To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Do czego służy obóz zagłady?    -   17/6/2005
Pytanie to bynajmniej nie jest pozbawione sensu, bo choć uroczystości upamiętniające 65 rocznicę pierwszego transportu więźniów do Auschwitz przebiegły bez politycznego zadęcia, nie wpadając w coraz dłuższy cień przedwyborczych kampanii, to jednak polityka – ta wielka i ta malutka, wciąż gdzieś tam w tle dudniła, wplatając się w stukot kół „pociągu pamięci”. I okazało się, że obóz zagłady wciąż komuś do czegoś „służy”.

Ogloszenie
>

Można by tu pisać wręcz o „kuglaniu” czaszkami pomordowanych, gdyby nie fakt, że bardziej to jest przesypywanie popiołów; pamięć o zagładzie używana bywa dla celów doraźnych – bo taki wymiar mają ludzkie szczątki w rękach polityków, i wszędy tam, gdzie w grę wchodzi mamona. Ale też nie zawsze ze świadomym działaniem mamy do czynienia – częściej jest to grzech zaniechania lub ignorancji, dla byłych więźniów obozów zagłady tym boleśniejszy, gdy pojawia się wśród „zawodowych” ekspertów.
Pierwsze na skandal zwróciło uwagę Chrześcijańskie Stowarzyszenie Rodzin Oświęcimskich – otóż w wydanej ostatnio przez Państwowe Muzeum Auschiwtz – Birkenau broszurze „Miejsce Pamięci i Muzeum Auschwitz – Birekanau. Krótka historia i podstawowe fakty” dwukrotnie podano wprawdzie datę otwarcia pierwszej wystawy, ale za to nie zamieszczono daty pierwszego transportu. Innymi słowy – dla pracowników Muzeum – Teresy Świebodzińskiej i Jarko Mensfelta 27 stycznia 1945 wyzwolono coś, co nigdy nie powstało. Wśród „podstawowych faktów” nie znalazła się również data pierwszego zagazowania – dzień, o którym komendant Hoess pisał, iż „podziałało to nań uspokajająco”, bo wreszcie znaleziona została metoda jak dokonać „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. W broszurze nie istnieje również karna kompania, do której początkowo kierowano księży i Żydów. Jednak szczytem chamstwa jest pominięcie kwestii tzw. „więźniów policyjnych” – byli to przeważnie Polacy, rozstrzeliwani pod nie istniejącą w broszurze „ścianą śmierci”. Zupełnie nie wiadomo więc, dlaczego w tym miejscu pomordowania prawie 5 tysięcy Polaków klęczał Jan Paweł II… Wiadomo za to, że w obozie było „co najmniej 138 świadków Jehowy” i „co najmniej kilkudziesięciu homoseksualistów”. Cóż, byli więźniowie Auschiwtz najwyraźniej nie chcą zrozumieć, że takie są najnowsze europejskie trendy; ich koledzy na pewno zostaliby przez pracowników muzeum wspomniani, gdyby tylko zechcieli być hmmm… „kochającymi inaczej”… Pomijając już kwestię, że w obozie ginęli po prostu ludzie, w świetle tych manipulacji absurdalne pytanie, czy w Auschwitz powstanie wreszcie jakiś pomnik pamięci homoseksualistów - jest jak najbardziej na miejscu i proszę moje słowa uznać za prorocze; delegacje rządowe składać będą pod pomnikiem tym kwiaty, żołnierze z łopoczącymi sztandarami oddawać honorowe salwy a szkolna młodzież recytować stosowne, okolicznościowe wiersze, najlepiej wybrane lub napisane przez panią pełnomocnik ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, Magdalenę Środę. I kto wie, może niektórzy byli więźniowie chwili tej jeszcze dożyją…

Wobec tego skandalu wszystko inne jest już nie wartym wspomnienia drobiazgiem. Drobiazgiem był na pewno pocztowy przedział w tegorocznym „pociągu pamięci”, cieszący się ogromnym zainteresowaniem zresztą; nabyć tu mogliśmy „okolicznościowy” znaczek upamiętniający… 60 rocznicę zakończenia II wojny światowej. Wobec ignorancji czy złej woli pracowników muzeum czepianiem się jest fakt istnienia tarnowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem. Do dziś bowiem pamiętam jak w szkole zwrócono mi uwagę, że nie jedziemy na wycieczkę do obozu Oświęcim, ale Auschwitz. Cóż, pozostaje zatem czekać tylko na rewanż i powstanie w Oświęcimiu jakiegoś, najlepiej specjalnego, oddziału Towarzystwa Opieki nad Tarnowem.

