To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  Pegazem po Tarnowie   -   31/8/2005
Skruszony siurpryzą, jakiej doznałem od stałej sympatolożki Pegaza (ciekawe, co na to językowi esteci, którzy wytknęli, a raczej wypięli się na mnie za użyte w poprzednim felietonie słowo na literę g), sympatycznej, jak domniemywam Ines biję się w piersi i zaczynam swój kulturalny obchód od słynnego Pasażu Tertila. A to dlatego, że jak słusznie zauważyła wyżej wymieniona omijałem go ostatnimi czasy. Pędząc z Pegazem na Rynek monitorowaliśmy postęp prac remontowych na dachu Katedry i otaczającym ją placu nie odwiedzając po drodze miejsca pamięci jednego z najświatlejszych burmistrzów Tarnowa – dr Tadeusza Tertila.

Ogloszenie
>

A tam w przeciwieństwie do Rynku martwa cisza i błogi spokój, który czas najwyższy zburzyć dyrektorowi Bogusławowi Wojtowiczowi, najważniejszemu gospodarzowi tego miejsca Jak słusznie zauważyła nasza korespondentka, w samym środku sezonu turystycznego reprezentacyjna Galeria Miejska BWA stoi zamknięta na głucho. Straszą oczodoły pustych okien, przez które widać śnieżną biel ścian, a przed nimi walają się śmieci i śmierdzi ekskrementami klientów pobliskich knajp. Czyżby w czasie, kiedy tarnowską starówkę odwiedzają tłumy turystów z kraju i z zagranicy, jak również rodzimi autochtoni, tarnowscy artyści plastycy nie mieli nic do pokazania, a może i do sprzedania? Kiedy w pozostałe miesiące na salonach Galerii gości sztuka importowana z innych miast, to może właśnie w wakacje należałoby promować naszą rodzimą twórczość i Tarnów przy okazji? Tym bardziej, że obok na Rynku, co i rusz dzieje się coś na pograniczu prawdziwej sztuki, różne koncerty i występy, tudzież wiece. Często o wątpliwej konduicie artystycznej i dobrze byłoby zderzyć tamten cyrk z ambitną sztuką, aby pokazać, że Tarnów sroce spod ogona nie wypadł. Ciekawe, co na to główny sponsor i protektor Galerii Miejskiej, czyli prezydent M. Bień, który nie rzadko zaszczyca rynkowe imprezy. Też pewnikiem „zapomniał” o swoich „galernikach”, podobnie, jak urzędująca po sąsiedzku na Rynku dyrektor „od kultury” - sympatyczna pani Agnieszka Kawa. Jak by nie było, czas najwyższy larum podnieść i nieco przewietrzyć nasze wystawiennicze salony.

Idąc niejako za ciosem, postanowiliśmy zajrzeć przy okazji do królestwa dyrektora Adama Bartosza, któren sprawuje rządy w pobliskim Muzeum Okręgowym. I tam trafiliśmy na interesującą wystawę pamiątek z czasów komunizmu. W piwnicznej galerii przygotowano ekspozycję poświęconą 25-leciu powstania NSZZ „Solidarność”. Młodzieży przypominamy, że chodzi o Niezależny Samorządny Związek Zawodowy, od którego „wszystko” się zaczęło, i dzięki któremu dzisiaj Polska jest wolna, demokratyczna i wolnorynkowa. Autorzy wystawy pokazali nie tylko wydarzenia związane z początkami „Solidarności” w pamiętnych latach 80, ale i historię społecznych protestów ją poprzedzających. Tak więc, możemy oglądać fotografie i dokumenty z Poznania z roku 1956, wybrzeża z 1970 i Radomia z 1976. Ale to, co wzbudza największe zainteresowanie zwiedzających, to „tarnoviana” z tamtych lat. A z tym niestety jest różnie. Są wprawdzie np. unikatowe zdjęcia z marszu głodowego w Tarnowie, podziemna „bibuła”, wydawnictwa z okresu stanu wojennego, a nawet oryginalna ręczna maszyna drukarska /szkoda, że nic nie możemy się dowiedzieć o jej losach/, ale nie ma ludzi, prawdziwych bohaterów tamtych dni, których w Tarnowie w tych przełomowych latach nie brakowało. Nie ma ich zdjęć wraz z solidarnościowymi życiorysami, i informacji o tym, co się z nimi dzieje dzisiaj. Może okazałoby się wtedy, że ci, co teraz często „robią” za kombatantów, to nie tamci, prawdziwi działacze, tamtej pierwszej, prawdziwej „Solidarności”.

To dobrze, że na tej ważnej wystawie pokazano szersze, wcześniejsze tło późniejszych wydarzeń. Ale dlaczego nie pokazano organizowanych w solidarności ze strajkującymi robotnikami Wybrzeża i studentami Warszawy i Krakowa demonstracji ulicznych w Tarnowie. Sam brałem udział w jednej z takich, nielegalnych wówczas manifestacji, która miała swój początek na ulicy Krakowskiej w okolicach Kina „Marzenie”, a której celem było złożenie kwiatów pod pomnikiem naszego wieszcza A. Mickiewicza znajdującym się na placu króla Kazimierza. Zaatakowany przez milicję i ORMO kilkuset osobowy tłum, głównie młodych ludzi /miałem wówczas 18 lat/, wycofywał się ulicą Krakowską i na wysokości kawiarni „Tatrzańska” zbudował z ławek i koszy prawdziwą barykadę. Do dziś pamiętam, jak oberwałem milicyjną petardą w głowę i uciekając zostałem spałowany. O tych naszych tarnowskich rozruchach mówiła nawet Wolna Europa. To były lata 1968 – 70 ale już wtedy milicyjni szpicle robili mnóstwo zdjęć i przynajmniej część z nich na pewno się zachowała. Podobnie, jak dokumenty z rozpraw sądowych, które wytaczano młodym organizatorom tarnowskich „rozruchów”.

