To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Pegazem po Tarnowie   -   11/3/2005
Tym razem postanowiliśmy zajechać na dłuższy popas do tarnowskiej Melpomeny bowiem dzieją się tam ostatnio rzeczy zgoła niepoślednie. Bo oto cykliczne /teatralne, jak najbardziej/, niedzielne przedpołudniowe 24 już spotkania „Na skrzydłach po drabinie” przeniesiono w ostatniej chwili z ich stałego miejsca na foyer teatru, na małą scenę, gdzie z trudem „upchnięto” nadkomplet ich stałych uczestników. „Ach te baby...” bo taki tym razem tytuł nosiły /oczywiście spotkania a nie nasze panie/, były wyjątkowe nie tylko z racji nowego miejsca ale ich wymowy ideologicznej związanej z 8 marca, tudzież zmiany gospodarza, którym tym razem, po raz pierwszy, nie była Krystyna Drozd a Bogdan Wojtowicz.

Ogloszenie

Ponieważ lubimy z pegazem wiedzieć, co jest grane, szybko ustaliliśmy, iż na foyer i dużej scenie teatru trwały gorączkowe przygotowania do... „Fryzjerskiej wiosny – Tarnów 2005”, która miała „wybuchnąć” tego samego dnia wczesnym popołudniem, fajerwerkami fryzur, kosmetyków a nawet sukni ślubnych. Ta fryzjerska gala miała poprzez swoją lokalizację zapewne nobilitować to pożyteczne rzemiosło do rangi sztuki. Szkoda tylko, że ta ostatnia musiała salwować się ucieczką na piętro. Nam z Pegazem wydaje się, iż znacznie stosowniejszym miejscem dla tego typu imprez była by np. odnowiona ostatnio sala MFK lub Hala Widowiskowo – Sportowa PM przy ul. Gumniskiej, wykorzystywana tylko od okazji do okazji. Ale czegóż to nie robi się dla kasy w kasie.

Bezpośrednio nasz zajazd na siedzibę trupy Wojciecha Markiewicza sprowokowała ostatnia /nomen omen/ premiera, jaką dano tam tydzień wcześniej, również w niedzielę, 27 lutego o godzinie 18. Rzecz nosi tytuł „Wszyscy moi krewni”, jej autorem jest współczesny słowacki dramaturg Ivan Holub a wyreżyserował ją rozpoczynający współpracę z tarnowskim teatrem Henryk Rozen. Nie owijając w bawełnę musimy od razu stwierdzić, iż dawno nie oglądaliśmy takiej ramoty, prostackiej w formie i prymitywnej w treści. Wszyscy znamy z literatury, filmu i telewizji specyficzny czeski humor, którego w tarnowskiej realizacji, było jak na lekarstwo. W pełni zgadzam się, co ostatnio zdarza mi się nieczęsto, Tomaszem Górskim vel T .A. Żakiem, który napisał był w swoim organie /TEMI/, iż ma „niemal pewność, że tekst Ivana Holuba jest o niebo ciekawszy /i dowcipniejszy!/ niż jego tarnowska inscenizacja”. Niemała w tym „zasługa” tłumacza sztuki Jacka Bukowskiego, który miał odwagę wyjść po tym co zrobił na scenę do tzw. ukłonów. Jego słowne perełki m.in.: dupa, gówno i kurwa, które nie wiadomo po co i dla kogo „przetłumaczył” najlepiej świadczą o jego nie tylko zawodowych kwalifikacjach. Jeśli już się takich wulgaryzmów, proszę szanownego autora na scenie używa, to muszą mieć one głębokie uzasadnienie w treści i akcji sztuki. A w Tarnowie takie okoliczności nie miały miejsca. Jestem już człowiekiem po przejściach i z przeszłością, z których większość przeżyłem w teatrze, i był on zawsze dla mnie świątynią sztuki, salonem literackim, gdzie obowiązywała poprawna, jeśli nie wykwintna polszczyzna, wyznaczająca wysokie standardy w tym zakresie - stanowiąc wzór dla dziatwy i młodzieży. Dlatego gorąco protestuję przeciwko wlewającej się do współczesnego teatru fali prymitywnego chamstwa i językowego prostactwa. Nie zapominajmy, że „takie będą Rzeczypospolite, jakie młodzieży chowanie”.