Podróżując „pociągiem pamięci” miałem sposobność porozmawiać sobie z byłymi więźniami obozu w Auschwitz, a częstokroć zarazem także innych obozów, przysłuchać się ich uwagom. W rozmowach tych częstokroć przewijał się problem „zagospodarowania” Auschwitz, jego zawłaszczania i uprawiania na tym masowym grobie polityki. „Strzygą trawniki, sadzą drzewka, robi się z tego sielski krajobraz” – stwierdził jeden ze świadków zagłady. –„Gdzie jest jakiś plastyk? Każdy chce pokazać, że tam było ładnie. Ale tam nie było ładnie. Nie wolno upiększać dramatu. W muzeum powinni pracować ludzie z wyobraźnią, nie urzędnicy – księgowi.” Inna wypowiedź: „Jak dopuścili do finansowania pawilonów przez poszczególne nacje, zrobiły się z tego salony wystawowe; każdy jest propagandówką polityczną, licytacją, komu było gorzej. Obóz tak nie wyglądał. Obóz to nie wystawa. Tu ginęli ludzie…”
Na zawłaszczanie obozu uwagę zwracał Józef Szajna, wybitny artysta malarz i człowiek teatru: „Już doszło do tego, że Żydzi przyjeżdżają tu ze swoimi przewodnikami, którzy opowiadają wyłącznie o ofiarach żydowskich. Potem, gdy wyjeżdżam za granicę, gdy opowiadam, że przeszedłem przez Auschwitz, moi słuchacze mówią: „a, to pan jesteś Żydem”. Oni są zdziwieni, że w tym obozie ginęli także chrześcijanie – na świecie mówi się o nim tylko w kontekście Holocaustu.”

Nie ma się więc co dziwić, że w Austrii jeden z deputowanych sugerował, iż to Polacy tworzyli obozy koncentracyjne, że w Niemczech mówi się, iż nie dość uwagi poświęca się „polskiemu faszyzmowi.” Problem ten poruszony został także na ostatnich uroczystościach w Auschwitz; podczas ekumenicznego nabożeństwa ksiądz biskup Tadeusz Rakoczy stwierdził m.in.: „Przecież niedawno trudno było przegłosować w deklaracji Parlamentu Europejskiego, że oprawcami (…) byli niemieccy naziści, a „Polish Koncentrations Camp”, to dzieło niemieckich specjalistów zagłady. A równocześnie są ludzie i grupy, które zbombardowanie Drezna w 1945 roku nazywają publicznie „alianckim holocaustem”. Czyżby to było dążeniem (…) do zatarcia różnicy między katem a ofiarą?”