Jednym z oskarżonych i później skazanych na kilkuletnie więzienie był mój przyjaciel, znany tarnowski poeta Jerzy Barczyński. Byłem w jego sprawie kilkakrotnie przesłuchiwany i brałem udział w sądowej farsie, jaką był sam proces. Po wyjściu z więzienia nie mógł studiować ani znaleźć żadnej pracy. Nie mógł też publikować swoich utworów. Ale nie porzucił młodzieńczych ideałów, działał dalej. Cały czas inwigilowany przez ubecję wylądował w stanie wojennym w więzieniu w pod rzeszowskim Załężu. Z „internatu” wyszedł schorowany, niedawno przeszedł poważną operację serca. Nie założył rodziny, żyje w biedzie i zapomnieniu. Jak wielu jemu podobnych, prawdziwych bohaterów tamtych dni.

Oglądając pamiątki po tarnowskiej „Solidarności” natknąłem się na bogaty zbiór plastikowo-metalowych znaczków okolicznościowych, których sporo krążyło wtedy po naszym kraju, a dzisiaj mają one dla niektórych wartość niemalże relikwii. Na dole gabloty znalazłem informację, że jest to dar Wacława Mojka – współzałożyciela KOR-u. Zelektryzowany tym nazwiskiem rozpocząłem pedantyczną penetrację poszczególnych gablot i w jednej z nich odnalazłem notatkę prokuratorską informująca, iż Wacław Mojek był w latach 1979 – 1981 wydawcą i kolporterem międzyzakładowego pisma NSZZ „Solidarność” – Wiadomości Tarnowskich. Tyle o jednym z najważniejszych ludzi tarnowskiej solidarnościowej konspiracji. Pewnie mało kto o tym pamięta, ale tarnowska „Solidarność” miała KOR-owski rodowód. A to właśnie za sprawą młodego, zdolnego plastyka Wacława Mojka, który m.in. wraz z J. Andrzejewskim i S. Barańczakiem, J. Kuroniem i J.J. Lipskim, L. Kołakowskim i A. Michnikiem założył 23 września 1976 roku słynny Komitet Obrony Robotników. Wielokrotnie więziony i represjonowany, nękany ciągłymi rewizjami i najprzeróżniejszymi szykanami, znalazł wreszcie pracę w pracowni plastycznej tarnowskiego teatru. Dyrektor tej, w tamtych latach jednej z najlepszych scen w Polsce, Ryszard Smożewski dobrze wiedział kogo przyjmuje do pracy, a pomimo to zaryzykował i pomógł. Pracowałem wtedy w teatrze i dobrze pamiętam ciągłe nieobecności Wacka w pracy, który albo konspirował albo siedział, i systematyczne naloty bezpieki na teatralne zaplecze, gdzie mieściła się pracownia plastyczna.

Wacław Mojek nadal mieszka w małym domku przy ulicy Kościuszki, na którym już dawno powinna wisieć tablica upamiętniająca to, co tam się w latach osiemdziesiątych działo. Nie powiodło mu się w życiu osobistym i zawodowym, wszystko oddał i poświęcił demokratycznej opozycji. Odrzucony i zapomniany przez kolegów, którzy porobili polityczne i biznesowe kariery /np. były tarnowski wojewoda Jerzy Orzeł/, przesiaduje teraz Wacek na kolejowych plantach i prosi o drobne na „kieliszek chleba”. To jedna z najtragiczniejszych postaci tarnowskiej „Solidarności”.

Tarnowski Teatr w tamtych gorących latach był prawdziwym solidarnościowym matecznikiem, gdzie bardzo prężnie działała zakładowa „Solidarność”, której miałem zaszczyt być przez pewien czas wiceprzewodniczącym. To w naszym teatrze prowadził za zgodą Smożewskiego podwójne życie aktora i dysydenta Paweł Korombel, ówczesna gwiazda tarnowskiej sceny. Ten znakomity wówczas aktor był m.in. delegatem na I Zjazd Solidarności, jaki odbył się w Gdańsku we wrześniu 1981 roku. Do dziś wspomina się w garderobach nalot milicji i ubecji na teatr aby aresztować Pawła, którego dyrektor Smożewski osobiście zamknął w rekwizytorni i nie wydał. Miał później z tego powodu spore nieprzyjemności w KW PZPR i nie tylko. Paweł Korombel już dawno porzucił aktorstwo ale nadal mieszka w Tarnowie, i z powodzeniem uprawia rzadki zawód tłumacza literatury anglojęzycznej – ma na swoim koncie ponad 50 książek. To kolejny wielki nieobecny na okolicznościowej wystawie w Muzeum Okręgowym.

A swoją drogą „Zapiski oficera Armii Czerwonej” – spektakl tarnowskiego teatru będący wernisażowym suplementem do otwieranej z wielką pompą wystawy, to szyderczy chichot historii. Panowie „działacze i organizatorzy” Armia Czerwona i Solidarność to dwa zupełnie odrębne byty. Dzieli je kosmos wydarzeń, są jak ogień i woda. I trzeba wyjątkowej „wyobraźni”, aby postawić pomiędzy nimi znak równości. Nawet teatralny.

Ryszard Zaprzałka
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Fri, March 29, 2024 02:39:24
IP          : 44.200.210.43
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html