To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  Pegazem po Tarnowie   -   29/10/2005
Jesień to, jak powszechnie wiadomo, niebezpieczna dla poetów pora. Ale nie u nas w Galicji. Ta sentencja jednego z naszych narodowych wieszczy zdaje się nie dotyczyć całkiem sporej gromady literacko zakręconych inaczej, którzy właśnie o tej porze roku spotykają się i poetycko biesiadują. Daniem głównym jest oczywiście słowo, podawane w najróżniejszych poetyckich sosach, nierzadko przyprawiane piołunem nostalgii i majerankiem wspomnień. Zakrapiane łzami żalu i radości ze spotkań żywych i wielkich nieobecnych w ciszy pomiędzy słupkami wierszy. Takie poetyckie wypominki odbyły się ostatnio w dworku w Kąśnej Dolnej i na cmentarzu w Lisiej Górze.

Ogloszenie
>

To już po raz piętnasty, tym razem w dniach 17 – 21 października, odbywała u nas Międzynarodowa Jesień Literacka Pogórza – największe i najbardziej prestiżowe spotkanie ludzi pióra w naszym regionie. Imprezę wymyślił i od piętnastu lat organizuje znany ciężkowicki pisarz i poeta Andrzej Grabowski. Autor wielu książek poetyckich dla dorosłych i dzieci, od których kilka lat temu otrzymał „Order Uśmiechu”. Ten galicyjski Judym co roku gromadzi wokół siebie grono pisarzy i poetów z całego kraju i z zagranicy. W tym roku przyjechali m.in. literaci z Litwy, Ukrainy, Japonii, USA, Australii, Wietnamu, Chin, Czech, Niemiec i Austrii Niestety większość z nich jest zupełnie nie znana i nieobecna w obiegu literackim naszego kraju i regionu. W ciągu tygodnia odbyło się kilkadziesiąt spotkań z twórcami, otwartych lekcji literackich w szkołach i poetyckich mityngów. Można było zaopatrzyć się w tomiki poezji i książki uczestników Jesieni, zdobyć ich autografy i porozmawiać. Początkowo Literacka Jesień Pogórza była imprezą stricte tarnowską, tutaj się rozpoczynała i tutaj kończyła, będąc jedyną w swoim rodzaju Agorą tarnowskich poetów. Aliści później, podobnie jak większość prestiżowych zdarzeń w sferze kultury, i nie tylko, powoli wyciekała z Tarnowa, aby obecnie gościć w nim tylko przez jeden dzień, a raczej kilka godzin. Szkoda również, że w tych poetyckich rekolekcjach zupełnie brak tarnowskich poetów, a jest ich wszak, co najmniej kilkudziesięciu mających na swoim koncie przynajmniej jeden tomik wierszy.

Obecnie grabowsko - ciężkowicka Jesień stała się międzynarodowa i wędruje po całej niemal Małopolsce i Podkarpaciu. Jej inauguracja odbyła się w Brzesku podczas uroczystego koncertu „Autorzy Jesieni dla Przyjaciół z Brzeska”. Później zagościła w Gnojniku, Szczurowej, Czchowie i Jadownikach. Wpadła na chwilę do Wieliczki i następnie uświetniła 60 – lecie Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki w Rzeszowie, wizytując po drodze w Dębicę i Pustków. Zaglądając do Kolbuszowej, Strzyżowa i Wiśniowej. W połowie tego literackiego maratonu jesienni poeci odwiedzili Sądecczyznę, zatrzymując się na literackie postoje w Krynicy, Starym i Nowym Sączu oraz w Grybowie. Na koniec Jesień otulona poetyckimi strofami powróciła do swoich korzeni i zatrzymała się na chwilę w Tuchowie, Tarnowcu, Zbylitowskiej Górze i Dąbrowie Tarnowskiej oraz w samym Tarnowie, gdzie w Sali Niebieskiej Miejskiej Biblioteki Publicznej miał miejsce interesujący mityng poetycki z licznym udziałem młodzieży. Zaś Grande Finale XV Międzynarodowej Literackiej Jesieni Pogórza odbyło się w Kąśnej Dolnej, muzycznym mateczniku Ignacego Jana Paderewskiego. Uroczysta „Gala Poetów” zgromadziła wszystkich literatów uczestniczących w Jesieni oraz ponad dwustuosobowy tłum żądny poetycko - muzycznych wrażeń, tudzież wyjątkowo liczne grono samorządowych notabli, wójtów, burmistrzów i przedsiębiorców. I to oni głównie zostali obdarowani Wielkimi Laurami Patronów Kultury. Wręczono również Wielkie Laury Poezji, Wielkie Laury Książnicy Polskiej oraz Nagrody Literackie Roku.
Nie wymieniamy nazwisk, bowiem są one w większości zupełnie nieznane, nie tylko nam z Pegazem, ale i tzw. ogółowi. A wielkie tak naprawdę to były oczekiwania zgromadzonej publiczności i to ona powinna była dostać Wielki Laur za... cierpliwość podczas tej gratyfikacyjnej celebry.

