
Byłem w kinie. Nie byłem sam. Mimo okresu poświątecznego i przedsylwestrowego, na każdym seansie tłumy ustawiały się do kasy, wielokroć przekraczając średnią całoroczną frekwencję. Ludzie chcą zobaczyć nowe dzieło twórcy „Pasji” i to pomimo histerycznej medialnej kampanii, próbującej zdyskwalifikować kolejny film Mela Gibsona. Poprzednio pseudoestetom przeszkadzała krew Boga, teraz „nie pasuje” im ludzka krew. Tak naprawdę, tak w „Pasji”, jak i w „Apocalypto”, owym krytykom najbardziej przeszkadza prawda. I choć od dawna nie dziwią mnie kłamstwa zarażonej lewackością prasy, to wciąż obrzydzeniem napawa mnie służalczość dziennikarzy, którzy są gotowi myśleć na rozkaz, a każdą niegodziwość napisać na zlecenie.