To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   Różdżka zamiast batuty, czyli Rubik w Tarnowie   -   18/3/2008
To był na pewno niezapomniany wieczór dla tłumów mieszkańców Tarnowa i okolic, którzy przybyli w sobotę wieczorem do Mościc na koncert najjaśniej świecącej ostatnio (i to nie tylko ze względu na kolor włosów) gwiazdy polskiego show biznesu. Piotr Rubik, bo o nim mowa, wystąpił w Tarnowie z zespołem blisko 190 innych artystów, prezentując Tarnowianom swoje najnowsze dzieło - pierwszą część Oratorium dla Świata "Habitat", napisanego w ubiegłym roku na 750-lecie Gorzowa Wielkopolskiego. Tarnowskim koncertem, który bezapelacyjnie porwał zdecydowaną większość publiczności, Rubik i jego gigantyczna trupa nie do końca zaczarowali piszącego te słowa. Co nie oznacza, że wyszedłem z hali "Jaskółka" rozczarowany.

Ogloszenie

Piotr Rubik ma obecnie w naszym kraju status megagwiazdy, i to w dodatku należącej do tej szczególnej konstelacji, której przedstawiciele łączą pokolenia słuchaczy nie poprzez sentyment starszych i "odkrywanie" przez młodszych. Ci, których Rubik urzekł, "odkryli go" równocześnie. Dwa lata temu zastanawiano się nawet, czy Rubik z Książkiem - odwołując się do anturażu muzyki klasycznej i to w jego najpełniejszym, symfonicznym wydaniu, ale też do popowej melodyki, musicalu i literackich re-cytatów - nie wpadli nawet przypadkowo na pomysł zupełnie nowego gatunku. To oczywiście nie jest jednak żaden nowy gatunek, ale miły dla ucha rzesz obecnych fanów (bo raczej nie dla ucha krytyków) mariaż różnych gatunków. Rubik bardzo skutecznie zamienia swoją batutę w magiczną różdżkę, którą niczym Harry Potter zaczarowuje kolejne rzesze oddanych entuzjastów jego muzyki.

Nie ukrywam, że kiedyś "rubikowa poetyka" przypadła mi do gustu. Przy czym symfo-songi (jakoś przecież te utwory nazwać trzeba) Rubika początkowo drażniły mnie w radiu, zdecydowanie bardziej wolałem ich słuchać-oglądać, jako fragmentów większych, komplementarnych całości. Preferowałem telewizyjne zapisy koncertów. Wielkie wrażenie zrobiło na mnie przede wszystkim "Tu es Petrus" odegrane w naturalnym amfiteatrze - kieleckiej Kadzielni. Rzadko miewam takie zazdrosne myśli, ale autentycznie żałowałem wówczas, że nie mogłem przeżyć tego koncertu wraz z Kielczanami. Telewizyjny przekaz udanie dowodził, że koncert dostarczył uczestnikom niesamowitych wrażeń.

Później co prawda moja małżonka wielokrotnym odtwarzaniem tych samych utworów zabiła we mnie pierwotną fascynację "rubikową poetyką" i pewnie za fana Rubika mnie uznać nie można, ale ze szczerym, wielkim zainteresowaniem oczekiwałem na tarnowski koncert. Po cichu licząc, jeśli nie na ponowne zauroczenie, to przynajmniej jakieś artystyczne zaskoczenie.
Wiedziałem, że to już czwarta podobna "rubikowa" produkcja (licząc z ubiegłoroczną krakowską Kantatą - piąta) i pierwsza, o której sam twórca może powiedzieć "w pełni autorska". Rok temu w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach (jak nie wiadomo, o co chodzi ...) Piotr Rubik rozstał się bowiem, najpierw z organizatorem swoich koncertów a w następstwie tego konfliktu również ze Zbigniewem Książkiem i pierwotną ekipą solistów. "Habitat" powstało w "literackiej" kooperacji z Romanem Kołakowskim, na zamówienie gorzowskiego magistratu na 750 rocznicę urodzin miasta, w aurze nieomal skandalu, wywołanego informacją o wysokości kontraktu zawartego między głównym twórcą a samorządowym sponsorem (ostatecznie napisanie utworu i przygotowanie jego prapremiery kosztowało blisko milion złotych).