Kąśnieńską Galę uświetniły jeszcze m.in. diva Operetki Wiedeńskiej Urszula Rojek, wystawa malarstwa i grafiki Artura Grabowskiego „Uskrzydleni” a także promocja książki guru jesiennych poetów Andrzeja Grabowskiego „Nim sypnie śnieg”, będącej antologią Jesieni Literackiej Pogórza. W pięknym wstępie - przesłaniu wspomniał on m.in. o wielkim nieobecnym /po raz pierwszy/ pogórzańskiej Jesieni krakowskim poecie Henryku Cyganiku oraz wielu innych: Ci co odeszli, budują dalej piękniejszą stronę świata, bo taki testament nam pozostawili przyjaciele poeci, wybrańcy Stwórcy. Niech ich kolejne wiersze uskrzydlają nas... Nim opadną wszystkie liście, nim sypnie bielą, Heniek, Jarek, Tadeusz, Wiesiek, Jerzy... Wszyscy nadal są obecni w nas.

Podobne myśli towarzyszyły mi podczas skromnej rocznicowej uroczystości na wiejskim cmentarzu w Lisiej Górze. Właśnie tam leży zmarły przed piętnastoma laty, niezwykle utalentowany poeta i pisarz Jan Rybowicz. Umarł za młodo w wieku zaledwie 41 lat . Napisał za mało, ale wystarczająco dużo aby znaleźć się na literackim Parnasie. Jego „Samokontrola” i „Wiocha Chodaków” , w których sportretował swoich wiejskich pobratymców za co został przez nich wyklęty, weszły do kanonów współczesnej prozy. Zbiory jego opowiadań i wierszy doczekały się wielu tłumaczeń za Zachodzie i Wschodzie i są ciągle wznawiane. Nie skończył żadnych studiów, jego uniwersytetem był miejscowy bar, a katedrą stojąca do dziś obok studnia, na której przesiadywał całe dnie z kuflem piwa w ręce, i z której obserwował świat. Ponieważ był notorycznie pijany więc widział wszystko w krzywym zwierciadle. Dno pustej butelki szybko stało się dnem jego życiowej kondycji. Przez miejscowych postrzegany był, jako alkoholik i niebezpieczny dewiant. Kiedy zaczął odnosić pierwsze znaczące sukcesy i pojawili się w Lisiej Górze krakowsko – warszawscy dziennikarze lokalna społeczność wpadła w panikę, nie mogąc uwierzyć, że Rybowicz, którego znali wyłącznie z pijackich burd i chuligańskich wybryków to wybitny poeta i pisarz. Ale prawdziwe kłopoty przyszły wtedy, kiedy miejscowi zaczęli rozpoznawać w bohaterach Rybowiczowych opowiadań siebie. Niepokorny i odrzucony. Takiego go poznałem i takiego zapamiętałem. Po śmierci szybko i na długo popadł w niesłuszne zapomnienie. Teraz, Teatr Nie Teraz i jego szef Tomasz Antoni Żak, do niedawna redaktor naczelny TEMI, a od dawna mieszkaniec Lisiej Góry, próbują przywrócić pamięć o Janie Rybowiczu. To oni zorganizowali przed tygodniem, w 15 - tą rocznicę jego śmierci artystyczne wypominki na cmentarzu, a w planach mają spektakl utkany z jego utworów.

Stojąc nad zapadniętym w ziemię nagrobkiem najsławniejszego Lisiogórzanina, z pomyloną datą śmierci i równie nietrafnym cytatem z Niego, myślałem o zaiste symbolicznej zbieżności lat i nazwisk. Jan Rybowicz odszedł, a właściwie „odleciał” piętnaście lat temu, wtedy, kiedy przyszła do nas Literacka Jesień Pogórza, której współtwórcą był jego poetycki patron i przyjaciel Henryk Cyganik. On również już Tam jest, równo piętnaście lat po Janku. Ale zanim wiosną tego roku przestało bić jego serce napisał: Jan Rybowicz to jeden z najzdolniejszych i najciekawszych prozaików swojego pokolenia. Przeleciał obok mnie jak kometa. Był dla swoich rówieśników tym, kim Hłasko dla pokolenia 56. Rybowicz żył, jak pisał, on upozował swoje życie na wzór literacki, stworzył własną legendę, jak Wojaczek, Bruno /pisałem o nim dwa Pegazy temu/, czy Stachura. Był to samorodny i wielki talent, który zanim wstąpił na salony literackie, ponownie schłopiał. Pisanie było jego powołaniem, ale wyświęcenia na kapłana polskiej prozy nie doczekał. Może nie chciał?

Całe jego „odlotowe” życie to gotowy scenariusz na film. Filmowe biografie mają już Wojaczek i Riedel, pora najwyższa na Rybowicza. Ale póki co, wracam do swojego pomysłu sprzed lat, a mianowicie ufundowania tablicy pamiątkowej na „jego uniwersytecie”, czyli miejscowym barze, który już w niczym nie przypomina tamtej peerelowsko - geesowskiej mordowni. Zainteresowanych proszę o kontakt, rzecz wstępnie uzgodniłem już z obecnymi właścicielami gospody i zdobyłem poparcie wójta Lisiej Góry, uczestniczącego w tych Rybowiczowych Zaduszkach. Rozmawialiśmy później o tym w Jego barze. Janek w każdej rozmowie gdzieś odlatywał. I to tak, jakby nigdy nie miał powrócić. Nie pozwólmy mu na to.

Ryszard Zaprzałka
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Fri, March 29, 2024 14:33:08
IP          : 54.166.141.52
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html