To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  Pegazem po Tarnowie   -   22/1/2006
Styczeń to nie tylko czas podsumowań i zeszłorocznych remanentów, ale również tworzenia planów i zamierzeń na nowy rok. Dotyczy to także kultury, na którą Magistrat zamierza przeznaczyć 6 milionów złotych. Tyle przynajmniej zaplanowano w tegorocznym budżecie miasta, ale czy tak będzie dowiemy się pod koniec stycznia, kiedy to zajmą się nim nasi rajcy. Zważywszy, że kulturalne życie Tarnowa w naturalny sposób zdominują w 2006 roku jubileusze: 20 Tarnowska Nagroda Filmowa i 10 Festiwal Komedii TALIA, a także Dni Tarnowa, o rozpisanych na cały rok obchodach 10-lecia Galerii Miejskiej BWA nie zapominając, to nie jest to suma powalająca z nóg.

Ogloszenie
>

Tym bardziej, że te planowane 6 mln zł należy pomniejszyć o kwotę 450 tys. zł przeznaczonych na działalność Wydziału Kultury. I jest to wzrost o 50 tys. zł w porównaniu z rokiem ubiegłym. A przecież sfinansować jeszcze trzeba bieżącą działalność placówek podległych Prezydentowi. Widać nasi kulturalni zawiadowcy liczą na cud rozmnożenia, który dokonać ma się za sprawą damsko-męskiego kwartetu szefów, przyszłych beneficjentów budżetu, poprzez pozyskiwanie tzw. środków pozabudżetowych. I tak Teatr ma dostać 2 mln zł, z czego 100 tyś. przeznaczone jest na TALIĘ, Miejska Biblioteka Publiczna będzie dotowana w wysokości 1,9 mln zł, Tarnowskie Centrum Kultury otrzyma 800 tyś. zł, w tym 150 tyś. zł na TNF, i Galeria Miejska otrzyma wsparcie w kwocie 275 tys. zł. W tym „kulturalnym” budżecie wyasygnowano jeszcze niebagatelną kwotę 900 tyś. zł na wykup starego, od lat nieczynnego młyna Szancera, z przeznaczeniem go na wielofunkcyjne centrum kultury. Czy obiekt taki jest miastu niezbędnie potrzebny, w powszechnej finansowej mizerii, to temat na „inne opowiadanie”. Ale cieszy fakt, że jakby co, to mamy jeszcze w kasie parę zaskórniaków na czarną godzinę, która oby nie nadeszła wraz z odejściem dotychczasowej władzy. Wszak właśnie weszliśmy w rok samorządowych wyborów /oby tylko tych!/, i różne cuda mogą dziać się w naszej polskiej, a więc i tarnowskiej, budzie.

Póki co, to kolędowe zawołanie: Ludzie, cuda w tej budzie…, jak ulał pasuje do tego, co miało miejsce podczas, a raczej już po, inauguracyjnej fecie zorganizowanej w piątek 13 /!/ stycznia przez dyrektora Wojtowicza w Galerii Miejskiej BWA. Rzecz dotyczyła zaplanowanego na cały rok okrągłego jubileuszu kierowanej przez niego placówki, który rozpoczął się wernisażem prac malarskich znanego filmowca Jerzego Skolimowskiego. Pegaz się przygotował, więc wymieniam: wzięty reżyser filmowy /tworzący głównie we Francji, Anglii i USA/, scenarzysta A. Wajdy i R. Polańskiego – słynny „Nóż w wodzie”, pisarz, aktor, jazzman, zaś od 12 lat wybitny malarz. Obecny w galeriach Kanady, USA, Francji, Włoszech, Grecji, Niemczech, w Polsce i w… Tarnowie, gdzie wystawia po raz drugi. Mistrz przybył i osobiście zaszczycił, a po odebraniu wiernopoddańczych hołdów od władz miasta, aliści skończyło się tylko na wręczeniu dyplomu bez tradycyjnej koperty, zaprosił do kontemplacji i konsumpcji. A same dzieła to wielkoformatowe „Białe, Czarne, Czerwone” plamy – metafory, za pomocą których malarz poszukuje równowagi pomiędzy różnymi środkami wyrazu.

Dla jednych są to „wściekłe abstrakcje”, a dla innych głęboko przemyślane kompilacje archetypów społecznych i psychologicznych. My z Pegazem skłaniamy się raczej do abstrakcji /to bardziej ludzkie/, niż do archetypów /te nich rozważają krytycy/. I chyba właśnie z tego nie do końca zdefiniowanego malarstwa wzięły się owe wernisażowe cuda. Otóż nikt z instalujących /wieszających/ działa mistrza na ścianach Galerii i nadzorujących te prace nie zauważył, a może obrazy były źle oznakowane, że jeden z nich został powieszony… do góry nogami!. Siurpryzy tej nie dostrzegł nikt z tłumu gości, dyrekcji BWA, a nawet sam autor prac. Dopiero podczas powernisażowej konsumpcji, gdzieś około północy, zorientowano się w pomyłce i pod nadzorem nieco skonfundowanego ale i rozbawionego Jerzego Skolimowskiego przywrócono właściwy porządek rzeczy. To, że wydarzenie to przejdzie zapewne do historii, to oczywiste. Podobnie, jak to, że rzecz cała mogła wydarzyć się tylko w piątek, i tylko trzynastego. Ale pomroczności jasnej, na którą zapadli sympatyczni skąd inąd galernicy, nijak nie da się wytłumaczyć, a cóż dopiero mówić o jej leczeniu. Tajemnicą również niech pozostanie nasze źródło informacji, wszak my z Pegazem programowo na bankietach nie bywamy. Gdzie indziej za to, jak najbardziej.

