Zrządzeniem losu mój portalowy kolega Mirosław Poświatowski doznał onegdaj podczas wykonywania swoich dziennikarskich powinności groźnej kontuzji nogi, na tyle poważnej, że przez kilka dni pięknie zagipsowany oglądał świat z okien swojego blokowego apartamentu. Spowodowało to znaczne osłabienie naszej inTARnetowej drużyny i zmusiło nas do przegrupowania sił, w wyniku czego przyszło mi bywać tam, gdzie zwykle brylował nasz wszędobylski kolega, któremu przy okazji życzymy z Pegazem szybkiego powrotu do zdrowia. Mirosławie ojczyzna w potrzebie, wybory tuż tuż, i każde dziennikarskie pióro jest na wagę złota, a raczej wyborczego wyniku. Wracaj Waść i czyń swoją powinność.