To jest strona archiwalna
   Co to był za portal ?   
Najnowsze informacje
Zapraszamy, promujemy
Reklama
OGŁOSZENIA i REKLAMY (arch.)
Reklama
Reklama
Reklama
InTARnet poleca
Reklama
Reklama
Źródło: inTARnet.pl
  
   PO-PiSowy dwugłos o traktacie, czyli anatomia kłamstwa    -   20/3/2008
Zgodnie z obietnicą prezentujemy wypowiedzi tarnowskich parlamentarzystów dotyczące Traktatu z Lizbony i trybu jego ratyfikacji. Na ten temat mówią: poseł PO Urszula Augustyn oraz posłowie PiS: Edward Czesak, Jacek Pilch, Józef Rojek i Michał Wojtkiewicz.

Posłuchaj wypowiedzi poseł PO Urszuli Augustyn oraz wypowiedzi posłów PiS: Edwarda Czesaka, Jacka Pilcha, Józefa Rojka i Michała Wojtkiewicza :

Ogloszenie
>

Poseł Urszula Augustyn, zapytana o to, czy jej zdaniem referendum w sprawie Traktatu z Lizbony jednak się odbędzie odpowiedziała, iż ma wielką nadzieję, że „te rozsądne środowiska wśród naszych oponentów politycznych dojdą do głosu”, gdyż „coraz więcej osób w PiS głośno mówi o swoich wątpliwością co do poczynań panów Kaczyńskich”. -Szczególnie chodzi mi tu o osobę pana prezesa PiS, bo awantura rozpętana w Sejmie jest awanturą, której podłożem jest wewnętrzny spór w PiS - mówi poseł. -Ustami pana Religi słychać jednak, że jest wielu zwolenników ratyfikacji traktatu przez parlament, tylko 50 posłów Prawa i Sprawiedliwości chciało referendum.
Wobec tego zapytałem Urszulę Augustyn, czy PO boi się referendum. -To nie jest kwestia strachu czy odwagi - odpowiada poseł. -Jeżeli ktoś ma mandat społeczny i za sobą kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy wyborców, to z tymi wyborcami powinien ustalać sprawę głosowania w ich imieniu. Dzisiaj demokracja w Polsce jest tak dalece demokratyczna, że nie ma powodu, aby nagle odwoływać się do opinii społecznej. Proszę zwrócić uwagę, że nawet pan prezydent tego referendum nie wymaga. Poza tym ma ono sens wtedy, kiedy wiemy, jaką materią się posługujemy. Natomiast jeżeli wiedza na temat traktatu jest przekazywana przez odpowiednio ukierunkowane media, to ona na pewno nie jest wiedzą pełną. W referendum zdecydowaliśmy, że chcemy przystąpić do Unii Europejskiej i ten traktat jest tylko kropką postawioną nad „i”, tym bardziej że nie ma w nim żadnych zagrożeń, a te które wskazuje się w mediach, są tylko histerycznymi reakcjami posłów PiS.
Na moje stwierdzenie, że w jednej z wypowiedzi rzecznik praw obywatelskich stwierdził, iż nie poddanie tak dalece ingerującego w naszą suwerenność dokumentu pod referendum jest sprzeczne z konstytucją - a tym samym przekroczeniem przez parlamentarzystów uprawnień, U. Augustyn stwierdza: ”zaręczam panu, że nie jest”.
Jednocześnie już na koniec konferencji prasowej, w rozmowie ze mną poseł stwierdziła, iż „ani ona, ani ja nie mamy aż takiej wiedzy prawniczej” by ten traktat analizować i że czeka na ekspertyzy. Natomiast zapytana, czy dokument ów czytała, odpowiada, iż czytała „streszczenie”.