Ale powróćmy do zagadnienia: „po co komu obóz zagłady”. O tym, że „trzepanie kasy” na pomordowanych w Auschwitz ludziach jest dość powszechnym zjawiskiem, świadczy choćby nowe, nieznane wcześniej, a dobrze znane dziś byłym więźniom słowo: „holokaustbiznes”. O tym problemie pisałem już w poprzednim tekście – teraz pozwolę sobie tylko dorzucić do niego kolejny kwiatek – co za traf, tym razem zaczerpnięty również z „Najwyższego Czasu”. Dla innych bowiem mediów, nie tak dawno jeszcze zachłystujących się Jedwabnem nie jest zupełnie istotna taka oto informacja, że obywatele Izraela – tego samego Izraela, który holocaustbiznes doprowadził do perfekcji – jednocześnie uczą się medycyny (Uniwersytet Technion w Hajfie) korzystając z atlasu anatomicznego sporządzonego dzięki doświadczeniom doktora Józefa Mengele. „Badania naukowe na materiale ludzkim”, prowadzone w Auchwitz przez doktora Mengele, polegały na zaszczepianiu dzieciom – bliźniętom bakterii tyfusu, dyzenterii, cholery itp.; jedno z bliźniąt próbowano leczyć, agonię drugiego obserwowano. Kilka lat temu wysłannicy Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie udali się do Hajfy i polecili pracownikom biblioteki uniwersyteckiej oczyścić egzemplarze używane przez studentów medycyny ze swastyk i komentarzy członków ekipy doktora Mengele. Po co mają razić w oczy! Ale, jako że sprawa mogłaby w oczach międzynarodowej opinii publicznej wyglądać trochę dziwnie, rozpoczęła się stosowna kampania medialna: „Atlas ludzkiego ciała, sporządzony dzięki barbarzyńskim doświadczeniom prowadzonym na więźniach stanowi jedynie fragment szerokiego i wielostronnego niemieckiego dorobku naukowego osiągniętego w Auschwitz” – napisała izraelska gazeta „Yediot Achronot”. „Nie zamierzamy zrezygnować z nieocenionej pomocy naukowej, jaką stanowi atlas ludzkiego ciała tylko dlatego, że ofiarami eksperymentów dr Mengele i jego ekipy byli więźniowie Auschwitzu Żydzi, a nie np. Polacy albo Cyganie” – oświadczyła w izraelskiej telewizji dr Tasa Szalosz. Czyli że co? Że gdyby to byli tylko Polacy, albo tylko Cyganie, to „nie zrezygnowalibyśmy tym bardziej?” Ot, naród wybrany… „Bez doświadczeń prowadzonych przez doktora Mengele w Auschwitz siły lotnicze wielu krajów nie potrafiłyby opracować zasad bezpieczeństwa na wypadek katapultowania się pilotów na znacznej wysokości” – stwierdził dla „Yediot Achronot” doktorant D. Szterling. Lista naukowych obserwacji, dokonanych przez dr Mengele jest oczywiście znacznie dłuższa – ujawnienie rakotwórczego działania azbestu, związek między paleniem papierosów a rakiem płuc itp. odkrycia, których bez tych wspaniałych badań niewątpliwie by nie było. Jednym słowem – w najbliższym czasie w Auschwitz powinien stanąć, obok pomnika homoseksualistów, także pomnik dr Józefa Mengele. To pod nim odbywałyby się np. uroczystości patriotyczne, stosowne mowy wygłaszali by przedstawiciele uczelni medycznych, a przedstawiciele Instytutu Yad Vashem wręczali by jakieś medale w rodzaju „zasłużony dla ludzkości”… Jednak szczytem wszystkiego jest wielokrotnie powtarzane oświadczenie pani Mozes Kor, na której prowadzono wspomniane eksperymenty, która swemu niemieckiemu oprawcy „wybacza”, bo przecie doświadczenia prowadzone w Auschwitz „w gruncie rzeczy dobrze przysłużyły się rodzajowi ludzkiemu” i bez Mengele żydowscy więźniowie obozu zagłady byliby jedynie „nawozem użyźniającym okoliczne tereny rolnicze.” Zatem jaką trzeba mieć mentalność, kim trzeby być, by kupczyć popiołami milionów własnych rodaków; by jedną ręką czerpać i tłumaczyć „korzyści” odniesione na ich hekatombie, a drugą wyciągać po wielomilionowe odszkodowania?

Do czego jeszcze może służyć obóz zagłady? Ano, do jak najbardziej absurdalnych celów. Wyobraźmy sobie przesuwające się przed naszymi oczami obrazy z Holokaustu i tekst „tego nigdy więcej!”. Następnie widzimy trumny ze Srebrnicy i zdjęcia wysadzonego pociągu z Madrytu. Znów napisy: „Niebezpieczeństwo czyha! Potrzebna jest lepsza współpraca” oraz „Przyszłość w pokoju, bezpieczeństwie i dobrobycie! Jedna europejska konstytucja.” To nie żart. Tak wyglądał zaplanowany w akcie desperacji (wobec sondaży) spot reklamowy, który na dwa tygodnie przed referendum miał w Holandii reklamować Uniokonstytucję. Gdy informacja o nim przedostała się do mediów, spot został natychmiast odwołany. (za „Najwyższym Czasem”) Do czego jeszcze służyć może obóz zagłady?

Praktyka pokazuje, że do wszystkiego. I trudno tu winić tylko i wyłącznie obce nacje. Winni jesteśmy my sami. Jak zauważył jeden z członków ChSRO, w pewnym podręczniku do nauki historii dla szkół średnich, w kontekście Auschwitz pojawia się tylko jedno zdanie o Polakach i nie ma nas w bilansie ofiar! Podręcznik ten, dzieło profesora UW Józefa Garlickiego, niegdyś szefa polsko – izraelskiej komisji podręcznikowej, otrzymał nagrodę polsko – niemieckiej komisji podręcznikowej.
Nic więc dziwnego, że były więzień, prof. Józef Szajna zapytany o „używanie” Auschwitz do doraźnych, zwykle politycznych celów odparł, mówiąc o minionych, styczniowych uroczystościach: „powiedziałem sobie wtedy – w kiepskim teatrze grać nie będę.”

