To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
  Śladem "Szefa wydziału kultury ..."    -   25/1/2008
Czuję się zobowiązany do sprostowania fragmentu artykułu zatytułowanego „Szefem Wydziału Kultury może zostać tylko urzędnik”. Wysuwając zarzut o „braku odwagi” ze strony magistratu zagalopowałem się. Rzeczywiście, określone w warunkach konkursu wymogi dla kandydatów, wykluczające z udziału w konkursie ludzi kultury i menadżerów, nie mających doświadczenia urzędniczego, nie wynikają z „widzimisię” tarnowskiego magistratu, lecz z obowiązującej ustawy. Za zarzut powyższy przepraszam. Nie zmienia to jednak ogólnej wymowy artykułu. A jak twierdzi radny Krzysztof Nowak, urząd miasta w przypadku szefa Wydziału Kultury może zastosować pewien wybieg – dopuszczając możliwość pełnienia tej funkcji przez osobę nie mającą doświadczenia w administracji, na zasadzie „kontraktu menedżerskiego”.

Posłuchaj wypowiedzi rzecznika UMT Piotr Filipa :

Ogloszenie

Posłuchaj wypowiedzi radnego Krzysztofa Nowaka :


Jak stwierdza Piotr Filip, rzecznik tarnowskiego magistratu, prezydent Ryszard Ścigała zwrócił się już dawno do parlamentarzystów regionu tarnowskiego, o poprawienie szeregu ustawowych zapisów krępujących pole manewru samorządom, w tym właśnie tego dotyczącego wymogów, jakie spełniać musi każda osoba piastująca kierownicze stanowisko w urzędzie. Jednak – zapewne w skutek przedterminowych wyborów – panowie posłowie nie mieli czasu zająć się tą kwestią, podobnie jak wieloma innymi. Nawiasem mówiąc, może to i dobrze, bo jak dotąd wszelkie „poprawianie prawa”, przynosiło skutki raczej odwrotne od zamierzonych.
Tak czy siak, obowiązująca od jakiegoś czasu ustawa, zgodnie z którą szefem Wydziału Kultury niekoniecznie może być artysta czy człowiek kultury, ale może urzędnik, jest kolejnym argumentem przemawiającym za tym, że gdzieś tam, na poziomie centralnym, mamy do czynienia z kolejnym korporacyjnym – urzędniczym lobby, znakomicie potrafiącym zatroszczyć się o własne interesy, w myśl zasady, że tylko to istnieje, co istnieje na papierze – stąd też nie brak w wielu miastach przykładów papierowej kultury, papierowych programów przeciwdziałania, walki z... i innych papierów. Biurokracja ma zaś to do siebie, że raźno i sprawnie tworzy kolejne komórki do papierowego rozwiązywania problemów przez się stworzonych. Ale dość już na tym.

Wracając do kwestii obsady szefa Wydziału Kultury, jak zauważa radny Krzysztof Nowak, w niektórych miastach i miasteczkach władze zdecydowały się na zatrudnienie na tym stanowisku osoby bez urzędniczego doświadczenia, na zasadzie kontraktu menadżerskiego i tarnowski magistrat mógłby rzeczywiście skorzystać również z tej drogi.