Z kolei poseł Edward Czesak z PiS mówił o potrzebie dyskusji na temat takich zapisów w specjalnej ustawie ratyfikującej traktat, które by zabezpieczały nas przed zmianami niekorzystnymi dla naszego kraju. -Uważamy, że dyskusja która ma w tej chwili miejsce jest dyskusją jak najbardziej naturalną, szczególnie z uwagi na fakt, iż w grudniu ub.r. siłami PO – PSL i LiD przyjęta została uchwała, w której Sejm „w uznaniu pozytywnego i ważnego znaczenia Karty Praw Podstawowych dla obywateli wyraża nadzieję, że możliwe będzie odstąpienie przez Rzeczpospolitą Polską od Protokołu Brytyjskiego.” To budzi wątpliwości co do przyszłej, rzetelnej realizacji tego, co prezydent podpisał 13 grudnia. Stąd nasz projekt ustaw zabezpieczającej interes narodowy Polski (ewentualne zmiany wymagałyby zgody 2/3 Sejmu, prezydenta i premiera – przyp. red.).

Z kolei inny parlamentarzysta PiS, Jacek Pilch zwraca uwagę na fakt, iż zgoda Sejmu na ratyfikację traktatu dotyczy „drugiego po konstytucji, najważniejszego aktu prawnego w naszym kraju” i dlatego PiS tak naciska, aby zabezpieczyć tę ratyfikację i ten traktat dodatkową ustawą. -Polska jako jeden z dwóch krajów UE zabezpieczyła Traktat Reformujący i Kartę Praw Podstawowych tzw. „Protokołem Brytyjskim” - mówi poseł. -Oznacza to, że zabezpieczamy się przed implementacją orzeczeń Trybunału w Strasburgu do polskiego prawa, gdyż boimy się, aby Trybunał, który ma tzw. „rozszerzające właściwości interpretacyjne” nie narzucał nam pewnych rozwiązań w kwestii moralności, w kwestii własności naszych ziem zachodnich. Poza tym chcemy zabezpieczyć „Joaninę”, czyli możliwość blokowania niekorzystnych dla nas rozwiązań – wystarczy, że 19 procent obywateli UE opowie się przeciw, czyli wystarczy głos Polski i jeszcze jednego kraju, by te rozwiązania odsunąć. Na moją uwagę, iż „Joanina” obowiązywać ma tylko przez kilka lat Jacek Pilch zapewnia, iż „tak naprawdę można to robić w nieskończoność”. -Proszę zrozumieć, że PiS robi to nie po to, aby wywołać awanturę, tylko żeby zabezpieczyć interesy narodowe; wystarczy przypomnieć choćby skandaliczne orzeczenie Trybunału w Strasburgu w sprawie pani Alicji Tysiąc. Nie chcemy, aby takie orzeczenia mogły wpływać na nasze prawodawstwo -dodaje poseł.

W sprawie Traktatu wypowiadał się również Józef Rojek, który wyraził zdziwienie ogromnym pośpiechem PO w przedmiotowej sprawie, albowiem z ratyfikacją traktatu Polska ma czas do końca roku. Poseł zauważył, iż społeczeństwo nie wie, iż dokument ten reformuje dwa traktaty: Traktat o UE i traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską, zaś oba te dokumenty zostały wyposażone w treści konstytucji europejskiej, odrzuconej w referendach przez Francuzów i Holendrów. -Zawarte tam zapisy są niebezpieczne, a treści znajdujące się w zabezpieczającej ustawie – nie uchwale, ale ustawie PiS – są niejako instrukcją, jeśli chodzi o kierunki interpretacji Traktatu -mówi poseł. -Jeżeli chodzi o ziemie odzyskane, one zajmują obszar 107 tysięcy kilometrów kwadratowych; dla przypomnienia Polska ma 312 tys. km. kw., a więc to jest obszar większy niż jedna trzecia powierzchni naszego kraju. Broń Boże, gdyby zapadł choć jeden niekorzystny dla nas wyrok w Strasburgu, gdyby ktoś upominający się o ziemię wygrał tę sprawę – to wówczas przestajemy być Polską. Nie dotykam tu treści zawartych w Karcie Praw Podstawowych, bo nie wszystko jest tam niedobre, ale są takie sprawy, które naszej kulturze narodowej nie odpowiadają. Dziwiąc się raz jeszcze pośpiechowi PO, J. Rojek jednocześnie stwierdził, że dotąd o Traktacie niewiele mówiło się w mediach, „po części z naszej winy”, ale „przede wszystkim media powinny uruchomić ten proces, bo niestety społeczeństwo nie wie, o co chodzi”. -My jako posłowie musieliśmy przez parę tygodni nad tym się skupić, bo ten dokument jest tak obszerny i tak zapisany, w takim stylu, że w stanie są go opanować tylko specjaliści. Dlaczego PO nie chce zostawić czasu na spokojną dyskusję? - pyta poseł.