Zgodnie z przewidywaniami halę "Jaskółka" wypełniły w sobotę tłumy wielbicieli Rubika. Organizatorzy bez większego problemu sprzedali 3 tysiące skądinąd nie tanich biletów. Rubik jest zapewne jedynym obecnie polskim artystą, który jest w stanie wypełnić największą nawet krajową (lub polonijną) widownię za jednostkowo niemałe pieniądze. Biorąc jednak pod uwagę rozmiar przedsięwzięcia, w tym np. ilość jego czynnych uczestników , kwota rzędu 80 - 120 zł za bilet nie wydaje się już tak zawrotna.
Oprawa całego widowiska była rzeczywiście imponująca, choć zapowiedzi o rzekomej niezwykłości i niepowtarzalności zastosowanych efektów dźwiękowych i wizualnych wydają się nieco przesadzone. Spora w tym zapewne wina samej hali, której dalekie od doskonałości parametry na pewno nie ułatwiły zadania technikom, akustykom i samym artystom.
W pozawidowidowiskowej warstwie muzycznej "Habitat" okazało się jednak produkcją słabszą od swoich poprzedniczek.
Przez dwie godziny koncertu oczekiwałem na jakieś zaskoczenie a co parę minut otrzymywałem efektowne co prawda ale praktycznie tak samo ułożone i zaaranżowane "kawałki", które zresztą - być może to efekt burzy braw, która ingerowała we wszelkie przerwy między nimi - nie sprawiały nawet wrażenia, że składają się na większą, spójną całość.
W dodatku, to co było - przynajmniej dla mnie - głównym atutem poprzednich "oratoriów", czyli przestrzeń pozostawiona solistom na nietuzinkowe (czasem wręcz brawurowe) interpretacje, tym razem zafunkcjonowało tylko w wersji szczątkowej. I to chyba nawet nie za sprawą samych solistów, którzy ogólnie rzecz biorąc zabrzmieli nieźle. Oczywiście, Michał Gasz, choć się stara i warunki głosowe posiada, nie ma charyzmy Janusza Radka, mniej przekonujący od swoich poprzedników są także Grzegorz Wilk i Michał Bogdanowicz. Z kolei nowe Panie prezentują się może nawet ciekawiej niż solistki z pierwszego składu. W niektórych próbkach interpretacyjnych Zosi Lewandowskiej, ale przede wszystkim Anny Józefiny Lubienieckiej (z pasją wykonane Jak pieśni Papuszy) jest coś, co nie pozwala obok tych popisów przejść obojętnym. Od tej dwójki odstaje nieco statyczna Marta Moszczyńska. Wydaje mi się jednak, że to przede wszystkim "habitatowy" materiał nie pozwala się młodym artystom odpowiednio rozwinąć wokalnie.
Być może pomysłem kompozytora na urozmaicenie nowego dzieła i czymś, co miało zapewnić mu posmak nowatorstwa, było skorzystanie z usług d-jów, w tym samego Roberta Leszczyńskiego za konsoletą. O ile "wtrącenia" - prologi serwowane przez tego ostatniego, regularnie na początku każdego z symfo-songów, było słychać przynajmniej przez kilkanaście, kilkadziesiąt sekund, to np. udział beatboxerów, gdyby nie ich minutowy bodajże występ poniżej sceny (wraz z samym kompozytorem) byłby kompletnie niezauważalny. Hip-hopowy epizod w ogóle jednak nie pasował do charakteru koncertu. Generalnie, rubikowe eksperymenty z muzyką klubową i hip-hopem uznać należy zatem nie tyle za nieudane, co pozbawione twórczej konsekwencji. Piotr Rubik wciąż najlepiej czuje się w stylistyce pop a próby wykraczania poza nią kończą się zaledwie robieniem do młodzieżowej publiki "oka". Chyba niepotrzebnie, bo ta część młodzieży, która była w stanie ze swojego kieszonkowego wysupłać za bilet kilkadziesiąt złotych, kocha Rubika takim, jakim go już zna. Nadmierne efekciarstwo, przy i tak już wielkim nagromadzeniu spektakularnych efektów na scenie, razi podwójnie. Podobnie zresztą jak raził mnie łzawy melodramat odegrany przez Rubika przy fortepianie w duecie z Martą Moszczyńską. Choć w tym przypadku akurat trudno zarzucić kompozytorowi jakąś drastyczną zmianę poetyki, to cukierkowość tego fragmentu koncertu trochę mnie osobiście zemdliła.

Krytyczne uwagi pod adresem mniej udanego tym razem dzieła Piotr Rubika nie mogą jednak przesłonić prawdy generalnej: To ciągle działa ! Co prawda, niestety, nic mnie w sobotnim koncercie nie zaskoczyło, ale to nadal pozostaje kawał porządnego show. Nie wiem ile jeszcze potrwa w kraju Rubikomania, ale może potrwać długo. Zależy to w dużej mierze od samego autora. Może być tak jak z "Mazowszem", które zresztą również wystąpi w "Jaskółce" pod koniec marca. Niby wiemy, czego się spodziewać, wiemy, że to nie do końca jest autentyczny folklor, ale nadal koncerty "Mazowsza" ściągają tłumy.
Aby jednak pozyskać taką, wieloletnią i niezależną od mód markę, Rubik musi się wyrzec niepotrzebnych eksperymentów. Może być wtedy pewny, że - podobnie jak w sobotę w Tarnowie - jeszcze wiele razy oglądał będzie uśmiechnięte, a może nawet szczęśliwe (?) oblicza kilku tysięcy osób, domagających się kolejnych "bisów".
Ma też Rubik spory potencjał edukacyjny i oby - jako wykształcony, profesjonalny muzyk - zechciał z niego mądrze skorzystać w przyszłości. Myślę o tej większości uczestników sobotniego wydarzenia (i innych koncertów artysty), którzy zapewne po raz pierwszy widzieli i słyszeli na scenie dużą orkiestrę klasyczną i wieloosobowe chóry. Czy zachęci ich to do posłuchania w podobnym wykonaniu Mozarta, Haendla, Beethovena czy Szymanowskiego ?
Piotr Dziża
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Wed, April 24, 2024 23:04:00
IP          : 18.119.125.135
Browser     : Mozilla/5.0 AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko; compatible; ClaudeBot/1.0; +claudebot@anthropic.com)
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html