Odnosząc się natomiast do niektórych komentarzy sugerujących mój żal, iż nie mogę startować ani na stanowisko dyrektora Wydziału Kultury, ani dyrektora Teatru, uprzejmie donoszę na siebie, że przynajmniej pod względem urzędniczego stażu mógłbym i mam takie (zbójeckie) prawo. Zdarzyło mi się nawet wygrać podobny, choć gminny konkurs, przy czym moje zaskoczenie z tytułu tego zwycięstwa było tylko nieznacznie mniejsze od zaskoczenia zaskoczonego werdyktem komisji ze strony mojego pierwszego przełożonego. A tych przetrwałem paru.
Inna rzecz, iż nie przejawiam takiej ochoty, by „urzędniczyć”. Wiem oczywiście, że wciąż u nas to szczyt marzeń – przytulić się do jakiegoś urzędu, a w przypadku mniej odpowiedzialnych stanowisk - wychodzić punktualnie z pracy, terminowo korzystać z urlopów, trzynastek, półrocznych nagród i funduszu socjalnego. Niemniej jednak jakoś szczególnie nie marzy mi się taka kariera, albowiem tłumienie kreatywności wpisane jest w samą istotę istnienia każdego urzędu, ba, zawiera się w jego nazwie, częstokroć stanowiąc dla otoczenia lub przełożonych „zagrożenie”. Od niepamiętnych czasów nic się w tym względzie nie zmieniło, a jakiekolwiek systemy „oceniania” czy „motywowania” pracowników są odbierane nie inaczej, jak kolejna szykana którą trzeba przeczekać, aż nowa władza przestanie się „rzucać”. Oczywiście głównymi hamulcami w rozwoju są tu pomysły napływające najpierw ze strony Parlamentu Europejskiego, „poprawiane” następnie przez rodzimych ustawodawców, ministerialne rozporządzenia, a na końcu przez wewnętrzne regulaminy.

I z całym szacunkiem dla pracy urzędników, szczególnie tych mających kontakt na co dzień ze zdenerwowanym często petentem, bo w ostatnich latach jakość obsługi, także w tarnowskim magistracie, poprawiła się w mojej ocenie w sposób o jakim kiedyś można było tylko marzyć – z mojego blisko trzyletniego doświadczenia i doświadczeń osób mi znajomych wynika, iż urząd jest miejscem, w którym sztuka przetrwania sprowadza się do hasła: „przypodobaj się i/lub nie wychylaj”.
Świat urzędu jest bytem alternatywnym do otaczającej nas rzeczywistości – im urząd ten większy, tym alternatywność ta bywa bardziej porażająca, z całą swą plemienną obyczajowością, hermetyzmem, wewnętrznym życiem pełnym plotek i eksperymentów socjologicznych polegających na tym, jak sprawdzą się najnowsze teoretyczne metody odstrzelenia kolegi zawarte w najnowszych podręcznikach, tudzież jak zadziała strategia „rozedrgania” i posiania niepewności w urzędniczym stadzie, bo jak to dobrze wiedzieli inżynierowie największych systemów totalitarnych, nic tak dobrze nie utrzymuje porządku, jak strach, „kontrolowany” chaos i niepewność jutra. Nic też nie świadczy równie dobrze, o jakości wykonanej pracy, jak wsparte statystyką sprawozdania z wykonanych działań, najlepiej wykonane w powerpoincie.
Wracając jeszcze na chwilę do biurokracji - to wcale nie tak odległe czasy, gdy w niewielkim budynku gminnym pracowało kilkunastu urzędników radzących sobie ze wszystkim. Dziś pracuje ich kilka razy więcej, a tempo załatwiania spraw w wielu wypadkach jeszcze spadło, tak jak spadł czas przejazdu pociągiem z Tarnowa do Krakowa w porównaniu z okresem sprzed kilkudziesięciu lat, gdy jeździły tędy parowozy. Tymczasem my oddychamy tym samym, tyle że gorszym powietrzem, mamy takie same potrzeby niezbędne do pozostania przy życiu i przedłużenia gatunku.
I wreszcie, na koniec – nie aspiruję więc do żadnego z wymienionych wcześniej dyrektorskich stanowisk gdyż „za wysokie progi” - mam świadomość swoich ograniczeń i braków a ponadto cenię sobie niezależność.

Jeszcze raz więc przepraszając – tak za ten przydługi wywód, jak i zagalopowanie się w obarczeniu magistratu winą za to, co jest winą ustawodawcy, podtrzymuję swój stosunek do głupich przepisów, w myśl których kulturą mają się zajmować „urzędnicy od kultury” a nie „ludzie kultury” z przygotowaniem menadżerskim i znajomością zasad marketingu. Nie jestem prawnikiem i nie wiem, czy to w ogóle w tarnowskim przypadku możliwe, ale być może propozycja radnego Nowaka, by dać tym ludziom szansę, rozważając możliwość wprowadzenia kontraktu menadżerskiego, jest na rzeczy.
M. Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, April 23, 2024 10:54:28
IP          : 3.144.17.45
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html