Wątek ten kontynuował poseł Michał Wojtkiewicz (który nie był obecny na posiedzeniu Sejmu, podczas którego głosowano nad ratyfikacją tego dokumentu przez parlament. Poseł zapewnia, że jest zwolennikiem referendum – przyp. red.): Traktat jest zapisany na 300 stronach i według badań 88 procent ludzi bardzo mało lub prawie nic nie wie na jego temat, więc ten czas jest nam bardzo potrzebny, żeby dyskutować, pokazać jakie treści traktat zawiera, bo to przecież dziś jedna z najważniejszych decyzji polskiego sejmu, polskiego społeczeństwa. My jesteśmy na takie kwestie bardzo wrażliwi, dlatego że w historii mieliśmy już ten czas, gdy podjęto decyzję o rozbiorach Polski i staramy się nie popełnić jakiegokolwiek błędu. Przyglądając się za pośrednictwem mediów temu, co działo się w Sejmie, byłem zbulwersowany tym, że nie dano nam nawet godziny przerwy żeby przedyskutować w klubie ten dokument. Z tego względu dobrze się stało, że to zostało przesunięte, choć tego czasu powinno być więcej. Dyskusje powinny toczyć się między politykami, środowiskami opiniotwórczymi, dziennikarzami. A z drugiej strony rzecz biorąc, 41 procent ludzi chce podejmować tę dyskusję i to też jest istotny argument przemawiający za referendum.

Na moją uwagę – pytanie, dlaczego dopiero teraz posłowie PiS zdecydowali się podnosić ten temat, odpowiedział poseł J. Rojek, stwierdzając, że to Marszałek Sejmu wprowadził kwestię Traktatu pod obrady. -Teraz jest czas na spokojną rozmowę, a w przeciągu tygodnia czy dwóch nie da się tego załatwić. Przystąpienie do UE nastąpiło w procesie referendalnym i powinniśmy iść w kierunku wypowiedzenie się suwerena, jakim jest naród, bo to naprawdę najważniejszy dokument. A dwa tygodnie dyskusji w takim chaosie nie doprowadzą nas do niczego.

Zapytałem się też, dlaczego większość parlamentarzystów PiS obawia się referendum. -Wystarczy spojrzeć na badania opinii publicznej – 75 procent Polaków jest gotowych poprzeć traktat - odpowiedział Jacek Pilch. -Ja osobiście obawiam się, że podczas referendum zostałyby dodane inne pytania i PO z PSL mogłoby próbować zrezygnować tu z „Protokołu Brytyjskiego” stawiając sprawę tak, aby ludzie po prostu głosowali „za lub przeciw UE”. Tymczasem tryb sejmowy gwarantuje PiS pewną kontrolę nad tym, co się dzieje, ponieważ potrzebna jest tu konstytucyjna większość dwóch trzecich głosów, a bez PiS tej większości nie ma.

Wobec tego zauważyłem, że to jest przede wszystkim zaniedbanie PiS, iż nie było dotąd ani debat, ani kampanii informacyjnej dotyczącej Traktatu. Jacek Pilch i Józef Rojek zareagowali twierdzeniem, że przecież niedawno Traktat był negocjowany, 13 grudnia podpisany, 20 grudnia była uchwała Sejmu w sprawie Karty Praw podstawowych, „potem był budżet”, a jeszcze wcześniej były wybory, no i dopiero teraz jest czas na dyskusję, a poza tym „u władzy jest PO”.