Na takich to rozważaniach, wspomnieniach i rozmowach upłynęła nam podróż „pociągiem pamięci”. Podróż z nagła przerwana – podczas niej grono świadków zagłady znów się zmniejszyło – przed Krakowem zmarł pan Ludwik Wrona. Inni odeszli po cichu, jak pewien wspomniany przez kolegów były więzień, którego śmierć sąsiedzi zauważyli dopiero po dziesięciu dniach i nie wiadomo było kto ma go pochować i za czyje pieniądze…
Wspomnienia… To zadziwiające, jak ludzie ci pomimo przeżytej gehenny, podczas której „czas się zatrzymał” potrafią o tym ze spokojem opowiadać, choć wydawałoby się, że człowiek to wszystko chciałby czym prędzej wymazać z pamięci. „Trafiłem do obozu z numerem powyżej 18 tysięcy; pytam się kogoś: to aż tylu nas tu jest? - Nie, 7 tysięcy. –A gdzie reszta? –Brak odpowiedzi i milczący gest wskazujący na komin” – mówi jeden z byłych więźniów. Wspomnienia… Wspomnienia, jak pierwsze słowa dowódcy obozu – „stąd nie ma innego wyjścia, jak przez komin; jeśli są pośród was Żydzi, przeżyją dwa tygodnie, księża – miesiąc, pozostali – trzy miesiące”. A przecież są tacy, którzy w Auschwitz spędzili kilka lat – zachowując swoją godność i człowieczeństwo. Przeżyli by świadczyć – co my zrobimy z tym świadectwem, to już nasza sprawa.

Słowa uznania należą się na pewno głównemu organizatorowi obchodów – Chrześcijańskiemu Stowarzyszeniu Rodzin Oświęcimskich; choć wielogodzinnej celebry i przemówień nie brakowało, to jednak obyło się bez politycznych harców. Polityka jedynie – niby długi cień majaczyła gdzieś w tle uroczystości upamiętniających męczeńską śmierć ludzi – tych z pierwszego transportu i tych, którzy przyszli po nich. Tak – Żydów, Polaków, Cyganów, i inne narodowości – ale przede wszystkim ludzi... Nie będę tu przedstawiał programu obchodów, także tych tarnowskich – poprzedni teksty i pliki poświęcone Auschwitz znajdziesz (tutaj). Dość wspomnieć, że po nabożeństwie ekumenicznym złożono wieńce pod Ścianą Śmierci. Za przedstawicieli władz państwa wystarczył list od premiera; w uroczystościach wziął także udział konsul Republiki Czeskiej i profesor Andrzej Zoll, rzecznik praw obywatelskich, który obiecał, że poprze apel kierowany od lat do prezydenta RP przez CHSRO – apel o proklamowanie Dni Pamięci o Polskich Ofiarach Hitlerowskich Obozów Zagłady. Jak czytamy w przygotowanym przez organizatorów piśmie: „W 2000 roku podczas konferencji w Sztokholmie kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder nie wymienił Polaków wśród ofiar Auschwitz. (jeden z fotogramów wystawy „Póki żyjemy” nosi napis: „Kto wymyślił Auschwitz – kanclerz Niemiec nie wiedział” – przyp. red) (…) Aby zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości, co roku byli więźniowie z I-go transportu wraz z władzami samorządowymi Małopolski zabiegają u władz RP o proklamowanie 14 czerwca Dniem Pamięci o Polskich ofiarach Hitlerowskich Obozów koncentracyjnych, a 27 stycznia – Dniem Pamięci o Holocauście w Polsce”. Podczas uroczystości odbyło się również podpisanie aktu erekcyjnego PWSZ w Oświęcimiu – w budynku, w którym 14 czerwca 1940 umieszczono więźniów z pierwszego transportu; w tym samym budynku, w którym jeden z żyjących dziś więźniów uszczelniał okna, unikając w ten sposób dwudniowej „stójki” po pierwszej ucieczce więźnia. CHSRO miało pierwotnie zamiar otworzyć tu własną ekspozycję, ostatecznie jednak zdecydowało, że Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa będzie lepszym sposobem na upamiętnienie przeszłości i budowanie przyszłości. Wspólną tajemnicą pozostanie tu fakt, iż premier miał ostatecznie nie podpisać zgody na taką lokalizację, i przyszłe PWSZ uratowała zdecydowana postawa byłych więźniów.

A ja wciąż wracać będę do wspomnianego na początku pytania: do czego służy obóz zagłady? Do czego służy Auschwitz? Okazuje się, że już nawet nie tylko do „politycznych”, doraźnych, finansowych celów. Pociąg pamięci, w przypadku niektórych jego uczestników pokazał, że Auschwitz służyć może także do „czwórki” z historii czy z języka polskiego… Na zakończenie raz jeszcze słowa prof. Janusza Szajny: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy. No widzi pan, no właśnie: póki my żyjemy…”

Posłuchaj reportażu z „pociągu pamięci” i uroczystości w Auschwitz (((mp3)))
M. Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, December 10, 2024 04:56:01
IP          : 18.97.9.169
Browser     : CCBot/2.0 (https://commoncrawl.org/faq/)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html