Na przykład na premierach. Właśnie dzień później, na małej scenie Teatru im. L. Solskiego dano premierę „Emigrantów” Sł. Mrożka. Już usytuowana przy reprezentacyjnym wejściu do budynku teatru instalacja plastyczna w postaci pojemników i kubłów na śmieci /podobne reklamowe gadżety rozmieszczono w różnych punktach miasta/ sugerowała, że wewnątrz czekają nas nie lada atrakcje. I rzeczywiście, scenograficzna rzeczywistość, jaką zastaliśmy na małej scenie zaskoczyła nas całkowicie. Tym razem reżyser spektaklu Sławomir Gaudyn i scenograf Klaudyna Jachna miejsce akcji zlokalizowali na środku widowni, zaś widzów usadzili na scenie i schodach. Dosłownie, bowiem tłok był na premierze okrutny. Dodatkowo komunikację pomiędzy dwoma stronami teatrum utrudniały wchodzącym widzom czarne tiulowe zastawki, zupełnie nie widoczne, a którymi inscenizatorzy zaznaczyli ściany „piwnicznej izby”, gdzie rozgrywała się akcja sztuki. Ale nic to.

„Emigrantów” napisał Mrożek prawie czterdzieści lat temu, w czasach, kiedy w Polsce rządzonej przez wówczas przez komunistów toczyła się zaprawiona ideologicznym sosem dyskusja na temat roli, jaką mieli odgrywać w socjalistycznym społeczeństwie inteligenci i robotnicy. Wynikiem tej konfrontacyjnej polityki władz była często emigracja: polityczna i zarobkowa. Bohaterowie sztuki to ludzie niewiadomego obywatelstwa, bez imion i nazwisk. Inteligent AA– to emigrant polityczny i chłoporobotnik, więc chyba jednak Polak, XX – to emigrant zarobkowy. Mieszkają, a raczej koczują w piwnicy w nieokreślonym bogatym kraju tzw. Zachodu. Są skazani tylko na siebie i od siebie całkowicie uzależnieni. Ich wzajemne relacje, których kulminacją jest sylwestrowa noc, są treścią sztuki. I co ciekawe, rzecz pomimo upływu prawie pół wieku jest nadal aktualna i z zainteresowaniem się ją ogląda. Ile w tym zasług reżysera, a ile dwójki aktorów, to wiedzą tylko oni, i może dyrektor Markiewicz. Po wielu latach od napisania sztuki wydaje się, że problem powrócił – mówił on sam na konferencji prasowej – Jest tylko nieco inny kontekst. Kiedyś kluczowy był spór inteligencko – robotniczy. My przygotowaliśmy spektakl o ludziach, którzy na obczyźnie nie umieją się porozumieć. To „wydrążeni” ludzie przypominający niepotrzebne przedmioty…

I tacy dokładnie są tarnowscy „Emigranci”. Intelektualista wytworami swego umysłu chce uszczęśliwiać świat. Jest na swój sposób elegancki i uporządkowany. Bardzo dobrze wypadł w tej roli Przemysław Sejmicki, którego aktorskim idolem zdaje się być Maciej Stuhr. Oglądając jego „inteligentne” aktorstwo cały czas miałem wrażenie, że widzę na scenie młodszego ze Stuhrów, Ten sam temperament, te same gesty, nawet tembr głosu. Czy to zaleta, czy wada, nie wiem. Wiem za to, że winę za tę aktorską manierę ponosi reżyser przedstawienia. Zupełnym przeciwieństwem Inteligenta jest Robotnik. Prosty, momentami wręcz prostacki, tyleż śmieszny, co tragiczny, żyjący marzeniami o żonie i dzieciach, dla których chce zbudować domek z ogródkiem. Dla niego celem jest mieć, posiadać - być pozostawia swemu towarzyszowi. Zarabianie pieniędzy to jego siła napędowa. Gdy je traci, traci sens jego życie i próbuje popełnić samobójstwo. Świetnie wykreował tę postać Marek Walczak, tragikomiczny, w pełni panujący nad emocjami i imponujący swoimi aktorskimi umiejętnościami. To, pomimo kilku niekonsekwencji na scenie np. w scenie pijaństwa oraz lekkiego przechyłu w stronę Kiepskich, jedna z lepszych w ostatnich sezonach premier w Solskim. I dobrze, bowiem w przeciwnym razie groziłaby nam emigracja, choćby tylko ta wewnętrzna.

Ryszard Zaprzałka
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Fri, March 29, 2024 01:20:22
IP          : 44.213.75.78
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html