Komentarz
Najpierw słów parę pod adresem PiS. Głupio brzmi tłumaczenie, dlaczego dotąd nie odbyła się debata dotycząca Traktatu Reformującego. Sprawcą przedterminowych wyborów było bowiem PiS. Jednak ani wybory, ani budżet, nie są ważniejsze od dokumentu, który na dziesięciolecia zmienia tak dalece Polskę, być może sprowadzając ją w dłuższej perspektywie do rangi „landu”. Nie bez podstaw wiele osób twierdzi, iż poszczególne zapisy Traktatu są tak skonstruowane, iż dopuszczają różnorodne interpretacje i nie można ich rzucić na łup nie znanej teoretycznie, przyszłej „praktyce” stosowania tego dokumentu. Jeszcze głupsze jest twierdzenie, że na przeszkodzie debaty stał ten negocjacyjny sukces, czyli podpisanie Traktatu 13 grudnia. Zaiste, osobliwa to praktyka, kiedy najpierw coś się w imieniu narodu podpisuje, a potem dopiero się o tym nieudolnie próbuje dyskutować. I wprowadzać „aneksy”. Ciekawe czy pan Kaczyński i czy parlamentarzyści PiS na podobnej zasadzie biorą kredyt w banku, i to jeszcze na czyjś koszt, najpierw podpisując papierki, a dopiero potem czytając to, co małym druczkiem i gwiazdkami jest opisane. I odsyłające do „postanowień zawartych w regulaminie ogólnym”.
Śmieszny jest zarzut posła Rojka, że media Traktatem się nie interesowały i one są winne temu, że dyskusja nie zaistniała. Stwierdzenia powyższego aż nie chce się komentować, bo dyskusję taką powinni zainicjować właśnie parlamentarzyści, rząd, ale czego można się spodziewać po ludziach, którzy – tak „z lewa” jak i „z prawa” dopiero teraz w pośpiechu zapoznają się ze „streszczeniami” i „omówieniami” Traktatu, nad którym głosowali i który podpisywali. Podstawowy komunikat który przed i po 13 grudnia docierał wówczas do społeczeństwa był taki: „to jest dokument porządkujący dokumenty dotychczasowe”.
I jeszcze jeden drobiazg: obawiam się, że Jacek Pilch rozminął się z prawdą lub przejęzyczył mówiąc, że Traktat jest drugim co do ważności dokumentem po Konstytucji. Otóż de facto jest dokumentem pierwszym co do ważności – inaczej nie byłoby tego całego „szoł” z zabezpieczającą nas przed Traktatem ustawą. Pan poseł sam sobie przeczy.

