strony po pierwsze: prawnika, po drugie – przedstawiciela „jedynej w Polsce organizacji walczącej o wolność prasy i swobodę wypowiedzi”! Nie może więc kryć się za nim czcza dywagacja. Być może więc jest tak, że powolutku, nieśmiało, zza pleców, jak to już u nasz po wielokroć bywało, zapowiada się nam oto kolejny zakus na wolność słowa – w dodatku pod wolności owym sztandarem, zakus sięgający do najlepszych, Orwellowskich wzorców. A w ślad za owym o nieskazitelność pytaniem, być może w charakterze „konsultacji”, „sondażu” skierowanym także do innych osób i środowisk, należałoby się spodziewać powołania specjalnej instytucji, która dokumentalistom i dziennikarzom oraz „ludziom mediów” w ogóle, wydawać będzie odpowiednie „cenzurki prawdomówności”. Zdaje się, że jeszcze nie tak dawno temu każda gazeta, każde przedsiębiorstwo i każdy urząd miały swojego „rzecznika”, chroniącego „prawa obywatelskie” i prawdomówność w ogóle – tyle że ów funkcjonariusz nie nazywał się wtedy „rzecznik”, a „oficer prowadzący”.

Chciałoby się w tym miejscu specjalistom z Centrum Monitoringu WOLNOŚCI Prasy przypomnieć, iż od ewentualnych kłamstw i pomówień zawartych w materiałach dziennikarskich są sądy, nie zaś urzędowi, czy nawet „pozarządowi” „strażnicy prawdomówności”. Otwarte natomiast pozostaje pytanie, na podstawie jakich to kryteriów panowie z „Centrum” chcieliby prawdomówność dziennikarzy oceniać, a ich działalność, w imię wolności „monitorować”? Kto miałby przyznawać „cenzurki”? Jakaś komisja, urząd, kolejna państwowa instytucja? Kto, jakie gremium wyrażałoby zgodę na „rozpowszechnianie” tego czy innego materiału dziennikarskiego, przeprowadzając swoistą „kolaudację”? W jaki sposób wybierano by – nazwijmy to po imieniu: cenzorów? Jaki organ sprawowałby nad nimi kontrolę, sprawdzał ich z kolei „nieskazitelność”? Odpowiedź na powyższe pytania wydaje się być prosta - Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich – bo pod jego to egidą działa „Centrum”. To piękna myśl – skoro „starzy wyjadacze” i rodzinne klany z innych grup zawodowych bronią się przed konkurencją poprzez lobbing skutkujący regulacjami prawnymi utrudniającymi lub uniemożliwiającymi praktycznie działalność zawodową „młodym”, lub „nie zrzeszonym”, skoro nie od dziś wiadomo, że artystą zostaje się tylko po ASP, z dyplomem magistra sztuki, a uznanym „twórcą” – jedynie gdy się do jakiegoś „związku” „przynależy”– czas by także i wśród dziennikarzy, „jedyna słuszna organizacja”, zaczęła ustalać reguły gry. Koncepcja wprowadzania cenzurek, które mogłyby się nazywać – już to widzę: „dyplomem rzetelności”, „świadectwem przygotowania zawodowego”, czy „potwierdzeniem kwalifikacji” na przykład, albo całkiem niewinnie: „referencjami” – ta koncepcja stanowiłaby także wspaniały prezent dla każdej ekipy rządzącej – zawszeć to łatwiej kontrolować paru członków jakiejś „Rady Programowej”, która wydaje cenzurki, niż całą zgraję pismaków. „W mediach powinni pracować tylko ci, co „po naszemu”, wiecie, „prawdomówni”...” No i któż by śmiał coś złego napisać, jakiś brud wywlec na temat „Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich” czy „Centrum Monitoringu WOLNOŚCI Prasy” chociażby, jak to miało miejsce po wielokroć w przypadku też zupełnie apolitycznej telewizji publicznej czy Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji?

Nie wiem już sam, może to sen, a ja opętany spiskową teorią dziejów śpię gdzieś otulony kaftanem bezpieczeństwa. Ale piękny przykład dał tu sam dyrektor „Centrum Monitoringu...” właśnie, pan Andrzej Krajewski, który, jak pisało „NIE” (50/2004) „wysłał gwałtowny donos-protest do Rady Programowej TVP SA i KRRiTV, bo w „Wiadomościach” TVP zamieszczono wypowiedź Jerzego Urbana na temat Wolności mediów w RP. Zdaniem dyrektora Krajewskiego dbającego o wolność wypowiedzi środowiska dziennikarskiego, udzielenie głosu Urbanowi jest niesłychanym pogwałceniem Wolności dziennikarskiej wypowiedzi. Bo o zawodzie dziennikarza wolno wypowiadać się jedynie dyrektorowi Krajewskiemu i wskazanym przez niego osobom.”
Cóż, stwierdzić tu muszę, iż nie jestem sympatykiem pana Urbana, wręcz przeciwnie; ale dzięki powyższemu przykładowi nasuwają się dwie myśli: pierwsza to taka, że pytanie pana Naumana nie było li tylko niewinnym zapytaniem w rodzaju „kolega do kolegi”; a druga - że jak u Orwella, „jedni są równi, a inni równiejsi”. No ale przecież właśnie o to w tym wszystkim chodzi, prawda?... A ja, zamiast pragnienia, by być wolnym od jakiegokolwiek Centrum Monitoringu, zwłaszcza takiego „od prawomyślności”, zamiast być wolnym „OD” klik, gild i cechów wszelakich, wystawiających mi certyfikaty i zezwolenia – także na prawdę i myślenie, zwyczajnie chciałbym być „wolnym DO”. Wolnym - do samodzielnego stanowienia o własnych czynach, o tym co robię i jak robię, z wszystkimi tego konsekwencjami. Wolnym do tego, by to moja praca i mój trud wystawiał mi świadectwo – nie rządowy czy pozarządowy urzędnik. Tymczasem nawet do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zakradł się najwyraźniej jakiś chochlik, niekoniecznie drukarski. Wiem nawet jak się nazywa – na imię mu „homo sovieticus”...

Opowieść pana Jerzego Płażewskiego o zaszłym incydencie zawarta jest w pliku mp3 pt. „Dokument – prawda czy fałsz”; postanowiłem nie wyodrębniać jej ze zmontowanego materiału, by nie naruszać konstrukcji i sensu całości. Cóż, taka głupia rzecz – wyszła przypadkiem i (do czasu) przejdzie niezauważona...
Zapraszam do uważnego wysłuchania.

M. Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Thu, March 28, 2024 12:58:24
IP          : 34.201.16.34
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html