Tym razem dyr. Wojciech Markiewicz uraczył nas przypowieścią o społeczności małego prowincjonalnego miasteczka „żyjącego” z jedynej działającej tam fabryczki mięsa, czyli rzeźni, której właścicielem jest powszechnie szanowany i lubiany Miłosz Tatarka, w tej roli gościnnie Paweł Sanakiewicz. „Święty spokój” miasteczka zakłóca jego nagła śmierć, którą sam wymyśla, aby przekonać się, co naprawdę myślą o nim jego najbliżsi krewni. Generalnie sztuka jest zdecydowanie za długa – trwa ponad trzy godziny z dwoma przerwami, jest nudna i pozbawiona niezbędnego dla komedii tempa oraz lekkości. Walnie do tej artystycznej klapy przyczynił się reżyser tej „komedyjki” Henryk Rozen, także wyjątkowo zadowolony z siebie podczas premierowych ukłonów. Aktorzy pozostawieni sami sobie nie byli w stanie zapanować nad ledwie zarysowanymi reżysersko sytuacjami, które raz po raz wymykały się im spod kontroli. Najjaskrawszym tego przykładem była postać Doktora, którego Mariusz Szafarz rozłożył aktorsko na obie łopatki, i to nie tylko z racji wlewanego w siebie bez umiaru i żadnego uzasadnienia alkoholu. Aż żal było patrzeć, jak ten świetny aktor charakterystyczny męczy się na scenie. Nie tylko zresztą on, podobnie było z Bogusławą Podstolską – Kras, której tylko pozornie rola „leżała”. Sitcomowi młodzi „Kiepscy”: Anna Lenczewska i Jan Mancewicz „stworzyli” aktorski duet rodem z klasycznego horroru, nijak nie pasujący do reszty. A już zupełnie zawiodła niegdysiejsza Solskiego /teatr/, a obecnie Wolaka /ttk/ gwiazda Maria Zawada – Bilik, której powrót po latach na deski sceniczne miał być dodatkowym smaczkiem.

Podobnie, jak scenografia Macieja Presera, rodem z realnego socjalizmu, która zamiast tuszować, ujawniała wszystkie fastrygi i niedoróbki reżysersko – aktorskie. Jednak „największe” wrażenie zrobiła na mnie amerykańska trumna, jako żywo przypominająca tandetny plastykowy gadżet, rodem z telewizyjnej reklamy telefonów komórkowych lub bagażników samochodowych. Trumna w kształcie „komórki” lub bagażnika to może brzmi śmiesznie ale wygląda żałośnie, wręcz komiksowo – jest nie z tej bajki. Może dlatego, że główny i jedyny jej lokator traktuje ją zbyt obcesowo. W ogóle obsadzenie w głównej roli Pawła Sanakiewicza, nowego nabytku Solskiego, wydało się nam z Pegazem, co najmniej mało trafione. Jest dobrym, bardzo sprawnym warsztatowo aktorem, ale jego zbyt „inteligencka” fizjonomia odbiera sceniczną prawdę postaci Miłosza Tatarka. Naszym zdaniem, znacznie lepszym, prawdziwszym rzeźnikiem byłby grający jego szwagra Marek Walczak. I kiedy już właściwie straciliśmy nadzieję na to, że coś się jednak wydarzy, pojawiła się na scenie „pani z kosą”, czyli Robert Żurek. Jego rola to prawdziwa kreacja, jedyny jasny punkt w tej czarnej komedii omyłek. Bardzo pomogła mu muzyka skomponowana przez tarnowskiego twórcę Tomasza Bena, niestety nie wykorzystana, nie„ograna” przez większość spektaklu. Ale to wina reżysera a nie kompozytora.

Muzycznie dopełniło tę premierę ostre wejście prawdziwej orkiestry dętej /brawa za pomysł!/, „wypożyczonej” na tę okoliczność z Zakładów Azotowych, która przemaszerowała przez całą widownię. Jej pojawienie się szczęśliwie przerwało premierową celebrę dyrektora Markiewicza, który wywoływał na scenę „bohaterów” /czytaj: twórców/ przedstawienia i odczytywał długą listę sponsorów i mecenasów teatru. Ten promocyjno – marketingowy obyczaj, który coraz bardziej upowszechnia się w naszych teatrach, odbiera wielu teatromanom całą radość obcowania z prawdziwą sztuką. A przecież darczyńców można by uhonorować np. wymieniając ich na afiszu lub w programie teatralnym, gdyby na takowy stać było teatr. Nasz, stać tylko na zaledwie „filatelistyczną” wizualizację autorstwa Piotra Barszczewskiego, a szkoda... Najnowsza premiera Solskiego jeszcze raz potwierdziła starą tezę, iż z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, a krewni, nawet ci najbliżsi, i nawet jeśli tylko udają, są... no właśnie czym, a raczej kim są? Ale odpowiedzi na to pytanie próżno szukać na scenie przy ul. Mickiewicza.

Ryszard Zaprzałka

10 luty 2005 r.
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Thu, March 28, 2024 09:42:15
IP          : 34.230.35.103
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html