Powyższe twierdzenia są jednak niczym wobec nielogiczności zawartych w wypowiedzi pani poseł Urszuli Agustyn. Która już nie raz zapewniała mnie, że jeżeli chodzi o „Traktat”, to „proszę mi wierzyć, nie ma tam niczego niebezpiecznego”. I która dokumentu nad którym głosowała i którego broni wprawdzie nie czytała, ale czytała za to „streszczenie”. Przypomina to sytuację, w której pasterz prowadzi stado baranów. Najstarszy baran pyta: pasterzu, nasz opiekunie i reprezentancie, czy ten budynek na horyzoncie do którego idziemy, na pewno jest bezpieczny? –Zapewniam cię, że jest, odpowiada pasterz. Że to może być rzeźnia, okaże się dopiero na miejscu. Z punktu widzenia stada baranów fakt, iż pasterz przyzna, że jednak się pomylił, nie miał wiedzy, nie spodziewał się itp. (i to przy założeniu dobrej woli ślepego pasterza) – naprawdę nie będzie miał znaczenia.
Kolejne kuriozum to stwierdzenie, że „ani ja, ani pan nie mamy odpowiedniej wiedzy prawniczej”. No to co pani poseł robi w Sejmie, podobnie jak i inni parlamentarzyści, którzy „nie mają odpowiedniej wiedzy prawniczej”? Czyli rozumiem że poseł PO na przykład, to człowiek, który głosuje nad czymś, na czym się nie zna, ewentualnie kieruje się tym, co mu napiszą tacy czy inni „eksperci”? To może parlament jest niepotrzebny, niech nim eksperci kierują, albo niech zasiadają w nim sami prawnicy. W kontekście oczekiwania na „ekspertyzy” gdy się już bez tych ekspertyz głos zabierało oznacza przyznanie się pani poseł do własnej niekompetencji. Jednocześnie pani poseł, wobec zastrzeżeń rzecznika praw obywatelskich, który w jednej z wypowiedzi stwierdził, iż tak ważny w swej treści i konsekwencjach akt prawny, jakim jest Traktat, powinien być poddany pod referendum – ma dość wiedzy prawniczej, by stwierdzić „zaręczam panu, że tak nie jest”. Cóż, okaże się to gdy np. grupa posłów zdecyduje się decyzje Sejmu skierować do Trybunału Konstytucyjnego. Bo zgodnie z Konstytucją w takich jak ta kwestiach "suwerenem jest naród". No, ale przecież „jeżeli ktoś ma mandat społeczny i za sobą kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy wyborców, to z tymi wyborcami powinien ustalać sprawę głosowania w ich imieniu”. Po co więc taka przewidziana formuła, jak referendum?
Smaczku powyższemu dodaje jeszcze stwierdzenie, iż „referendum ma sens wtedy, kiedy wiemy jaką materią się posługujemy”. Do dzieła pani poseł, proszę wyedukować wreszcie naród! Żeby nie robiły tego tylko „odpowiednio ukierunkowane media”, przez co wiedza na ten temat „nie jest wiedzą pełną”. Pani Urszula Augustyn nawiasem mówiąc przejmuje sposób myślenia PiS, które też burczy na media, tyle że, dla odmiany „odpowiednio inspirowane”.
Zabawne jest też twierdzenie o „dalece demokratycznej demokracji w Polsce” – zaiste, o jej demokratyczności świadczy niedemokratyczna ordynacja wyborcza, brak jednomandatowych okręgów wyborczych o który PO od czasu do czasu tylko mówi, i daleko posunięte, centralne układanie list wyborczych w poszczególnych partiach, wedle „zasług”, nie zaś ocen elektoratu, który głosuje „na listy”, czyli na „jedynki”, a nie na osoby.
No i wreszcie ostatnia rzecz, czyli słowa, które dotąd zdarzało mi się słyszeć jedynie z kręgów lewicy: pani poseł pożyczyła od nich powtarzaną od lat mantrę że „w referendum zdecydowaliśmy, że chcemy przystąpić do Unii Europejskiej i ten traktat jest tylko kropką nad „i””. „Kropką nad „i”” i naturalną konsekwencją naszej przynależności np. do Układu Warszawskiego byłoby z pewnością uczynienie z Polski jednej z republik ZSRR. Czego w swoim czasie też domagało się wielu...

P.S. Na koniec dwie uwagi: pierwsza to wysunięta przez niektórych wątpliwość, czy zabezpieczenie się przed niektórymi niebezpieczeństwami zawartymi w Traktacie ustawą, nie jest nadaniem tej ustawie mocy prawnej takiej, jaka przysługuje aktowi nadrzędnemu, czyli Konstytucji. Czyli czy nie jest wbrew Konstytucji. Druga konstatacja to taka, iż zamieszanie wokół Traktatu raz jeszcze pokazało, jak za pomocą rozwłóczonego, napisanego hermetycznym językiem na niezliczonej ilości stron dokumentu mającego faktycznie charakter konstytucji, można uczynić praktycznie wszystko. To obnaża słabość demokracji jako takiej. Bo tu decydują zmanipulowane umysły, tu decyduje „średnia”. Nie żadne elity. Bo wybrani przez „przeciętność” parlamentarzyści, siłą rzeczy też muszą być „przeciętni”.


Tekst Traktatu znajduje się od niedawna na stronie UKIE
W oczekiwaniu na prawdziwą, nie jednostronną debatę:
M. Poświatowski
Sonda inTARnetowa
 
A to czytałeś ?

Warning: mysql_connect() [function.mysql-connect]: Unknown MySQL server host 'mysql5-3.premium' (1) in /home/intarnet/www/www1.atlas.okay.pl/poll/include/class_mysql.php on line 32
Connection Error
MySQL Error : Connection Error
Error Number: 0 
Date        : Tue, March 19, 2024 03:37:49
IP          : 3.93.173.205
Browser     : claudebot
Referer     : 
PHP Version : 4.4.9
OS          : Linux
Server      : Apache
Server Name : www.intarnet.pl
Script Name : /www1.atlas.okay.pl/index_full.html